Kartka z Podróży - bo świat jest piękny.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą relacje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą relacje. Pokaż wszystkie posty

4 stycznia 2015

Powrót do cywilizacji (Pik Lenina 2014, cz. 8)

Ranek wita nas bardzo leniwie. Wszelkie napięcie związane z koniecznością zdobycia szczytu odeszło gdzieś w niepamięć wczoraj wieczorem razem kryształkami topniejącego śniegu w kuchence turystycznej. Teraz już nie ma „trzeba”, „musimy”, itp. Dzisiaj rano nie robię już niczego wbrew sobie. To już nie jest długi i upierdliwy rozruch połączony z bólami głowy, stękaniem i opuchniętą twarzą jak bokser wagi ciężkiej po walce swojego życia, tylko miłe przebudzenie przez rozgrzewające refleksy świetlne promieniejącego słońca odbijające się od okularów lodowcowych podwieszonych pod sufitem namiotu i beztrosko smagające moje spierzchłe policzki. Co za wspaniały dzień?

Teraz już tylko cały czas w dół.

27 grudnia 2014

Najdłuższy dzień w życiu (Pik Lenina 2014, cz. 7)

Noc mija na czuwaniu. Nie bardzo można tutaj mówić o głębokim śnie i wypoczynku. W półśnie zdaje się słyszeć innych w obozie, ich stękania i przygotowania do wymarszu. Nie wiem, która jest godzina, ale ja nie zamierzam się zrywać przed dźwiękiem budzika.
 - Śpisz? – rzucam od niechcenia w pustą przestrzeń namiotu.
 - Nie – w tejże samej chwili odpowiada Kuba i przewraca się na drugi bok.
Ja też przewalam się na drugi bok i na chwilę odlatuję myślami. Wreszcie udaje się zasnąć.

Najdłuższy dzień właśnie się leniwie zaczyna.

10 grudnia 2014

Wyniszczająca wysokość (Pik Lenina 2014, cz. 6)

Nie zapominajmy, że jesteśmy już dość wysoko i spanie tutaj nie należy do przyjemności. Mówi się, że powyżej 5500m n.p.m. nie ma mowy o długotrwałej egzystencji dla większości ludzi, tam należy przebywać jak najkrócej, ponieważ z dnia na dzień nasz organizm ulega wyniszczeniu. Jeżeli już uda mi się zasnąć, to sen zazwyczaj jest płytki i przerywany. Co jakiś czas budzę się na bezdechu. Przerywany oddech to występowanie nawet kilkunastosekundowych przestojów w oddychaniu, które następują po okresie przyspieszonego oddechu. I tak w kółko i tak bez przerwy.

Ostatnie nabranie powietrza, na lekko, bez zadyszki, przed stromym podejściem do trójki.

26 listopada 2014

Załamanie pogody (Pik Lenina 2014, cz. 5)

Decydujemy się pozostać dwie noce w jedynce. Szczyt wydaje się stąd tak blisko, wystarczy wejść na krechę. Jednakże po dojściu do High Camp 2 wiem, że wejście zajmie trochę dłużej. W jedynce czas głównie mija na bumelowaniu i regeneracji. Da się zauważyć, że coraz więcej niepokornych ludzi chcących poklepać Lenina po łysinie pojawia się w obozie. Sezon dopiero się zaczyna.

Nie ma co tu ukrywać, obniżenie wysokości znacznie poprawiło moje samopoczucie. Wreszcie wszystkie procesy myślowe i fizjologiczne zaczynają poprawnie funkcjonować. Czuję, że odpoczywam, że się regeneruję. Znajduję czas i chęci nawet na prowizoryczną toaletę, jednakże z czasem da się zauważyć, że namiot i wszystkie w nim rzeczy z upływem czasu przechodzą pewną przemianę. W pewien niewytłumaczalny sposób zaczynają żyć własnym życiem jednocześnie wydając przy tym specyficzny i z początku dość dokuczliwy dla nosa zapach. Tak samo jak do wysokości i do tego idzie się powoli przyzwyczaić.

I oto jesteś z powrotem na stałym gruncie, jeżeli tę kupę kamieni ze wszystkich stron smaganą i formowaną przez rozlegle jęzory lodowcowe można tak nazwać.

16 listopada 2014

I w górę, i w dół, i w górę… (Pik Lenina 2014, cz. 4)

Następny dzień rozpoczyna się dla mnie bardzo leniwie. Pomimo głębokiego snu nie czuję się wypoczęty i zupełnie nie mam ochoty wychylać nosa za namiot. Co innego Kuba, on wydaje się bardzo rozpromieniony i przepełniony energią. Jak bardzo chciałbym podzielać jego entuzjazm w tym momencie. Na wszelkie sposoby stara się do mnie przemówić i zachęcić do wyjścia aklimatyzacyjnego. Ja po wczorajszym wysiłku nie nadaję się do jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Chyba też i wysokość zaczyna być dla mnie odczuwalna, bo budzę się z lekkim bólem głowy. Walcząc w myślach ze swoimi słabościami dochodzę jednak do wniosku, że jeszcze muszę trochę wypocząć. To też jest przecież element aklimatyzacji.

Obóz pierwszy jest teraz naszym drugim domem. Basen, toaletka, wikt i opierunek są zapewnione. Nie trudno przyzwyczaić się do nowych standardów życia.

8 listopada 2014

Pierwsze próby aklimatyzacji (Pik Lenina 2014, cz. 3)

Ogólnie jest przyjęte, że powyżej 2500m n.p.m. należy zdobywać wysokość każdego dnia powoli, a różnica wysokości między kolejnymi noclegami nie powinna przekraczać 300m. Pokonywanie większych różnic wysokości podczas wędrowania nie jest problemem, ale na noc należy wrócić na wysokość nie większą niż 300m wyżej od tej, gdzie poprzedniego dnia spaliśmy. Według zaleceń medyków górskich, jeżeli wejdzie się wyżej, to należy zrobić dzień odpoczynku by organizm się zaadoptował. Natomiast po każdym 1000m zdobytej stopniowo wysokości wskazane jest zrobić sobie także dzień odpoczynku (tzw. restu). Jak tylko to możliwe należy unikać bezpośredniego transportu na wysokości powyżej 2500m. Przestrzegając tych zaleceń raczej nie powinniśmy narzekać na silne objawy ostrej choroby górskiej.

Jesteśmy w Kirgizji, kraju, który w 93% pokryty jest górami. Idealne miejsce dla każdego ambitniejszego górołaza oraz miejsce, gdzie wykształciła się unikalna na skalę światową kultura. Na czerwonym tle flagi znajduje się złote słońce, które posiada 40 promieni, przedstawiających 40 kirgiskich plemion. Czerwony okrąg wewnątrz słońca, oraz 3 linie pochylone na lewo i prawo przedstawiają tundiuk - sklepienie tradycyjnej kirgiskiej jurty.

30 października 2014

Cebulowa dieta (Pik Lenina 2014, cz. 2)

To właśnie Sary-Tasz jest pierwszym przyczółkiem cywilizacji po przekroczeniu pasma Gór Ałajskich. Tutaj zaczyna się Kotlina Ałajska (Dolina Ałajska), miejsce jakże inne od tego, co widzieliśmy wcześniej. Czuć w powietrzu, że jesteśmy już dość wysoko i dlatego też roślinny niechętnie tutaj zapuszczają swoje korzenie w głąb suchej i zwietrzałej gleby. Rozpościerający się na wiele kilometrów płaskowyż jest ze wszystkich stron otoczony ponurymi górami z groźnie spękanymi lodowcami.

Obóz główny jest jakby przedsionkiem tego wszystkiego. Dookoła jest zielono, a szumiący w tle górski strumień jest najlepszą muzyką relaksacyjną dla myśli rozstrojonych szumem wielkich siedlisk ludzkich.

25 października 2014

Wór transportowy na plecy i w drogę (Pik Lenina 2014, cz. 1)

I tak już 8 lipca pod wieczór po kilkunastu godzinach w samolocie oraz prawie tak samo długim czasie w taksówce z Biszkeku docieramy do Oszu, ostatniego przyczółka cywilizacji. Tutaj jesteśmy w stanie zakupić ostatnie drobnostki z listy brakujących rzeczy. Warto jednak pamiętać, że trudno tutaj o sprzęt do kwalifikowanej turystyki górskiej, a o gazie do kuchenki można nawet zapomnieć. Zatrzymujemy się na noc w hotelu tuż obok postoju taksówek. Na szczęście po całym dniu w samochodzie nie muszę za długo dźwigać wora transportowego z całym ekwipunkiem przez ciemne uliczki tego na pozór nieprzychylnego turyście miasta. To już ostatnie miejsce przed wyjazdem w góry, gdzie jesteśmy w stanie nacieszyć się zdobyczami współczesnej cywilizacji jak klimatyzacja, ciepły prysznic, Internet bezprzewodowy, czy telewizja satelitarna z rosyjską muzyką disco.

Na trasie nie problem jest znaleźć kwalifikowane punkty gastronomiczne. Nawet nie zdawałem sobie sprawy ile można wypić takich małych miseczek herbaty na raz. W tle znajduje się dopiero co wybudowana z białej cegły masarnia.

28 września 2014

Relacja z wyprawy na Szczyt Lenina - Lenin Peak Project 2014

Jest jeszcze grubo przed świtem, w namiocie panuje mrok, a przeszywające zimne powietrze smaga zmarznięty czubek nosa wystający poza warstwy śpiwora puchowego. Z dala da się słyszeć odgłosy budzika dobiegające jakby z odległych dolin w górach Pamir. Przenikliwy ból głowy i chroniczny brak tlenu na tej wysokości otępiają moje zmysły. Nie ma co biadolić i użalać się nad sobą, dzisiaj wielki dzień, atak szczytowy na Pik Lenina.

Piku Lenina nigdzie ni ma...

15 września 2014

Relacja z wyjazdu w Himalaje w NPM

I tak się zdarzyło, że w najnowszym październikowym wydaniu Magazynu Turystyki Górskiej NPM pojawiła się relacja z naszej zeszłorocznej wyprawy w Himalaje zatytułowana Jej wysokość Annapurna. Celem było dojście Sanktuarium Annapurny oraz zdobycie szczytu trekkingowego Singu Chuli. W artykule Patrycja opowiada o wyjeździe ze swojego punktu widzenia, natomiast ja staram się pokazać piękno gór wysokich w obiektywie.


2 lipca 2014

Pociągiem przez Chiny

Kobieta w ambasadzie Chin spogląda na wypełniony formularz i z niedowierzaniem kręci głową. Widocznie w jej urzędniczym toku rozumowania nie mieści się fakt, że komuś chciałoby się podróżować pociągiem taki szmat drogi. A my chcieliśmy, bo jakże inaczej zbliżyć się do ludzi, jeśli nie przez wspólną podróż. Bo w pociągu między nami turystami a resztą pasażerów tworzy się jeden wspólny mianownik - wszyscy jesteśmy w drodze.

Poczekalnia na dworcu Beijing West - kto ma bagaż, ten ma gdzie usiąść

8 maja 2014

Beijing - Wielkie China Town

Pekin budzi się bardzo wcześnie. Rowery, riksze i motory suną nieśpiesznie wąskimi ulicami starego hutonga. Na tyłach restauracji dostawcy warzyw parkują swoje dwuślady z przeładowanymi przyczepkami. Naręcza szczypioru, worki z kiełkami bambusa, ogórków i papryki piętrzą się ponad blaszaną burtą.

Rower, skuter elektryczny to typowe środki transportu w tym jakże przepełnionym mieście. Czasem zaparkowanie nawet takiego dwukołowca może graniczyć z cudem.

3 marca 2014

Yolyn Am - Gobi 4x4

Ostatniego dnia dystans do pokonania niewielki, ale w ciężkim terenie. Pięć godzin jazdy po wyboistym bezdrożu i będziemy na miejscu. Z niepokojem wsłuchujemy się w każdy szczęk pod kołami, każde skrzypnięcie podwozia. Wzywam świętego Krzysztofa i inne buddyjskie bóstwa, aby miały nasz pojazd w swojej opiece. I mają... bo jeszcze tego samego dnia docieramy na kolejny nocleg.

Jedwabne rzemyki przydymionych spojrzeń UAZa - z pozdrowieniami dla H. Badera.

28 lutego 2014

Wypadek wspinaczkowy w Storskaråsen

Przez pewien czas chodziło mi po głowie, czy warto pisać o niepowodzeniach, tym bardziej o wypadkach wspinaczkowych? Przecież ta traktowana marginalnie dyscyplina i tak przez wielu jest utożsamiana z głupotą oraz bezmyślnym narażaniem zdrowia i życia. Zwłaszcza po serii dramatycznych wydarzeń takich jak wypadek na Kazbeku w 2013 roku, gdzie zginęło trzech młodych studentów z Polski lub wypadek wspinających się Polaka i Irańczyka na Elbrusie odczuwa się, że margines akceptacji społecznej nerwowo się kurczy. Nie chcę tutaj nawet przywoływać tragicznych wypadków w niedalekiej przeszłości z udziałem Polaków w Karakorum czy Himalajach.

Pomoc nadeszła szybko... (fot. Mohsen Anvaari).

23 lutego 2014

Śpiewające Wydmy - Gobi 4x4

Na pustyni, jaka by to nie była, czas płynie bardzo leniwie. Zanika poczucie czasu i przestrzeni, ponieważ brak jest jakiegokolwiek punktu odniesienia. Jedynym wyznacznikiem upływu czasu jest zmiana położenia i długości cienia, jaki rzucają tu i ówdzie chaotycznie rozrzucone kamienie. Co jakiś czas obok naszego dywanika rozłożonego w cieniu UAZa przebiegnie jaszczurka. Z oddali da się słyszeć nawoływanie ptaków. Dźwięk bez większych przeszkód przeszywa puste aż po horyzont przestrzenie.

Khongoryn Els - Singing Dunes - Śpiewające Wydmy
Nikt się nie spodziewa, że jeszcze dzisiaj wieczorem spadną ulewne jak na pustynne realia deszcze i zaleją te tereny dając
nadzieję na przetrwanie przez nadchodzące tygodnie.

2 lutego 2014

Płonące Klify - Gobi 4x4

Wyobraź sobie miejsce, gdzie natura jest szczególnie nieprzychylna człowiekowi. Gdzie bezkresne pustkowia rozpościerają się aż po horyzont. Gdzie niestrudzony jastrząb wypatruje najmniejszy nawet ruch czujnej piki (Ochotona, gryzoń). Taka właśnie jest pustynia Gobi (mong. Говь, Govi). Jest to mieszanka rozległych stepów z lekko zwiędłą trawą, wysuszonych łańcuchów górskich i masywnych wydm z żółciutkim piaskiem otoczonych zewsząd mokradłami.

Bayanzag - Flaming Cliffs - Płonące Klify
Płonące klify czerwienią się w promieniach zachodzącego słońca.

25 stycznia 2014

Z Nauszek do Ułan Bator - spontaniczne przekraczanie granic

Droga przez granicę rosyjsko-mongolską nie jest prosta. Bilety na pociąg transsyberyjski bezpośrednio z Irkucka do Ułan Bator wykupiono z miesięcznym wyprzedzeniem. Kończyły się pomysły, opcje i co ważniejsze, termin ważności rosyjskiej wizy też się kończył. Na szczęście w naszej podróży pozwoliliśmy sobie na spory margines działań spontanicznych. Takie właśnie były nasze pierwsze dwie doby w kraju potomków Czengis-chana.

Odcinek podróży z Nauszek (ros. Наушки) do Ułan Bator (mong. Улаанбаатар) stał pod wielkim znakiem zapytania. Jeszcze w Irkucku dowiadujemy się, że na ten pociąg zostały już tylko 4 miejsca w wagonie kupiejnym (cztery miejsca sypialne), ale kasy międzynarodowe zamknięto nam tuż przed nosem, więc zostaliśmy bez biletów. Zaczynamy wątpić, czy w Nauszkach uda nam się je kupić - to ostatnia rosyjska stacja na naszej trasie do stolicy Mongolii. To ostatni przyczółek cywilizacji.  Przyklejeni do wielkiej turkusowej sofy w poczekalni z przejęciem i trwogą rozważamy każdy z możliwych wariantów przedostania się za granicę mongolską. Problem polega na tym, że termin rosyjskiej wizy upływa następnego dnia. Za wszelką cenę chcemy uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji związanych z nielegalnym przedłużeniem pobytu w Rosji, gdzie zamiast przytulnego hoteliku czekałby na nas areszt, albo gigantyczny mandat (5 tys. USD).

Kolej Transsyberyjska - Czerwona gwiazda nadal świeci

12 stycznia 2014

Jezioro Bajkał - Niebieskie oko Syberii

Wstęga drogi, na której kiedyś leżał asfalt wije się po horyzont. Pusto. Stepowy krajobraz urozmaicają jedynie stada krów, które czasem migną w oknie rozpędzonego busa. Butelki z piwem Mielnik wciśnięte pod moje siedzenie brzęczą za każdym razem, gdy auto pokonuje nierówności. Mimo to ukołysana i otoczona zewsząd gdzieniegdzie porośniętym lasami pustkowiem zapadam w drzemkę. Na Olchon (ros. Ольхон) docieramy jeszcze przed północą. My i jeszcze trzech młodych Rosjan. I pięć skrzynek piwa, tyle samo oranżady, trochę wódki...

Kolej Transsyberyjska - Jezioro Bajkał - Olchon
Krótki spacer po Olchonie może się ciągnąć w nieskończoność, a niczym niezmącona tafla wody wiedzie aż po horyzont.

28 października 2013

Na wschód! Tam musi być cywilizacja!

Ciężka lokomotywa wtoczyła się powoli na peron. Kilkoro niecierpliwych pasażerów przestępowało z nogi na nogę, klucząc pomiędzy gigantycznymi bagażami porzuconymi na rozgrzany asfalt. Ale wagony otworzą dopiero za pół godziny. Niedbale uczesana kobieta w niebieskim uniformie Rosyjskich Kolei Żelaznych (ros. Российские Железные Дороги РЖД, Rossiyskie Zheleznye Dorogi) wertuje nasze papiery krzywiąc się w grymasie niezadowolenia. Marszczy nos, bo bilety internetowe to rzadkość, więc prowadnica ma wątpliwości. - Wodit'!- krzyczy i gestem wskazuje na otwarty plackart (rus. плацкарт) - wagon z miejscami sypialnymi bez przedziałów. Ten pociąg jest jak hotel na kółkach - myślę. Ludzie będą w nim mieszkać przez następne kilka dni. Spać, myć się, pić wódkę i grać w karty. A czas w takim miejscu mija powoli. Bardzo powoli.

Projekt Transazja 2013

Zaczęło się od pewnej książki. A czemu nie Syberia?! Dzika i nieokiełznana we wszystkich swych aspektach, ziemia o historii burzliwej jak Pacyfik. Długie wieczory knucia i spiskowania, planowania i szperania w przestworzach sieci zaowocowały dwumiesięczną podróżą pociągiem w głąb Azji. Trasa z czasem wydłużyła się poza Pekin i tak nasze przygody zakończyliśmy na poddaszu świata, w Himalajach. 

Chcemy zachęcić was do odwiedzania naszego bloga, na którym już wkrótce ukażą się kolejne posty relacjonujące naszą ekscytującą wyprawę. Podzielimy się naszymi przygodami i doświadczeniami, zarówno dobrymi jak i tymi, które do dziś wywołują gęsią skórkę. Mamy nadzieję, że teksty staną się dla niektórych inspiracją, a innym miło wypełnią czas w te jesienne wieczory i popołudnia.

Kliknij, aby powiększyć

W najbliższym czasie ukażą się między innymi:

Czytaj następny post z tej serii.