tag:blogger.com,1999:blog-31120119648182818742023-11-16T15:20:13.635+01:00Kartka z podróżyBlog o podróżach… zdjęcia, relacje i kartki z podróży - Patrycja i Łukasz KocewiakAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/11518277498694714720noreply@blogger.comBlogger106125tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-21408911374249648762015-02-18T07:10:00.000+01:002015-02-18T07:10:19.164+01:00Szczyt Lenina - Lista rzeczy (Ekwipunek)Jako że wejście na Szczyt Lenina w dobrze zorganizowanym zespole może zająć dwa tygodnie lub i nawet dłużej, trzeba dobrze przygotować i zabrać ze sobą w górę te bardziej i mniej potrzebne rzeczy. Poniżej zamieszczam listę zoptymalizowaną pod wyprawę dwuosobową z własnym namiotem, sprzętem biwakowym oraz wyżywieniem. Warto jednak pamiętać, że w sezonie letnim trudno być odosobnioną ekipą zmierzającą się trudnościami góry i dlatego zawsze możemy liczyć na wsparcie innych wspinaczy lub agencji turystycznych mających swoje namioty praktycznie w każdym obozie w drodze na sam szczyt.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiThP5wFLOUxWF5EhIcZZbJaa1W4cJyJACaGrx2T3GTwgxsVQqUN-O31M7nMWuGlkFFOD-tWOEM_2FqzbfdV-3_KjEBJB2AQcUoGfV20yZLEfVYVeGG_cs9sm9HQqevtav0RjkukvcBThM/s1600/Pik+Lenina+2014+(03).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiThP5wFLOUxWF5EhIcZZbJaa1W4cJyJACaGrx2T3GTwgxsVQqUN-O31M7nMWuGlkFFOD-tWOEM_2FqzbfdV-3_KjEBJB2AQcUoGfV20yZLEfVYVeGG_cs9sm9HQqevtav0RjkukvcBThM/s1600/Pik+Lenina+2014+(03).jpg" height="425" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dobrze się zastanowić, co ze sobą zabrać, ponieważ trzeba będzie to wszystko ze sobą wgramolić wysoko w góry. Czasem cały ciężar można rozłożyć na raty lub zwyczajnie pomyśleć o tragarzu.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
<h4>
Sprzęt w góry:</h4>
― Buty ciężkie zimowe<br />
- najlepiej z botkiem,<br />
- dostosowane do raków,<br />
- dostosowane do temperatur ujemnych poniżej -20°C,<br />
- dostosowane do wysokości powyżej 7000m n.p.m.,<br />
- łatwe w obsłudze nawet z łapawicami.<br />
― Raki<br />
- dostosowane do butów,<br />
- łatwe w obsłudze nawet w łapawicach,<br />
- najlepiej automatyczne.<br />
― Czekan<br />
- góra mało wymagająca technicznie, więc dziaba niepotrzebna,<br />
- jeden czekan turystyczny z długim styliskiem,<br />
- w zależności od umiejętności i warunków pogodowych wystarczą zwykłe kijki trekkingowe.<br />
― Lina<br />
- krótka (np. 20m) do asekuracji na lodowcu,<br />
- droga technicznie łatwa i typowa zimowa wspinaczka nie jest konieczna.<br />
― Uprząż<br />
- przydatna do asekuracji na lodowcu,<br />
- przydatna do asekuracji przy linach poręczowych w przypadku załamania pogody lub silnego wiatru.<br />
― Zestaw do ratownictwa (żeby założyć np. flaschenzug szwajcarski)<br />
- karabinki,<br />
- tibloc,<br />
- prusiki,<br />
- pętla,<br />
- 1 śruba do lodu,<br />
― Zestaw lawinowy (przeważnie niepotrzebny)<br />
- pieps,<br />
- sonda lawinowa,<br />
- łopatka (przydatna przy zakładaniu biwaku).<br />
― Kijki trekkingowe<br />
- wręcz konieczne przy podejściach, zwłaszcza z ciężkim plecakiem,<br />
- przydatne też przy rozstawianiu namiotu.<br />
― Mały plecak<br />
- przydatny na atak szczytowy,<br />
- przydatny do zakładania depozytów,<br />
- ładowność do 15kg powinna wystarczyć.<br />
<h4>
Ciuchy w góry:</h4>
― Kurtka<br />
- lekka kurtka z membraną,<br />
- uniwersalne zastosowanie.<br />
― Spodnie<br />
- lekkie spodnie z membraną,<br />
- uniwersalne zastosowanie.<br />
― Kurtka puchowa<br />
- bardzo przydatna przy dużym spadku temperatury,<br />
- istotna zwłaszcza przy nocnym wyjściu na atak szczytowy, kiedy może być naprawdę zimno,<br />
- potrzebna przy załamaniu pogody lub oczekiwaniu na pomoc,<br />
- przydaje się przy stosowaniu leków przeciw wysokogórskiemu obrzękowi mózgu, które mogą powodować rozszerzenie naczyń krwionośnych.<br />
― Bielizna komplet<br />
- koszulka z długim rękawem,<br />
- koszulka z krótkim rękawem,<br />
- getry,<br />
- gacie,<br />
- skarpety (ciepłe na duże wysokości i lekkie do podejścia na niższych wysokościach).<br />
― Kominiarka<br />
- czasem może naprawdę wiać na samej grani podczas ataku szczytowego.<br />
― Rękawice łapawice<br />
- bardzo fajna sprawa,<br />
- dobrze, żeby były przystosowane do temperatur poniżej -20°C,<br />
- drobne palczaste rękawiczki jako pierwsza warstwa.<br />
― Czapka<br />
- dobrze przylegająca do głowy,<br />
- najlepiej dobrze chroniąca od wiatru.<br />
― Chusta na głowę lub szyję<br />
- bardzo przydatna na niższych wysokościach,<br />
- dobrze chroni od wiatru i słońca.<br />
― Okulary przeciwsłoneczne<br />
- solidne okulary chroniące przed słońcem,<br />
- konieczne na lodowcu.<br />
― Ochraniacze śnieżne<br />
- konieczne szczególnie, kiedy buty zimowe nie mają zintegrowanych ochraniaczy śnieżnych.<br />
<h4>
Sprzęt biwakowy:</h4>
― Kuchenka<br />
- najlepiej gazowa z małym stratami i chroniąca płomień przed wiatrem,<br />
- kartusze,<br />
- zapalniczka na kamień.<br />
― Nóż<br />
― Garnki lub kubki<br />
- teraz jest tego od groma na rynku,<br />
- najlepiej jak najlżejsze i jak najmniej zajmujące miejsca w plecaku.<br />
― Termos<br />
- ciepły napój zawsze jest mile widziany.<br />
― Spork<br />
- jednoczesne połączenie łyżki i widelca,<br />
- praktyczne i kompaktowe.<br />
― Pojemnik na wodę<br />
- najlepiej lekki i o zmiennej pojemności.<br />
― Namiot<br />
- tutaj nie ma co oszczędzać,<br />
- odporny zna silne wiatry z mocnym stelażem,<br />
- musi wytrzymać też silne opady śniegu i duży ciężar pokrywy śnieżnej,<br />
- dobra i regulowana wentylacja to podstawa,<br />
- jak najmniejszy po spakowani i jak najlżejszy.<br />
― Śpiwór<br />
- tutaj też nie ma co oszczędzać,<br />
- musi mieć dobre parametry techniczne,<br />
- należy być przygotowanym na temperatury w nocy spadające poniżej -20°C.<br />
― Karimata<br />
- raczej lepsza niż materac dmuchany,<br />
- dobrze izolująca od podłoża,<br />
- zajmująca mało przestrzeni po spakowaniu.<br />
― Czołówka<br />
- zapasowy zestaw baterii,<br />
- dająca silne światło umożliwiające komfortowe chodzenie w trudnym terenie w nocy,<br />
- najlepiej, żeby pojemnik na baterie znajdował się blisko ciała.<br />
― Telefon<br />
- ładowarka do telefonu,<br />
- telefon komórkowy nie zawsze ma zasięg,<br />
- do trójki stare telefony z zewnętrzną anteną dają radę,<br />
- pewnie najlepiej jest mieć telefon satelitarny,<br />
- ze względu na dużą popularność szczytu praktycznie latem nie ma problemu z wezwaniem pomocy przez komercyjne agencje.<br />
― Nawigacja satelitarna<br />
- zapasowe baterie,<br />
- przydatna przy załamaniu pogody i utracie widoczności,<br />
- w każdej chwili można podać informacje o swoim położeniu.<br />
― Ładowarka solarna<br />
- przenośna i kompaktowa,<br />
- potrzebny zestaw kabelków.<br />
― Aparat fotograficzny<br />
- zapasowa bateria lub dwie (trzymana blisko ciała),<br />
- duża karta pamięci,<br />
- wytrzymały na zmiany temperatury,<br />
- unikać zaparowania na skutek nagłych zmian temperatur.<br />
― Wysięgnik do mocowania aparatu<br />
- umożliwia ujęcia z perspektywy drugiej osoby,<br />
- dlaczego nie dron?<br />
― Wór transportowy<br />
- pojemność powyżej 100l,<br />
- ułatwia transport dużej ilości bagażu środkami transportu publicznego (np. samolot, autobus, taksówka, koń, osioł, itp.)<br />
<h4>
Inne:</h4>
― Buty podejściowe<br />
- idealnie się sprawdzają nawet do jedynki,<br />
- lekkie i z dobrą wentylacją,<br />
- poniżej kostki,<br />
- z twardą podeszwą.<br />
― Ciuchy na zwiedzanie<br />
― Coś do notowania<br />
- najlepiej z nieprzemakalnym papierem,<br />
- długopis piszący nawet w stanie nieważkości.<br />
― Zestaw do szycia<br />
- to się zawsze przydaje.<br />
― Srebrna taśma klejąca<br />
- duct or gaffer tape.<br />
― Paszport<br />
― Książeczka szczepień<br />
<h4>
Apteczka:</h4>
― Ocieplacze<br />
- na dłonie i do stóp.<br />
― Plastry<br />
- plaster sportowy w szpuli,<br />
- plastry z opatrunkiem,<br />
- na odciski lub pęcherze.<br />
― Coś do dezynfekcji<br />
― Folia NRC<br />
― Pastylki musujące z witaminami i magnezem<br />
- można dodawać do herbaty.<br />
― Żele energetyzujące<br />
― Tribiotic (maść z antybiotykiem)<br />
― Ibuprofen (przeciwzapalny, przeciwbólowy i przeciwgorączkowy).<br />
― Coś na przeziębienie i bolące gardło, np. Strepsils.<br />
― Coś na biegunkę i wymioty, np. Loperamid, Dimenhydriant.<br />
― Jakieś krople do oczu<br />
- może nawet ze środkiem dezynfekującym.<br />
― Acetazolamid: Diuramid<br />
- NIE WOLNO brać aspiryny ze względu na Diuramid.<br />
― Kalipoz<br />
― Nifedypina: Cordipin Retard<br />
― Deksametazon<br />
― Nożyczki<br />
― Gaza<br />
<h4>
Kosmetyczka:</h4>
― Krem do opalania<br />
― Soczewki<br />
- jeżeli potrzeba,<br />
- płyn do soczewek,<br />
- najlepiej jednodniowe, ponieważ higiena oczu jest bardzo ważna.<br />
― Pasta do zębów<br />
― Szczoteczka do zębów<br />
― Mydło Biały Jeleń<br />
― Coś do dezynfekcji rąk<br />
― Ręcznik szybkoschnący<br />
― Jakieś małe zapachowe<br />
<h4>
Szama:</h4>
― Obiady liofilizowane,<br />
- warto przetestować zawczasu i wybrać najlepszego producenta,<br />
- subiektywnie ujmując, to daleko im do idealnego posiłku.<br />
― Trochę słodkości<br />
- żelki (na to zawsze jest ochota),<br />
- gumy rozpuszczalne,<br />
- chałwy (nie zamarzają na mrozie),<br />
- jakieś batony lub czekolady.<br />
― Bakalie<br />
- banany,<br />
- nerkowce,<br />
- morele,<br />
- suszone jabłka.<br />
― Suszona kiełbasa<br />
- to musi być kiełbasa pierwszego sortu,<br />
- kabanosy też czasem dają radę.<br />
― Ser żółty<br />
― Herbata lub mięta<br />
― Cukier, miód lub glukoza<br />
― Piersióweczka<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjy3OoH9hyphenhyphenyGEcQ1ts2H3O0JKuYft_nXsnbrarLZhkDuTOenWcbB4iZwFgVHze3lgg1i8V3-V-IhAkfNCiCs-LU7VeAtc3PPgs4m2W55QkFdBOJS1MrguXw4wzJxRC3ZwIJQly0wXJedOk/s1600/Uszba-26.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjy3OoH9hyphenhyphenyGEcQ1ts2H3O0JKuYft_nXsnbrarLZhkDuTOenWcbB4iZwFgVHze3lgg1i8V3-V-IhAkfNCiCs-LU7VeAtc3PPgs4m2W55QkFdBOJS1MrguXw4wzJxRC3ZwIJQly0wXJedOk/s1600/Uszba-26.jpg" height="424" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przed wyjazdem dobrze jest wszystko jeszcze przejrzeć i przeliczyć. Dobrze skompresowany ekwipunek zajmuje mało objętości, natomiast dobrze wysuszony jest lekki. Na zdjęciu ogarniamy się z bagażem podczas jednej z wypraw w Kaukaz.</td></tr>
</tbody></table>
Łukasz Kocewiakhttp://www.blogger.com/profile/18059437535977540297noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-43969499081156844352015-02-08T09:55:00.000+01:002015-02-08T16:45:13.245+01:00Wyprawa na Szczyt Lenina - Informacje PraktyczneSzczególny i niepowtarzalny charakter każdego kraju, każdej góry, każdej wyprawy niosą ze sobą konieczność ukierunkowanych przygotowań. To właśnie w przypadku większych wypraw górskich odpowiednie i poparte roztropnym planem przysposobienie w dużej mierze może zdecydować o powodzeniu. Z pewnością nie należy traktować z przymrużeniem oka wszelkich czynności organizacyjnych. Muszą one stanowić równie ważny element jak doświadczenie i sprawność fizyczna.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9QTTHRWdXiYEvLW1iCD700-q2Pp6_5fYdykXGwoE2jwssfQKUYFn8IuPXtxPS-BR4HPsybEKky4mUApiPmnwollhsFQIFJyc7TwV5DM-nM8kpv4AIHX-Zttd3iJNhmNPVJiHuDNCuORA/s1600/Kirgistan+2014+(13).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9QTTHRWdXiYEvLW1iCD700-q2Pp6_5fYdykXGwoE2jwssfQKUYFn8IuPXtxPS-BR4HPsybEKky4mUApiPmnwollhsFQIFJyc7TwV5DM-nM8kpv4AIHX-Zttd3iJNhmNPVJiHuDNCuORA/s1600/Kirgistan+2014+(13).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czasami trzeba być ostrożnym przy wyborze transportu. Do Base Campu czaka na długa przeprawa przez góry transportem kołowym.</td></tr>
</tbody></table>
<a name='more'></a><h4>
Zakupy </h4>
Warto jednak pamiętać, że w Kirgistanie bardzo trudno o sprzęt do kwalifikowanej
turystyki górskiej, a o gazie do kuchenki można nawet zapomnieć. Jednakże wiele z takich rzeczy jak lina, raki, itp. można wypożyczyć od agencji turystycznych w Base Camp. W tym samy miejscu można także zakupić kartusze gazowe po w miarę przystępnej cenie.<br />
<br />
Co się tyczy produktów spożywczych to wybór jest bardzo duży i niejednokrotnie ceny są niższe niż w Europie. Najbardziej wymyślne rarytasy spożywcze warto zakupić zawczasu w kraju, w resztę można się zaopatrzyć na pierwszym lepszym bazarku praktycznie w każdym mieście w Kirgistanie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhv0q-466HNKcK6gbcdjuBvh3seBQZs-TLE6FfTP-fiec5mV-u_CoiMgP4wg6eQoDcNtYc7c4kh0nqr2vkbn7Xa7b50q9k3bBIc86ui1gDKoVkyNjC6rf2HPHqQTGN_-bwuh5hgr8EPwzI/s1600/Kirgistan+2014+(02).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhv0q-466HNKcK6gbcdjuBvh3seBQZs-TLE6FfTP-fiec5mV-u_CoiMgP4wg6eQoDcNtYc7c4kh0nqr2vkbn7Xa7b50q9k3bBIc86ui1gDKoVkyNjC6rf2HPHqQTGN_-bwuh5hgr8EPwzI/s1600/Kirgistan+2014+(02).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Arbuzy są wyjątkowo smaczne i tanie. Czasem jednak warto się potargować.</td></tr>
</tbody></table>
<h4>
Transport </h4>
Podróżując taksówką po Kirgizji należy już na wstępie się przyzwyczaić,
że umówiona wcześniej cena za przejazd z pewnością nie jest ceną
ostateczną, że oprócz nas w umówionym miejscu wyjazdu stawi też się
bliżej nieokreślona grupa interesantów chcących po kosztach przewieźć
swoje graty, żony, dzieci, teściowe i kto wie jeszcze co. W końcu to my,
turyści z dolarami, pokrywamy koszty związane z paliwem i amortyzacją
pojazdu.<br />
<br />
W Oszu na wstępie taksówkarz zaśpiewał 200USD od samochodu, ale to jest zdecydowanie za dużo. Po dłuższych pertraktacjach, machaniu rękami i tym podobnym zabiegom pozytywnie wpływającym na przebieg negocjacji skończyliśmy na 100USD za 5-cio osobowy samochód z pojemnym bagażnikiem.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmKfZM4x_1hSPe56tunpb4WdwjwvBHH9zh_JfR4RocKYj5yoh7dAeXL85MNlSS-_uuuOykPf3nAVUSm-KsVdBZg5W0RlgoeGS8UnmuBc0in3aT4kIV03FoqC7ucwR76jaHcBsbYBi3wC0/s1600/Kirgistan+2014+(14).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmKfZM4x_1hSPe56tunpb4WdwjwvBHH9zh_JfR4RocKYj5yoh7dAeXL85MNlSS-_uuuOykPf3nAVUSm-KsVdBZg5W0RlgoeGS8UnmuBc0in3aT4kIV03FoqC7ucwR76jaHcBsbYBi3wC0/s1600/Kirgistan+2014+(14).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rzekomo autobusem też da radę tanio podróżować po caluśkim kraju. Warto jednak zawczasu się upewnić, że przystanek, na którym czekamy, jest nadal obsługiwany przez przewoźnika (-:,</td></tr>
</tbody></table>
Oczywiście ta cena nie zawsze musi być ostateczną. Trzeba być przygotowanym na dodatkowe negocjacje, które mogą albo uszczuplić lub zwiększyć zasobność naszego portfela. W naszym przypadku jeszcze trochę dopłaciliśmy 10USD, co w ostatecznym rozrachunku wyniosło nas 110USD za przejazd.<br />
<br />
Jednakże warto mieć na uwadze, że nie trudno jest przejechać busem kursowym organizowanym przez agencje w cenie 25USD za osobę. Jeżeli jesteśmy w małej grupie, być może to okaże się lepszym rozwiązaniem. Droga pod samą Polanę Łukową w sezonie jest przejezdna nawet dla zwykłego samochodu osobowego.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhU4w0cHKDE9Hupe-Vpbnilm26Z0VcL_XqX7HYdXJ7u81s0cl-rGOT0G6akC8Ns80J6okIjneelLlFk7eDc1qG_iao7XFBZVzGgwjJ1s9aUHWSjZ4zWJZ_IhGDpm8daLnyGF8Jg0UiasTA/s1600/Kirgistan+2014+(25).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhU4w0cHKDE9Hupe-Vpbnilm26Z0VcL_XqX7HYdXJ7u81s0cl-rGOT0G6akC8Ns80J6okIjneelLlFk7eDc1qG_iao7XFBZVzGgwjJ1s9aUHWSjZ4zWJZ_IhGDpm8daLnyGF8Jg0UiasTA/s1600/Kirgistan+2014+(25).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Transport lotniczy jak najbardziej działa i w Kirgistanie. Warto jednak mieć na uwadze, że standardy obowiązują trochę inne aniżeli w Europie. Na pewno kontrola bezpieczeństwa nie jest taka wysublimowana jak w przypadku lotnisk w Londynie czy Amsterdamie.</td></tr>
</tbody></table>
<h4>
Targowanie</h4>
Turyści dla Kirgizów są niczym chodzące skarbonki i trzeba się liczyć z tym, że w niektórych przypadkach ceny dla nas będą z góry lekko przesadzone. W takim przypadku znajomość cen, doświadczenie i targowanie z pewnością pozwolą nam wolniej uszczuplić zasobność naszego portfela. Negocjowanie cen jest wręcz koniczne w przypadku transportu taksówkami, z którego korzystają właśnie turyści.<br />
<br />
Na zwykłych bazarkach raczej ceny są takie same dla Europejczyków jak i lokalnych mieszkańców. Na wszelki wypadek jednak warto się upewnić na stoisku obok, czy ceny interesujących nas produktów są podobne. Niewiedza czasem nas może sporo kosztować.<br />
<h4>
Aklimatyzacja</h4>
Ogólnie jest przyjęte, że już powyżej 2500-3000m n.p.m. należy zdobywać wysokość powoli i odpowiednio rozłożyć na kilka dni, a różnica wysokości między kolejnymi noclegami nie
powinna przekraczać 300m. Pokonywanie większych różnic wysokości podczas podejścia nie powinno stanowić dla większości problemu, ale na noc należy wrócić na wysokość nie
większą niż 300m wyżej od tej, gdzie poprzedniego dnia spaliśmy. Według
zaleceń medyków górskich, jeżeli wejdzie się wyżej, to należy zrobić
dzień odpoczynku by organizm się zaadoptował. Natomiast po każdym 1000m
zdobytej stopniowo wysokości wskazane jest zrobić sobie także dzień
odpoczynku (tzw. restu). Jak tylko to możliwe należy unikać
bezpośredniego transportu na wysokości powyżej 2500-3000m. Przestrzegając
tych zaleceń raczej nie powinniśmy narzekać na silne objawy ostrej
choroby górskiej.<br />
<br />
Jakże jednak powyżej przytoczone wskazania są możliwe przy podejściu na Pik Lenina, gdzie noclegi
są oddalone od siebie orientacyjnie o 1000 metrów przewyższenia oraz
Base Camp już na dobry początek znajduje się grubo ponad sugerowanym
poziomem 2500-3000m? Ano nie jest i tutaj zaczynają się schody. Wjazd
samochodem bezpośrednio na 3500m bez uprzedniej aklimatyzacji stwarza
bezpośrednio ryzyko wystąpienia objawów choroby wysokościowej takich jak
ból głowy, kłopoty żołądkowe, ogólne zmęczenie organizmu, zawroty głowy
czy też kłopoty ze snem.<br />
<br />
Pamiętajmy, że proces aklimatyzacji jest indywidualny dla każdego
człowieka. Nie zależy od płci, kondycji lub od wydolności organizmu i
dlatego czasem potrzeba dużo czasu oraz doświadczenia, żeby poznać
możliwości swojego ciała w tak ekstremalnych warunkach. Każdy z nas może
mieć gorszy dzień! Jedni aklimatyzują się szybciej, drugim zajmuje to
trochę więcej czasu, należy to uszanować i dostosować tempo wchodzenia
do najwolniejszych w zespole. Trudno też przewidzieć, co się może dziać z
organizmem, kiedy jednodniowo pokonujemy znaczne przewyższenia. Camp 1
znajduje się prawie 1000 metrów wyżej niż poprzedni nocleg. Mając to
wszystko na uwadze asekuracyjnie można stosować medykamenty ułatwiające
aklimatyzację przez cztery pierwsze dni od przyjazdu do bazy głównej. W tym
przypadku pozostaje tylko dokładne obserwować swój organizm i
reagować natychmiastowo na pojawienie się objawów choroby
wysokogórskiej.<br />
<br />
Spanie na wysokości nie należy
do przyjemności. Mówi się, że powyżej 5500m n.p.m. nie ma mowy o
długotrwałej egzystencji dla większości ludzi, tam należy przebywać jak
najkrócej, ponieważ z dnia na dzień nasz organizm ulega wyniszczeniu.
Jeżeli już uda się zasnąć, to sen zazwyczaj jest płytki i przerywany.
Co jakiś czas człowiek budzi się na bezdechu. Przerywany oddech to występowanie
nawet kilkunastosekundowych przestojów w oddychaniu, które następują po
okresie przyspieszonego oddechu. I tak w kółko i tak bez przerwy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggZs_2OK2u3jwTeV_i6UVFYOU-CFon8txr9XlA760-MwEJhDlWBDATyidulKtHvyps1zepPckR1FOo-uVA2HCmHIVMgPGLM6bzKnct_sGotWFfi-_peYjhf9jsUIn09ICyIbZnfpCk6L0/s1600/Kirgistan+2014+(39).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggZs_2OK2u3jwTeV_i6UVFYOU-CFon8txr9XlA760-MwEJhDlWBDATyidulKtHvyps1zepPckR1FOo-uVA2HCmHIVMgPGLM6bzKnct_sGotWFfi-_peYjhf9jsUIn09ICyIbZnfpCk6L0/s1600/Kirgistan+2014+(39).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przed wyprawą górską, jak i w trakcie kluczem do sukcesu jest dobrze się posilić. Kiełbasa z kobyły (kir. казы) jest bardzo popularna w Kirgizji.</td></tr>
</tbody></table>
<h4>
Przykładowe ceny</h4>
Taksówka z Oszu na Polanę Łukową - 100-120USD/samochód<br />
Nocleg w Oszu w hotelu De Lux - 1300KGS/pokój<br />
Butelka Coca Coli o pojemności 1 litra w Oszu - 40KGS<br />
Butelka Coca Coli o pojemności 1 litra w Camp I - 5USD<br />
Kartusz gazowy o wadze 230 gramów w Base Camp - 8EUR<br />
Kartusz gazowy o wadze 230 gramów w Camp II - 10USD<br />
Nocleg w zbiorowej jurcie w Base Camp - 3EUR/osoba<br />
Posiłek w Base Camp - 10USD<br />
Posiłek w Camp1I - 15USD<br />
Nocleg we własnym namiocie w Camp 1 - 3USD<br />
Nocleg w namiotach agencyjnych w Camp 1 - 20USD/namiot 3-4 osobowy<br />
Nocleg w agencyjnym namiocie w Camp 2 - 30EUR<br />
Nocleg w agencyjnym namiocie w Camp 3 - 50EUR<br />
Piwo w Camp 1 - 7USD<br />
Wrzątek i herbata w Camp 1 - darmo<br />
Transport bagażu konno z Base Camp do Camp 1 - 1USD/kg (lub 2EUR/kg dla nieroztropnych)<br />
Transport busem z Base Camp do Oszu - 25-35USD/osoba<br />
Chleb w Oszu - 20-30KGS<br />
Melon w Oszu - 50-80KGS<br />
Samosa na ulicy w Oszu - 20KGS<br />
Śniadanie w barze na ulicy w Oszu - 80-150KGS<br />
Obiad do syta w restauracji w Oszu - 250-500KGS<br />
Samolot w relacji Osz-Biszkek - 1600-2000KGS/osoba<br />
Samolot w relacji Warszawa-Istambuł-Biszkek i z powrotem - 1800-2300PLN<br />
<br />
Na zakończenie proszę pamiętać, że podane tutaj informacje mają tylko charakter poglądowy i nie mogą stanowić podstawy do planowania wyprawy. Działalność górska jest niebezpieczna i może doprowadzić do uszczerbku na zdrowiu lub nawet śmierci. Konieczne jest doświadczenie, które pozwoli na bezpieczne podróżowanie, działanie na znacznych wysokościach w terenie górzystym oraz bezpieczne poruszanie się po lodowcach przy ziemnych warunkach pogodowych. Łukasz Kocewiakhttp://www.blogger.com/profile/18059437535977540297noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-58312255350488564832015-01-04T20:09:00.002+01:002015-01-04T20:49:06.344+01:00Powrót do cywilizacji (Pik Lenina 2014, cz. 8) Ranek wita nas bardzo leniwie. Wszelkie napięcie związane z koniecznością zdobycia szczytu odeszło gdzieś w niepamięć wczoraj wieczorem razem kryształkami topniejącego śniegu w kuchence turystycznej. Teraz już nie ma „trzeba”, „musimy”, itp. Dzisiaj rano nie robię już niczego wbrew sobie. To już nie jest długi i upierdliwy rozruch połączony z bólami głowy, stękaniem i opuchniętą twarzą jak bokser wagi ciężkiej po walce swojego życia, tylko miłe przebudzenie przez rozgrzewające refleksy świetlne promieniejącego słońca odbijające się od okularów lodowcowych podwieszonych pod sufitem namiotu i beztrosko smagające moje spierzchłe policzki. Co za wspaniały dzień?<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi16h4DZb3hO7-Avp1ryHhId7VjZlIyAEMjsC335eQALo9Js4MI6h85Q3-XjokZdQwJO33y2u0dHY80vL9MGYi2ieiBF-y6EXRCPEVbiMk0qIpNbfZFWI17602ApnCts8Uy5otDFlEXods/s1600/Pik+Lenina+2014+(35).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi16h4DZb3hO7-Avp1ryHhId7VjZlIyAEMjsC335eQALo9Js4MI6h85Q3-XjokZdQwJO33y2u0dHY80vL9MGYi2ieiBF-y6EXRCPEVbiMk0qIpNbfZFWI17602ApnCts8Uy5otDFlEXods/s1600/Pik+Lenina+2014+(35).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Teraz już tylko cały czas w dół.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a>Sam nie wiem, kiedy wstajemy. Bez pośpiechu nawet tutaj na znacznej wysokości można dostrzec wszelkie walory życia górskiego. Opuszczamy trójkę kiedy słońce już wysoko góruje nad granią. Zejście stromym zboczem to sama przyjemność. Czasem tylko sięgam pamięcią wstecz i rekonstruuję w myślach, jakie trudności nas tutaj spotkały przy podejściu. To wszystko już jest za nami, teraz liczy się tylko jakiego smaku będzie słodka oranżada zakupiona w jedynce i czy zamówić powiększony obiad. Od czasu do czasu przemyka mi mimochodem przez głowę obraz mnie siedzącego na kanapie w salonie, kiedy delektuję się świeżym pączkiem i popijam lekko schłodzoną maślanką. Takie drobne rzeczy, na które człowiek nie zwraca uwagi gnając w rozpędzonym wirze cywilizacji, a teraz wydają się jakby spełnieniem najskrytszych marzeń.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz8WfY2ZejUt_KV3pbuzAbOE2MpmR3_fM_F8GYApKHXN6aiYPvskxD4l8FWLDdWK3JTwRP01z-OVt8yExj2iOx5nNvMHCXS-jzbqzk-0G1YTvX9qEfQwGYYCkBuwAHUgN_NXY-JMrPohE/s1600/Pik+Lenina+2014+(34).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz8WfY2ZejUt_KV3pbuzAbOE2MpmR3_fM_F8GYApKHXN6aiYPvskxD4l8FWLDdWK3JTwRP01z-OVt8yExj2iOx5nNvMHCXS-jzbqzk-0G1YTvX9qEfQwGYYCkBuwAHUgN_NXY-JMrPohE/s1600/Pik+Lenina+2014+(34).jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeszcze jedno zdjęcie ze sponsorem wyprawy Kuby i z widokiem na szczyt. Ja niestety za swoje zachcianki musiałem zapłacić sam, ale warto było.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Dochodzimy do płaskiej buli, na której zwykliśmy nocować, gdzie zasięg telefonii komórkowej jest jakością porównywalny do tego w dobrze rozwiniętych centrach biznesowych. Mamy czas na wysłanie wiadomości o naszym sukcesie i informujemy rodzinę, że jesteśmy cali i zdrowi. Nigdzie się nie spieszy a te roztrzaskane potężną siłą lodowca kamienie są dzisiaj wyjątkowo wygodne. Już mamy iść dalej, kiedy podchodzą w naszym kierunku znajomi z jedynki. Łagodny dziewczęcy uśmiech po kilku dniach z Kubą w namiocie działa na mnie kojąco. Nie żebym miał coś do towarzystwa Kuby, bo nie mam, ale płeć piękna jakoś podświadomie wywołuje we mnie pozytywne emocje.<br />
<br />
Oni dopiero idą dzisiaj pierwszy raz do trójki. Wymieniamy się spostrzeżeniami i Kuba pobieżnie opisuje naszą przygodę z ataku szczytowego. Widząc, że to wszystko już za nami, jakoś łatwiej jest mówić o tych dość przykrych doświadczeniach.<br />
- <i>Ja to chyba nie wejdę</i> – Gosia z uśmiechem na twarzy dość beztrosko się nam zwierza – <i>posiedzę tylko w obozie trzecim i zaczekam na chłopaków.</i><br />
- <i>Myślę, że warto tam jednak wejść biorąc pod uwagę wszystkie te poświęcenia. To wymęczenie organizmu i siedzenie przez dwa tygodnie w tym małym ciasnym namiocie traktując po macoszemu higienę</i> – nakreślam mój punkt widzenia – <i>Jedyną rekompensatą jest zdobycie szczytu.</i><br />
<br />
<br />
Ostatnie życzliwości i idziemy dalej na dół. Ani się nie obejrzałem i już dochodzimy do dwójki. Tutaj jak zawsze zgiełk, jak bazarze Różyckiego. Bez chwili wahania mijamy kolorowe namioty połyskujące niczym jajka sadzone na patelni i wchodzimy na lodowiec. Na tej wysokości naprawdę czuję, że życie wraca mi do trzewi. Kuba też ma się już dobrze, bo razem z refleksem łasicy pokonujemy mniejsze lub większe szczeliny lodowcowe. Przez te kilka dni lodowiec zmienił się nie do poznania. Słońce odkryło wiele nowych szczelin, a niektóre stabilne mostki śnieżne dawno się zapadły i zniknęły w przepastnych rozstępach Lodowca Lenina.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTzVdgr5FQt4SVPGRo6DQehW6vUU7PeDlVDkoIfNFxKXPosllwvfNBbKaj2pd2dT9Z6NIPDkDsC0v_zMywvDLyjiAKJZciDwxKWDqcgQkEgW8CmbMw818Uom_BdkmbNj2Z3n-QhSQtHIY/s1600/Pik+Lenina+2014+(36).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTzVdgr5FQt4SVPGRo6DQehW6vUU7PeDlVDkoIfNFxKXPosllwvfNBbKaj2pd2dT9Z6NIPDkDsC0v_zMywvDLyjiAKJZciDwxKWDqcgQkEgW8CmbMw818Uom_BdkmbNj2Z3n-QhSQtHIY/s1600/Pik+Lenina+2014+(36).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Namioty jedynki już gdzieś tam się jawią na horyzoncie. Jednak najpierw z wielką ostrożnością przejdę przez tych kilka zasypanych śniegiem szczelin lodowcowych.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Gdzieś w połowie lodowca mijamy grupę trzech młodych chłopaków związanych liną. Pierwsze co rzuca mi się w oczy to to, że stoją wszyscy razem w odstępie nie większym niż jeden metr na zbrązowiałym i lekko wklęsłym mostku śnieżnym. Przecież to się może w każdej chwili zapaść, po kiego grzyba są związani liną? Tutaj nie ma miejsca na obojętność.<br />
- <i>Stoicie na wątłym mostku śnieżnym</i> – zagaduję do nich lekko kalecząc rosyjsku.<br />
- <i>Tak, tak już się zbieramy</i> – odpowiada ten z przodu w kapeluszu z rondem i idzie parę kroków w moim kierunku – <i>Skąd jesteście?</i><br />
- <i>Jesteśmy z Polski i nie za dobrze mówimy po rosyjsku, bo u nas nie jest to powszechnie używany język</i> – wypowiadam dość dobrze wyćwiczoną formułkę.<br />
- <i>My jesteśmy z Ukrainy i rozumiemy po polsku</i> – mówi dalej.<br />
O, to ciekawe. Czyżby chłopaki mieli jakieś polskie korzenie?<br />
- <i>Pochodzimy ze Lwowa, czy wiecie, gdzie jest Lwów?</i> – kontynuuje młody alpinista.<br />
- <i>O tak, bardzo dobrze wiemy, gdzie jest Lwów</i> – odpowiadam bez wahania.<br />
Być może to nie miejsce i czas, żeby kontynuować tę rozmowę. Jakby nie patrzeć chłopaki zrobili na mnie dobre wrażenie. Jest w nich jakaś taka życzliwość.<br />
- <i>Czekamy, aż zejdziecie z mostka śnieżnego, to my będziemy mogli przejść dalej</i> – mówię i wskazuję na ostatniego w dalszym ciągu stojącego na samym środku tej na pozór stabilnej formacji śnieżnej.<br />
Chłopaki się szybko zreflektowali i przeszli kilka kroków dalej. Teraz pora na nas, wracamy dół.<br />
- <i>Wszystkiego dobrego</i> – mówię chłopakom na pożegnanie tym razem nie po rosyjsku a już po polsku i bystro ruszam do przodu.<br />
- <i>Всего доброго</i> – odpowiadają tym razem już po ukraińsku.<br />
<br />
Żółte namioty na horyzoncie. Już widzę wyeksponowane na stoliku napoje piwo i oranżadę. Mienią się w słońcu niczym najkosztowniejsze kryształy Swarovskiego o niepowtarzalnym szlifie. Jak dobrze, że na tej wysokości nie ma srok, bo by jeszcze zwinęła nam sprzed nosa cel naszej wędrówki gdzieś tam na końcu lodowca. Jeszcze tylko ostanie skoki przez szczeliny lodowcowe i kilka zdjęć wśród tego bezkresu śniegu, lodu i mroźnego górskiego powietrza. Wychodzimy na ostatni płaski teren. Czas na oficjalne zdjęcie raków, to już ostatni raz mamy je na nogach podczas tej wyprawy. Przez ostatnie kilka dni była to nieodłączna część naszego wyposażenia, bez którego nawet nie szło się załatwić potrzeby fizjologicznej. Ten moment nabiera pewnego symbolicznego wydźwięku.<br />
<br />
Jeszcze tylko kilka niepewnych kroków po poszarpanej powierzchnie lodowca i już jesteśmy w jedynce. Od tego miejsca na dobre żegnamy się z górami wysokimi podczas tej ekspedycji i oficjalnie gratulujemy sobie sukcesu. Odtąd wszelkie trudności i potencjalne zagrożenie zdrowia i życia są za nami z tyłu, gdzieś tam na górze. Wielkim sukcesem jest wejść na szczyt, ale jeszcze większym zejść cało na dół, żeby opowiedzieć o tym swoim bliskim, znajomym, mediom i wszelkim innym interesantom. Zaczynamy od naszego dobrego znajomego opiekuna obozu. Jego żona po raz kolejny z niedowierzaniem dopytuje.<br />
- <i>Ale czy byliście tam na szczycie? Czy widzieliście figurkę Lenina?</i><br />
- <i>Tak, tak było</i> – zdawkowo odpowiadam i już więcej nie zawracam sobie tym głowy.<br />
Co do tego co widzieliśmy, to do końca nie mam pewności. Na szczęście mamy zdjęcia i wiele jakże żywych wspomnień w głowie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAP2BuYTo_orPBtHyRqVmWTgCmVuflcVKYBwzPw-UM_WGNT5ZrmB1FT7myy0KmC2LPf_YcRJSBBPAzcw_R6W44t7XmoRktVzGRDstHc2354aHQe_EKDZOPe88Y_8KjPYsMlsTbbExaSSU/s1600/Pik+Lenina+2014+(37).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAP2BuYTo_orPBtHyRqVmWTgCmVuflcVKYBwzPw-UM_WGNT5ZrmB1FT7myy0KmC2LPf_YcRJSBBPAzcw_R6W44t7XmoRktVzGRDstHc2354aHQe_EKDZOPe88Y_8KjPYsMlsTbbExaSSU/s1600/Pik+Lenina+2014+(37).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Takiego relaksu nie będzie mi zaznać wiele razy w życiu. Chwilo trwaj!</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Cały zgiełk Camp 1 jest jakby poza naszą percepcją. Siedzimy na białych plastikowych fotelach i co jakiś czas przechylamy butelkę pijąc zdrowie za tych co na górze i tu cali na dole. Zerkamy przez okulary lodowcowe ku górze, gdzie przez kilka ostatnich dni mierzyliśmy się z własnymi słabościami. To wszystko za nami, teraz według słów Kuba już tylko sława, pieniądze i kobiety. Jakby jednak nie patrzeć ten szczyt dał nam wiele do myślenia. Natura tutaj wysoko między chmurami uczy pokory i pozwala zrozumieć nam wartość naszego istnienia na ziemi, w społeczeństwie.<br />
<br />
Tutaj w jedynce spotykamy naszego dawnego znajomego Aloszę. Jest sam. Sasza postanowił zawrócić i czeka na niego w Base Camp. Planuje sam zdobyć szczyt. Wspólne rozmowy na pewno pomogą mu nakreślić wyobrażenie o tym, co się dzieje tam na górze. Zastawiamy mu dużo naszych słodkości i jedzenie liofilizowanego. Tak samo jak my na początku, tak i on teraz jest zauroczony tym suchym jedzeniem. Problem w tym, że nie jak w smaku nie jest to podobne do wszystkiego co do tej pory powstało zjadliwego pod słońcem. Z pewnością tutaj Kohelet musiałby zrewidować swoje poglądy.<br />
- <i>Czy próbowałeś polskiej chałwy?</i> – zapytuję do Aloszy – <i>Jest inna od tej, którą macie w Rosji. Spróbuj.</i><br />
I tak w bardziej lub mniej bezpośredni sposób dochodzi do wymiany kulturowej między słowiańskimi narodami.<br />
- <i>Dobra, czy weźmiecie coś dla Saszy ze sobą na dół?</i> – widać po głosie, że ciągle myśli o sowim towarzyszu podróży.<br />
- <i>Jasne</i> – odpowiadam bez wahania.<br />
Co prawda plan był taki, żeby pozbyć się wszelkiego zbędnego balastu tutaj w jedynce i wrócić na dół na szybko. Tak czy siak pakuję dodatkowo do plecaka kiełbasę, herbatę i jakieś słodkości. Jesteśmy gotowi do wymarszu jutro z samego rana.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiO1T2AXq0lFCnsNjX35HBzNfMZUh3OXspOXE6m-IZubHUz4mmrQIgx8iwoxGc_u7I8iapj5wi_t6qRGC-Zum1-8YKdU0CZ-yd72f3rggWlZCabTMQ35_PZs7CxnpQrId8OGTNYFPjKxLI/s1600/Pik+Lenina+2014+(38).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiO1T2AXq0lFCnsNjX35HBzNfMZUh3OXspOXE6m-IZubHUz4mmrQIgx8iwoxGc_u7I8iapj5wi_t6qRGC-Zum1-8YKdU0CZ-yd72f3rggWlZCabTMQ35_PZs7CxnpQrId8OGTNYFPjKxLI/s1600/Pik+Lenina+2014+(38).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Uniesiony metaforycznym oddźwiękiem tego miejsca spoglądam przed siebie na rozstaju dróg. Czas wracać do domu. Czy wszystko będzie tak samo jak dawniej? Czy ta wyprawa jednak coś zmieniła w moim bytowaniu?</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Wieczór mija bardzo przyjemnie na rozmowach z Aloszą i liczną grupą alpinistów w jurcie gastronomicznej. Każdy chce wiedzieć, jak tam jest na górze. Raz z jednej, raz z drugiej strony słyszymy gratulacje. Z pewnością już nie jesteśmy tymi, którzy tylko słyszeli o tym, jak to jest w trójce. My spędziliśmy tam trzy noce pod rząd i zdobyliśmy szczyt, który dla licznych jest tyle w sferze marzeń. Do końca dnia wypoczywamy i uzupełniamy płyny. Dopiero w jedynce czuję, że jest czym oddychać i da się tutaj wypocząć.<br />
<br />
Tej nocy zasypiamy kamiennym snem. Tym razem niczym niezmącony jak tafla wody pośrodku bezwietrznego pustkowia trwa ze mną aż do późnego rana. Takiego wypoczynku mi trzeba było. Jednakże poprawa samopoczucia i ogólnego stanu psychofizycznego nie oznacza, że jeszcze daleka droga do pełnej regeneracji. Rano budzę się z facjatą spuchniętą niczym u niewytrenowanego konesera gorzałki. Ledwo co widzę na oczy. Oczywiście mamy z tym śmiechu co nie miara w namiocie, gdzie Kuba gra pierwsze skrzypce w podtrzymywaniu wszechogarniającej radochy. Nawet opracowaliśmy scenkę do sfilmowania.<br />
- <i>Panie kierowniku, Panie kierowniku?</i> – błagająco nawołuję bezbłędnie wcielając się w swoją rolę.<br />
- <i>Co?</i> – no Kuba się za bardzo nie napracował nad swoim dialogiem.<br />
- <i>Pan da dwa złote</i> – kontynuuję swoją część.<br />
- <i>Na co?</i> – jak widać to ja tutaj gram główną rolę.<br />
- <i>Na „Leśny dzban”</i> – odpowiadam i wszyscy zachodzimy śmiechem.<br />
<br />
My tutaj gadu gadu, a czas leci. Zabieramy manatki i w drogę. Łażenie po kamieniach to już dla nas nie jest pierwszyzną. Co jakiś czas przystajemy, żeby zrobić kilka zdjęć z trekkingu. Kiedy kilkanaście dni temu szliśmy tędy pod górę, nawet nam w głowie nie było robić zdjęć. Teraz już zupełnie nie czuję zmęczenia, wręcz przeciwnie nogi same rwą się do marszu. Od dawna nie czułem się taki rześki i pełen wigoru. Mamy czas i chęci na wygłupy, to trzeba to wykorzystać. Kilka ujęć z żabiej perspektywy i ruszamy dalej.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsYc3TJMvFjDZlaG_wjFcAVzxGAq4eXBRmvlicDCJ-fCqG8P-64wVjpKhAsINPFOt2vNhF6BIx9rL2luhPh336jpxr3FoHWcJpn-ZN364o4pBUJdlxvXnZMsHhFXpgsm1YKMQw709DX3A/s1600/Pik+Lenina+2014+(41).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsYc3TJMvFjDZlaG_wjFcAVzxGAq4eXBRmvlicDCJ-fCqG8P-64wVjpKhAsINPFOt2vNhF6BIx9rL2luhPh336jpxr3FoHWcJpn-ZN364o4pBUJdlxvXnZMsHhFXpgsm1YKMQw709DX3A/s1600/Pik+Lenina+2014+(41).jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kirgiz na koniu, dość często spotykany widok.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Dzisiaj przed nami jeszcze najbardziej wymagający moment na trasie – konfrontacja z koniarzami przy przeprawie przez rzekę. Niezależnie od tego jak byśmy ich nie unikali, oni zawsze nas wypatrzą. Cóż, trzeba się gramolić przez ten wartki strumień mając na swoim karku grupę gapiów. Na dodatek dzisiaj poziom wody jest zdecydowanie wyższy. A co tam… idę w spodniach. Tam na dole może być już tylko cieplej, więc szybko wyschną. Kuba też nie ma z nimi lekkiego życia. Mam wrażenie, że jesteśmy postrzegani jak uciekające dolary, które za wszelką cenę należy schwytać i załadować na konia.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbyTJqkk6iEbXhPD-hMbBMdWsb_cYwOI0dNAI3436Jjat8dNgIVdB4vOqU99WRWG4gEs4RFotj_pXI8DvFrQdnfgbmsJjjcnyTOTdzMBxM29d96tPghT4pjZrpcOu7IxyZi5wnIVEV22s/s1600/Pik+Lenina+2014+(05).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbyTJqkk6iEbXhPD-hMbBMdWsb_cYwOI0dNAI3436Jjat8dNgIVdB4vOqU99WRWG4gEs4RFotj_pXI8DvFrQdnfgbmsJjjcnyTOTdzMBxM29d96tPghT4pjZrpcOu7IxyZi5wnIVEV22s/s1600/Pik+Lenina+2014+(05).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kurna, ach ci Polacy! Znowu nic nie zarobimy.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Jak najszybciej i jak najdalej. My nie zamierzamy wspierać lokalnej przedsiębiorczości. Powinni się już dawno temu przyzwyczaić, że od Polaków tak łatwo twardej waluty się nie wyciągnie. Przechodzimy prawie cały odcinek od potoku do Base Camp prawie nikogo nie mijając. Co jakiś czas tylko świstak o złocistym futrze przebiegnie nam drogę. Dopiero za źródełkiem zupełnie przypadkowo napotykamy Saszę. Także i jemu przyszło do głowy, żeby się uganiać za świstakami. Jest tu pełno tego zwierza w okolicy, czyżby nikt z lokalnych nie wierzył w lecznicze właściwości sadła ze świstaka?<br />
<br />
Widać, że Sasza się odnajduje tutaj na 3600m.<br />
- <i>Przynieśliśmy Ci herbatę, kiełbasę i słodkości od Aloszy z góry</i> – oznajmiamy wskazując jednocześnie na plecak.<br />
- <i>Dzięki, Alosza nie zapomniał</i> – odparł z uśmiechem.<br />
- <i>Dlaczego zrezygnowałeś ze zdobycia szczytu?</i> – dopytuję z zaciekawieniem.<br />
- <i>Czy masz Łukaszu dzieci?</i> – odpowiada pytaniem.<br />
- <i>Nie mam…</i><br />
- <i>No widzisz, kiedy byłem tam z Aloszą na górze i zobaczyłem, jak bez opamiętania zaczął kopać w śniegu, zrozumiałem, że nie jest to miejsce dla mnie, nie teraz. On po prostu zgłupiał, stracił kontrolę nad sobą</i> – odpowiada Sasza jakby mając już w głowie z góry przygotowaną odpowiedź – <i>On nie kontaktował się i nie chciał przestać grzebać w śniegu. Musiałem go powstrzymać solidnym kopniakiem, bo inaczej to może i do dzisiaj kopał by tę jamę. Zrozumiałem, że tam już nie ma żartów.</i><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFyl0D0UUJruBSzBipIXMLrHGpruSBzVecdFiRsIUYPAra15EV9alaPyi6BLckHY0btuaM0QCne_5e21uvCzwu7vieMSPxKRvAYG1r1VJCy0XcO-Pt6jKqpVlkSVtw2zIs-OyuEtMOIkk/s1600/Pik+Lenina+2014+(48).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFyl0D0UUJruBSzBipIXMLrHGpruSBzVecdFiRsIUYPAra15EV9alaPyi6BLckHY0btuaM0QCne_5e21uvCzwu7vieMSPxKRvAYG1r1VJCy0XcO-Pt6jKqpVlkSVtw2zIs-OyuEtMOIkk/s1600/Pik+Lenina+2014+(48).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ostatnie sprawdzenie bagażu, ostatnie pożegnanie z nowo poznanymi, ostatni łyk zimnej wody ze źródła i wracamy do cywilizacji.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Nam ta góra też dała sporo do myślenia. Z pewnością dobrze się zastanowimy i przeanalizujemy wszystkie za i przeciw zanim znowu zdecydujemy się postawić nogę powyżej siedmiu tysięcy metrów. Na takiej wysokości należy liczyć się z ryzykiem uszczerbku na zdrowiu. Do teraz czuję, że jeszcze w pełni nie odzyskałem sprawności intelektualnej. Nikt nie jest w stanie powiedzieć, jakiego spustoszenia w moim organizmie dokonała wyniszczająca wysokość. Ciekawe ile to zajmie, zanim będę mógł działać znowu na pełnych obrotach.<br />
<br />
Z pewnością świeżo zdobyty bagaż doświadczeń pozwoli mi spojrzeć na wiele aspektów mojego życia z innej perspektywy. Pozwoli cieszyć się tym co mam i dostrzec to, jakim jestem szczęściarzem. Teraz wszystkie troski dnia codziennego wydają się błahe. Tam na górze potrafiłem się cieszyć jak dziecko z małego kawałka gumy rozpuszczalnej i nic więcej do szczęścia nie było mi potrzebne.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgn90wN_oThLBj5HQWG8-g-Z4md9My667FxHDkV2ptcU95v-USKtMdN1ki50Skngpk6U9to9HPAevCVMvxyftLGNtE7DnpUlTNq8E5IrDVXZR5sW_MKpRoqGdjf63WZwnBNpcRFwBdo6XE/s1600/Pik-Lenina-2014-(52).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgn90wN_oThLBj5HQWG8-g-Z4md9My667FxHDkV2ptcU95v-USKtMdN1ki50Skngpk6U9to9HPAevCVMvxyftLGNtE7DnpUlTNq8E5IrDVXZR5sW_MKpRoqGdjf63WZwnBNpcRFwBdo6XE/s1600/Pik-Lenina-2014-(52).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nie przeszkadzać. Teraz to już mi wszystko wisi wielkim i dorodnym kalafiorem.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Spis treści:<br />
<ol>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/10/wor-transportowy-na-plecy-pik-lenina.html" target="_blank">Wór transportowy na plecy i w drogę (czytaj)</a> </li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/10/cebulowa-dieta-pik-lenina.html" target="_blank">Cebulowa dieta (czytaj)</a> </li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/pierwsze-proby-aklimatyzacji-pik-lenina.html" target="_blank">Pierwsze próby aklimatyzacji (czytaj)</a> </li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/i-w-gore-i-w-dol-pik-lenina.html" target="_blank">I w górę, i w dół, i w górę… (czytaj)</a> </li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/zalamanie-pogody-pik-lenina.html" target="_blank">Załamanie pogody (czytaj)</a></li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/12/wyniszczajaca-wysokosc-pik-lenina-szczyt.html" target="_blank">Wyniszczająca wysokość (czytaj)</a></li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/12/najduzszy-dzien-w-zyciu-szczyt-lenina.html" target="_blank">Najdłuższy dzień w życiu (czytaj)</a></li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2015/01/powrot-do-cywilizacji-pik-szczyt-lenina.html" target="_blank">Powrót do cywilizacji </a></li>
</ol>
Łukasz Kocewiakhttp://www.blogger.com/profile/18059437535977540297noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-52836499324702032132014-12-27T12:04:00.002+01:002015-01-04T20:14:54.599+01:00Najdłuższy dzień w życiu (Pik Lenina 2014, cz. 7)Noc mija na czuwaniu. Nie bardzo można tutaj mówić o głębokim śnie i wypoczynku. W półśnie zdaje się słyszeć innych w obozie, ich stękania i przygotowania do wymarszu. Nie wiem, która jest godzina, ale ja nie zamierzam się zrywać przed dźwiękiem budzika.<br />
- <i>Śpisz?</i> – rzucam od niechcenia w pustą przestrzeń namiotu.<br />
- <i>Nie</i> – w tejże samej chwili odpowiada Kuba i przewraca się na drugi bok.<br />
Ja też przewalam się na drugi bok i na chwilę odlatuję myślami. Wreszcie udaje się zasnąć.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAtx3UJWXVMcB1hmIJv2ngOvMpmvqalXEELfG9bZUAGv0Tu15VhxN1nE_-DdpDFN1PpjCLt8j9rkQyWd-1O4aiASUVXLpd5FWIE26MwciiMi19Epl6P0naUnMzLTm1RyTqz9PXq8nrNEg/s1600/Pik+Lenina+2014+(28).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAtx3UJWXVMcB1hmIJv2ngOvMpmvqalXEELfG9bZUAGv0Tu15VhxN1nE_-DdpDFN1PpjCLt8j9rkQyWd-1O4aiASUVXLpd5FWIE26MwciiMi19Epl6P0naUnMzLTm1RyTqz9PXq8nrNEg/s1600/Pik+Lenina+2014+(28).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Najdłuższy dzień właśnie się leniwie zaczyna.</td></tr>
</tbody></table>
<a name='more'></a><br />
Po raz kolejny poranek przyszedł niespostrzeżenie niczym lis w nocy do kurnika moich dziadków lub łasica do gołębnika mojego taty. Moje ciało i umysł nie są jeszcze na to gotowe i bronią się wszelkimi sposobami przed pobudką. Dzisiaj nie ma co się ociągać, kilka głębokich oddechów i rozpoczynamy rozruch. Jakoś to idzie. Podczas tej wyprawy miewałem znacznie gorsze poranki, więc jestem pozytywnie nastawiony na atak szczytowy. Na domiar dobrego pogoda zapowiada się dobrze.<br />
- <i>Niebo jest bezchmurne</i> – oznajmia Kuba wystawiając głowę z namiotu – <i>i nie ma takiej piździawy jak wczoraj.</i><br />
<br />
Ze względu na dobre warunki pogodowe na atak wyruszyli prawie wszyscy z obozu. My wyruszamy później, żeby uniknąć przenikliwego ziąbu przed wschodem słońca. Jako jedni z ostatnich nie mamy jednak tak dużej rezerwy czasowej. Rozpoczynamy nasz marsz, krok po kroku i powoli. Gdzieś tam daleko przed nami rysują się w mroku na polach śnieżnych drobne sylwetki tych, co opuścili obóz przed nami. Jest przynajmniej kogo dogonić.<br />
<br />
Nie dochodzimy nawet do Przełęczy Rozdzielenia, kiedy oślepiają nas silne promienia wschodzącego słońca. Jeszcze się do końca nie przebudziłem, ale z pewnością jestem w stanie docenić i podziwiać piękno roztaczających się dookoła widoków. Kilka zdjęć tu i tam i idziemy dalej. Nie chcę się zatrzymywać zbyt długo, bo wyczuwam, że Kuba nie czuje się komfortowo z tym naszym późnym wyjściem i zależy mu jak najszybciej dogonić peleton.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibSh3XfoqnpFzHrssDeMfJl_Q55Xk_VPZbWre4kBTFWaB_MrSuNMDTeQQCK8RnspAAlpQrLGCWgM7TurHbRqw-SGpSCaI4FS23zBS4opfGWQurB1LNG0U6JR2OMSKcJcm1FEk78qd5GFo/s1600/Pik+Lenina+2014+(26).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibSh3XfoqnpFzHrssDeMfJl_Q55Xk_VPZbWre4kBTFWaB_MrSuNMDTeQQCK8RnspAAlpQrLGCWgM7TurHbRqw-SGpSCaI4FS23zBS4opfGWQurB1LNG0U6JR2OMSKcJcm1FEk78qd5GFo/s1600/Pik+Lenina+2014+(26).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Góry, góry, wszędzie te góry.</td></tr>
</tbody></table>
Dodatkowy dzień wegetowania na wysokości dobrze wpłynął na ogólną kondycję. Z minuty na minutę czuję się coraz lepiej. Coraz silniejsze promienie porannego słońca przyspieszają rozruch i rozgrzewają kończyny. Czuję moc. Krok za krokiem i tak do przodu w rytm pulsującej krwi w tętnicy szyjnej. Nie ma co się tutaj za dużo zastanawiać, tylko naparzać. Sylwetki maruderów na końcu zespołów, które wyszły dużo wcześniej z każdym krokiem i wdechem stają się coraz bliższe.<br />
<br />
Nie wszystkim idzie tak dobrze. Już połowie podejścia na wypłaszczenie na wysokości 6400m, gdzie niektórzy zakładają czwórkę, doganiamy ogon. Mijamy drobną dziewczynę, która niepewnie stawia kroki na kamienistym podejściu. Wydaje się, że jej każdy krok w górę wymaga jeszcze większego wysiłku. Z nami nie jest tak źle i tego nastawienia się trzymajmy. Zamierzam ten szczyt dzisiaj zdobyć, a jeszcze sporo łażenia przed nami. Nie minęła krótsza lub dłuższa chwila i wychodzimy na płaski teren. Pierwszy odcinek pokonany. Gdzieś za moimi plecami nikną kolorowe namioty trójki.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzngfYNJgmVfyWYKac9XJiKxqh-_LHNWNMICMFzX9hnVIpTfd4xkDXTbYwzOkhhFs6zqGIThQukd4mGigUqYT931KNWXFY2p2LiyFek3KU9tAyMVyCtrehhR3ypostGtcIXF4XVO7SL0M/s1600/Pik+Lenina+2014+(29).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzngfYNJgmVfyWYKac9XJiKxqh-_LHNWNMICMFzX9hnVIpTfd4xkDXTbYwzOkhhFs6zqGIThQukd4mGigUqYT931KNWXFY2p2LiyFek3KU9tAyMVyCtrehhR3ypostGtcIXF4XVO7SL0M/s1600/Pik+Lenina+2014+(29).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ostatnie spojrzenie w kierunku trójki i naparzmy dalej.</td></tr>
</tbody></table>
Idealne miejsce na krótki odpoczynek.<br />
- <i>To co?</i> – rzucam pytanie razem powiewem mroźnego wiatru – <i>Może łyka herbaty?</i><br />
- <i>Dobra, muszę sobie poprawić skarpetę w bucie</i> – z aprobatą przytakuje Kuba.<br />
I tak tutaj na wysokości grubo powyżej 6000m nalewam herbaty do kubka, podczas gdy Kuba zdejmuje buta i skarpetę nie robiąc sobie nic z tego, że jest tu jednak zimno. Czas mija bezczynnie na wietrzeniu stóp, przeżuwaniu gumy rozpuszczalnej o smaku syntetycznych malin i popijaniu herbaty. Pogoda naprawdę dopisuje, a przez przejrzyste powietrze widać majestatyczne łańcuchy górskie po stronie Tadżykistanu.<br />
<br />
Czas goni, idziemy dalej. Kolejne podejście przed nami, ale już nie takie straszne. Czuję się dobrze, oddychanie przychodzi mi z łatwością i daleko mi do zadyszki. Chyba nic nas nie może powstrzymać przed zdobyciem tego szczytu. Z tą myślą po raz kolejny wbijam raki w zmarzniętą pokrywę śniegu. Się idzie. Po tym podejściu jest kolejne wypłaszczenie i idealne miejsce na odpoczynek. Razem z inną grupą alpinistów pokonujemy ten odcinek. Wszyscy razem siadamy na obwianych ze śniegu kamulcach. Tym razem widać już tylko surowe i zmrożone łańcuchy górskie Pamiru po stronie tadżyckiej aż po sam horyzont. Pewnie większość z tych gór jest dziewicza, niezdobyta przez żadnego śmiałka tylko dlatego, że wysokością nie sięgają magicznego progu siedmiu tysięcy metrów. I tutaj liczba gdzieś w podświadomości jest ważna, robi różnicę.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdsJ2tLTW2BQmakaB14jBU4A2i8OSfRToa98lk1mwI79p9rnTDG6TKp2HEZxyPvrFy6HeND2oVt9IhCsYj1_wGFeAWmq2jxykrMWoC-kU5AF9DqqNNJhvo8SqYfGwZL3eqN1pySAFQO0A/s1600/Pik-Lenina-2014-(72).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdsJ2tLTW2BQmakaB14jBU4A2i8OSfRToa98lk1mwI79p9rnTDG6TKp2HEZxyPvrFy6HeND2oVt9IhCsYj1_wGFeAWmq2jxykrMWoC-kU5AF9DqqNNJhvo8SqYfGwZL3eqN1pySAFQO0A/s1600/Pik-Lenina-2014-(72).jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Niby wysoko, niby zimno, a i tutaj buta zdjąć można.</td></tr>
</tbody></table>
Obfotografowuję całą okolicę i przygotowuję materiał pod panoramy podczas, gdy Kuba siedzi sobie spokojnie na kamieniu. Chyba jakoś tak przycichł, ale nie narzeka. No cóż, ja też czuję, że jesteśmy coraz wyżej. To już nie ta sama moc, co wczoraj podczas popołudniowej drzemki w namiocie. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Trzeba się liczyć z tym, że wysokość trochę nas tutaj wymaltretuje. Dlatego jak najszybciej na ten szczyt i na dół, bo długo tutaj nie usiedzimy.<br />
<br />
Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej. Po chwili maluje się przed nami strome podejście po samiuteńkiej grani zwane potocznie „nożem” (ang. knife). Jest faktycznie tutaj stromo i bez raków się nie obejdzie. Jestem w stanie podpierać się kijkami, inaczej by mnie chyba stąd zwiało. Jakoś sobie nie mogę wyobrazić, jak tutaj działać przy bardzo trudnych warunkach pogodowych. Zapewne ta lina poręczowa po mojej prawej ręce jest wręcz konieczna w przypadku załamania pogody i porywistego wiatru. Tym razem nie widzę potrzeby korzystania z poręczówki, ale pewnie przy zejściu się przyda.<br />
<br />
Jeszcze tylko kluczowe przejście na drugą stronę grani i już prawie jestem na górze. Po tych trudnościach sam szczyt można powiedzieć, że stoi otworem. Jeszcze tylko kilka kroków, tylko utrzymać równowagę i już wychodzę na stok o mniejszym nachyleniu. Oby tak dalej. Stąd już jest naprawdę niedaleko. Za „nożem” znowu lekko płaski teren i kolejne strome podejście. Tutaj śnieg całkowicie wywiało i te kamienne stoki jakoś nie zachęcają swoimi ostrymi krawędziami do przyjęcia wyzwania. Pokrywa śniegu jest bardzo stabilna, dlatego decydujemy się na obejście po dość stromo nachylonym stoku od strony kirgiskiej. Tutaj na górze wszystek świeży śnieg po ostatnich opadach wywiało. Idzie się bardzo stabilnie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjKHd6zz_55r_Qnny4I0R6_2-GPeTgfRHyBAJ2DGhqViuHVI2lwrIxhvvXyrGhO3UlBOaIy3X1hdP5oKYpeRtSOqnyrmS5t04FiSXmBIPBjcpWv7C8GHgLsOLoSilnXTBiN7Pwg7xGwc4/s1600/Pik-Lenina-2014-(73).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjKHd6zz_55r_Qnny4I0R6_2-GPeTgfRHyBAJ2DGhqViuHVI2lwrIxhvvXyrGhO3UlBOaIy3X1hdP5oKYpeRtSOqnyrmS5t04FiSXmBIPBjcpWv7C8GHgLsOLoSilnXTBiN7Pwg7xGwc4/s1600/Pik-Lenina-2014-(73).jpg" height="258" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Idealne miejsce na święta. Tutaj śniegu nigdy nie zabraknie.</td></tr>
</tbody></table>
Jesteśmy już gdzieś na 6900m i zaczynam odczuwać, że wysokość daje się we znaki. Niby wszystko tak samo wygląda dookoła, jest nawet trochę cieplej i to podejście jakieś mniej strome, ale nogi nie chcą iść do przodu. Co kilka kroków postój, i stoję tak sobie tutaj, i nie za bardzo wiem dlaczego. A już wiem, bo nie mam ochoty już iść do przodu. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, no dalej, żeby chociaż do dziesięciu i postój. Opieram całe ciało na kijkach i bezmyślnie spoglądam w biały śnieg. No niebywałe, ten śnieg jest biały i co ciekawsze ten tam przede mną też jest biały.<br />
<br />
Oglądam się za siebie i Kuba też jakoś energią nie tryska. Coś tam sobie drepcze prawie że w miejscu. Nawet głowy do góry nie podnosi, tylko cały czas w ten biały śnieg. Kończymy trawers i wychodzimy na rozległe, płaskie pole śnieżne. Na pierwszy rzut oka wygląda jakby to było blisko szczytu i zaraz będziemy na miejscu. Niestety szybko się przekonuję, że przed nami jeszcze długi marsz na wysokości prawie 7000m i monotonne podejście do samego szczytu.<br />
<br />
Zauważam, że Kubie jakby nagle odebrało wszystkie siły. Idzie lekko przygarbiony i niepewnie opiera się o kijki trekkingowe. Zamieniamy się miejscami i teraz Kuba będzie z przodu, żeby dostosować tempo do jego możliwości. Sam też się nie najlepiej czuję, dopiero teraz poczułem wyniszczające działanie wysokości. Wystarczyło wejście te kilkaset metrów wyżej, żeby się zorientować, jak wszelkie procesy fizjologiczne w człowieku redukują się do minimum. To nie miejsce i czas, żeby prężyć muskuły lub rozpocząć skomplikowane procesy myślowe. Większość zachowań, reakcji jest kontrolowana gdzieś podświadomie. Nie planuję, co zrobić tylko reaguję na bodźce. Wiem, że mam dojść na szczyt i tylko to mam teraz w głowie.<br />
<br />
Liczę, …osiem, dziewięć, dziesięć i postój. Wdech, wydech i kolejny bodziec.<br />
- <i>Chodź Łukasz trochę tutaj odpoczniemy</i> – mówi Kuba i nie czekając na moją odpowiedź bezładnie opada na ziemię.<br />
Siadam obok niego i czekamy sam nie wiem na co. Siedzenie na śniegu raczej nam siły nie doda, wręcz przeciwnie, im dłużej tutaj na wysokości, tym gorzej z nami. To nie jest miejsce dla człowieka.<br />
- <i>Chodź idziemy dalej</i> – po chwili zagaduję – <i>nie ma co tu czekać.</i><br />
- <i>Nom…</i> – odpowiada i mozolnie się dźwiga na nogi.<br />
<br />
I tak stąpam gdzieś na pograniczu świadomości. Jak długo jeszcze? To płaskie podejście ciągnie się w nieskończoność. Z Kubą jest chyba coraz gorzej, bo widzę, że co jakiś czas plączą mu się nogi i potyka się o wystające kamienie. Gdzie ten szczyt do jasnej cholery? Jesteśmy już tak blisko, to już chyba ostatnie przewyższenie. Zaraz tam wejdziemy i już szybko schodzimy. Tylko, że to ostatnie podejście jest jeszcze bardziej męczące. Już nawet nie liczę kroków, coś tam idę do przodu i potem stoję, i stoję, i odpoczywam. No ale to nie jest odpoczywanie, tylko stanie. Chcę iść do przodu, ale Kuba nadal stoi.<br />
- <i>Już niedaleko</i> – motywuję – <i>zaraz będziemy na szczycie.</i><br />
Kuba rusza dalej, kilka kroków i przystaje. Za tymi skałami już pewnie widać szczyt. Jaka mnie pustka ogarnęła, kiedy za tymi kamieniami jest kolejne rozległe pole śnieżne. Ile można tak iść i iść? Czy to nie miało być tak, że za „nożem” szczyt jest na wyciągnięcie ręki? A tu dupa blada. Ile to się może ciągnąć? Idę dalej, bo tak blisko celu nie można się wycofać.<br />
<br />
Z Kubą jest już naprawdę źle. Na płaskim śniegu jeszcze jakoś dreptał, ale tutaj przy bardziej stromym i kamienistym podejściu praktycznie idzie w miejscu. On chyba nie wie, co się dzieje.<br />
- <i>Kuba?! Szczyt już jest tam</i> – mówię mu prosto do ucha – <i>Popatrz.</i><br />
Czuję, że Kuba mnie słyszy, bo jakby chce reagować na moje zachęty. Niestety bardziej kołysze się na boki, niż idzie do przodu. Czy to naprawdę już koniec? Nie jestem w stanie rzeczowo ocenić sytuacji, ale chyba Kuba już nigdzie dalej nie pójdzie. Trzeba będzie zawrócić tuż przed szczytem. Na chwilę myśli w głowie mi spowolniły. Nie wiem, jak długo już tutaj jestem i stoję. Spoglądam w górę i widzę sylwetki ludzi gdzieś tam przed sobą. To alpiniści z innej wyprawy. Czyżby to naprawdę tam? To tak jakby dwadzieścia metrów stąd.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_5FTibMHGrHos8x7ERGRDliDC5N8l623mH_1J0keBQ4vh9YQp1gZB3WT-aWCGyNSokvWzs1tToUF8AcxQyle4yU3ozlC9skKgAxHsUhAtBi0OMnt-p56wrEpFaAgPEI8zdKXbbb69JbU/s1600/Pik+Lenina+2014+(30).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_5FTibMHGrHos8x7ERGRDliDC5N8l623mH_1J0keBQ4vh9YQp1gZB3WT-aWCGyNSokvWzs1tToUF8AcxQyle4yU3ozlC9skKgAxHsUhAtBi0OMnt-p56wrEpFaAgPEI8zdKXbbb69JbU/s1600/Pik+Lenina+2014+(30).jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ostatni wdech, ostatni wysiłek i wielomiesięczny okres przygotowań, treningu, planowania niebawem zaowocuje zdobyciem szczytu.</td></tr>
</tbody></table>
Nie możemy zawrócić. Chwytam Kubę obydwiema rękami pod pachy i popycham do przodu. Tak razem idziemy ten ostatni odcinek.<br />
- <i>Kuba?! Udało się, jesteśmy na szczycie.</i><br />
Jakby nie reaguje na moje zaczepki, jest gdzieś daleko stąd.<br />
- <i>Chodź, stań tam przy chorągiewkach, zrobimy Ci zdjęcie</i> – wyciągam aparat i mierzę w stronę Tadżykistanu.<br />
Kuba jakby się trochę ożywił i wyciąga z plecaka gazetkę parafialną. Przez cały ten czas niósł ze sobą, żeby zrobić zdjęcie konkursowe razem z tym numerem gdzieś na końcu świata. Kto pojedzie na wakacje najdalej z gazetką, ten wygrywa konkurs. A potem już tylko sława, pieniądze i kobiety…<br />
<br />
I tak przycupnął z tą gazetką tutaj na szczycie i ledwo co się trzyma na nogach. Jeżeli to zdjęcie nie wygra tego nieszczęsnego konkursu, to sam nie wiem co.<br />
- <i>Jeszcze jedno ujęcie i robimy zdjęcie z flagą</i> – zagaduję do Kuby.<br />
- <i>Co Wy tu jeszcze robicie!</i> – nagle słyszę krzyk zza pleców w języku rosyjskim – <i>przecież ten człowiek ledwo co na nogach stoi.</i><br />
Jest to brodaty mężczyzna w okularach spawalniczych na nosie, jeden z przewodników z agencji Ak-Sai, który dzisiaj wszedł tutaj ze swoimi klientami.<br />
- <i>Wiem, już schodzimy na dół</i> – odpowiadam niezgrabnie po rosyjsku.<br />
- <i>Musicie jak najszybciej zejść, choćby kilkadziesiąt metrów</i> – krzyczy jeszcze bardziej przekonywająco.<br />
- <i>Dobra Kuba, zbieramy się na dół</i> – odwracam się do Kuby i zarządzam powrót.<br />
Tym razem nie będzie zdjęcia z flagą, którą zakupiliśmy na lotnisku tuż przed przylotem do Kirgizji i co ważniejsze nie będzie też zdjęcia ze mną na szczycie. Nie ma co czekać, szybka decyzja, bo Kuba z minuty na minutę ma się coraz gorzej. Szczyt zdobyty i mamy te dwa zdjęcia.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgif7NFdIrLSpBFfobwT7kQoxJva-cc-2EGNn2ntnt1dYJD7KVjcoV1ppnl_Wp-Ame8cE1Xsf9Gx-TWaLdSfVJMdLY-BxuXmL9SXN984-n0tQyLk2LVTbJENGirC-yK6ouWsQ53z2JVfTU/s1600/Pik+Lenina+2014+(32).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgif7NFdIrLSpBFfobwT7kQoxJva-cc-2EGNn2ntnt1dYJD7KVjcoV1ppnl_Wp-Ame8cE1Xsf9Gx-TWaLdSfVJMdLY-BxuXmL9SXN984-n0tQyLk2LVTbJENGirC-yK6ouWsQ53z2JVfTU/s1600/Pik+Lenina+2014+(32).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dla każdego góra na swój sposób jest studium pełnym poświęceń, wyrzeczeń i trudu.</td></tr>
</tbody></table>
Załączył się tryb przetrwania, nie ma czasu i miejsca na rozmyślanie, na martwienie się, co będzie. Schodzimy na dół, powoli lecz konsekwentnie. Po ruchach widać, że Kuba ma się już bardzo źle. Jest lekko przygarbiony i idzie tak jakby na palcach. Głowa przez cały czas ciężko wisi na szyi, a kijki trekkingowe latają na boki, jakby były przymocowane do marionetki. Z rozwartych ust ciężko wydobywa się powietrze, a oczy już dawno zaszły gęstą mgłą. Pomimo tego Kuba jednak reaguje na moje słowa i się nie poddaje, idzie. Przez cały czas powtarzam sobie w myślach, że będzie dobrze, tylko do przodu i jak najszybciej na dół.<br />
<br />
Przewodnik, który krzyczał do nas tam wyżej, właśnie nas dogolił i teraz idziemy wszyscy razem. Ja z przodu i Kuba między nami. Jak dobrze, że tutaj są jacyś inni ludzie, nie jestem odosobniony w tej kryzysowej sytuacji.<br />
- <i>Łukasz?</i> – słyszę ciche nawoływanie Kuby – <i>Czy możemy tutaj odpocząć?</i><br />
Kurwa przecież jeszcze nic nie zeszliśmy na dół, cały czas ten płaski ciągnący się w nieskończoność teren, jak możemy tutaj odpoczywać. Prowadzę ze sobą wewnętrzny monolog. Nie możemy tutaj tak się zatrzymywać, coś ta góra nie tak łatwo chce nas puścić.<br />
- <i>No dobrze, tylko na chwilę</i> – dopowiadam po chwili zastanowienia.<br />
Nawet nie skończyłem wypowiadać zdania, a Kuba już bezwładnie z łomotem opada na śnieg. Nie dość, że nieźle mu się huknęło, to jeszcze nie jest w stanie usiedzieć proso. Wszystkie jego mięśnie jakby odmówiły posłuszeństwa. Oj źle, źle.<br />
<br />
Nie mogę mu pozwolić tutaj długo siedzieć, bo na pewno jemu się tutaj nie polepszy.<br />
- <i>Łukasz, gdzie ten „nóż”?</i> – Kuba zapytuje ze zdziwieniem – <i>Gdzieś tutaj powinien być.</i><br />
- <i>No, musimy tam jeszcze trochę przejść</i> – snuję niestworzone historie – <i>tam zaraz za zakrętem.</i><br />
No nie, na dodatek tego Kuba jeszcze zupełnie stracił orientację w terenie. Nie kojarzy, gdzie jesteśmy i jak tutaj przyszliśmy. Do tego „noża” to jeszcze w pizdu daleko. Sam nie wiem, jak do tego „noża” dojdziemy, a co dopiero gadać o zejściu po stromej grani.<br />
<br />
Wtem słyszę ponaglający głos zza pleców.<br />
- <i>Musicie zejść jak najszybciej</i> – po raz kolejny wtóruje brodaty przewodnik<br />
- <i>Wiem, czy w Camp 3 jest jakiś lekarz?</i> – pytam widząc, że stan Kuby wcale się nie poprawia.<br />
- <i>Nie ma</i> – słyszę negatywną odpowiedź.<br />
Wszelkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że Kuba ma początki obrzęku mózgu. Wysokogórski obrzęk mózgu (ang. High Altitude Cerebral Edema) nie leczony prowadzi do utraty przytomności i śmierci. W ciężkich przypadkach nawet w przeciągu godziny od pojawienia się objawów. Z powodu braku wystarczającej ilości tlenu tutaj na około 7000m mózg może zwiększyć swoją objętość i w konsekwencji jego struktury mogą ulec ściśnięciu z powodu małej elastyczności czaszki. Nie ma czasu do stracenia. Kuba już od pewnego czasu ma zaburzenia równowagi i zaburzenia zachowania. Do tego doszły jeszcze teraz dezorientacja w czasie i przestrzeni oraz obniżenie stanu świadomości. Mam wrażenie, że z minuty na minutę jest go coraz mniej tutaj z nami.<br />
<br />
Kuba znowu przysiada, żeby odpocząć. Trudno mi orzec teraz, jak długo jest w stanie jeszcze wytrzymać. Czy jeszcze ma siły w ogóle kontynuować marsz? W tym czasie podchodzi do mnie włochaty przewodniki i oznajmia, że jest z nim lekarz. Okazuje się, że standardowo z przewodnikiem w komercyjnych wyprawach nieodłącznym członkiem zespołu jest także lekarz. Co prawda są oni opłaceni przez Ak-Sai, żeby pomagać swoim klientom, ale tutaj na wysokości ludzkie zdrowie i życie jest mierzone tak samo, niezależnie od płci, narodowości, czy zasobności portfela.<br />
<br />
Spoglądam na Kubę. Jest tutaj, ale jakby nieobecny.<br />
- <i>Kuba?</i><br />
Podnosi głowę i też spogląda na mnie swoim mętnym spojrzeniem. Jest daleko stąd.<br />
- <i>To jest lekarz, on się teraz Tobą zajmie</i> – mówię spokojnym głosem.<br />
Sam nie wiem, czy do niego dociera, to co mówię. Mam nadzieję, że medyk górski będzie wiedzieć, co robić.<br />
<br />
Lekarz z twarzą wykremowaną na biało filtrem do opalania pochyla się lekko nad Kubą. Bierze go za prawą dłoń i stara się wyczuć puls. Mam wrażenie, że wokół panuje wszechogarniająca cisza, tylko lekarz i Kuba. Wyciąga z plecaka dwie tabletki i plastikową butelkę z napojem bordowego koloru. Wygląda to na bardzo dobre piciu. Po raz kolejny się przekonuję, że jednak ci Rosjanie to wiedzą, jak ważny jest dobry smak tutaj wysoko w górach. To jednak nie wszystko. Po chwili wyciąga szklaną ampułkę i jednorazową strzykawkę. No to Kuba teraz dostanie zastrzyk. Przechyla go na lewą stronę i szybkim ruchem aplikuje Kubie całą dawkę w prawy półdupek tutaj na mrozie na siedmiu tysiącach metrów.<br />
<br />
Lekiem w leczeniu wysokogórskiego obrzęku mózgu jest deksametazon, potocznie zwany deksą. Pewnie bez tego by się tutaj nie obeszło.<br />
- <i>Czy on ma jakąś dodatkową kurtkę?</i> – pyta lekarz.<br />
- <i>Niestety nic więcej nie mamy</i> – odpowiadam.<br />
I tak Kuba dostaje jeszcze dodatkowo lekką bluzę puchową oraz cukierka na dobre samopoczucie.<br />
<br />
Nie minęła dłuższa chwila, kiedy zauważam, że spojrzenie Kuby się zmienia. To już nie jest więcej nieświadome przewracanie oczami, tylko Kuba teraz rozgląda się dookoła i ze skupieniem rejestruje, co się wokoło dzieje. Siedzi już prosto i jakby o czymś myśli. Z powrotem jest z nami.<br />
- <i>Widzę, co się dookoła dzieje, ale nie mam zupełnie siły</i> – Kuba po raz pierwszy od pewnego czasu wypowiada bardziej złożone zdanie w moim kierunku.<br />
<br />
Nie ma czasu do stracenia, schodzimy dalej na dół. Brodaty przewodnik i biały lekarz idą z nami krok w krok. To wręcz uczucie nie do opisania, że zupełnie przypadkowo spotkani ludzie z tak wielkim oddaniem służą nam pomocą. Tuż za przewodnikiem schodzimy po stromych kamiennych zboczach. Trochę w lewo i potem w prawo, staram się balansować. Na wszelki wypadek podtrzymuję się bloków skalnych zionących srogością na wysokości mojego przedramienia. Kuba wygląda i porusza się prawie jak młody bóg, odrobina brązowego płynu wstrzykniętego bezpośrednio w mięsień dupny i świat zaczyna inaczej wyglądać.<br />
<br />
Zejście „nożem” jest już bardziej wymagające, ponieważ wymaga asekuracji liną poręczową. Nie mamy ze sobą przyrządów do asekuracji, więc pozostaje tylko kurczowo się trzymać liny. Kuba jeszcze nie odzyskał sił na tyle, żeby samemu pokonać ten odcinek. I tutaj pomoc przewodnika po raz kolejny okazuje się bezcenna. Po zgramoleniu się z „noża” zostajemy sami, ponieważ od tego miejsca trasa powrotna już nie powinna stwarzać większych problemów. Stąd już czujemy, że trudności są za nami i dotarcie do obozu to tylko kwestia czasu.<br />
<br />
Mijamy te same znane miejsca. Niewiarygodne jak szybko można pokonać tę samą drogę w odwrotnym kierunku. Praktycznie nogi same idą do przodu, a z każdym metrem niżej czujemy, jak ilość tlenu w powietrzu się zwiększa i siły wracają. Zatrzymujemy się na chwilę i zjadamy różowe żelki o smaku truskawkowym. Niestety już nie ma nic do picia, a przydałoby się.<br />
<br />
Idąc już na ostatnim wypłaszczeniu mijamy namiot rozbity w czwórce. Nie często się zdarza, że ktoś tutaj decyduje się na nocleg.<br />
- <i>Kuba, zaczekaj</i> – zagaduję półkrzykiem do Kuby, który nabrał już rozpędu – <i>pójdę się podpytać, czy nie mają może czegoś do picia.</i><br />
- <i>Ok.</i><br />
W namiocie spotykam Szweda, który nawet bez zająknięcia ochoczo częstuje mnie herbatą.<br />
- <i>Kuba!</i> – krzyczę za Kubą i rozglądam się po okolicy.<br />
Gdzie go wywiało? Chyba nie do końca do niego dotarło, że się tutaj na chwilę zatrzymujemy. Musi mieć chyba ustawiony tryb przetrwania na najwyższy priorytet.<br />
<br />
Zbieramy się razem wokół namiotu i rozkoszujemy małym kubeczkiem ciepłej herbaty. Po takim uzupełnieniu płynów teraz to bez zająknięcia dojdziemy do naszego namiotu. Chwila dyskutowania o górach i sensie życia, i idziemy dalej. Już nie po kamieniach i zakosami jak to czyniliśmy dzisiaj rano, tylko bezpośrednio na krechę w kopnym śniegu. Jak najszybciej na dół do przełęczy. Potem jeszcze tylko ostatnie podejście przed nami.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiasVlGOXzIfp2WMcqwCH2-KlutPvduXW4tdPpQNjVQA55rd_nVSR8vTwqOpBsEguTFWcC5HaWrqZ1STlHvmL3ASucwE-bKkD1h9BZeSWo9T6IMLDgxOHqgaZM1-szTbT1wp_rcS-lwPe0/s1600/Pik+Lenina+2014+(33).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiasVlGOXzIfp2WMcqwCH2-KlutPvduXW4tdPpQNjVQA55rd_nVSR8vTwqOpBsEguTFWcC5HaWrqZ1STlHvmL3ASucwE-bKkD1h9BZeSWo9T6IMLDgxOHqgaZM1-szTbT1wp_rcS-lwPe0/s1600/Pik+Lenina+2014+(33).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeszcze tylko wspólne zdjęcie z lekarzem i pora ruszać na nocleg.</td></tr>
</tbody></table>
Zbliżając się coraz bardziej do przełęczy zauważamy dwie osoby tam na dole. Okazuje się, że to nasi dobrzy znajomi z góry – brodaty przewodnik i lekarz o białej twarzy, którzy czekają tu na nas. Tym razem już zupełnie świadomie wymieniamy kilka życzliwych słów i dziękujemy za wsparcie. Prawda jest taka, że nie wiadomo co by się tam z nami na górze stało, gdyby nie ich pomoc. Z Kubą przez chwilę było naprawdę źle i kto wie, co by było, gdyby nie szybka interwencja medyczna. Z pewnością to co się wydarzyło tam na górze, daje nam wiele do myślenia.<br />
<br />
Jeszcze kilka wspólnych zdjęć, ostatnia wymiana życzliwości i ruszamy do obozu. Pomimo zmęczenia, częstych postojów, dość szybko idzie nam to ostatnie podejście. Co ciekawe dokładnie w tym samym miejscu kilkanaście godzin temu witaliśmy wschód słońca, gdzie teraz fotografuję pomarańczowy okrąg rozpalonych gazów niknący za wierzchołkami szczytów. Najdłuższy dzień w życiu dobiega powoli końca. Docieramy do namiotu, gdzie wszystko wygląda tak samo, jak zostawiliśmy rano. Tutaj nic się nie zmieniało, kiedy tam na górze zmagaliśmy się z górą i wszelkimi przeciwnościami.<br />
- <i>Wiesz, że teraz Ty się zajmujesz obozem</i> – zagaduje Kuba – <i>Ja będę odpoczywał.</i><br />
- <i>Jasne</i> – odpowiadam bez zastanowienia.<br />
<br />
Zbieram bryłki skawalonego śniegu z okolicy, rozpalam palnik, topię najczystsze kawałki śniegu z pierwszej selekcji i przygotowuję dużo herbaty. Za wiele nie rozmawiamy, tylko kilka zdań bez zbędnego gadania. Teraz trzeba uzupełniać płyny i wypoczywać. Trzecia noc tutaj na 6100m z pewnością nie będzie nas rozpieszczać. Trzeba się stąd jutro zwijać, bo długo tutaj nie usiedzimy. Jakby nie patrzeć bariera siedmiu tysięcy została pokonana i czujemy się zwycięzcami zamykając oczy do snu. Jednakże należy też wyciągnąć wnioski z tego co się dzisiaj wydarzyło i zreflektować się.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitouUoCuoAB84haxmkB909C3K8sn0wf6BFdmVWrrd3-b9b9bCxeLhHzB8s4V98toZdyRhLfKQT7q5qTGc2i8zGjzTeJ4GpCB-pmTPYZXA9oMv6i-sRLm-n7KxhtK-NdmNJu6ZXcWQCKP4/s1600/Pik+Lenina+2014+(27).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitouUoCuoAB84haxmkB909C3K8sn0wf6BFdmVWrrd3-b9b9bCxeLhHzB8s4V98toZdyRhLfKQT7q5qTGc2i8zGjzTeJ4GpCB-pmTPYZXA9oMv6i-sRLm-n7KxhtK-NdmNJu6ZXcWQCKP4/s1600/Pik+Lenina+2014+(27).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Najdłuższy dzień w życiu powoli dobiega końca.</td></tr>
</tbody></table>
Spis treści:<br />
<ol>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/10/wor-transportowy-na-plecy-pik-lenina.html" target="_blank">Wór transportowy na plecy i w drogę (czytaj)</a> </li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/10/cebulowa-dieta-pik-lenina.html" target="_blank">Cebulowa dieta (czytaj)</a> </li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/pierwsze-proby-aklimatyzacji-pik-lenina.html" target="_blank">Pierwsze próby aklimatyzacji (czytaj)</a> </li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/i-w-gore-i-w-dol-pik-lenina.html" target="_blank">I w górę, i w dół, i w górę… (czytaj)</a> </li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/zalamanie-pogody-pik-lenina.html" target="_blank">Załamanie pogody (czytaj)</a></li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/12/wyniszczajaca-wysokosc-pik-lenina-szczyt.html" target="_blank">Wyniszczająca wysokość (czytaj)</a></li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/12/najduzszy-dzien-w-zyciu-szczyt-lenina.html" target="_blank">Najdłuższy dzień w życiu</a></li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2015/01/powrot-do-cywilizacji-pik-szczyt-lenina.html" target="_blank">Powrót do cywilizacji (czytaj)</a></li>
</ol>
Łukasz Kocewiakhttp://www.blogger.com/profile/18059437535977540297noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-1475179339655333422014-12-10T21:59:00.001+01:002015-01-04T20:16:51.881+01:00Wyniszczająca wysokość (Pik Lenina 2014, cz. 6)Nie zapominajmy, że jesteśmy już dość wysoko i spanie tutaj nie należy do przyjemności. Mówi się, że powyżej 5500m n.p.m. nie ma mowy o długotrwałej egzystencji dla większości ludzi, tam należy przebywać jak najkrócej, ponieważ z dnia na dzień nasz organizm ulega wyniszczeniu. Jeżeli już uda mi się zasnąć, to sen zazwyczaj jest płytki i przerywany. Co jakiś czas budzę się na bezdechu. Przerywany oddech to występowanie nawet kilkunastosekundowych przestojów w oddychaniu, które następują po okresie przyspieszonego oddechu. I tak w kółko i tak bez przerwy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsDw5UAnQCN8Kiw-SzVR9xEeTQVDd5uZ3UMXy00BGd747Om_9CmgeLPx2RNO-GCyk3a-QSCEHTpAD6qjrLrTIJn7nek6P5m0BsLom8RBOZnskY2252SZAbowFPnWpFpMB8WJJavokJccw/s1600/Pik+Lenina+2014+(18).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsDw5UAnQCN8Kiw-SzVR9xEeTQVDd5uZ3UMXy00BGd747Om_9CmgeLPx2RNO-GCyk3a-QSCEHTpAD6qjrLrTIJn7nek6P5m0BsLom8RBOZnskY2252SZAbowFPnWpFpMB8WJJavokJccw/s1600/Pik+Lenina+2014+(18).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ostatnie nabranie powietrza, na lekko, bez zadyszki, przed stromym podejściem do trójki.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a>Standardowo budzę się z bólem głowy, nie jest to już dla mnie coś nowego, więc łapię się za skronie i przyciskam łepetynę mocno do materaca. Staram się ogarnąć myśli i złapać jak najwięcej powietrza ustami. Rozruch na wysokości jest bardzo powolny. Dopiero po jakiś trzydziestu minutach jestem jako tako w stanie się ogarnąć i działać zorganizowanie. Kuba się do tego musi przyzwyczaić. Ustalamy, że przed atakiem szczytowym musimy obudzić się na dwie godziny przed wyjściem. Dzisiaj nie ma mowy o przenoszeniu biwaku do trójki i zostajemy tutaj aklimatyzować się dalej.<br />
<br />
Leżąc w ciepłym śpiworze i będąc myślami gdzieś między zimnym lodem a bezkresem z dala da się słyszeć znajomy głos. To Alosza zrobił sobie aklimatyzacyjny napier w górę. Ja jeszcze nie jestem gotowy na prowadzenie rozbudowanych dialogów, więc Kuba przejmuje obowiązek reprezentowania naszego zespołu. To bardzo miłe ze strony Rosjanina z Nowosybirska, że przynosi nam kawałek tego przepysznego sało. Jak zawsze zapakowany w jedwabną szmatkę w jakieś secesyjne wzorki. Szczerze mówiąc, to w życiu by mi nie przyszło do głowy, żeby w czymś takim przechowywać pokarm, zwłaszcza tutaj wysoko w górach.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZvih0moRARNfsh_uFgk4BnCr00plgvWF3zbrrTrTfqauy7W7u7htpCmCif92t7ByEi-CMppMkrvvL3T3hYS7hkERn6tT-BGyBd_l9bnyi7KlF3myiytRTOqfQDY8GHni6442BmwkQ9yA/s1600/Pik+Lenina+2014+(21).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZvih0moRARNfsh_uFgk4BnCr00plgvWF3zbrrTrTfqauy7W7u7htpCmCif92t7ByEi-CMppMkrvvL3T3hYS7hkERn6tT-BGyBd_l9bnyi7KlF3myiytRTOqfQDY8GHni6442BmwkQ9yA/s1600/Pik+Lenina+2014+(21).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chyba nie po raz ostatni mój własny organizm mnie zaskoczył. Bez słów zajadałem się słoniną, tylko chrząkając co chwila i z aprobatą potrząsając uszami.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Nie spodziewałem się, że będę miał taki mały przysmak na rozruch i miłe rozpoczęcie dnia. Po krótkiej szamotaninie z bambetlami w namiocie i szybkim śniadaniu my też wyruszamy na aklimatyzacyjny napier do trójki. Odległość do Camp 3 jest mała, jednak to strome podejście przed nami nie wygląda na lekki spacerek. Idziemy na lekko, więc jakoś da radę. Cały szkopuł z tą aklimatyzacją jest, że zawsze zdobywanie po raz pierwszy pewnego pułapu jest po prostu męczące i bardzo żmudne.<br />
<br />
I tak idziemy krok za krokiem pod górę. Śnieg się osypuje spod butów, więc staramy się pokonać przewyższenie szerokimi zakosami. Po raz kolejny podejście rozkładam na wiele drobniutkich odcinków, od czerwonej chorągiewki do następnej czerwonej chorągiewki. W górę cały czas tak samo, więc lepiej tam nie spoglądać, tylko skupić się na tych małych patyczkach wbitych w ziemię na końcu których trzepocze na wietrze plastikowa czerwona tasiemka. Wysiłek zdaje się nie mieć końca. Nie jest to nawet sprawa zmęczenia tylko takiej niemocy. Zwyczajnie nie da się tego zrobić szybciej.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZisaxuR-nKtlubU7poQsBk4lqJA0pTS2_BcqPpBBHdhB2OQT5v_w3QMYKRMvo9Tp00jr4S1NiWvqx63OUtxpIGQexkpW6cFJFw_cfYqpAVvdb3vTS1m1dDdVVe3CU0ydrymlfyEXAwaM/s1600/Pik+Lenina+2014+(13).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZisaxuR-nKtlubU7poQsBk4lqJA0pTS2_BcqPpBBHdhB2OQT5v_w3QMYKRMvo9Tp00jr4S1NiWvqx63OUtxpIGQexkpW6cFJFw_cfYqpAVvdb3vTS1m1dDdVVe3CU0ydrymlfyEXAwaM/s1600/Pik+Lenina+2014+(13).jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szczy jest gdzieś daleko za plecami, ale dopóki jest moc, każdy krok przybliża nas do celu.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Po sam nie wiem jak długim czasie za tym śnieżnym wybrzuszeniem, które zawsze było nad naszymi głowami pojawiają się pomarańczowe namioty. Lekko wymęczeni wycieczką długo tutaj nie zabawiamy. Kuba zostawia depozyt komuś pod opiekę i zbieramy się na dół. To wręcz niewiarygodne, że odcinek, który z bólami pokonaliśmy w tak długim czasie pod górę, w dół okazuje się szybkim i łatwym zejściem. Nawet się nie spostrzegliśmy i już jesteśmy na wypłaszczeniu, gdzie Internet śmiga jak młody koń na ściernisku. Chwila odpoczynku, kontrolne sprawdzanie poczty, esemes do rodziny i wracamy do obozu. Humory i kondycja dopisują, więc jutro przenosimy się do trójki. Wizja zdobycia szczytu z godziny na godzinę wydaje się coraz bliższa.<br />
<br />
Popołudnie mija na relaksie, bumelowaniu, jedzeniu i przeliczaniu zapasów. Podczas krzątaniny wokoło namiotu podchodzi do mnie ziomek w zielonym polarze. Ukrainiec właśnie co się rozbił w pobliżu i jak na dobrego sąsiada przystało częstuje nas po cukierku. Tak niewiele, a jednak pierwsze lody zostały przełamane. Nawet nie sposób opisać, jak czasami gdzieś tutaj wysoko w górach nawet taki mały cukierek może smakować. Wymieniamy kilka życzliwych słów i życzymy sobie nawzajem wszystkiego dobrego w dalszej części wyprawy. On dopiero zaczyna się aklimatyzować, my już jesteśmy gotowi przenieść się do najwyżej położonego obozu.<br />
<br />
Tak więc zwijamy cały obóz i zabieramy wszystko ze sobą do trójki. Pomimo, iż dzisiaj ze znacznym ładunkiem na plecach, to już nie jest tak ciężko, jak przedtem. Powoli zaczynam się przystosowywać do tej wysokości. Oczywiście bez dwóch zdań podejście do Camp 3 jest bardzo upierdliwe niezależnie od tego, czy jesteśmy w dobrej kondycji, czy w trochę gorszej. Cały czas to samo nachylenie i co najgorsze, aż do samego końca nie widać celu. Dopiero na dosłownie kilka metrów przed obozem wyłaniają się pierwsze namioty.<br />
<br />
Mimo, iż czujemy się dobrze i nastroje w zespole są dobre, to i tak nic nie może usprawnić naszych ślimaczych ruchów. Tutaj zwyczajnie nie ma czym oddychać. Nawet idąc się odlać można dostać zadyszki. Nie chcę nawet wspominać o bardziej wyczerpujących potrzebach ludzkiego ciała. Wdech i wydech, wdech i wydech, bardzo dobrze i szeroko otwieramy usta. Teraz opieramy ręce o wpół zgięte kolana i jeszcze raz, wdech, wydech, wdech i wydech.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3tiXT2oXw2EEJEhCx-sY6Cj70iRIOZGw_0IwabkSsEiSQ657Wl2YakpyPAtlsg4z4RAGuAdn6gpeUnUj6A4fomW89se76QuW4HRDC6jzXy48XjJcgJK-POsYuLvgna37AAc7nkytt8Bs/s1600/Pik+Lenina+2014+(24).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3tiXT2oXw2EEJEhCx-sY6Cj70iRIOZGw_0IwabkSsEiSQ657Wl2YakpyPAtlsg4z4RAGuAdn6gpeUnUj6A4fomW89se76QuW4HRDC6jzXy48XjJcgJK-POsYuLvgna37AAc7nkytt8Bs/s1600/Pik+Lenina+2014+(24).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pogoda dopisuje, szczyt kryje się tam gdzieś za pierwszymi wybrzuszeniami na grani. Trochę nam pewnie zajmie, żeby tam dojść.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Dobra! Nie ma co biadolić. Rozbijamy namiot i melinujemy się w środku. Nikt tego za nas tutaj nie zrobi. Znajdujemy właśnie co opuszczoną platformę, wręcz idealnie wymierzoną pod nasz biwak. Nie ma co tutaj mówić o kocich ruchach, ale jakoś to idzie. Kuba właśnie dorwał łopatę od agencji Ak-Sai Travel i na zmianę równamy teren. Kilka sztychów w lekko zmrożonym śniegu i się zmieniamy. Jeszcze nigdy kopanie w śniegu nie sprawiało mi takiego trudu.<br />
<br />
Tak czy siak całkiem dobrze mi to idzie. Nawet wydaje mi się, że Kuba szybciej się męczy ode mnie. Chyba po raz pierwszy podczas tej wyprawy. No cóż, przynajmniej nie będzie marudził, że się ociągam. Po chwili namiot staje w miejscu przeznaczenia.<br />
- <i>Choć jeszcze wykopiemy dół przed wejściem</i> – sugeruje Kuba.<br />
- <i>Bardzo dobry pomysł</i> – ochoczo przytakuję – <i>to ma być należycie przygotowany biwak.</i><br />
I tak kopiemy dół, żeby dobrze się siedziało w wejściu oraz wygodnie przygotowywało posiłki. Tak niewiele, a zdecydowanie to usprawnia typowe prace obozowe. Podpatrzyliśmy ten patent od innych ziomków w dwójce.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJhvc6CQxXVSTzNgVInp0oOJ_-CcIDHL4a9LOfLOkBXCXMQiIrrriMSvmzp3OJjvJHAx7HO1SEKKIpl3z35JsOE-7ewwdlnM7N68K3WRkMaQIG1dkZD0nrMbLGO5RgDvHCnp9cwbBnFyc/s1600/Pik+Lenina+2014+(19).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJhvc6CQxXVSTzNgVInp0oOJ_-CcIDHL4a9LOfLOkBXCXMQiIrrriMSvmzp3OJjvJHAx7HO1SEKKIpl3z35JsOE-7ewwdlnM7N68K3WRkMaQIG1dkZD0nrMbLGO5RgDvHCnp9cwbBnFyc/s1600/Pik+Lenina+2014+(19).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gdzieś zagubieni wśród pustych namiotów agencyjnych.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
W trójce daje się odczuć inną atmosferę niż w obozach poniżej. Tutaj nie przychodzi się wypoczywać. Na tej wysokości wręcz nie można już myśleć o dobrym wypoczynku. Każdy jest skupiony na celu wyprawy, na zdobyciu góry. Stąd dzieli nas już tylko jeden dzień ataku szczytowego od pełnego sukcesu. Tylko jak najkrócej tu siedzieć i zbierać się na dół. Z pewnością biwak na tej wysokości nie należy do najbardziej komfortowych.<br />
<br />
Gramolimy się do środka namiotu i spędzamy większą część dnia na nicnierobieniu. Tutaj za wiele się nawet nie da robić. Wszystkie czynności mają raczej na celu zmniejszenie dyskomfortu i osiągnięcie najniższego stanu energetycznego. Trzeba tu jakoś w końcu wypocząć. W trójce rotacja jest bardzo duża, ponieważ nikt tak naprawdę nie chce tutaj długo siedzieć. Dopiero tutaj zaczyna się odczuwać wszelkie niewygody związane z przebywaniem na dużej wysokości.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRFc5zlKMebtm3Yc06HoysA8Hl78pLCwM6ZWnDw_VIOPv_vFcyDsjRLWwd-2ovSdws2YGfpDxX_ow5UIyCgNB9eYNQrMUnhQQXc4-IlNPnHLwoMqku8qbZYKLVwFw7zigr1-_nU420Wxw/s1600/Pik+Lenina+2014+(23).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRFc5zlKMebtm3Yc06HoysA8Hl78pLCwM6ZWnDw_VIOPv_vFcyDsjRLWwd-2ovSdws2YGfpDxX_ow5UIyCgNB9eYNQrMUnhQQXc4-IlNPnHLwoMqku8qbZYKLVwFw7zigr1-_nU420Wxw/s1600/Pik+Lenina+2014+(23).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pierwszy zachód słońca na 6100m. Nie ma co ukrywać, wysokość daje się we znaki. Jest tu zwyczajnie zimno i nie ma czym oddychać.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Decydujemy się na atak szczytowy zaraz następnego dnia. Budzik nastawiony na trzecią, śnieg stopiony, gorąca herbata w termosie, racja żywieniowa wydzielona, nastroje w zespole dobre. Wszystko sprawdzone i w gotowości. Hmmm… trzeba jeszcze tylko zasnąć, jednakże sen nijak nie chce przyjść. To był męczący dzień, więc powinno dać radę. I tak przez całą noc. Przewracanie się z boku na bok, płytki sen i przebudzenia co jakiś czas wywołane nierównym oddechem.<br />
<br />
Poranny budzik trafia do mnie niczym grom z jasnego nieba. Rozproszone myśli i ból głowy nie pomagają się zebrać. Trochę leżę na jednym boku, trochę leżę na drugim boku, łapię się za głowę i przyciskam do klatki piersiowej. I tak jestem sam sobie w tym letargu. Odrętwienie ciała i umysłu nie pozwala mi się ogarnąć. Co jakiś czas słyszę nawoływania Kuby, żeby się zbierać. Za którymś razem komunikat do mnie dociera.<br />
- <i>Łukasz, wstań i usiądź</i> – dociera do mnie głos Kuby przez gęsty i tłusty dym zagubionych myśli – <i>zrobi Ci się lepiej.</i><br />
- <i>Dobra, dobra…</i> – tylko tyle jestem w stanie powiedzieć.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmz5E3_UoAbN0SAZ2hkLUrjrCQkPmDP85MAKc74qp7jKsUoytz9RMQQBQg2izibqCcSokNWpK1y1-UsuB6Ppu8XxYNZjlxmQ5dWzAgY0a7LVxqFLMm7T2-qCeyo2mw7nv6CQYgmButBHo/s1600/Pik+Lenina+2014+(14).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmz5E3_UoAbN0SAZ2hkLUrjrCQkPmDP85MAKc74qp7jKsUoytz9RMQQBQg2izibqCcSokNWpK1y1-UsuB6Ppu8XxYNZjlxmQ5dWzAgY0a7LVxqFLMm7T2-qCeyo2mw7nv6CQYgmButBHo/s1600/Pik+Lenina+2014+(14).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wszystko zlewa się w jedno. Siedzę na wysokości i czuję swoje opuszki palców. Dotykam czubka nosa, jest też na swoim miejscu. Może się podrapię, albo lepiej nie.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
I faktycznie pomaga, siedząc w śpiworze zaczynam czuć się lepiej. Wielki problem był z tym, żeby się podnieść, zmusić do działania. I tak właśnie jest ze wszystkim. Przy rozruchu do każdej czynności trzeba się zmusić, wszystko przychodzi z wielkim trudem. Otwieram szerzej otwory wentylacyjne i zaczynam głębiej oddychać.<br />
- <i>Masz napij się</i> – Kuba podaje mi kubek gorącej herbaty.<br />
- <i>Hmmm… dobre</i> – pomrukuję do siebie - tego mi trzeba było – <i>dopowiadam już tylko w myślach.</i><br />
O długich i rozbudowanych dialogach nie ma mowy. Na to jeszcze trzeba trochę czasu, żeby myśli ułożyły się w zdania i zostały wypowiedziane przez zdrętwiałą żuchwę.<br />
<br />
Wszystko powoli się rozpędza. Komunikacja między ciałem i umysłem zaczyna funkcjonować. Coraz łatwiej wykonać zaplanowaną czynność. Tak właśnie przebiega rozruch. Pewnie i tak jeszcze musi minąć kilka godzin, żeby wskoczyć na pełne obroty. Spodnie założone, czapka na głowie, okulary na nosie, czas wyjść z namiotu. Kuba już od pewnego czasu przeskakuje z nogi na nogę przed namiotem. Jest zimno i wieje wiatr, do wschodu słońca jeszcze grubo ponad godzinę.<br />
- <i>Chodź Łukasz</i> – niespokojnie wypowiada Kuba – strasznie tu zimno.<br />
- <i>Staram się jak mogę</i> – mówiąc staram się wepchnąć opatuloną w botka stopę do buta.<br />
- <i>Strasznie się gramolisz, musimy już wychodzić</i> – Kuba dodaje już z lekką pretensją w głosie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzHXR8aGNVk6Wij28bYK93K4UgYbrCZX1XXCSbf3eq8p7lmNXrZj5T9M3BH-2rBRtKtrdJqYkXWGLpP2aiRop54WzecJckvQJmL3i-G2oZndAMmixxjoNU4kj-c_4huDw9akua9lkIXRs/s1600/Pik-Lenina-2014-(70).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzHXR8aGNVk6Wij28bYK93K4UgYbrCZX1XXCSbf3eq8p7lmNXrZj5T9M3BH-2rBRtKtrdJqYkXWGLpP2aiRop54WzecJckvQJmL3i-G2oZndAMmixxjoNU4kj-c_4huDw9akua9lkIXRs/s1600/Pik-Lenina-2014-(70).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trzeba rozruszać gnaty i wyprostować splątane ciśnieniem pod glacą myśli.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
W takich warunkach faktycznie można się wpienić na wszystko dookoła. Zimno, wiatr, zmęczenie, niewyspanie i ból głowy niczym kaskada podwojenia okresu zaczynają się nawarstwiać, powodować rozdrażnienie w głosie i zachowaniu Kuby. Ja na szczęście jestem na tyle rozwalony, że nawet nie zamierzam pomyśleć o zdenerwowaniu w takim stanie. Lepiej skupić się na wykonaniu prostych czynności. I tak po dłuższej chwili zasznurowanie buta kończy się pełnym sukcesem. Duży wdech, skupienie myśli i wychodzę na ziąb.<br />
<br />
Kuba już tutaj od pewnego czasu trzęsie się niczym osika na wietrze, wygląda trochę jak ofiara Królowej Śniegu. Nie ma co biadolić, idziemy. Im szybciej zaczniemy się ruszać, tym szybciej odzyskamy krążenie w kończynach. Wtenczas z ciemności wyłania się grupa alpinistów zmierzająca w naszym kierunku od strony szczytu. Wszystko to wygląda jakoś mało realistycznie. Podchodzą do nas.<br />
- <i>Nie idźcie tam</i> – mówi jeden z nich – <i>tam jest bardzo zimno.</i><br />
W jego oczach widzę zmęczenie i obłęd. Kim są Ci ludzie? Dlaczego idą z góry o piątej rano?<br />
- <i>Nie uda Wam się, lepiej przeczekać w namiocie</i> – kontynuuje swój dialog wydając odgłosy przez zmarznięte usta.<br />
Nie wiem, jak zareagować, jak odpowiedzieć. Nie po to walczyłem ze sobą przez dwie godziny w namiocie, żeby teraz rezygnować z powodu jakiegoś podejrzanego delikwenta.<br />
- <i>Jest nam bardzo zimno</i> – mówi w imieniu całego zespołu – <i>czy możemy na chwilę ogrzać się w waszych śpiworach?</i><br />
Spoglądam na nich, w ich ciemnych oczach maluje się prośba i nadzieja. Jest wśród nich także kobieta, która wygląda chyba najbardziej mizernie. W takim momencie nie za bardzo jest się nad czym zastanawiać. Odsuwam wejście do namiotu i zapraszam do środka. W takim ścisku w naszym małym namiocie na pewno będzie im ciepło.<br />
- <i>Tylko trochę się ogrzejemy i już idziemy dalej</i> – dodają już nieco bardziej ochoczo – <i>Kiedy wrócicie, już nas tu nie będzie.</i><br />
Dobrze, że to nie Yeti, bo jego bym do naszego namiotu nie zaprosił. Teraz już nie ma odwrotu, bo nasz namiot jest okupowany. Idziemy na górę.<br />
<br />
Nie ma co się za wiele zastanawiać, nad tym co się wydarzyło. Patrzę w dół i skupiam się na stawianiu kroków w ciemnościach. Wieje w pizdu i jest bardzo zimno. Zbieram energię w sobie i kumuluję resztki agresji oraz złości pchające mnie do przodu. Trzeba się ruszać i oby tylko do wschodu słońca - powtarzam sobie w myślach. Nie takie rzeczy już się robiło. Trudno powiedzieć ile czasu minęło, kiedy Kuba przystaje i zaczyna nawijać.<br />
- <i>Jest mi w chuj zimno</i> – mówi przez zęby.<br />
- <i>Ok…</i> – nie wiem, co powiedzieć.<br />
- <i>Idę już od pewnego czasu i nie mogę się rozgrzać</i> – kontynuuje.<br />
- <i>Ok…</i> – nie wiem, co powiedzieć.<br />
- <i>Nie czuję już palców w butach</i> – demotywująco dodaje.<br />
- <i>Ok…</i> – nie wiem, co powiedzieć.<br />
- <i>Zawracamy, nie jestem w stanie dalej iść</i> – kończy monolog.<br />
- <i>Ok</i> – przytakuję.<br />
<br />
Każdy kto mnie zna jest w stanie potwierdzić, że jestem osobą dość rozmowną i wylewną. Z pewnością nie tak łatwo mnie przekonać do zmiany decyzji, zwłaszcza w tak krytycznym momencie, muszą być poprzedzone wnikliwą analizą i rozbudowaną dyskusją ze wszystkimi zainteresowanymi stronami. Zawrócenie w tym momencie stawia nas w dość kłopotliwej sytuacji i ostatecznie może doprowadzić do niepowodzenia wyprawy. Teraz jednak nie mam za wiele do powiedzenia. Uwiąd umysłu tutaj na 6000m ogranicza moją zdolność percepcji świata, nie mówiąc nawet o umiejętności wypowiadania swoich myśli i w ogóle mówienia.<br />
<br />
Ja jeszcze się nie obudziłem z letargu, więc ciężko mi tutaj rzeczowo przeanalizować sytuację. Na pewno, jeżeli jeden z członków zespołu ma problemy podczas ataku szczytowego, to należy zaprzestać działań. Sam pamiętam brak czucia w palcach na Islandii w zeszłym roku i wiem, że to tak łatwo nie przechodzi. Może być lepiej lub gorzej, trudno ocenić.<br />
- <i>Wracamy do namiotu</i> - potwierdzam - <i>tam pomyślimy, co dalej.</i><br />
<br />
I tak musimy wygonić grupę Hiszpanów, którzy się bardzo dobrze zadomowili w naszych śpiworach. Nawet chwila w cieple jest dla nich wystarczająca, żeby kontynuować zejście do bazy poniżej z nieudanego ataku szczytowego. Pozostaje nam się teraz zastanowić, co robić dalej. Już wiemy, że przy takich warunkach pogodowych nie ma szans, żeby atakować, ponieważ Kuba już nie ma co więcej na siebie włożyć. Tutaj na wysokości nie ma co za długo przesiadywać, ponieważ każdy dzień czyni nas coraz bardziej i bardziej słabszymi. Poza tym jedzenie się kończy.<br />
- <i>Została nam tylko jedna paczka żelków</i> – snuję smutny wątek po sprawdzeniu zapasów prowiantu – <i>szamy zostaje tylko na jutro na atak szczytowy.</i><br />
- <i>Co robić?</i> – Kuba rzuca pytanie w pustą przestrzeń namiotu – <i>nie mam już ochoty wcinać tych liofili.</i><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4fTQ-ENP6zsxvzqINoxfnaZWgTwSIKopfyFry6rLL9-_OMZUSvvMuDwUdmcL6DCbfuu-JGhltRC_kQ28wT3sFmMZQM7DJPzXaLU8KWMkd3osD8ejDEnetDSDg1haYuQVhE5j4RXuz-fc/s1600/Pik-Lenina-2014-(71).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4fTQ-ENP6zsxvzqINoxfnaZWgTwSIKopfyFry6rLL9-_OMZUSvvMuDwUdmcL6DCbfuu-JGhltRC_kQ28wT3sFmMZQM7DJPzXaLU8KWMkd3osD8ejDEnetDSDg1haYuQVhE5j4RXuz-fc/s1600/Pik-Lenina-2014-(71).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">I tak przyszło nam tu czekać o pustym żołądku. Z pewnością nie łatwo będzie wypocząć i zregenerować się.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Morale zespołu spadły po porannym niepowodzeniu przy ataku szczytowym. Po raz kolejny sukces wyprawy staje pod znakiem zapytania. Reorganizujemy się, ja idę do namiotu agencyjnego Ak-Sai Travel z prośbą o jakieś zjadliwe jedzenie, a Kuba przejdzie się po obozie w poszukiwaniu cieplejszej odzieży. Chłopaki z agencji miło mnie zaskoczyli, nie dość, że dają nam cały zestaw smakowych owsianek, to jeszcze nie chcą nic w zamian. Na szczęście tutaj na 6100m chciwość i żądza pieniądza nie są w stanie się zadomowić. Być może to z powodu braku tlenu lub zbyt niskich temperatur. Pozwalają nam tutaj ludziom gór trwać w przestrzeni odizolowanej od społeczeństwa napędzanego mamoną i być po prostu człowiekiem.<br />
<br />
Kuba nie znajduje dodatkowej odzieży puchowej, więc postanawiamy wyruszyć jutro dwie godziny później, kiedy słońce będzie już się wychylać ponad ośnieżone łańcuchy gór. Z nowym zapasem pożywienia i planem na jutro czujemy się komfortowo, możemy się skupić teraz tylko i wyłącznie na wypoczynku. Słońce ogrzewa namiot powodując, że nawet tutaj na tak znacznej wysokości mogę się zdrzemnąć i trochę zregenerować siły.<br />
- <i>Wiesz co?</i> – zapytuję do Kuby – <i>Nawet się tutaj zadomowiłem.</i><br />
- <i>Spoko, ja też się mam w porządku.</i><br />
- <i>Mogę nawet tutaj zamieszkać</i> – dopowiadam pół żartem, pół serio.<br />
I faktycznie czuję się dobrze. Wysokość już nie jest tak bardzo dokuczliwa. Co innego oczywiście za dnia, a co innego w nocy. Przed nocą jeszcze udaje nam się wybrać na krótką aklimatyzacyjną przechadzkę w kierunku szczytu. Szybko się jednak okazuje, że bez raków daleko nie zawędrujemy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQrnqTjNLrnpXYv542VCAFiL0SEYV7o_3eDhmq48bF3sy6StFjxrfGMt9PTblcP_KgTZt5nX2arPxyrTBrwcH1vr5iBYn8CJNfgQcq7o2uuRwtv04AYNn2ynmPkGXHq59buixOGH6Mrwg/s1600/Pik+Lenina+2014+(25).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQrnqTjNLrnpXYv542VCAFiL0SEYV7o_3eDhmq48bF3sy6StFjxrfGMt9PTblcP_KgTZt5nX2arPxyrTBrwcH1vr5iBYn8CJNfgQcq7o2uuRwtv04AYNn2ynmPkGXHq59buixOGH6Mrwg/s1600/Pik+Lenina+2014+(25).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kolejny zachód słońca w trójce niesie nadzieję na pomyślne jutro.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Idziemy wcześnie spać z nadzieją i niepokojem przeplatającymi się nawzajem w naszych głowach. Jutro musi nam się udać, bo długo tutaj na wysokości nie usiedzimy. Kiepska dieta i ogólne zmęczenie dają się coraz bardziej we znaki. W nocy trzeba nam spać w śpiworze puchowym we wszystkim co mamy. Nie ma już co więcej włożyć na siebie. Jest też pewna zaleta tego zmęczenia, ponieważ otępiałym zmysłom już nie przeszkadza unoszący się nieprzyjemny zapach z przepoconego ciała i nieświeżych ubrań. Jutro jest ważny dzień.<br />
<br />
Spis treści:<br />
<ol>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/10/wor-transportowy-na-plecy-pik-lenina.html" target="_blank">Wór transportowy na plecy i w drogę (czytaj)</a> </li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/10/cebulowa-dieta-pik-lenina.html" target="_blank">Cebulowa dieta (czytaj)</a> </li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/pierwsze-proby-aklimatyzacji-pik-lenina.html" target="_blank">Pierwsze próby aklimatyzacji (czytaj)</a> </li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/i-w-gore-i-w-dol-pik-lenina.html" target="_blank">I w górę, i w dół, i w górę… (czytaj)</a> </li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/zalamanie-pogody-pik-lenina.html" target="_blank">Załamanie pogody (czytaj)</a></li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/12/wyniszczajaca-wysokosc-pik-lenina-szczyt.html" target="_blank">Wyniszczająca wysokość</a></li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/12/najduzszy-dzien-w-zyciu-szczyt-lenina.html" target="_blank">Najdłuższy dzień w życiu (czytaj)</a></li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2015/01/powrot-do-cywilizacji-pik-szczyt-lenina.html" target="_blank">Powrót do cywilizacji (czytaj)</a></li>
</ol>
Łukasz Kocewiakhttp://www.blogger.com/profile/18059437535977540297noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-24411938048278490552014-11-26T18:10:00.002+01:002014-12-27T14:08:30.433+01:00Załamanie pogody (Pik Lenina 2014, cz. 5)Decydujemy się pozostać dwie noce w jedynce. Szczyt wydaje się stąd tak blisko, wystarczy wejść na krechę. Jednakże po dojściu do High Camp 2 wiem, że wejście zajmie trochę dłużej. W jedynce czas głównie mija na bumelowaniu i regeneracji. Da się zauważyć, że coraz więcej niepokornych ludzi chcących poklepać Lenina po łysinie pojawia się w obozie. Sezon dopiero się zaczyna.<br />
<br />
Nie ma co tu ukrywać, obniżenie wysokości znacznie poprawiło moje samopoczucie. Wreszcie wszystkie procesy myślowe i fizjologiczne zaczynają poprawnie funkcjonować. Czuję, że odpoczywam, że się regeneruję. Znajduję czas i chęci nawet na prowizoryczną toaletę, jednakże z czasem da się zauważyć, że namiot i wszystkie w nim rzeczy z upływem czasu przechodzą pewną przemianę. W pewien niewytłumaczalny sposób zaczynają żyć własnym życiem jednocześnie wydając przy tym specyficzny i z początku dość dokuczliwy dla nosa zapach. Tak samo jak do wysokości i do tego idzie się powoli przyzwyczaić.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4NEem4NvlTTH7BiMjwrpTbc7YwY_gfbJQr-5tFd2YC1-IRvRcgy0qhffwQnUoOjCmH9JZU3HjMPKQ8tCG_6VdF4KHMGodHNhDb1E-u-k1CXg2w4mgw3LIo8w6B-GtgigNr0CqbkIjM5Y/s1600/Pik-Lenina-2014-(63).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4NEem4NvlTTH7BiMjwrpTbc7YwY_gfbJQr-5tFd2YC1-IRvRcgy0qhffwQnUoOjCmH9JZU3HjMPKQ8tCG_6VdF4KHMGodHNhDb1E-u-k1CXg2w4mgw3LIo8w6B-GtgigNr0CqbkIjM5Y/s1600/Pik-Lenina-2014-(63).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">I oto jesteś z powrotem na stałym gruncie, jeżeli tę kupę kamieni ze wszystkich stron smaganą i formowaną przez rozlegle jęzory lodowcowe można tak nazwać.</td></tr>
</tbody></table>
<a name='more'></a>Jedynka jest dość przyjemnym obozem do aklimatyzacji. Decydujemy się nawet przespać w obszernym szałasie agencyjnym Fortuna Travel niż rozstawiać i kisić się w naszym namiocie. Toaleta, dostęp do wody, detergenty i co najważniejsze ogrzewana jadalnia stojąca otworem dla każdego stwarzają pozorny komfort. Pozwalają zapomnieć o dolegliwościach związanych z wysokością. Jadalnia mieści się w jurcie agencji Pamir Expeditions (lub Central Asia Travel), gdzie każdy może przycupnąć na chwilę i odpocząć niezależnie od tego, czy mamy wykupiony posiłek, nocleg lub usługi. To tutaj wieczorami pomimo znacznej wysokości życie kwitnie. Ludzie licznie się tutaj gromadzą i dyskutują do późnej nocy na różne tematy.<br />
<br />
Do jedynki właśnie co zawitała zorganizowana grupa z Iranu. Dowiaduję się, że jest projekt wspierany przez rząd i różniący się tym od innych, że wszyscy alpiniści są płci żeńskiej. I tak siedzimy w ciepłej jurcie z piętnastoma Irankami. Dziewczyny dzielnie się przygotowywały do tej wyprawy i są bardzo zdeterminowane. Razem w jadalni jest nas chyba ze trzydzieści osób. Żywe rozmowy oraz rozpalona atmosfera są w stanie bez problemu wyręczyć rozgrzany do czerwoności stojący na środku piec.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5p5BpP7rPnyXIKN4sIRndSwuZJHfeOerXfsH5JPQF4iOsNrI1aBH1c3ioydNozViFrFS5pjbhkd2lITxK1LQ7ds6ytTyR9bFQU0tv08bhCeeI4rEqPOm3o-2B_PrlP329ZLwU2slaNZw/s1600/Pik-Lenina-2014-(65).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5p5BpP7rPnyXIKN4sIRndSwuZJHfeOerXfsH5JPQF4iOsNrI1aBH1c3ioydNozViFrFS5pjbhkd2lITxK1LQ7ds6ytTyR9bFQU0tv08bhCeeI4rEqPOm3o-2B_PrlP329ZLwU2slaNZw/s1600/Pik-Lenina-2014-(65).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Będąc gdzieś tam wysoko w górach nie raz przez głowę przechodzą smaki i zapachy wymyślnych potraw. Zawsze jakoś tak się składa, że nie ma takowych w naszym zestawie zupek liofilizowanych. Nawet i zupa kapuściana, która nawet obok mięsa nie stała może być nie lada rarytasem w dniu restu.</td></tr>
</tbody></table>
Przez te dwanaście godzin zmieniłem się nie do poznania. Jeszcze rano w namiocie mówiłem bez ładu i składu, tak teraz ochoczo włączam się do rozmowy o różnych systemach politycznych z Irańczykiem już od dawna mieszkającym w Oslo i prowadzącym szkołę tańca. Naprawdę różnych ludzi spotkać można tutaj na górze. Jest chociaż coś wspólnego, coś co łączy nas wszystkich – pasja do gór. To w zupełności wystarcza, żeby poczuć zrozumienie, wsparcie i chęć osiągnięcia celu.<br />
<br />
Siedzimy tego wieczoru do późna. Co jakiś czas przekąsimy ciasteczko lub owoce podane dla gości, czy też napijemy się gorącej czarnej herbaty na przemian z zieloną. Płyny trzeba uzupełniać. Nie trudno w tym całym zgiełku rozpoznać polskie słowa. Jest tu z nami kilka zorganizowanych grup z Polski. Zawsze jest do kogo zagadać w języku ojczystym. Jest naprawdę ciepło. Jeszcze raz ktoś dorzuci suche polano do pieca, to chyba wyparuję. Na jutro na pewno buty wszystkim wyschną.<br />
<br />
Siedzimy prawie do samego końca. Sam już nie wiem, o której idziemy spać. Dzisiaj trzeba dobrze wypocząć za te wszystkie nieprzespane noce tam na górze. Sen wykorzystując swoją umiejętność cichego chodu w górach przyszedł niespostrzeżenie i nie zostawił mi innego wyjścia, jak dobrze się wyspać. Rano budzę się w znacznie lepszym nastroju, kiedy słońce już świeci wysoko nad obozem. Nie jest to jeszcze pełna regeneracja, ale wszystko zmierza ku dobremu. W końcu mamy cały chiński, brezentowy namiot agencyjny przeznaczony na dwanaście osób tylko dla siebie. Ustalamy, że jutro spróbujemy uderzyć ponownie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfvVpxzxT7Snq_IsqJ25BQ5mnCWhwubPfDapcZNbowj_RJoH9Xhsq_yMuw8yqBCyW4efGvWGvBj9EX7iKKtpWZ99h9rXuBqWkEwBU9Nky3Qkqect5ysfkOoB4m4ZTEEQZVpi9jr3ae72U/s1600/Pik-Lenina-2014-(66).jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfvVpxzxT7Snq_IsqJ25BQ5mnCWhwubPfDapcZNbowj_RJoH9Xhsq_yMuw8yqBCyW4efGvWGvBj9EX7iKKtpWZ99h9rXuBqWkEwBU9Nky3Qkqect5ysfkOoB4m4ZTEEQZVpi9jr3ae72U/s1600/Pik-Lenina-2014-(66).jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wierzcie mi, z tego namiotu naprawdę się nie chce wychodzić. Raczej nic mnie jest w stanie teraz wyciągnąć ze śpiwora, nawet jeżeli w środku unoszą się niepokojące zapachy chińskiego tworzywa sztucznego a na zewnątrz jest piękna słoneczna pogoda.</td></tr>
</tbody></table>
Sekundy, minuty i godziny mijają na beztroskim obijaniu od kamienia do kamienia. Kuba znajduje nawet odrobinę czasu, żeby przeczytać Rok 1984 Orwell’a. Żeby nikt nie myślał, że góry wysokie to miejsce dla zarośniętych, przepoconych i szorstkich w obyciu typków. Góry wysokie to także miejsce spotkań towarzyskich i wysublimowanych rozmów na najwyższym poziomie o istocie tego świata. Zauważam jakoś około pory obiadowej, że niczym niezmącona dotąd pogoda zaczyna się nieśmiało zmieniać.<br />
<br />
Ciemne chmury pojawiają się nad obozem. Pewnie zaraz przejdzie - myślę sobie i nawet nie zabieram się za chowanie rzeczy do namiotu agencyjnego. Nie minęła dłuższa chwila, a cały obóz spowity został gęstą mgłą. Pik Lenina i nawet całe podejście do dwójki zniknęło nam z oczu. Małe białe płatki zaczynają padać na rozgrzane jeszcze od słońca kamienie. Nie wygląda jakby się miało zaraz rozpogodzić. Ktoś z obozowiska informuje o najświeższej prognozie pogody. Dupówa i ma się tak utrzymać przynajmniej jeszcze jutro. Teraz chciał nie chciał mamy aklimatyzacyjny kibel w jedynce. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhHK2KgSesJM2jhQ0STxgwL7qIspD0StO5JW0Tng9bN3tVSMcdWcXTFP4nPhYoJ9IPtBcna5AWXdg1zyir63NICKEeabXge0b0_fGP26xmhh-UOMdp4icr5VEQyUeJEqt-1EIcKC-mXUA/s1600/Pik-Lenina-2014-(62).jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhHK2KgSesJM2jhQ0STxgwL7qIspD0StO5JW0Tng9bN3tVSMcdWcXTFP4nPhYoJ9IPtBcna5AWXdg1zyir63NICKEeabXge0b0_fGP26xmhh-UOMdp4icr5VEQyUeJEqt-1EIcKC-mXUA/s1600/Pik-Lenina-2014-(62).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W czasie restu lub kibla jakoś trzeba zająć czymś czas. Czasem na pozór prowizoryczne zadanie jest wielce skomplikowane. Co tu robić? Powciskam bezmyślnie kilka przycisków w nawigacji satelitarnej. Kto wie, może nasze i całego obozu położenie się zmieniło.</td></tr>
</tbody></table>
W międzyczasie do obozu przychodzi zorganizowana grupa z Polski, która ma wykupiony pełny pakiet w Fortunie. Musimy się wynieść z naszego namiotu. Jednak i tutaj wysoko w górach dotarła pełna komercjalizacja idąc w ramię w ramię z pogonią za pieniądzem. Na szczęście pozostaje jeszcze drugi, równie komfortowy niebieski namiot agencyjny z wypisanym chińskimi znakami hasłem “pierwsza pomoc”, który będziemy dzielić z dwoma innymi typkami.<br />
<br />
I tak poznajemy dwóch Rosjan tak samo jak my próbujących sięgnąć swojego pierwszego siedmiotysięcznika. Sasza przyjechał tutaj z Kamczatki a Alosza z samego środka Syberii. Rozmowy na różny temat zajmują cały wieczór, w tym samym czasie jestem w stanie podszlifować swój rosyjski. Chłopaki też trochę mówią po angielsku, więc zdecydowanie idzie się dogadać. Przykuwa moją uwagę ich bezinteresowność oraz chęć dzielenia się wszystkim. Z takimi ludźmi spokojnie można działać w górach - myślę sobie.<br />
<br />
Pod wieczór przenosimy się do rozgrzanej już jurty agencyjnej Pamir Expedition. Tematów do rozmów nie brakuje, jednakże podświadomie nie wdajemy się w dyskusję o agresji Rosji na Krymie i ogólnie o ciężkich relacjach z Ukrainą. Aleksiej przynosi ze sobą małe zawiniątko z namiotu i kładzie na stole. Rozwija małą jedwabną szmatkę na stole i naszym ukazuje się to.<br />
- <i>Co to jest?</i> – zapytuję – <i>Słonina?</i><br />
- <i>Tak jest, sało</i> – Aleksiej odpowiada i kroi ten twór na plasterki.<br />
- <i>Bierzcie</i> – dodaje zachęcająco Sasza.<br />
W życiu by mi nie przyszło, że zabierać ze sobą słoninę jako przekąskę. Jest to zwyczajnie kawał tłuszczu z jednej strony przykryty skórą i posypany sporymi kryształkami soli. Żeby chociaż było tam trochę mięsa jak w boczku - myślę sobie i doszukuję się jakiejś faktury w tej białej masie.<br />
<br />
A co tam, biorę. Nie należy zniechęcać do siebie dopiero co poznanych towarzyszy. Przez ostatnie kilka dni nie jadłem nic innego jak danie z torebki z dodatkiem przegotowanej wody z lodowca. Niepewnie próbuję tego smakołyku sąsiadów ze wschodu. I ku mojemu zdziwieniu ma to smak i w dodatku całkiem dobry. Proszę o jeszcze jeden kawałek - takie to dobre. Razem z chałwą i gorącym czajem? Po prostu niebo w gębie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnAe_3f8WJzRRr4g0UzvGANQwHcOG_dkgMGKII7n3DhWtM7enhQHNp0Fvpqi0ppiPPOVIOrwPxmqMPbKrSbYDmokEdH3dcF9ERK3dj71w0RnhZC8nLTCAltd8swxdx8Bi2qzHg2i2HXS8/s1600/Pik-Lenina-2014-(64).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnAe_3f8WJzRRr4g0UzvGANQwHcOG_dkgMGKII7n3DhWtM7enhQHNp0Fvpqi0ppiPPOVIOrwPxmqMPbKrSbYDmokEdH3dcF9ERK3dj71w0RnhZC8nLTCAltd8swxdx8Bi2qzHg2i2HXS8/s1600/Pik-Lenina-2014-(64).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">No teraz to już naprawdę się nie chce wychodzić z namiotu. Wielka dupówa zapanowała nad naszym obozem. Jak widać, nawet i przy takich warunkach pogodowych niektórym nie brakuje poczucia humoru. Kto powiedział, że bałwana lepi się tylko na święta.</td></tr>
</tbody></table>
Dzisiaj też idziemy późno spać. Jakoś miło upływa czas w towarzystwie. Całą noc pada dość intensywnie. Nad ranem nie sposób odróżnić powierzchnię lodowca od nieba, wszystko zlewa się w jedną białą masę - zupełnie tak samo jak sało. Lekko zaspany i opuchnięty wyglądam z namiotu i widzę, że ktoś w przypływie dobrego nastroju ulepił małego bałwana między namiotami Fortuny. Zrobiło się jakoś tak świątecznie. Nie ma co wyłazić, chowam się z powrotem do śpiwora.<br />
<br />
Po chwili Sasza wbiega do namiotu i zakłóca niezmącony spokój.<br />
- <i>There is a dead man in Camp 3!</i> – wykrzykuje i na jego twarzy maluje się niepokój.<br />
Kiedy informacja ta wreszcie dotarła do nas wszystkich Sasza opowiedział, że Ukraiński alpinista zmarł w nocy w swoim namiocie na skutek niedotlenienia mózgu. Na skutek załamania pogody śnieg przykrył namiot zakrywając wszystkie otwory wentylacyjne. Organizm osłabiony przez wysokość nie wytrzymał. Wpłynęło to dość negatywnie na morale grupy.<br />
<br />
Akcja ratunkowa długo nie trwała. Już po kilku godzinach zwłoki alpinisty w czarnym worku są przetransportowane do jedynki. Momentalnie zbiera się grupa gapiów i ciekawskich. Od tego miejsca transport może być dalej kontynuowany konno. Nie mija długo, jak ciało nieszczęśnika niknie między kamieniami za moreną. Jemu nie udało się zdobyć szczytu. Po chwili wszyscy powracają do swoich zajęć. Kucharz Fortuny wraca doobierać ziemniaki na obiad, ktoś inny kończy myć zęby lub zwijać namiot. Obóz powraca do pierwotnego stanu.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7dukeqAnRepoyINBcDIno1L8PHu9bNwqMhxh0n5cb3WjbL8emiIs5TFDs8AlRB8aHDNpzRqzU4Eo_dB-tTc825kjzWHlGVunqJ_QjpOEOveTvER3P43iAlfbLbX5FNOgxMY8L16kq3Uo/s1600/Pik+Lenina+2014+(16).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7dukeqAnRepoyINBcDIno1L8PHu9bNwqMhxh0n5cb3WjbL8emiIs5TFDs8AlRB8aHDNpzRqzU4Eo_dB-tTc825kjzWHlGVunqJ_QjpOEOveTvER3P43iAlfbLbX5FNOgxMY8L16kq3Uo/s1600/Pik+Lenina+2014+(16).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Drogowskaz na Pik Lenina, teraz już na pewno nie zabłądzimy. Piętnaście kilometrów to prawie rzut beretem przy dobrym ciągu.</td></tr>
</tbody></table>
Wygląda na to, że powoli pogoda się poprawia, jednakże wymarsz jutro z samego rana stoi pod znakiem zapytania ze względu na obfite opady śniegu w nocy i związane z tym zagrożenie lawinowe. Poza tym z pewnością nie chcemy być tymi, którzy jako pierwsi przecierają szlak po dość stromo nachylonym lodowcu ze świeżo przykrytymi szczelinami. Ze względu na złą pogodę oraz śmierć człowieka tam wysoko na grani mamy mieszane uczucia odnośnie dalszego planu działania. Na dodatek zjawia się jakiś jegomość, który opłacił cały pakiet w Fortunie i życzy sobie nasz obszerny namiot dla siebie na wyłączność.<br />
<br />
I tak w bardzo szybki sposób zostajemy bez dachu nad głową. Lekko oburzeni nie mamy zamiaru pozostawać dłużej w Fortunie. Po uzgodnieniu z chłopakami z Rosji decydujemy się wynająć namiot u konkurencji na czterech chopa. Tak nam się jakoś dogaduje, że postanawiamy też razem jutro uderzyć do dwójki. Poza tym warto wspomnieć, że chłopaki mają krótką i lekką linę w sam raz dla nas czterech. Po takich opadach śniegu jakoś niepewnie by się szło po lodowcu bez asekuracji.<br />
<br />
Czuję już dzisiaj dobrze. Razem jakoś raźniej i wizja zdobycia szczytu ponownie wyraźnie objawia się przed moimi oczami. Jesteśmy z Kubą już nastawieni, że wychodząc jutro z jedynki nie wrócimy już tutaj bez zdobycia szczytu. Wszystko skrzętnie planujemy. Nie ma co brać ze sobą za dużo, bo ktoś będzie to musiał tam wnieść. Nie bierzemy liny bo za ciężka, jedzenie lub gaz zawsze możemy odkupić od kogoś na górze. I tak udaje nam się spakować dobrze zoptymalizowane tobołki. Kuba wydaje się być w lepszej formie, więc dla dobra całego zespołu dostaje więcej gratów na plecy.<br />
<br />
Z planem w głowie i spakowanym plecakiem w namiocie możemy jeszcze chwilę się zrelaksować w namiocie socjalnym. Cały wieczór miło nam upływa na dyskusjach z Polakami. Właśnie co przybyła nowa grupa śmiałków z Polski. W towarzystwie ładnych dziewczyn łatwo zapomnieć o wszelkich dolegliwościach. Jeszcze tylko kilka ciastek z herbatą i zabieramy się do namiotu. Trzeba się dobrze dzisiaj wyspać.<br />
<br />
Następnego dnia wita nas dobra pogoda, jednakże nie jest nam bardzo śpieszno. Wychodzimy dość późno, kiedy niektóre grupy są już w połowie drogi na lodowcu. Rano w cieniu jest mroźno, jednak z upływem czasu słońce zaczyna dominować na górnej części podejścia do dwójki. Prawdziwa smażalnia, przed którą nie ma gdzie tak naprawdę się skryć. W dwójce znaleźliśmy się około późnym popołudniem, ponieważ szliśmy we czterech związani liną z nowopoznanymi Aloszą i Saszą. Chłopaki nie byli zaaklimatyzowani, więc potrzebne były częste odpoczynki. Dopiero teraz mogłem zobaczyć jak ważna jest aklimatyzacja.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjerDtOI8f9EdljolxTJBcsfRZ0J-eNwLCGK0djh_i9fjQm0AFlVHJpWDfdDDHegmzjc1OnbCwjwej5my9uN1uBTu89bTFvcZqH3mVGoHykAc48bCLHMR0mhxGWVJpv9u3rbQv6HrKjnDk/s1600/Pik-Lenina-2014-(67).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjerDtOI8f9EdljolxTJBcsfRZ0J-eNwLCGK0djh_i9fjQm0AFlVHJpWDfdDDHegmzjc1OnbCwjwej5my9uN1uBTu89bTFvcZqH3mVGoHykAc48bCLHMR0mhxGWVJpv9u3rbQv6HrKjnDk/s1600/Pik-Lenina-2014-(67).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kiedy ostatnio schodziłem na dół było zupełnie inaczej, niż kiedy teraz wracam z powrotem na wysokości.</td></tr>
</tbody></table>
Wejście do dwójki nie było dla mnie i Kuby większym wyzwaniem. Po krótkim odpoczynku żegnamy się z chłopakami z Rosji i uderzamy do obozu pośredniego High Camp 2. Podchodząc tutaj mieliśmy mieszane uczucia, czy namiot na pewno wytrzymał porywisty wiatr i intensywne opady śniegu podczas załamania pogody. Na szczęście namiot czeka tutaj na nas w nienaruszonym stanie. Bez zastanowienia dekujemy się w środku i zabieramy się za najprzyjemniejszą część dnia, czyli przygotowanie posiłku.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKpxaOzTouKX2zdLj4z0zHi_raHLLghOg10Av77Sz5cpEDBntD43xCGoqhdZJJtrQNfR5sf01_tZiIxdBRBKA05KkOAqur7KqgERneWhA8t5h0gP4zGW3Q0I5fehkqJUxHnsepznsoaI0/s1600/%D0%90%D0%BB%D0%B5%D0%BA%D1%81%D0%B0%D0%BD%D0%B4%D1%80-%D0%B8-%D0%90%D0%BB%D0%B5%D0%BA%D1%81%D0%B5%D0%B9-(05).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKpxaOzTouKX2zdLj4z0zHi_raHLLghOg10Av77Sz5cpEDBntD43xCGoqhdZJJtrQNfR5sf01_tZiIxdBRBKA05KkOAqur7KqgERneWhA8t5h0gP4zGW3Q0I5fehkqJUxHnsepznsoaI0/s1600/%D0%90%D0%BB%D0%B5%D0%BA%D1%81%D0%B0%D0%BD%D0%B4%D1%80-%D0%B8-%D0%90%D0%BB%D0%B5%D0%BA%D1%81%D0%B5%D0%B9-(05).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Razem z nowo poznaną ekipą z Rosji dziarsko pomykamy do dwójki. Kto późno wychodzi ten może się spodziewać murowanej patelni.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKaEbI9RpicvfKZyqBpCTPf4rBQTejJdZbtPhb4uijdKjE2HYldjrNtm8YBPguWSvAGzglXKctM6m5OdzIE0aHHkBJKq8Y_F-sivuPDaaBDdZVDkhOPLF0PR35e_iGKiEvSaPvPxl_2FU/s1600/Pik-Lenina-2014-(68).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKaEbI9RpicvfKZyqBpCTPf4rBQTejJdZbtPhb4uijdKjE2HYldjrNtm8YBPguWSvAGzglXKctM6m5OdzIE0aHHkBJKq8Y_F-sivuPDaaBDdZVDkhOPLF0PR35e_iGKiEvSaPvPxl_2FU/s1600/Pik-Lenina-2014-(68).jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Elegancko związani liną na nowo odkrywamy szczeliny lodowcowe ukryte pod świeżą warstwą śniegu.</td></tr>
</tbody></table>
Po całym dniu gramolenia się tutaj i wysmażania na słońcu Kuba też się wydaje lekko zmęczony. Dzisiaj jest jednak znacznie, znacznie lepiej niż poprzednim razem, kiedy tu się pierwszy raz rozbiliśmy. Zabieram się za zdejmowanie butów. Moje stopy potrzebują odpoczynku po całym dniu wędrowania. Ledwo zdejmuję pierwszego buta a w namiocie zaczyna rozprzestrzeniać się niepokojąca woń.<br />
- <i>Co to tak zalatuje?</i> – zapytuje lekko zaniepokojony Kuba – <i>Czy to twoje skarpetki?</i><br />
- <i>Hmmm…</i> – sam jestem lekko zaniepokojony, bo sobie nie przypominam, żeby kiedykolwiek tak mi stopy śmierdziały – <i>To chyba stopa okopowa.</i><br />
- <i>Chowaj je do śpiwora, bo długo tutaj nie usiedzimy</i> – szczerze od serca radzi Kuba.<br />
<br />
Trzeba szybko działać. Nie ma czasu na półśrodki. Właśnie sobie przypomniałem, że nie myłem stóp chyba już z tydzień. Przed nami jeszcze kilka dni tutaj na wysokości i może być tylko gorzej.<br />
- <i>Idę umyć stopy</i> – oznajmiłem z powagą.<br />
- <i>Teraz?</i> – zapytuje Kuba z lekkim niedowierzaniem – <i>na dworze jest z pięć stopni na minusie.</i><br />
Zrywam przepocone skarpety ze swoich stóp i z prędkością błyskawicy wywalam je za namiot. Szybko, szybko, bo ten zapach rozmoczonych stóp mógłby powalić i słonia. Wybiegam z namiotu i zaczynam tarzać się po kostki w świeżo napadanym puchu śniegowym. Jeszcze tylko małe szorowanie między palcami.<br />
<br />
Po wszelkich zabiegach na świeżym powietrzu wreszcie czuję się odświeżony i odprężony. Teraz już nic mnie nie nawet siłą nie wyciągnie z namiotu. Warto dodać, że jesteśmy teraz w namiocie na wysokości 5650m n.p.m. i nawet tutaj należy zadbać o właściwą higienę. Noc przychodzi niespostrzeżenie niczym ciura obozowa do twojego namiotu lub porywacz zwłok do twojego grobu.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiboUgMjkyJg1BdeiZs-Am0bufWD-AbOcUZvvDFGSJnO0kn8Zi9XUn0UoY3TIbfDxWwD4rs97BgbXRM_lYHPu2YYg5Voc6jatPV1PqnumUxCQojLonpufqPlaCliesPWAVrN653v1_2OSQ/s1600/Pik-Lenina-2014-(69).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiboUgMjkyJg1BdeiZs-Am0bufWD-AbOcUZvvDFGSJnO0kn8Zi9XUn0UoY3TIbfDxWwD4rs97BgbXRM_lYHPu2YYg5Voc6jatPV1PqnumUxCQojLonpufqPlaCliesPWAVrN653v1_2OSQ/s1600/Pik-Lenina-2014-(69).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pomimo długiego i męczącego dnia pełni wigoru i zapału docieramy do namiotu. Pomimo załamania pogody i silnego wiatru na wysokościach czekana nas tutaj w niezmienionej postaci.</td></tr>
</tbody></table>
Spis treści:<br />
<ol>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/10/wor-transportowy-na-plecy-pik-lenina.html" target="_blank">Wór transportowy na plecy i w drogę (czytaj)</a> </li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/10/cebulowa-dieta-pik-lenina.html" target="_blank">Cebulowa dieta (czytaj)</a> </li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/pierwsze-proby-aklimatyzacji-pik-lenina.html" target="_blank">Pierwsze próby aklimatyzacji (czytaj)</a> </li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/i-w-gore-i-w-dol-pik-lenina.html" target="_blank">I w górę, i w dół, i w górę… (czytaj)</a> </li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/zalamanie-pogody-pik-lenina.html" target="_blank">Załamanie pogody</a></li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/12/wyniszczajaca-wysokosc-pik-lenina-szczyt.html" target="_blank">Wyniszczająca wysokość (czytaj)</a></li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/12/najduzszy-dzien-w-zyciu-szczyt-lenina.html" target="_blank">Najdłuższy dzień w życiu (czytaj)</a></li>
<li>Powrót do cywilizacji</li>
</ol>
Łukasz Kocewiakhttp://www.blogger.com/profile/18059437535977540297noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-19773159009063960322014-11-16T12:33:00.001+01:002015-01-04T20:30:02.394+01:00I w górę, i w dół, i w górę… (Pik Lenina 2014, cz. 4)Następny dzień rozpoczyna się dla mnie bardzo leniwie. Pomimo głębokiego snu nie czuję się wypoczęty i zupełnie nie mam ochoty wychylać nosa za namiot. Co innego Kuba, on wydaje się bardzo rozpromieniony i przepełniony energią. Jak bardzo chciałbym podzielać jego entuzjazm w tym momencie. Na wszelkie sposoby stara się do mnie przemówić i zachęcić do wyjścia aklimatyzacyjnego. Ja po wczorajszym wysiłku nie nadaję się do jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Chyba też i wysokość zaczyna być dla mnie odczuwalna, bo budzę się z lekkim bólem głowy. Walcząc w myślach ze swoimi słabościami dochodzę jednak do wniosku, że jeszcze muszę trochę wypocząć. To też jest przecież element aklimatyzacji.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgV9b5fpKI0ThzKxBcUDdoforfKZdEOWDbmegXxH5NMw8gT71S8JXoBR0UrdHMAh5GhWWsZQ6SNpSzwawxYP58jOzB7Ylyc8v1E-GkGkLTIF6dfQx5EN4Nlz0INLmSqywS1lb62ZlYXGhc/s1600/Pik+Lenina+2014+(09).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgV9b5fpKI0ThzKxBcUDdoforfKZdEOWDbmegXxH5NMw8gT71S8JXoBR0UrdHMAh5GhWWsZQ6SNpSzwawxYP58jOzB7Ylyc8v1E-GkGkLTIF6dfQx5EN4Nlz0INLmSqywS1lb62ZlYXGhc/s1600/Pik+Lenina+2014+(09).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Obóz pierwszy jest teraz naszym drugim domem. Basen, toaletka, wikt i opierunek są zapewnione. Nie trudno przyzwyczaić się do nowych standardów życia.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<a name='more'></a>Czując lekko parcie ze strony Kuby staram się rzeczowo ocenić sytuację. Mamy jeszcze sporo czasu, nie musimy tej góry zdobyć jutro. Na cały wyjazd zaplanowaliśmy trzy tygodnie. Dzisiaj jest dzień czwarty. Kuba jednak chce tam wejść jak najszybciej.<br />
- <i>W przesiadywaniu na tej wysokości nie ma żadnej przyjemności</i> – snuje swoją motywacyjną gadkę.<br />
- <i>Aklimatyzacja to czasochłonny proces</i> – staram się argumentować – <i>i do tego jest inny dla każdego</i> – rzucam kolejne słowa w pustą przestrzeń.<br />
- <i>Trzeba jak najszybciej zrobić swoje i spieprzać na dół</i> – kontynuuje na jednym wydechu – <i>Tam czekają nas sława, pieniądze i kobiety.</i><br />
Hmmm… te ostatnie słowa nawet jakoś do mnie dotarły. Nie ma to jak dobra gadka motywacyjna. Rozsądek i niedyspozycja jednak zwyciężają i zostaję w obozie. Kuba poszedł napierać.<br />
<br />
Pamiętajmy, że proces aklimatyzacji jest indywidualny dla każdego człowieka. Nie zależy od płci, kondycji lub od wydolności organizmu i dlatego czasem potrzeba dużo czasu oraz doświadczenia, żeby poznać możliwości swojego ciała w tak ekstremalnych warunkach. Każdy z nas może mieć gorszy dzień! Jedni aklimatyzują się szybciej, drugim zajmuje to trochę więcej czasu, należy to uszanować i dostosować tempo wchodzenia do najwolniejszych. Trudno też przewidzieć, co się może dziać z organizmem, kiedy jednodniowo pokonujemy znaczne przewyższenia. Camp 1 znajduje się prawie 1000 metrów wyżej niż poprzedni nocleg. Mając to wszystko na uwadze asekuracyjnie stosujemy medykamenty ułatwiające aklimatyzację przez cztery pierwsze dni od przyjazdu do bazy głównej.<br />
<br />
Stosowanie się do reguły, że różnica wysokości między kolejnymi noclegami nie powinna przekraczać 300m, nie jest zwyczajnie wykonalne. Jest wręcz czymś niemożliwym do zrealizowania w tej sytuacji, gdy kolejne obozy oddalone są od siebie o prawie 1000 metrów, a do bazy głównej na wysokości 3500m n.p.m. przyjechaliśmy samochodem. W tym przypadku pozostaje mi tylko dokładne obserwować swój organizm i reagować natychmiastowo na pojawienie się objawów choroby wysokogórskiej. Dlatego za żadne skarby i obietnice o sławie czy kobietach nie dałem się wyciągnąć z namiotu. Muszę tu jeszcze trochę odpocząć.<br />
<br />
Nie zdążyłem się obrócić na drugi bok, a Kuba jest już z powrotem. Spryciarz w błyskawicznym tempie poleciał w podskokach na obozu drugiego i jeszcze szybciej wrócił. Mówi, że ta góra jest naprawdę blisko i po raz kolejny wizja zdobycia szczytu tworzy mi się w głowie. Czuję się już trochę lepiej i jednogłośnie decydujemy się na wymarsz jutro z samego rana. Resztę dnia postanawiamy relaksować się w obozie. Ale co tutaj robić cały dzień? Przecież jeszcze nie ma południa.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpYzdulWy2n-c_BT4iQ2VzC9wGjhpCM5DMx7TxY2xutAfGOeBl5okSri2QuElvucTrQUZ0WUB4hZfDde_8j4zO1e30VfcO9H-RiC0Jc_AEGfnlaiIWBmbJ3lI-2kRiiEHE3kQGY4jDb8c/s1600/Pik-Lenina-2014-(56).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpYzdulWy2n-c_BT4iQ2VzC9wGjhpCM5DMx7TxY2xutAfGOeBl5okSri2QuElvucTrQUZ0WUB4hZfDde_8j4zO1e30VfcO9H-RiC0Jc_AEGfnlaiIWBmbJ3lI-2kRiiEHE3kQGY4jDb8c/s1600/Pik-Lenina-2014-(56).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kiedy podstawowe potrzeby z piramidy Abrahama Masłowa są już zaspokojone, pora także pomyśleć o tym co dobre dla ducha. Jak widać Rok 1984 George'a Orwella dla Kuby był doskonałym wyborem.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Pogoda dzisiaj jest bardzo ładna, można rzec, że od samego początku jest ciepło i słonecznie. Rozkładamy się na świeżym powietrzu i przez większość dnia wylegujemy na słońcu. Co jakiś czas spoglądamy tylko na Pik Lenina i debatujemy o możliwych trudnościach tam w górze. Staramy się też wszystko dobrze rozplanować, żeby być przygotowanym na każdą możliwość. Jesteśmy zdeterminowani i naprawdę chcemy wejść na tę górę. Biorąc pod uwagę serię niepowodzeń z Kaukazu i Himalajów z poprzednich lat tym razem tak łatwo nie damy za wygraną.<br />
<br />
W najdalej wysuniętym Camp 1 znajdują się dwie agencje. Na nocleg zostajemy w Fortunie, gdzie dość łatwo jest wynegocjować korzystne ceny, natomiast na herbatę i do toalety chodzimy to Pamir Expedition, gdzie jadalnia i pomieszczenie socjalne znajdują się w bardzo przytulnej jurcie. Rozmyślamy, czy może czegoś tutaj do jedzenia nie zamówić, ale ceny są dość wygórowane. Poza tym zabraliśmy ze sobą z dołu jedzenia turystycznego na około dwa tygodnie, dlatego na dobry początek tylko korzystamy bez ograniczeń z darmowej herbaty.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6Va8u-sfHT39-TzgLMU0KRFdP0TuoO-Veu5miIw4CFlJdbzchIs6mf9Tj1pG8hwy9iGN9bg-ATHlMrwiYMvfs9K8xz5mRrUUyyzzNZmeegZ6koVSyrg4dx2RtrT_TDzBf3dqD9VQAr7g/s1600/Pik-Lenina-2014-(54).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6Va8u-sfHT39-TzgLMU0KRFdP0TuoO-Veu5miIw4CFlJdbzchIs6mf9Tj1pG8hwy9iGN9bg-ATHlMrwiYMvfs9K8xz5mRrUUyyzzNZmeegZ6koVSyrg4dx2RtrT_TDzBf3dqD9VQAr7g/s1600/Pik-Lenina-2014-(54).jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wystający komin z jednej z jurt może oznaczać tylko jedno - komfort cieplny i szamę.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoCR7Lc7bdjsQhA6szUjucBjqv4EQgqxSHsAIia9bMxEBQfWudLbbCvaC9mjWy2LomiC3Q84BUqT3SwqGQmFdrEE1147MnPeoFCId64kDCqwQ780VYOp2GwuW5QcLnEfBh4kBEemcrmWk/s1600/Pik-Lenina-2014-(55).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoCR7Lc7bdjsQhA6szUjucBjqv4EQgqxSHsAIia9bMxEBQfWudLbbCvaC9mjWy2LomiC3Q84BUqT3SwqGQmFdrEE1147MnPeoFCId64kDCqwQ780VYOp2GwuW5QcLnEfBh4kBEemcrmWk/s1600/Pik-Lenina-2014-(55).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tunduk nad naszymi głowami przypomina, że jesteśmy w Kirgistanie.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Wieczorami jurta zapełnia się przybyszami z różnych stron świata. Można spotkać tutaj zwykłych turystów, dla których samo przyjście do jedynki jest już sukcesem, można tez spotkać i alpinistów. Jedni, tak jak my, dopiero co przyjechali i powoli nabierają obycia z górą, inni są już tutaj dłużej i byli już gdzieś na górze w Camp 2 lub nawet Camp 3. Ci, którzy byli w trójce cieszą się powszechnym uznaniem. Poza tym dość łatwo wyłapać wzrokiem weteranów, ponieważ skóra ich twarzy jest niemiłosiernie spalona słońcem. Na początku sezonu jednak bardzo trudno jest spotkać tych, którzy już byli na szczycie. Krążą pogłoski, że jakaś Włoszka z przewodnikiem weszła na szczyt, ale nikt jej tak naprawdę nie widział. Jak tam jest na górze? Wszystko jest owiane mgłą tajemnicy.<br />
<br />
Następnego dnia pogoda jest słoneczna i przejrzyste niebo aż onieśmiela swoim błękitem. Zwijamy obóz, pakujemy wszystko co trzeba, a niepotrzebne bambetle zostawiamy w jedynce u wcześniej poznanego Kirgiza. Dla niego praca sezonowa pod Pikiem Lenina jest sporym zastrzykiem gotówki. Po dwóch miesiącach pracy w jedynce planuje sobie zakupić samochód sprowadzany z Japonii. Jest tutaj ze swoją żoną, więc mogą wspierać się na zmianę. To zupełnie młodzi ludzie i, tak sobie myślę, ja w ich wieku zastanawiałem się w akademiku, czy jedna nalewka miodowo-lipowa wystarczy, żeby się zaprawić przed imprezą lub czy ten tani ketchup będzie idealnym sosem do makaronu.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZ2Mt6ajdi1RJOeqfFgTEyCCVMWmAFIh4sPpdWPYeR0QuYeVGqd-GssIU-zL1UUatHUNQhvBoqkmAgyYIpnUJNHNaPgL1ntV0zHHBRLEO3FT4bTnWPKUZy2nI2ddOlU-3msuPyi7nAnnQ/s1600/Pik-Lenina-2014-(60).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZ2Mt6ajdi1RJOeqfFgTEyCCVMWmAFIh4sPpdWPYeR0QuYeVGqd-GssIU-zL1UUatHUNQhvBoqkmAgyYIpnUJNHNaPgL1ntV0zHHBRLEO3FT4bTnWPKUZy2nI2ddOlU-3msuPyi7nAnnQ/s1600/Pik-Lenina-2014-(60).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na szczycie dzień już na dobre zagościł, podczas gdy u nas w jedynce jeszcze półmrok i ziąb. Jak tu zmusić się, żeby wyjść z namiotu?</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Ruszamy do dwójki. Dobrze się czujemy, więc jest plan, żeby przyspieszyć lekko aklimatyzację i od razu nocować na górze. Droga do dwójki znajdującej się na około 5400m n.p.m. wiedzie cały czas przez lodowiec. Można powiedzieć, że od tego miejsca zaczyna się ekspedycja. Lodowiec jest olbrzymi i posiekany szczelinami lodowcowymi wzdłuż i wszerz. Jednakże drogę na górę jest dość łatwo odnaleźć po licznych śladach na śniegu. Nie tylko my postanowiliśmy dzisiaj przenieść się do obozu wyżej. Biorąc pod uwagę ciężar bagażu, ograniczoną liczbę ludzi do asekuracji oraz czytelny schemat podejścia decydujemy się nie zabierać ze sobą liny.<br />
<br />
Wychodzimy dość późno, dlatego przed nami na powierzchni lodowca toruje drogę kilka grup przemieszczających się wolno punkcików. Niewiele czasu zajmuje nam dogonienie pierwszych alpinistów spotkanych przy podejściu. Jednak trzeba przyznać, że lina nasiąkająca wodą z topniejącego w silnym słońcu lodowca znacznie może spowolnić przemarsz. Od czasu do czasu napotykamy szczelinę lodowcową. Czasem przejście jest utorowane drewnianą kładką, czasami trzeba zrobić większy krok lub zwyczajnie rozpędzić się i przeskoczyć. Przy bardziej niebezpiecznych i nieprzewidywalnych szczelinach lub stromych podejściach rozłożone są liny poręczowe. Biorąc pod uwagę wszystkie te udogodnienia a także liczne grupy mijane po drodze czujemy się tu dość komfortowo.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh27MeB7jDl1yKc3_BCkzlINrco8SpICRou3vBjByYKz1A9o2ncOL9784E_YnbYFTIinfG93uQsL7vFuUaj-ASX5Ky0F2tdAtEMW1TBvrbZDp7QYeL_dLdiYREwnx2gLWSaJf6kSOzIMJ8/s1600/Pik+Lenina+2014+(11).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh27MeB7jDl1yKc3_BCkzlINrco8SpICRou3vBjByYKz1A9o2ncOL9784E_YnbYFTIinfG93uQsL7vFuUaj-ASX5Ky0F2tdAtEMW1TBvrbZDp7QYeL_dLdiYREwnx2gLWSaJf6kSOzIMJ8/s1600/Pik+Lenina+2014+(11).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Idziemy dalej, pośrodku dnia na lodowcu może być naprawdę smażalnia. Nie dajemy się temu i pomykamy prawie że w samych gaciach.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Oczywiście od czasu do czasu przejdzie przez głowę myśl, czy oby na pewno ten mostek śnieżny wytrzyma pod moim ciężarem lub jak dużo jest nieodkrytych tutaj jeszcze szczelin. Na szczęście zmęczenie spowodowane wysokością, lepkim śniegiem i intensywnym słońcem ogranicza w znacznym stopniu chęć do rozmyślania co by było gdyby. Wysoko w górach promieniowanie ultrafioletowe jest szczególnie doskwierające. Dodatkowo warto wspomnieć, że bieluśki lodowiec i pokryte śniegiem stoki gór działają niczym śmiercionośna soczewka, która może spalić nieroztropnych śmiałków. Pewien Węgier w jedynce opowiadał z przerażeniem w oczach, że obóz drugi (ang. Camp 2) znajduje się na wypłaszczeniu między dwoma ośnieżonym właśnie stokami. Powoduje to, że słońce odbijające się ze wszystkich stron niczym przez soczewkę jest w stanie wypalić wszelki zapał z człowieka. Nie za bardzo się przejmujemy tymi apokaliptycznymi wizjami i idziemy dalej przed siebie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAXZPlIp7IzCb5RjZIzcEoIqC2EREllFwJfaxPPgmrQzwtpIbl14B0BKDSYrSgCTKnX4w3drQcDrQcZZwNMu5BPBekZJXJl0g-GuAuGU1TDWyn7mrkG2Sof3KcwgpdMyCCDx1OPx_MhYc/s1600/Pik-Lenina-2014-(57).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAXZPlIp7IzCb5RjZIzcEoIqC2EREllFwJfaxPPgmrQzwtpIbl14B0BKDSYrSgCTKnX4w3drQcDrQcZZwNMu5BPBekZJXJl0g-GuAuGU1TDWyn7mrkG2Sof3KcwgpdMyCCDx1OPx_MhYc/s1600/Pik-Lenina-2014-(57).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wędrowanie po lodowcu zawsze dostarcza wrażeń. Jak tutaj obejść te wszystkie seraki i ukryte pod śniegiem szczeliny?</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg54u73pZGVDh1NCdyPkeXsU0CDNxB4EX5pdiUdtnhTGHYq9YFqak5M6uYahJuO5f-4O4rGz2IF6oXeTp5Nl6m27WUc4isen4tyvNZjRVMDs8qxVNUKKd29cm0siGIbhk8GQDpSt9Zojc4/s1600/Pik+Lenina+2014+(12).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg54u73pZGVDh1NCdyPkeXsU0CDNxB4EX5pdiUdtnhTGHYq9YFqak5M6uYahJuO5f-4O4rGz2IF6oXeTp5Nl6m27WUc4isen4tyvNZjRVMDs8qxVNUKKd29cm0siGIbhk8GQDpSt9Zojc4/s1600/Pik+Lenina+2014+(12).jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pogoda i humor dopisują. Oby tak dalej aż do samego szczytu. (fot. Jakub Szczerba)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Po pokonaniu wszelkich przewyższeń między jedynką i dwójką faktycznie dochodzimy do wypłaszczenia. I tutaj przed naszymi oczami ukazuje się upragniony obóz. Trzeba jeszcze trochę przejść po płaskim i potem jeszcze ostatnie strome podejście i już jesteśmy na miejscu. Wszystko to dość wolno idzie, ale wyraźnie się rysujący cel w oddali pozawala jakoś zapomnieć o niewygodzie i zmęczeniu. I tak po około 5 godzinach marszu dochodzimy na nocleg.<br />
<br />
Obóz znajduje się na małym wypłaszczeniu, na którym gęsto ućkane są różnokolorowe namioty. Jak dla mnie wygląda, że może nawet pomieścić i 100 osób. Większość namiotów agencyjnych jest pustych. Nie przez przypadek to miejsce jest potocznie nazywane patelnią, ponieważ słońce doskwiera tutaj niemiłosiernie. To właśnie cały obóz drugi w 1990 został zmieciony przez masywną lawinę wywołaną trzęsieniem ziemi zabierając ze sobą 43 istnień ludzkich. Jest to jeden z najbardziej tragicznych wypadków w górach wysokich odnotowanych na świecie.<br />
<br />
Niewiele się zastanawiając szybko znajdujemy miejsce na biwak i już po kilku minutach nowa żółta kopuła stoi pomiędzy lasem innych namiotów kolorowo mieniących się w promieniach powoli chylącego się ku zachodowi słońca. Faktycznie dwója wygląda dość zjawiskowo, niczym jakaś stacja badawcza na marsie. Czuję się jak na patelni, słońce nie pozwala wypocząć nawet i w namiocie. Kuba jednak wyciąga mnie na świeże powietrze i przymierzamy się do przygotowania posiłku.<br />
- <i>Co dzisiaj na obiad?</i> – dopytuje Kuba – <i>Mamy tutaj spaghetti karbonara, cziken korma curry lub wołowina z makaronem</i> – opisuje przeglądając srebrne torebki żywności liofilizowanej.<br />
- <i>Może kuchnia orientalna?</i> – głośno wypowiadam myśli z zaciekawieniem w oczach – <i>Z czym jest ten kurczak?</i><br />
- <i>Kurczak z ryżem w sosie curry z migdałami i rodzynkami. Dobra, jemy!</i><br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1l_3K7vdsWwsJK9cAvPbZII0xNZYNHjysV9aT6rAHmqRTIl2h0pDTO81ekAJcd12G_hpirkYEZtX-Vr3mhrYm_eaH2p_S2vIJkVU4-4mCV7jPqwj2cYx1frU0XKkUg-gvj7XnQ_ACB9U/s1600/Pik-Lenina-2014-(59).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1l_3K7vdsWwsJK9cAvPbZII0xNZYNHjysV9aT6rAHmqRTIl2h0pDTO81ekAJcd12G_hpirkYEZtX-Vr3mhrYm_eaH2p_S2vIJkVU4-4mCV7jPqwj2cYx1frU0XKkUg-gvj7XnQ_ACB9U/s1600/Pik-Lenina-2014-(59).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jedzenie samo się nie zrobi. Dzisiaj szef kuchni poleca kurczaka z ryżem w sosie curry z migdałami i rodzynkami.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Po zalaniu torebki gorącą wodą jedzenie zupełnie nie wygląda tak samo jak na zdjęciu lub w mojej wyobraźni po przeczytaniu składu. Zwykła papka o dość podejrzanym smaku. No cóż, nie przyszliśmy tutaj rozkoszować się kuchnią z dalekich krajów tylko zdobyć szczyt. To zapewne pierwszy i ostatni raz kiedy skuszę się na kurczaka w sosie curry. Kubie też chyba za bardzo nie smakuje, bo nawet nie kończy swojej porcji.<br />
<br />
Trzeba przyznać, że jednym z objawów zbliżającej się choroby wysokościowej jest właśnie brak apetytu. I tak właśnie jest teraz w naszym wypadku. Nie dość, że nie mamy ochoty jeść, to jedzenie liofilizowane jest naprawdę ohydne. Mam teraz chęć na coś normalnego, może jakieś gotowane jajko z majonezem, słodki pomidor z solą lub zwyczajnie guma rozpuszczalna. Przychodzą mi do głowy smaki z dzieciństwa. Właśnie to się chce jeść na wysokości, jeżeli oczywiście w ogóle chce się jeść.<br />
<br />
Po posiłku dekujemy się w namiocie i trawimy. Wystawiam jeszcze na tropik namiotu panel słoneczny do ładowania i padam pod ciężarem własnego ciała na materacu. Co tu więcej robić? Kuba włącza muzykę z telefonu i przy przyjemnym plumkaniu tak nam mijają godziny. To trochę taki aklimatyzacyjny błogostan. Czas i przestrzeń stają się pojęciem abstrakcyjnym, wszelkie troski i problemy tego świata zostają tam gdzieś w dole.<br />
<br />
Tego samego dnia spotykamy jeszcze w obozie grupę Polaków wracających na dół po zdobyciu szczytu. Prowadzimy krótką rozmowę i wymieniamy się uprzejmościami. Jestem bardzo mile zaskoczony, kiedy po opowiedzeniu historii ze zgubionym odbiornikiem GPS chłopaki są skłonni pożyczyć nam do końca wyprawy swoją nawigację satelitarną.<br />
- <i>Nam i tak się już nie przyda</i> - oznajmia lekką niepewnością w głosie Michał, jeden ze zdobywców szczytu.<br />
- <i>Wielkie dzięki</i> – mówię sam nie wiedząc, jak się odwdzięczyć.<br />
- <i>Jako zastaw damy Wam mój telefon</i> – dodaje Kuba – <i>i potem jakoś się spotkamy w Polsce.</i><br />
Wymieniamy się numerami telefonów i adresami. Jeszcze raz przekonuję się o tym, że tutaj w górach wszyscy alpiniści tworzą taką małą społeczność, gdzie jeden drugiemu jest w stanie bezinteresownie pomóc.<br />
<br />
Niespodziewanie niczym złodziej przychodzi noc. Co innego za dnia, a co innego w nocy. Tuż przed zaśnięciem oddech mi zwalnia i czuję, że tlenu jest lekko za mało w powietrzu. Na dodatek mam zatkany nos. Jak tu teraz tutaj oddychać? No cóż, jesteśmy już dość wysoko i z mniejszym lub większym bólem przez tę aklimatyzację trzeba jakość przejść. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Zmęczenie jednak wzięło górę i zasypiam dość łatwo. Niestety na wysokości trudno jest mówić o kamiennym śnie. Co jakiś czas budzę się w nocy tracąc oddech. Przewracam się na drugi bok i staram się znowu na chwilę zasnąć.<br />
<br />
Rano leniwie zrywam się ze snu z bólem głowy. Nie jest jakoś koszmarnie, ale działa to na mnie bardzo demotywująco. Nie chce mi się wychodzić ze śpiwora nie mówiąc już o wchodzeniu do trójki. Kuba w dalszym ciągu jest bardzo zdeterminowany i ewidentnie jak najszybciej chce się na tej górze już znaleźć. Jako kompromis decydujemy się przenieść biwak do podwyższonej dwójki (ang. High Camp 2), która mieści się około 200 metrów wyżej. Nie jest to za wiele włażenia, więc zbieramy się bardzo powoli ze wszystkimi bambetlami.<br />
<br />
Kuba idzie jeszcze po wodę ze stopionego śniegu spływającą ze skał i jesteśmy gotowi ruszać dalej. Pomimo, że dzisiaj przed nami niewiele jest podejścia, to ze względu na brak aklimatyzacji idzie mi to bardzo wolno. Każdy krok stawiam bardzo powoli i sam nie wiem, skąd mam siły na następny. Może trzeba było więcej biegać lub jeździć rowerem? - myślę sobie i stawiam następny krok.<br />
<br />
Kuba wchodzi trochę szybciej i tuż przed samym końcem stromego podejścia wygodnie mości się na odkrytym spod śniegu kamieniu. Musi tam jeszcze trochę na mnie poczekać. Po bliżej nieokreślonym czasie, wydaje mi się, że to podejście zajmuje całą wieczność, przydreptuję do Kuby i odtąd wchodzimy razem na wypłaszczenie, gdzie ma stanąć nasz namiot. Zerkam na świeżo pożyczoną nawigację, lekko wylany wyświetlacz ciekłokrystaliczny informuje, że jesteśmy na wysokości 5650m n.p.m.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6_XTLB55SKYiaTfgA2AOKjRXubcFbHZE6BAfy4-sLJmGJnwKJVIPPZygLk4cuPda7WM03BX2Y5Q6krUapfoJJqswJXjRuggSfaQmUdOCdGgrY0YmvWfy4YZO_XhX00NpIMedHmZbaJNo/s1600/Pik+Lenina+2014+(15).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6_XTLB55SKYiaTfgA2AOKjRXubcFbHZE6BAfy4-sLJmGJnwKJVIPPZygLk4cuPda7WM03BX2Y5Q6krUapfoJJqswJXjRuggSfaQmUdOCdGgrY0YmvWfy4YZO_XhX00NpIMedHmZbaJNo/s1600/Pik+Lenina+2014+(15).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gdzieś pośrodku tego pustkowia na jasnej przestrzeni skąd prawie że widać krągłość ziemi stoi nasz żółciutki namiot.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Nikogo tutaj oprócz nas nie ma. Stoi kilka pustych namiotów agencyjnych. W przeciwieństwie do dwójki tutaj jesteśmy na zupełnie otwartej przestrzeni. Obawiamy się lekko, że może być tutaj bardzo wietrznie z samego rana, więc rozstawiamy namiot z wielką uwagą. Tym razem wszystkie sznurki są dobrze napięte, a kołnierz śnieżny dobrze przysypany grubą warstwą śniegu. Nawet mi się tutaj podoba.<br />
<br />
Kuba sugeruje jeszcze, żeby w ramach wyjścia aklimatyzacyjnego podejść jeszcze trochę wyżej. Zgadzam się z nim, bo wiem, że aklimatyzacja jest kluczem do naszego sukcesu. Totalnie nie czuję się sobą, nawet bez plecaka jakikolwiek wysiłek jest dla mnie straszną męczarnią. Jest wręcz niewiarygodne, że mam takie problemy, żeby wejść na tę płaską górkę. Odliczam tylko małe chorągiewki, które znaczą szlak.<br />
- <i>Podejdziemy do tamtej czerwonej chorągiewki i wracamy na dół</i> – mówi Kuba widząc, jak bardzo źle mi to podejście idzie.<br />
- <i>Ok</i> – więcej nie jestem w stanie powiedzieć i zapieram się w sobie przed ostatnim wysiłkiem.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifccL5qojflwcQMjNR8rIJyf0qzl2ewZ5MnXA97af6j5hmzk0eh8T7Yb1mRpeOO5syxX5Ult3YJ6KDv5msaQCFts7Oiw_mSEFKPI4HnaTDQxg0BE9yX_Feec1T5ZUXuIArNfpiOEI6IKs/s1600/Pik-Lenina-2014-(58).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifccL5qojflwcQMjNR8rIJyf0qzl2ewZ5MnXA97af6j5hmzk0eh8T7Yb1mRpeOO5syxX5Ult3YJ6KDv5msaQCFts7Oiw_mSEFKPI4HnaTDQxg0BE9yX_Feec1T5ZUXuIArNfpiOEI6IKs/s1600/Pik-Lenina-2014-(58).jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czasami te czerwone chorągiewki są jedynym punktem odniesienia, kiedy tak idziemy w gęstej białej chmurze po białym pustkowiu.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Stojąc już przy tej drobnej chorągiewce, od której zależało moje być albo nie być, sprawdzam zasięg telefonii komórkowej. Niewiarygodne, wszystkie kreski a Internet hula szybciej niż wiatr tutaj na wysokościach. Wychłodzonymi dłońmi wysyłam maila do Patrycji i esemesa do rodziców Kuby. “Mamy się dobrze i pogoda dopisuje” – wystukuję na klawiaturze. Myślę sobie, to czy mamy się dobrze jest pojęciem bardzo względnym.<br />
<br />
Po powrocie do namiotu padam ze zmęczenia. Nie mam najmniej ochoty na jakiekolwiek jedzenie. Jedyne co mi teraz przechodzi przez gardło to gorąca herbata ze smakową pastylką musującą oraz guma rozpuszczalna. Nie za bardzo mam siły myśleć, co będzie jutro. Czuję jednak, że trzeba będzie zejść na dół i trochę odpocząć, bo w takim stanie to nie ma mowy o zdobyciu szczytu. Jak tutaj jednak wytłumaczyć to Kubie? Nie widać po nim tak bardzo zmęczenia, włącza kawałek Prodigy tym razem z mojego telefonu.<br />
- <i>Push the tempo, push the tempo</i> – wtóruje wokaliście z agrafką w nosie.<br />
Coś mi się wydaje, że będzie go dość trudno przekonać do zejścia na dół i rozciągnięcia tej wyprawy w czasie.<br />
<br />
Następnego ranka budzę się potwornym bólem głowy. Sam nie wiem, czy już wstałem, czy nie. Tak mi wszystko pulsuje pod czaszką, że łapię się obiema rękami za głowę i przyciskam ją do materaca. Ból jest taki przenikliwy, że nie jestem w stanie skupić myśli na niczym. Kuba mówi, że mam spuchniętą twarz i że on sam też nie najlepiej się czuje. Kuba znowu załącza kawałek Prodigy na przebudzenie. Wszelkie dźwięki dochodzące z zewnątrz jeszcze bardziej potęgują dyskomfort. Czuję się jakby ktoś pod czaszką nakłuwał mnie szpilkami ze wszystkich stron. Staram się argumentować, że nie dam rady i proponuję zejście. Odnoszę wrażenie, że Kuba jest lekko rozczarowany, ale nic tu po nas w takim stanie. Pada decyzja o powrocie do obozu pierwszego, żeby wypocząć i lepiej się zaaklimatyzować.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnBF7mp5mjJgO7SUdUXZPpI9az5glsco1zldLU3N3pMTPP9JxfmpTYK1R0ZrUr315jECq1fkndOZbqugQTatZxcHVuEYsGF7zdTxUQaiLjWJxyyrKd0lowIqwsq6gEqkqT_3yRfnTcDlU/s1600/Oto-Koco-(Ecce-Koco).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnBF7mp5mjJgO7SUdUXZPpI9az5glsco1zldLU3N3pMTPP9JxfmpTYK1R0ZrUr315jECq1fkndOZbqugQTatZxcHVuEYsGF7zdTxUQaiLjWJxyyrKd0lowIqwsq6gEqkqT_3yRfnTcDlU/s1600/Oto-Koco-(Ecce-Koco).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ecce koco...</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Zostawiamy całe obozowisko, zabieramy tylko najpotrzebniejsze rzeczy i zbieramy się powoli na dół. Wykonując niezdarnie ruchy w namiocie mam wrażenie, że wszystko dzieje się w zwolnionym trybie (ang. slow motion :-). Obraz powoli się zmienia przed moimi oczami, ręce bardzo powoli chwytają polar i starają się założyć go na moje plecy. Trochę jakbym był obserwatorem tego, co się wokół dzieje aniżeli czynnym uczestnikiem. Wszelkie typowe czynności dnia codziennego, jak złożenie śpiwora, założenie spodni, itp. sprawiają mi wielki problem. Nie dość, że z koordynacją ruchową jest kiepsko, to jakoś czuję się przytłumiony w myśleniu.<br />
- <i>Kuba?</i> – zapytuję lekko mamrocząc – <i>Mam problemy z podejmowaniem decyzji.</i><br />
- <i>Jak to?</i> – Kuba dopytuje stojąc już w pełnym rynsztunku na zewnątrz.<br />
- <i>Nie wiem, co teraz zrobić</i> – mamroczę pod nosem – <i>nie mogę zdecydować w co się ubrać lub co robić.</i><br />
<br />
Naprawdę muszę zejść na dół i odpocząć, bo w takim stanie nie wiem, co może być ze mną, kiedy zostanę przez chwilę dłużej na tej wysokości. Ruszamy na dół. Zejście idzie bardzo szybko i jest chyba najprzyjemniejszą rzeczą jaka mogła mnie teraz spotkać. Nawet się nie obejrzałem, gdy żółciutkie namioty z obozu pierwszego pojawiają się przed moimi oczami. Z kroku na krok jestem coraz bliżej i sam nie wiem, czy to przez wizję szybkiego dojścia do jedynki czy przez coraz niższą wysokość, ale czuję się lepiej i jestem w stanie pozbierać myśli do kupy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqfku5JXQrCozY6MCb1dWY2ZhpuwxdXAUDuQp9lAiv5MkaeRyh5-6hFNXes2KYM3ENRgQgF27Olrj3t4lLqpLM4GdKErEQcuVLskIcJ3cSJr6KlhX_evafnGMRaCMfPWYLZa62f1ZVk-8/s1600/Pik-Lenina-2014-(61).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqfku5JXQrCozY6MCb1dWY2ZhpuwxdXAUDuQp9lAiv5MkaeRyh5-6hFNXes2KYM3ENRgQgF27Olrj3t4lLqpLM4GdKErEQcuVLskIcJ3cSJr6KlhX_evafnGMRaCMfPWYLZa62f1ZVk-8/s1600/Pik-Lenina-2014-(61).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chyba trochę dłużej tutaj zabawimy, niż nam się na początku wydawało.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Spis treści:<br />
<ol>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/10/wor-transportowy-na-plecy-pik-lenina.html" target="_blank">Wór transportowy na plecy i w drogę (czytaj)</a> </li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/10/cebulowa-dieta-pik-lenina.html" target="_blank">Cebulowa dieta (czytaj)</a> </li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/pierwsze-proby-aklimatyzacji-pik-lenina.html" target="_blank">Pierwsze próby aklimatyzacji (czytaj)</a> </li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/i-w-gore-i-w-dol-pik-lenina.html" target="_blank">I w górę, i w dół, i w górę…</a> </li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/zalamanie-pogody-pik-lenina.html" target="_blank">Załamanie pogody (czytaj)</a></li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/12/wyniszczajaca-wysokosc-pik-lenina-szczyt.html" target="_blank">Wyniszczająca wysokość (czytaj)</a></li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/12/najduzszy-dzien-w-zyciu-szczyt-lenina.html" target="_blank">Najdłuższy dzień w życiu (czytaj)</a></li>
<li><a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2015/01/powrot-do-cywilizacji-pik-szczyt-lenina.html" target="_blank">Powrót do cywilizacji (czytaj)</a></li>
</ol>
Łukasz Kocewiakhttp://www.blogger.com/profile/18059437535977540297noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-30031746185977874572014-11-08T08:48:00.002+01:002015-01-04T20:30:26.431+01:00Pierwsze próby aklimatyzacji (Pik Lenina 2014, cz. 3)Ogólnie jest przyjęte, że powyżej 2500m n.p.m. należy zdobywać wysokość każdego dnia powoli, a różnica wysokości między kolejnymi noclegami nie powinna przekraczać 300m. Pokonywanie większych różnic wysokości podczas wędrowania nie jest problemem, ale na noc należy wrócić na wysokość nie większą niż 300m wyżej od tej, gdzie poprzedniego dnia spaliśmy. Według zaleceń medyków górskich, jeżeli wejdzie się wyżej, to należy zrobić dzień odpoczynku by organizm się zaadoptował. Natomiast po każdym 1000m zdobytej stopniowo wysokości wskazane jest zrobić sobie także dzień odpoczynku (tzw. restu). Jak tylko to możliwe należy unikać bezpośredniego transportu na wysokości powyżej 2500m. Przestrzegając tych zaleceń raczej nie powinniśmy narzekać na silne objawy ostrej choroby górskiej.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjb2wPklHqXgiess-opTWeCcoHN3YL174nPNYEpbWtvNYKxZpCeo_sBGHoz9zpAZooifO3Kbx-LS1Ue51tPqZettL816wmheWpx3OkYt7kwkH_UAWz6QsRKngv_dmpMxWFIgR9i7Y4l_qo/s1600/Pik+Lenina+2014+(06).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjb2wPklHqXgiess-opTWeCcoHN3YL174nPNYEpbWtvNYKxZpCeo_sBGHoz9zpAZooifO3Kbx-LS1Ue51tPqZettL816wmheWpx3OkYt7kwkH_UAWz6QsRKngv_dmpMxWFIgR9i7Y4l_qo/s1600/Pik+Lenina+2014+(06).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jesteśmy w Kirgizji, kraju, który w 93% pokryty jest górami. Idealne miejsce dla każdego ambitniejszego górołaza oraz miejsce, gdzie wykształciła się unikalna na skalę światową kultura. Na czerwonym tle flagi znajduje się złote słońce, które posiada 40 promieni, przedstawiających 40 kirgiskich plemion. Czerwony okrąg wewnątrz słońca, oraz 3 linie pochylone na lewo i prawo przedstawiają tundiuk - sklepienie tradycyjnej kirgiskiej jurty.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a>Jakże jednak jest to możliwe przy podejściu na Pik Lenina, gdzie noclegi są oddalone od siebie orientacyjnie o 1000 metrów przewyższenia oraz Base Camp już na dobry początek znajduje się grubo ponad sugerowanym poziomem 2500m? Ano nie jest i tutaj zaczynają się schody. Wjazd samochodem bezpośrednio na 3500m bez uprzedniej aklimatyzacji stwarza bezpośrednio ryzyko wystąpienia objawów choroby wysokościowej takich jak ból głowy, kłopoty żołądkowe, ogólne zmęczenie organizmu, zawroty głowy czy też kłopoty ze snem.<br />
<br />
Na tę wyprawę mamy przeznaczone całe trzy tygodnie. Pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł, ale nie tutaj. Pomimo iż w bazie wypadowej spaliśmy na futrzastych dywanach w zbiorowych jurtach, nie widziałem żadnych pcheł skaczących wesoło z dywanu na śpiwór i z powrotem. Kuba jednak jak najszybciej chciałby dostać się na ten szczyt, który wydawać by się mógł na wyciągnięcie ręki, dlatego czasami trudno go przekonać do zwolnienia tempa. Po kilku nocach na cebulowej polanie i przy ogólnie dobrym samopoczuciu jednogłośnie postanawiamy przenieść się do obozu pierwszego. To właśnie tam chcemy się ulokować na dobre z całym naszym bagażem.<br />
<br />
Zanim jednak tam dojdziemy, czeka nas jeszcze kilka godzin dość intensywnego trekkingu. Wstajemy dość późno, słońce już na dobre zagościło w jurcie, od czasu do czasu jakiś refleks świetlny pogania mnie i przekonuje, żeby wyjść z ciepłego śpiwora. W tym przypadku nawet Kuba nie jest jakiś skwapliwy, żeby się wygramolić na dwór. Jak widać tutaj mamy to samo podejście i uważamy, że najważniejsze to się dobrze wyspać, zwłaszcza na początku wyprawy, gdzie mamy możliwość wypoczynku na mniejszej wysokości.<br />
<br />
Wychodzimy dość późno i bez pośpiechu, bo trasę już poznaliśmy wczoraj, kiedy poszliśmy złożyć depozyt w jedynce. Połowa bagażu już jest na górze, więc dość przyjemnie mi się idzie z lekkim plecakiem. Jest idealna pogoda, Pik Lenina mieni się w promieniach przedpołudniowego słońca, a trawa i szczypior na polanie są jakby dzisiaj jeszcze bardziej zielone i soczyste. Po krótkim czasie mijamy też wspomniane wcześniej źródełko i nie przepuszczam okazji napicia się ze zbiorowego kubka z pofałdowanym dnem. Wszędzie bardzo intensywnie pachnie szczypiorem. Niewiele myśląc zrywam kilka młodych liści i chowam do kurtki. Mam przeczucie, że tam w górze nie będzie już można liczyć na takie rarytasy.<br />
<br />
Zaraz potem musimy podejść pod dość stromy próg skalny. Jurty agencji turystycznych nikną gdzieś w oddali. Za progiem moim oczom ukazuje się bardzo urokliwa mała pagórkowata dolinka porośnięta różnej maści górskimi zielonościami. Nie brakuje też i tutaj kwitnącej na fioletowo cebuli. Z oddali da się słyszeć nawoływania świstaków, które co i raz niepewnie wychylają się ze swoich norek a co odważniejsze przebiegają nam drogę. Pośrodku jest dobrze wydeptany przez konie i turystów szlak, który prowadzi coraz wyżej i wyżej.<br />
<br />
Po chwili przed naszymi oczami kreśli się strome podejście na niewielką przełęcz, takie ot siodło. Tutaj trzeba przedostać się na drugą stronę małego ziemistego grzbietu. Niestety nawet już na tej wysokości pokonanie tego stromego i zarazem gliniastego podejścia okazuje się wyzwaniem. To dopiero początek aklimatyzacji i nikt nie mówił, że będzie łatwo i przyjemnie. Nie przyjechaliśmy tutaj, żeby się nad sobą użalać, więc konsekwentnie napieram do góry jednocześnie starając się wyrównać oddech. Nawet osuwająca się spod nóg czerwona glina nie jest w stanie zachwiać moim niczym niezmąconym spokojem. Cel jest jasny i, chociaż na chwile został zasłonięty przez trawiaste pagórki, nie pozwala o sobie zapomnieć.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPgTAHo9xE9OAcQzHaMiBFXcdnLmPesKpVYK6AS4nQvJ-YNS43vR1V6KOvzlDgv108go6kHWKZFcz_Nb5UdfwGrSOBA3FOczxN06dtAXEMcy9tNen_6eeaY4oGZXAnvSts13Opx3pTHAw/s1600/Pik+Lenina+2014+(44).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPgTAHo9xE9OAcQzHaMiBFXcdnLmPesKpVYK6AS4nQvJ-YNS43vR1V6KOvzlDgv108go6kHWKZFcz_Nb5UdfwGrSOBA3FOczxN06dtAXEMcy9tNen_6eeaY4oGZXAnvSts13Opx3pTHAw/s1600/Pik+Lenina+2014+(44).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Krok po kroku powoli pokonuję przewyższenie. Z pewnością intensywne opady deszczu kilka dni temu i klejąca się do buta glina nie ułatwiają tego zadania. (fot. Jakub Szczerba)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Po drodze spotykamy różnych ludzi. Tuż za źródełkiem jakiś Australijczyk użycza nam kremu z filtrem do opalania, który działa jak balsam na spaloną słońcem skórę twarzy, rąk i dłoni. Gdzieś dalej pomiędzy norkami tłustych świstaków mijamy grupę wcześniej już spotkanych anglojęzycznych turystów. Wygląda, że brak aklimatyzacji jeszcze bardziej wyniszczająco działa na nich, bo przemieszczają się bardzo wolno ze wzrokiem skierowanym do ziemi. Na gliniastym podejściu przystajemy na chwilę porozmawiać z Rosjaninem, któremu nawigacja GPS w odcieniach drażniącej zieleni dynda przy pasie. Wygląda trochę jak chodzący kram z odzieżą outdoorową. Ciężkie pakunki na plecach i na brzuchu z pewnością nie ułatwiają mu w marszu.<br />
- <i>Wniosę wszystko sam na górę</i> – mówi do nas z bladą od białego kremu twarzą.<br />
- <i>Musi Ci być ciężko, prawda?</i> – dopytuję trochę retorycznie jednocześnie posyłając przyjazny uśmiech w jego kierunku.<br />
- <i>Przyjechałem tutaj, żeby wejść na tę górę sam</i> – mówi wolno cedząc słowa – <i>bez pomocy agencji i tego całego cyrku</i> – dodaje po chwili i zdeterminowanie maluje się na jego twarzy.<br />
<br />
Zaczynam rozumieć, że ten wyjazd to nie tylko wycieczka na jeden z łatwiejszych siedmiotysięczników na świece, ale również walka ze swoimi słabościami i proces poznawania człowieka w jego naturalnym, pierwotnym jestestwie. To tutaj prawdziwą przyjemnością jest dopiero siarczyście przekląć w chwili słabości czy zdenerwowania lub zwyczajnie po dużym wysiłku legnąć na twardych kamieniach i zasnąć równie twardym kamiennym snem. No, ale nie ma co za wiele rozmyślać, bo do obozu pierwszego jest jeszcze kilka godzin marszu przed nami.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCmkKmVXZwHcxoS75RgaHeujXmjApvN8Ey5tEDGKgT_wkKS3r5e7Fv6pOeKNPEo2QX21zh04KGy0spJYRKkyGNWbzWl1CqsN3krepdjwy7VCUCAEIgfur9PVf8KQkWJVTC8J34CLV_UD8/s1600/Pik+Lenina+2014+(43).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCmkKmVXZwHcxoS75RgaHeujXmjApvN8Ey5tEDGKgT_wkKS3r5e7Fv6pOeKNPEo2QX21zh04KGy0spJYRKkyGNWbzWl1CqsN3krepdjwy7VCUCAEIgfur9PVf8KQkWJVTC8J34CLV_UD8/s1600/Pik+Lenina+2014+(43).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trzeba przyznać, że góry tutaj są ukształtowane z rozmachem godnym najbardziej awangardowego artysty. Natomiast bogactwa kolorów i nieregularnych form nie powstydziłby się nawet sam Witkacy po skosztowaniu zielonego napoju bogów - absyntu, który pozawalał widzieć mu kształt rzeczy w ich sensie istotnym. Tak właśnie jest w tych górach.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Jeszcze tylko kilka razy stawiając z wolna kroki muszę się wyswobodzić z klejącej gliny i już jestem na siodle. Wychylam głowę i widzę przed sobą rozległe łańcuchy górskie i szeroki jęzor lodowca, który będzie nam już towarzyszyć prawie do samego szczytu. Na przełęcz trzeba pod górę, a z przełęczy znowuż w dół. Wydawać by się mogło, że jest to chwila wytchnienia jednakże i tutaj wskazana jest ostrożność. Kamienie osypują się spod nóg i każdy krok stawiam powoli. Pod ciężarem plecaka sporadycznie odzywa się moja prawa kostka, którą niefortunnie skręciłem podczas upadku z lodospadu wiele, wiele miesięcy wcześniej. Powoli i konsekwentnie do celu - myślę sobie przy stawianiu kolejnego kroku.<br />
<br />
Na szczęście dalej wzdłuż lodowca jest już tylko przede mną ciągnący się prawie aż po horyzont trawers pozwalający powoli i systematycznie pokonać przewyższenie. Co jakiś czas trzeba wejść po bardziej stromym terenie lub pokonać zwalisko zawadiacko osypującego się kruszenia. Jednakże rozpościerające się naokoło widoki posępnych szczytów przykrytych wieczną zmarzliną i osnutych gęstymi chmurami pozwalają zapomnieć o trudzie, zmęczeniu, pulsującym bólu i wszechogarniającej niewygodzie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpht3sXgPQy4lr6pYK3tfkkx6SyVdha455oVBXq1UENMCSO8ytMFuYOqRYyZGl69faxdeHZd0l3WZ0o63hh74sqhWa999dH-eca1hay50_6NxGHBd_kgJiLX9AF78v9SMVEVGM802Bc3o/s1600/Pik+Lenina+2014+(42).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpht3sXgPQy4lr6pYK3tfkkx6SyVdha455oVBXq1UENMCSO8ytMFuYOqRYyZGl69faxdeHZd0l3WZ0o63hh74sqhWa999dH-eca1hay50_6NxGHBd_kgJiLX9AF78v9SMVEVGM802Bc3o/s1600/Pik+Lenina+2014+(42).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ciągnące się kilometrami jęzory lodowca oraz szerokie doliny
rozpościerające się aż po sam horyzont są nieodłącznym elementem
krajobrazu. (fot. Jakub Szczerba)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Idąc tak i lekko filozofując orientuję się, że Kuba już jakiś czas temu zniknął mi z oczu. Wszystko przez to, że ścieżka co i raz się rozdziela i łączy. Ja poszedłem starym szlakiem konnym, który powoli się obrywa na skutek niszczącej działalności lodowca. Podoba mi się tutaj, gdyż teren jest porośnięty mchem, małymi kolorowymi kwiatkami i porostami w różnych odcieniach czerwonego i brązowego. Kuba poszedł najprawdopodobniej górą, gdzie nowy szlak prowadzi przez wysuszone i obsypane kamieniami zbocza.<br />
<br />
Niewiele czasu mija i ponownie się spotykamy. Kuba czeka na mnie przy przejściu przez potok. Jest to porywisty strumień górski, którego nastrój jest silnie uzależniony od pogody. Nie jest to tak samo zawikłane jak sprawy z kobietami i ich migrenami. Tutaj wytłumaczenie jest bardzo proste, w cieplejsze dni wyżej położony lodowiec szybciej topnieje podwyższając poziom wody i stopień zanieczyszczenia. Z samego rana woda jest spokojna i prawie że przejrzysta, natomiast późnym popołudniem przy przejściu trzeba się zmierzyć z prawdziwym żywiołem.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4iDagnCFCs-VPAWx9wzbu_M0ZOC4dTeB4kqK5p1AtIlM96FKKAiun92LpYbpQvyxo-E5nPz5F092_WSSJYDa_HKZdnBjTTlXhruWJn-m2NZu2VKrxwbFUIWZCJYEDxGJmt2Yjklq7frA/s1600/Pik+Lenina+2014+(04).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4iDagnCFCs-VPAWx9wzbu_M0ZOC4dTeB4kqK5p1AtIlM96FKKAiun92LpYbpQvyxo-E5nPz5F092_WSSJYDa_HKZdnBjTTlXhruWJn-m2NZu2VKrxwbFUIWZCJYEDxGJmt2Yjklq7frA/s1600/Pik+Lenina+2014+(04).jpg" height="424" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">No i jeszcze raz lodowaty strumień, sraczkowate popłuczyny z lodowca. No cóż... być może jest to moja ostatnia toaleta na kilka następnych dni. (fot. Jakub Szczerba)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Kuba już czeka na drugiej stronie tym razem nader porywistego potoku. Nie ma szans przeskoczyć suchą stopą z kamienia na kamień. Trzeba zdjąć buty i wysoko podwinąć nogawki. I tak po chwili z przewieszonymi butami przez szyję moczę rozpaloną i spoconą stopę w odmętach popłuczyn z lodowca. Brrrr… dreszcze przechodzą mi od stóp aż po sam kark, żeby zjeżyć resztki nadwątlonych włosów na mojej głowie. Woda jest bardzo, ale to bardzo zimna. Strumień jest tak wartki, że praktycznie nie ma szans przejścia z ciężkim plecakiem bez pomocy stabilizujących kijków trekkingowych. Po wymacaniu dna stopą i kilku niepewnych krokach jestem na drugiej stronie. Kuba oczywiście w tym samym czasie szczerzył zęby i robił zdjęcia. Muszę przyznać, że taka kąpiel nawet tylko nóg działa bardzo odświeżająco. Najprawdopodobniej będzie to ostatni kontakt z wodą i namiastką higieny na następne wiele dni wysoko w górach.<br />
<br />
Wszystkiemu temu bardzo uważnie przyglądali się Kirgizi na koniach, którzy za kilka dolarów jako dodatkowy zarobek przewożą leniwych turystów przez rzekę. My jednak podziękowaliśmy im grzecznie i tym razem też nie przyczyniliśmy się do rozwoju lokalnej przedsiębiorczości. Trzeba przyznać, że transport konny do jedynki jest zajęciem dość lukratywnym. Z pewnością dla jeźdźca, jednak sam nie wiem, jak długo jeszcze te konie będą w stanie każdego dnia wwieźć na wysokość około 4500m n.p.m. ładunek ważący około 100 kilogramów i do tego jeszcze masywne cielsko jeźdźca.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiThP5wFLOUxWF5EhIcZZbJaa1W4cJyJACaGrx2T3GTwgxsVQqUN-O31M7nMWuGlkFFOD-tWOEM_2FqzbfdV-3_KjEBJB2AQcUoGfV20yZLEfVYVeGG_cs9sm9HQqevtav0RjkukvcBThM/s1600/Pik+Lenina+2014+(03).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiThP5wFLOUxWF5EhIcZZbJaa1W4cJyJACaGrx2T3GTwgxsVQqUN-O31M7nMWuGlkFFOD-tWOEM_2FqzbfdV-3_KjEBJB2AQcUoGfV20yZLEfVYVeGG_cs9sm9HQqevtav0RjkukvcBThM/s1600/Pik+Lenina+2014+(03).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dzięki takim jak my mina koniarzom może zrzednąć. Jest to typowy, wręcz paradoksalny przykład konfliktu interesów. Dolar w mojej kieszeni swoim szelestem przypomina, że chce być wydany. Jednocześnie koniarzom aż błyszczą oczy na widok turysty i potencjalnego zarobku. Jak to jest więc możliwe, że pieniądz zostaje w mojej kieszeni i koniarz odjeżdża na swoim koniu ze spuszczoną głową?</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Od górskiego potoku już wiele nam nie pozostało do przejścia. Jeszcze tylko wgramolenie się na wielką hałdę kamieni naniesionych tutaj przez lodowiec i obóz pierwszy powinien być w zasięgu wzroku. Zupełnie się nie spodziewałem, że morena boczna może być aż tak rozległa. Świadczy to o skali przedsięwzięcia. Nie jest to jakiś tam szczyt w Tatrach czy Kaukazie. Przed nami stoi masywny siedmiotysięcznik solidnie otoczony lodowcem i kamieniami niczym twierdza nie do zdobycia. Nawet lodowce, które widziałem w Himalajach nie potrafią dorównać rozmiarom tego oto tutaj delikwenta.<br />
<br />
Po wejściu na morenę przede mną malował się rozległy płaski teren misternie wyłożonych kamieni. Można powiedzieć, że lodowiec niczym wprawny w swoim fachu kamieniarz specjalnie dla nas ułożył tutaj przejście. Po raz pierwszy od dawna wędrowanie tutaj sprawia mi przyjemność i wreszcie jestem w stanie na chwilę odetchnąć. Jednakże znaczna już wysokość daje się we znaki i jestem zdyszany niczym koń na trasie do Morskiego Oka. Kuba już dawno gdzieś wypruł, najwyraźniej jemu kondycja dopisuje, a wysokość tak bardzo nie przeszkadza.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1TPQb_SvaTvKfO_dIjSdxBf9_Qy73pvpT5CI_1VnZSeozNymykerlsFYaP83Rtdy2Apj7ZrUSdPhVZpOnGpzo1BvLSjR_UPooR9yJkceRvKX7I44-aX_oDrrcN7tZh8z2_uCUppGhnUw/s1600/Pik+Lenina+2014+(39).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1TPQb_SvaTvKfO_dIjSdxBf9_Qy73pvpT5CI_1VnZSeozNymykerlsFYaP83Rtdy2Apj7ZrUSdPhVZpOnGpzo1BvLSjR_UPooR9yJkceRvKX7I44-aX_oDrrcN7tZh8z2_uCUppGhnUw/s1600/Pik+Lenina+2014+(39).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jak to możliwe, że góry mogą być takie różnobarwne? Prawie jak łąka pełna kwiatów w majowy poranek.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Zabieramy pozostawiony w jednym z obozów depozyt i pada decyzja, żeby przejść jeszcze dalej do najbardziej wysuniętego obozu. Chyba da radę - myślę sobie i zakładam jeszcze jeden ciężki plecak tym razem na brzuch dla równowagi. Opiekun obozu, gdzie zostawiliśmy depozyt ponawia jeszcze ostatnią próbę przekonania nas, żeby właśnie tutaj zostać.<br />
- <i>Zobaczcie, tutaj jest jeszcze ziemia i rosną rośliny</i> – nawołuje z desperacją w głosie.<br />
- <i>Gdzie?</i> – pytamy z niedowierzaniem i rozglądamy się dookoła – <i>Przecież tutaj są tylko kamienie</i> – dodaję po chwili.<br />
- <i>Zobacz za namiot, tam rosną kwiaty</i> – uśmiecha się i wskazuje palcem na swój namiot – <i>Tutaj będziecie w stanie wypocząć, zregenerować się. A tam wysoko to tylko lód i lód</i> - dodaje.<br />
Jeszcze nie jestem na tyle zmęczony, żeby nie sprawdzić wiarygodności tej jego historii. I faktycznie za namiotem na maleńkim wygładzeniu bez kamieni rośnie maluteńki kwiatek. Zdumiewające, że nawet tutaj przyroda ożywiona znalazła i miejsce dla siebie.<br />
<br />
Nie przekonało to nas za bardzo i w pokojowych nastrojach życzliwie się żegnamy. Idziemy dalej przez te kamienie. Z dwoma plecakami praktycznie nie jestem w stanie zobaczyć, co mam pod nogami. Potykając się co i raz powoli zmierzam przed siebie. Gdyby nie pomocne kijki trekkingowe pewnie już nie jeden raz upadłbym na któryś z ostro zakończonych kamieni. Czuję się bardzo zmęczony, ale świadomość tego, że za chwilę będę na noclegu jakoś pozwala mi się zaadoptować do niewygody.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpZyxYHjsQi4tEo9c2RS-dfWXx6w5Xuocq9veEtQQfdDHWo5EJRA3NdQ1SYl08ao8l-qBxXa3bn640XyI_AnU2Lq-R_1P0YP59MpvQteBERe7EqIe12UrDVXDzWan3Df7WTrvEaOnBW2k/s1600/Pik+Lenina+2014+(07).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpZyxYHjsQi4tEo9c2RS-dfWXx6w5Xuocq9veEtQQfdDHWo5EJRA3NdQ1SYl08ao8l-qBxXa3bn640XyI_AnU2Lq-R_1P0YP59MpvQteBERe7EqIe12UrDVXDzWan3Df7WTrvEaOnBW2k/s1600/Pik+Lenina+2014+(07).jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Krążą legendy, że tutaj gdzieś w okolicy rosną kwiaty. Być może trzeba szukać ich po zmroku przy pełni księżyca. (fot. Jakub Szczerba)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Muszę przejść przez jeszcze jeden strumień, tym razem udaje się nie mocząc nawet buta, i podejść pod ostatnie wzniesienie, na którym widać już namioty najdalej wysuniętej jedynki. Przeszliśmy już tak dużo dzisiaj, a to ostatnie podejście wydaje się jakby najbardziej wyczerpujące. Sam nie wiem, czy to zmęczenie, czy psychika, czy te dwa plecaki, czy może wysokość, ale czas się bardzo dłuży. Gdzieś tam tylko w oddali rysuje się wąski żółty namiot kibelka, który jest umieszczony na skraju obozowiska. Kto by się spodziewał, że najzwyklejszy wychodek może być przyrównany do latarni wskazującej drogę zagubionym na morzu. W tym właśnie momencie to ten mały namiot dodaje mi otuchy i motywuje do postawienia jeszcze jednego kroku.<br />
<br />
Plecak, który mi wisi na brzuchu znacznie ogranicza widoczność i swobodę ruchu. Nawet nie zauważam, kiedy nawigacja satelitarna wysuwa mi się z bocznej kieszonki i znika w jednostajnym krajobrazie lodowca. Niestety zauważam to dopiero już pod koniec wędrowania i zupełnie ciężko mi ocenić, jak długo już bez tego cudeńka jestem. Stawia to sukces wyprawy pod znakiem zapytania, ponieważ brak nawigacji satelitarnej przy bardzo słabej widoczności może przesądzić o konieczności wycofu i w konsekwencji niepowodzeniu wyprawy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwB3_rxyiR0pQZfiOTmcTVk-91RtWCHIieJ8gMUn-E6bwcCEp8tfGi2yiJZx-80nFv6rCLKRtLBwvFz9Yuh6nSG8_sdKgI5MFK7F4NNLjJk5ExCVKqf4rt7vahatNY0iRq5fIOQ-7koL0/s1600/Pik+Lenina+2014+(08).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwB3_rxyiR0pQZfiOTmcTVk-91RtWCHIieJ8gMUn-E6bwcCEp8tfGi2yiJZx-80nFv6rCLKRtLBwvFz9Yuh6nSG8_sdKgI5MFK7F4NNLjJk5ExCVKqf4rt7vahatNY0iRq5fIOQ-7koL0/s1600/Pik+Lenina+2014+(08).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To miejsce przez pewien czas będzie naszym drugim domem. Wygląda w porządku, myślę, że będę w stanie się tutaj zadomowić i odpocząć. Kto nie chciałby każdego ranka wybrać się do żółciutkiego ustępu?</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Najdalej wysunięty obóz pierwszy stoi praktycznie na samej krawędzi lodowca. Dlatego właśnie, żeby wdrapać się na tę morenę boczną musimy pokonać ostatni odcinek po lodzie i przeskoczyć nawet kilka wąskich szczelin lodowcowych. Jeszcze tylko ostatni trawers i wreszcie jestem na miejscu. Zdyszany staję tuż przy pamiętnym żółtym kibelku i spoglądam na obozowisko. Dopiero, kiedy udaje mi się wyrównać oddech i wyciszyć myśli zauważam, że panuje tutaj spokój. Idealne miejsce na aklimatyzację.<br />
<br />
Kuba już od dawna krząta się w obozie i bardzo sprawnie udało mu się znaleźć idealne miejsce na biwak oraz rozstawić namiot. Mnie wiele nie zostało do zrobienia, zostawiam plecak i wracam po nawigację. Wizja ponownego zejścia i wchodzenia po lodowcu nie napawa mnie optymizmem. Krok po korku przemierzam tę samą drogę, dokładnie rozpoznaję te same kamienie, szczeliny i ślady butów. Niestety po nawigacji satelitarnej ani widu ani słychu. Lekko rozczarowany wracam do obozu. Zmęczenie jeszcze bardziej narasta, ale traktuję to jako dobrą zaprawkę aklimatyzacyjną.<br />
<br />
Dochodzę do obozu już późnym popołudniem. Jestem zmęczony i za bardzo nie mam chęci rozmawiać. Nawet biało malujący się szczyt po lewej ręce nie zwraca mojej uwagi.<br />
- <i>Nie ma</i> – oznajmiam Kubie przytłumionym głosem.<br />
- <i>Mówię Ci Łukasz, ktoś już sobie go dawno wziął ze sobą</i> – dodaje Kuba rzeczowo oceniając sytuację.<br />
- <i>Podpytam tu i tam w obozie. Może ktoś znalazł…</i> – mówię już jakby do siebie z niedowierzaniem.<br />
<br />
Nie za bardzo interesuje mnie co się dzieje dookoła. Po bliżej niesprecyzowanej szamie walę się na materac w namiocie i trwam w letargu. Tej nocy nie mam najmniejszego problemu z zaśnięciem. Trzeba wypoczywać i się aklimatyzować, bo to dopiero początek naszej wyprawy. Tutaj właśnie zaczynają się trudności. Kuba jest jak najbardziej zmotywowany do szybkiego wejścia na szczyt i wydaje się być w bardzo dobrej kondycji. Ja jednak czuję gdzieś pod czaszką, że jeszcze będziemy musieli poczekać, bo góra tak łatwo nas nie puści.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCz2FBlCDJWkVvc2IaZFA7qnpS7hAOowwrT0k4hQk0xHQ8OdbJyD2HTchLio1d38mKkpvMH9Y4JXE-nU3oeC68Dow25Mw1BLKBp4ZQChYrzTsd6ank3sl7M-hRSPNdf2k4KW4BXLv0pCM/s1600/Pik+Lenina+2014+(10).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCz2FBlCDJWkVvc2IaZFA7qnpS7hAOowwrT0k4hQk0xHQ8OdbJyD2HTchLio1d38mKkpvMH9Y4JXE-nU3oeC68Dow25Mw1BLKBp4ZQChYrzTsd6ank3sl7M-hRSPNdf2k4KW4BXLv0pCM/s1600/Pik+Lenina+2014+(10).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czy tym razem ekspedycja zorganizowana przez niezależny Klub Wysokogórski Lubliniec zakończy się sukcesem?</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Spis treści:<br />
<ol>
<li>Wór transportowy na plecy i w drogę (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/10/wor-transportowy-na-plecy-pik-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Cebulowa dieta (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/10/cebulowa-dieta-pik-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Pierwsze próby aklimatyzacji (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/pierwsze-proby-aklimatyzacji-pik-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>I w górę, i w dół, i w górę… (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/i-w-gore-i-w-dol-pik-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Załamanie pogody (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/zalamanie-pogody-pik-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Wyniszczająca wysokość (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/12/wyniszczajaca-wysokosc-pik-lenina-szczyt.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Najdłuższy dzień w życiu (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/12/najduzszy-dzien-w-zyciu-szczyt-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Powrót do cywilizacji (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2015/01/powrot-do-cywilizacji-pik-szczyt-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
</ol>
Łukasz Kocewiakhttp://www.blogger.com/profile/18059437535977540297noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-55833876227063699462014-10-30T21:40:00.002+01:002015-01-04T20:30:45.617+01:00Cebulowa dieta (Pik Lenina 2014, cz. 2)To właśnie Sary-Tasz jest pierwszym przyczółkiem cywilizacji po przekroczeniu pasma Gór Ałajskich. Tutaj zaczyna się Kotlina Ałajska (Dolina Ałajska), miejsce jakże inne od tego, co widzieliśmy wcześniej. Czuć w powietrzu, że jesteśmy już dość wysoko i dlatego też roślinny niechętnie tutaj zapuszczają swoje korzenie w głąb suchej i zwietrzałej gleby. Rozpościerający się na wiele kilometrów płaskowyż jest ze wszystkich stron otoczony ponurymi górami z groźnie spękanymi lodowcami.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhd5y9dM4uuw71h9vxlozo2YYSkbN1olrMX6TU-xOOMDqvlxdB5SI_yz8jt19zhsM5Sn0dAvARRgTHFozSKPnV6ZtbKkwSQYuqdPQxBND_zn7RAwWWX88h1LIMg_V0kxJAq420XeiqHkV4/s1600/Pik+Lenina+2014+(48).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhd5y9dM4uuw71h9vxlozo2YYSkbN1olrMX6TU-xOOMDqvlxdB5SI_yz8jt19zhsM5Sn0dAvARRgTHFozSKPnV6ZtbKkwSQYuqdPQxBND_zn7RAwWWX88h1LIMg_V0kxJAq420XeiqHkV4/s1600/Pik+Lenina+2014+(48).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Obóz główny jest jakby przedsionkiem tego wszystkiego. Dookoła jest zielono, a szumiący w tle górski strumień jest najlepszą muzyką relaksacyjną dla myśli rozstrojonych szumem wielkich siedlisk ludzkich.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a>I tutaj się okazuje, że nasz dzielny kierowca taksówki tak do końca zupełnie nie wie, jak się dostać do obozu głównego (ang. Base Camp) pod Pikiem Lenina, który mieści się na Polanie Łukowej. Co gorsza, jak się później okaże, nie miał też wyobrażenia o jakości nawierzchni na ostatnim odcinku drogi. Dlatego też jeszcze raz zatrzymujemy się po drodze na chwilę i zabieramy nowego pasażera w ostatniej napotkanej na trasie miejscowości Sary-Mogul (rus. Сары-Могол). Stąd już tylko pozostaje jechać w górę, do obozu.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj36ZAM-kCyX1vBdTy0DlMZoVUdHhSf5Nz5g1LKWprjUjsfr111EtXH9iDpmzDrMHbP4MtbM4uXHLhmMfT0KvNQf9g-PBetQyN73QjmJm_VB47al1EfV_Ral7oj0kRDdgKZSo0_wmTngU8/s1600/Kirgistan-2014-(67).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj36ZAM-kCyX1vBdTy0DlMZoVUdHhSf5Nz5g1LKWprjUjsfr111EtXH9iDpmzDrMHbP4MtbM4uXHLhmMfT0KvNQf9g-PBetQyN73QjmJm_VB47al1EfV_Ral7oj0kRDdgKZSo0_wmTngU8/s1600/Kirgistan-2014-(67).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kotlina Ałajska pewnie ciągnęłaby się tak aż po sam horyzont gdyby nie strome szczyty, które niczym armia umarlaków wyłaniają się spod ziemi i swoimi ostrymi nożami grani przecinają spokój tego pustkowia. (fot. Jakub Szczerba)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Nowy przewodnik okazuje się być nader rozmowny. Opowiada nam trochę o swoim życiu i o tym jak zupełnie niedawno stał się pełnoprawnym obywatelem Rosji. Z dumą pokazuje nam swój nowy rosyjski paszport. Dla umilenia pogawędki częstuje nas kumysem (kirg. кымыс), jest to swego rodzaju mleczny napój alkoholowy wytwarzany od pokoleń przez plemiona koczownicze Centralnej Azji z mleka klaczy. Zabrał tego ze sobą całą butlę. Najwyraźniej wiedział, że ostatni odcinek drogi, pomimo iż krótki, zajmie nam dłuższą chwilę.<br />
<br />
W Sary-Mogul zjeżdżamy z asfaltowej drogi i tak żegnamy się na pewien czas z cywilizacją. Przed nami rozpościera się imponujący widok ośnieżonych szczytów. Pozostają już tylko góry i realizacja tego ambitnego przedsięwzięcia przez naszą małą dwuosobową ekipą. Zanim jednak tam się dostaniemy, pozostaje jeszcze przedostać się przez rozlewiska i wyschnięte koryta rzek tą małą taksówką sprowadzaną z Japonii.<br />
<br />
Trasa prowadzi przez pagórkowaty teren, silnik co jakiś czas mocniej zawarczy przy cięższym podjeździe lub jakiś większy kamień obetrze o podwozie w głębszych koleinach i przy bardziej stromych zjazdach. Droga co jakiś czas się rozwidla, by zaraz potem połączyć się ponownie, czasem też zupełnie zanika w trawiastym terenie. Dobrze jednak, że jedzie z nami też ktoś z okolic dobrze znający drogę. Co prawda Kubie chyba za bardzo nie podpasował jego napój wyskokowy, ale przynajmniej mamy tę pewność, że dojedziemy do celu.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJk5kCi3srWS_gsCNOgE2sBzM8ypPOV0NxMDuY0VPwDyQAwq67N5-VofJdb7doRjHlxpraYPKGaiLaAtzH3xZkRy8JrOZLkwSnpWlkyGxAVMfcE6K7UAv0PPMv9awDwaybtqB2OzVSR78/s1600/Pik-Lenina-2014-(51).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJk5kCi3srWS_gsCNOgE2sBzM8ypPOV0NxMDuY0VPwDyQAwq67N5-VofJdb7doRjHlxpraYPKGaiLaAtzH3xZkRy8JrOZLkwSnpWlkyGxAVMfcE6K7UAv0PPMv9awDwaybtqB2OzVSR78/s1600/Pik-Lenina-2014-(51).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pierwsze obozy pojawiają się gdzieś tam daleko w oddali. Zbliżamy się do celu. (fot. Jakub Szczerba)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Po drodze za wiele w otaczającym nas krajobrazie się nie zmienia. Mijamy co i raz większy lub mniejszy porośnięty trawą pagórek, świstaki chowające w trawiastej norze swoje tłuste i futrzaste cielska przy każdym podrywie tumanu kurzu przez przejeżdżający samochód lub może jakieś małe gospodarstwo składające się z dwóch jurt i stada kóz. Przelatują mi przez głowę szybkie myśli i pytania, na które nie znajdę odpowiedzi. Co ci ludzie tutaj robią? Jak są w stanie przetrwać tutaj w zimie? Czy można stąd zadzwonić na miasto? (-:<br />
<br />
Podróżując po Kirgizji człowiek przyzwyczaja się do coraz to dziwniejszych widoków lub sytuacji. W pewnym momencie staje się wręcz uodporniony na otaczające zewsząd absurdy, które w Europie nie miałyby racji bytu. I tak po drodze mijamy stojące gdzieś na tym rozległym pustkowiu dwa samochody terenowe. Zupełnie nie jestem zdziwiony, że na dachu stoją stakany, które jeden z kierowców wypełnia wódką.<br />
- <i>To jacyś Rosjanie się dobrze bawią</i> – tłumaczy nasz kierowca.<br />
- <i>Przyjechali tutaj na wypoczynek</i> – dodaje z obojętnością w głosie nasz nowy przewodnik.<br />
<br />
Nie wiele trzeba czasu, żeby ci Rosjanie w swoich terenowych wozach dogonili nas i wyprzedzili z dużą prędkością pozostawiając rozległe tumany kurzu za sobą. Niestety obieg wewnętrzny w naszym samochodzie nie działa, więc wdychamy smród pozostawionych za nimi spalin i inhalujemy się świeżym górskim kurzem. Ku naszemu totalnemu braku zaskoczenia po raz kolejny mijamy te same stojące samochody i na dobre już rozbawionych Rosjan. Tym razem jeden z nich zamiast wódki z samochodu wyciąga broń palną. To nie na nas tylko na tłuste świstaki. Wątpię, żeby w tym stanie był na siłach coś ustrzelić. Lepiej się stąd zabierać jak najszybciej. Jedziemy dalej.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQN5y-UHZDGUSTxe8-f38tXt5HPp6YpRWRRcMAHmWZ4oCZq0tHp37sCFHi79BrK88BggvI2KyxCUgyy57PhrYWkKpBaM5e0zL0ZNtcFcaWZKxAAgw9GBYs-kIR_mcnEFt02QN1qXARGGY/s1600/Pik-Lenina-2014-(49).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQN5y-UHZDGUSTxe8-f38tXt5HPp6YpRWRRcMAHmWZ4oCZq0tHp37sCFHi79BrK88BggvI2KyxCUgyy57PhrYWkKpBaM5e0zL0ZNtcFcaWZKxAAgw9GBYs-kIR_mcnEFt02QN1qXARGGY/s1600/Pik-Lenina-2014-(49).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czy ta woda musi być taka zimna i dlaczego zawsze kamienie w górskich potokach są ostro zakończone? (fot. Jakub Szczerba)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Po około godzinie obijania się w samochodzie i wesołych rozmów docieramy do wrót Polany Łukowej. Tego dnia poziom rzeki z lodowca jest dość wysoki i nasza taksówka nie dostosowana do jazdy w terenie nie jest w stanie jechać dalej. Tutaj żegnamy się z taksówkarzem i naszym dzielnym przewodnikiem. Po żywiołowych tłumaczeniach kierowcy odnośnie stanu drogi i trudnym terenie do całego interesu dopłacamy jeszcze 100 KGS. Pewnie coś z tego skapnie i dla przewodnika. Cóż… przynajmniej było wesoło.<br />
<br />
Polana Łukowa jest usytuowana na wysokości około 3500m n.p.m. i tutaj właśnie mieści się baza wypadowa (ang. Base Camp) na Pik Lenina. Tutaj wszystko się zaczyna, to tutaj też najdalej można dojechać samochodem. Na tej wysokości dość łatwo jest rozpocząć aklimatyzację i wypoczywać po wyczerpującym działaniu w wyżej położonych obozach. W Base Campie rozlokowanych jest szereg komercyjnych agencji turystycznych, gdzie można należycie się posilić, przespać w dość komfortowych warunkach, wypożyczyć sprzęt alpinistyczny, czy też zakupić jakże potrzebny wyżej gaz do palnika. Tutaj też ceny nie są aż tak bardzo wygórowane.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbmK9cqdnJzrNIL1aidUj__IocfBtTt3iL0fnxeBtjk1uf14Mav9vMqdR4V40DoWfRBxuYdRFdkd6o2QGa5Enusza7O5-O7Je7eEE62ySyIKxvHXHjABP5iirI9Bhxbem1exT7qweBh8k/s1600/Pik-Lenina-2014-(53).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbmK9cqdnJzrNIL1aidUj__IocfBtTt3iL0fnxeBtjk1uf14Mav9vMqdR4V40DoWfRBxuYdRFdkd6o2QGa5Enusza7O5-O7Je7eEE62ySyIKxvHXHjABP5iirI9Bhxbem1exT7qweBh8k/s1600/Pik-Lenina-2014-(53).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Do zapachu koziego filcu trzeba się przyzwyczaić. No cóż, przynajmniej nie idzie zmarznąć w nocy. (fot. Jakub Szczerba)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJIHAGzpllPVN7Mobj0lz9IdhnqUwUMWBh4E0HhpjVt0Z-b09JMo1fgSguIWSkLDd4IRHsGV0W5Wv8IbtCUEfUKvY61289ZgnNn5oTuZqEhTvUUSDLzO4XfGLa0IS4ITrHarcKugCt51Y/s1600/Pik+Lenina+2014+(02).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJIHAGzpllPVN7Mobj0lz9IdhnqUwUMWBh4E0HhpjVt0Z-b09JMo1fgSguIWSkLDd4IRHsGV0W5Wv8IbtCUEfUKvY61289ZgnNn5oTuZqEhTvUUSDLzO4XfGLa0IS4ITrHarcKugCt51Y/s1600/Pik+Lenina+2014+(02).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Eeee... tam, nie śpimy w namiocie. Na bogato, na dywanach niczym wezyr, bo można (-;</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Zostajemy tutaj i adaptujemy się do wysokości jednocześnie filozofując ze wzrokiem wpatrzonym w dominujący w otoczeniu szczyt, cel naszej wyprawy. Wieczorami w wolnym czasie, którego nie mało podczas aklimatyzacji, rozmawiam z innymi przybyszami przy kubku gorącej herbaty. Staram się zebrać jak najwięcej informacji o tym, co potencjalnie może nas czekać gdzieś tam na górze. Także w ramach przystosowywania organizmu do wysokości wędrujemy z częścią naszego bagażu do obozu pierwszego (ang. Camp 1), gdzie zostawiamy depozyt.<br />
<br />
Warto wspomnieć, że w Camp 1 także dość dobrze jest rozbudowana infrastruktura dostosowana pod turystykę. Wszystkie agencje urzędujące na Polanie Łukowej także mają swoje namioty w obozie pierwszym. Tam też można liczyć na nocleg lub ciepły posiłek. Jednakże jedynym sposobem na transport cięższego bagażu są konie lub osły, co jednocześnie automatycznie podwyższa ceny świadczonych usług.<br />
<br />
Można także wynająć konia, żeby zabrał nasze bambetle do Camp 1, który mieści się na wysokości około 4500m n.p.m. My jednak postanawiamy nie wspierać lokalnej przedsiębiorczości i wnieść cały bagaż na naszych własnych ramionach. Taki wysiłek jest też dobrą zaprawą aklimatyzacyjną. Wędrując do obozu pierwszego należy przejść calutką Polanę, na końcu której rozlegle rozrasta się cebula. Tam też znajduje się małe źródełko, obok którego dawno, dawno temu ktoś postawił odcięte dno z plastikowej butelki po oranżadzie. Aktualnie pełni ono funkcję kubka o zbiorowym przeznaczeniu dla każdego, kto przechodząc poczuje się spragniony. Orzeźwiającą wodę można też przegryźć świeżo zerwanym szczypiorem z młodziutkiej cebuli.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWWZQ0lmzU-6XghWVuAodx-owiGML8PkMw3aNtEhXkYR0-Nl_eWBmN2RtaTW0Jk-7Bcn2Mai3enKvrDxm6ZM9hdlWPn_Fdi4rV83icoDYUJPzxv0sgjGEp4tx-ux6AOXKUSBWSIhmq5VU/s1600/Pik-Lenina-2014-(50).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWWZQ0lmzU-6XghWVuAodx-owiGML8PkMw3aNtEhXkYR0-Nl_eWBmN2RtaTW0Jk-7Bcn2Mai3enKvrDxm6ZM9hdlWPn_Fdi4rV83icoDYUJPzxv0sgjGEp4tx-ux6AOXKUSBWSIhmq5VU/s1600/Pik-Lenina-2014-(50).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nawet ciążki plecak uwierający w lędźwie i ramiona nie jest w stanie zmącić chwili wytchnienia i rozkoszowania się smakiem krystalicznie czystej i zimnej wody z górskiego źródła zaczerpniętej dnem z plastikowej butelki po napoju gazowanym. W każdym momencie można też przegryźć świeżą cebulą bujnie rosnącą dookoła. </td></tr>
</tbody></table>
<br />
Spis treści:<br />
<ol>
<li>Wór transportowy na plecy i w drogę (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/10/wor-transportowy-na-plecy-pik-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Cebulowa dieta (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/10/cebulowa-dieta-pik-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Pierwsze próby aklimatyzacji (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/pierwsze-proby-aklimatyzacji-pik-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>I w górę, i w dół, i w górę… (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/i-w-gore-i-w-dol-pik-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Załamanie pogody (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/zalamanie-pogody-pik-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Wyniszczająca wysokość (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/12/wyniszczajaca-wysokosc-pik-lenina-szczyt.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Najdłuższy dzień w życiu (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/12/najduzszy-dzien-w-zyciu-szczyt-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Powrót do cywilizacji (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2015/01/powrot-do-cywilizacji-pik-szczyt-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
</ol>
Łukasz Kocewiakhttp://www.blogger.com/profile/18059437535977540297noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-30417292354520088142014-10-25T09:48:00.000+02:002015-01-04T20:31:04.490+01:00Wór transportowy na plecy i w drogę (Pik Lenina 2014, cz. 1)I tak już 8 lipca pod wieczór po kilkunastu godzinach w samolocie oraz prawie tak samo długim czasie w taksówce z Biszkeku docieramy do Oszu, ostatniego przyczółka cywilizacji. Tutaj jesteśmy w stanie zakupić ostatnie drobnostki z listy brakujących rzeczy. Warto jednak pamiętać, że trudno tutaj o sprzęt do kwalifikowanej turystyki górskiej, a o gazie do kuchenki można nawet zapomnieć. Zatrzymujemy się na noc w hotelu tuż obok postoju taksówek. Na szczęście po całym dniu w samochodzie nie muszę za długo dźwigać wora transportowego z całym ekwipunkiem przez ciemne uliczki tego na pozór nieprzychylnego turyście miasta. To już ostatnie miejsce przed wyjazdem w góry, gdzie jesteśmy w stanie nacieszyć się zdobyczami współczesnej cywilizacji jak klimatyzacja, ciepły prysznic, Internet bezprzewodowy, czy telewizja satelitarna z rosyjską muzyką disco.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOI3F33EJvCeMFbKYTQROGHilix2mZLEhB8pNerK-ptWQA-yuzfmOYTkygRIZHodM_GrezlM2T8CSHl94Px40V4m7pHHIzcBwTHsgnGatfE9EFiolA0w1uF98TXGqIO_eYXTCm91l392Q/s1600/Kirgistan+2014+(01).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOI3F33EJvCeMFbKYTQROGHilix2mZLEhB8pNerK-ptWQA-yuzfmOYTkygRIZHodM_GrezlM2T8CSHl94Px40V4m7pHHIzcBwTHsgnGatfE9EFiolA0w1uF98TXGqIO_eYXTCm91l392Q/s1600/Kirgistan+2014+(01).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na trasie nie problem jest znaleźć kwalifikowane punkty gastronomiczne. Nawet nie zdawałem sobie sprawy ile można wypić takich małych miseczek herbaty na raz. W tle znajduje się dopiero co wybudowana z białej cegły masarnia.</td></tr>
</tbody></table>
<a name='more'></a><!--more--><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMwAUdayq0_22Vy8BZf47gV72umVcl5IHZeuS3v1BjDOytnZ3Ihat7tOKqvHuMAUjmO6dPWWHY1feg9n-HyvxRh0Ut6cX4bbsgMCk89njCjrynR4BlfiQ7rXmxkOz0l9LmDh1Ohjohy_I/s1600/Kirgistan-2014-(64).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMwAUdayq0_22Vy8BZf47gV72umVcl5IHZeuS3v1BjDOytnZ3Ihat7tOKqvHuMAUjmO6dPWWHY1feg9n-HyvxRh0Ut6cX4bbsgMCk89njCjrynR4BlfiQ7rXmxkOz0l9LmDh1Ohjohy_I/s1600/Kirgistan-2014-(64).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Niezależenie od szerokości geograficznej ciepłe manty prosto z wody smakują rewelacyjnie. Nie wiesz, co zamówić? Zamów podwójną porcję mantów.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Nie ma co zwlekać. Już następnego dnia z samego rana opuszczamy dostatek wszystkiego i komfort, jakie oferowało nam miasto Osz i ruszamy w góry. Zanim jednak trafimy na Ługową Polanę, gdzie rozpocznie się nasza wędrówka na szczyt, musimy spędzić jeszcze kilka godzin w taksówce lawirując niczym łyżwiarz figurowy na lodzie po krętych górskich drogach na wysokości dochodzącej nawet do 3200-3400m n.p.m. Zarówno dosłownie jak i w przenośni droga nie jest prosta, kierowca po drodze zabiera jakiegoś znajomego a także cały bagażnik najpotrzebniejszych rzeczy jak platonik czereśni, baniak lekko fermentujących już wiśni i wiele innych gratów, o które nawet nie śmiałem zapytać.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhv0q-466HNKcK6gbcdjuBvh3seBQZs-TLE6FfTP-fiec5mV-u_CoiMgP4wg6eQoDcNtYc7c4kh0nqr2vkbn7Xa7b50q9k3bBIc86ui1gDKoVkyNjC6rf2HPHqQTGN_-bwuh5hgr8EPwzI/s1600/Kirgistan+2014+(02).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhv0q-466HNKcK6gbcdjuBvh3seBQZs-TLE6FfTP-fiec5mV-u_CoiMgP4wg6eQoDcNtYc7c4kh0nqr2vkbn7Xa7b50q9k3bBIc86ui1gDKoVkyNjC6rf2HPHqQTGN_-bwuh5hgr8EPwzI/s1600/Kirgistan+2014+(02).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na trasie takie miejsca nie są rzadkością. Warto pamiętać, że Kirgistan jest domem przepysznych i dojrzałych arbuzów oraz melonów. Wielkim przeoczeniem jest nie skosztować tych owoców bezpośrednio od producenta. (fot. Jakub Szczerba)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsZ-7l-vqIkV7azppsvWl7_efHa1KNmQpzmbSYpY04rga5xQFeGLx1A6tG9ee_inLwLwGd3Ju8IMOzwvjQlwejLnpXrs2_z2qd9VJ3zHykipziIuhwRg91ELkWaaz-1rvIcEzeqMyh3rY/s1600/Kirgistan-2014-(66).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsZ-7l-vqIkV7azppsvWl7_efHa1KNmQpzmbSYpY04rga5xQFeGLx1A6tG9ee_inLwLwGd3Ju8IMOzwvjQlwejLnpXrs2_z2qd9VJ3zHykipziIuhwRg91ELkWaaz-1rvIcEzeqMyh3rY/s1600/Kirgistan-2014-(66).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przed wyruszeniem w góry należy się treściwie posilić. Czas w Oszu spędzamy na wysublimowanej gastroturystyce oraz akumulowaniu mocy. (fot. Jakub Szczerba)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Podróżując taksówką po Kirgizji należy już na wstępie się przyzwyczaić, że umówiona wcześniej cena za przejazd z pewnością nie jest ceną ostateczną, że oprócz nas w umówionym miejscu wyjazdu stawi też się bliżej nieokreślona grupa interesantów chcących po kosztach przewieźć swoje graty, żony, dzieci, teściowe i kto wie jeszcze co. W końcu to my, turyści z dolarami, pokrywamy koszty związane z paliwem i amortyzacją pojazdu. Na szczęście większość wiezionych przez nas drobiazgów trafia do lokalnego szpitala w miejscowości Sary-Tasz (rus. Сары-Таш).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzDnrcPo9vbKUeZ6Ae1LWcrIRG2YFTcfYv4RmMJQ6h9ibNhMx0kDzRZpvbAFe3jNfN6oK1qhC3YeKzOK2ptj89QJc06hQeb50iskPvn_s9QAxfYp23v7nDHHPQTbRnCl3o8lVUR7amgKw/s1600/Kirgistan-2014-(65).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzDnrcPo9vbKUeZ6Ae1LWcrIRG2YFTcfYv4RmMJQ6h9ibNhMx0kDzRZpvbAFe3jNfN6oK1qhC3YeKzOK2ptj89QJc06hQeb50iskPvn_s9QAxfYp23v7nDHHPQTbRnCl3o8lVUR7amgKw/s1600/Kirgistan-2014-(65).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Najwyraźniej w Kirgizji wszyscy ludzie są zdrowi lub leczą się w domach, bo szpital świeci pustkami. W przypadku jakichkolwiek problemów zdrowotnych nie jest tak daleko z Polany Ługowej do Sary-Tasz. W takim szpitalu tuż u podnóża Gór Pamir aż przyjemnie oddać się w ręce młodych lekarzy płci żeńskiej i pielęgniarek. (fot. Jakub Szczerba)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Spis treści:<br />
<ol>
<li>Wór transportowy na plecy i w drogę (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/10/wor-transportowy-na-plecy-pik-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Cebulowa dieta (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/10/cebulowa-dieta-pik-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Pierwsze próby aklimatyzacji (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/pierwsze-proby-aklimatyzacji-pik-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>I w górę, i w dół, i w górę… (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/i-w-gore-i-w-dol-pik-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Załamanie pogody (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/zalamanie-pogody-pik-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Wyniszczająca wysokość (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/12/wyniszczajaca-wysokosc-pik-lenina-szczyt.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Najdłuższy dzień w życiu (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/12/najduzszy-dzien-w-zyciu-szczyt-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Powrót do cywilizacji (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2015/01/powrot-do-cywilizacji-pik-szczyt-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
</ol>
Łukasz Kocewiakhttp://www.blogger.com/profile/18059437535977540297noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-86400881337026759472014-09-28T22:32:00.000+02:002015-01-04T20:31:58.626+01:00Relacja z wyprawy na Szczyt Lenina - Lenin Peak Project 2014<i>Jest jeszcze grubo przed świtem, w namiocie panuje mrok, a przeszywające zimne powietrze smaga zmarznięty czubek nosa wystający poza warstwy śpiwora puchowego. Z dala da się słyszeć odgłosy budzika dobiegające jakby z odległych dolin w górach Pamir. Przenikliwy ból głowy i chroniczny brak tlenu na tej wysokości otępiają moje zmysły. Nie ma co biadolić i użalać się nad sobą, dzisiaj wielki dzień, atak szczytowy na Pik Lenina.</i><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJTeVcyxKUQFVkvhnUvSouqItVMJBqNBTkS6iXsrJqMDpPU-BHOisN6W05qI1TmGFA1pedmVgsxQUvfc5YO0KB3mBgepPEXugeN2SpAF-aiXOJssZxgaFAHnKsLrMtvAGoKf07n8EY29I/s1600/Pik+Lenina+2014+(16).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJTeVcyxKUQFVkvhnUvSouqItVMJBqNBTkS6iXsrJqMDpPU-BHOisN6W05qI1TmGFA1pedmVgsxQUvfc5YO0KB3mBgepPEXugeN2SpAF-aiXOJssZxgaFAHnKsLrMtvAGoKf07n8EY29I/s1600/Pik+Lenina+2014+(16).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Piku Lenina nigdzie ni ma...</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a>Dnia 26 lipca 2014 roku samodzielnie zorganizowana wyprawa w składzie Łukasz Kocewiak i Jakub Szczerba kończy się pełnym sukcesem. Celem było zdobycie w stylu alpejskim jednego ze szczytów w górach Pamir mierzącego ponad 7000 metrów wysokości. Mowa tutaj o Piku Lenina (7134m n.p.m), który znajduje się na pograniczu Kirgizji i Tadżykistanu. Sam szczyt, dla niektórych niefortunnie, nosi nazwę jednego z twórców komunizmu. Od 2006 po stronie tadżyckiej na szczyt oficjalnie się mówi Qullai Abuali ibni Sino. Wydaje się jednak, że w Kirgizji raczej szybko go nie przemianują, gdyż współpraca tego kraju z dawnego bloku wschodniego z Rosją z roku na rok coraz bardziej się zacieśnia.<br />
<br />
Po wielu miesiącach przygotowań, planowania i walki z kontuzjami udaje się mi dotrzeć do Kirgizji i wejść na mój pierwszy siedmiotysięcznik. Tak właśnie i z pewnością jest to osiągnięcie, które warto nosić w pamięci szczególnie, że wiązało się wieloma poświęceniami i przeżyciami, które nawet z perspektywy czasu przyprawiają o gęsią skórkę. Samo dojście do skutku wyprawy przez pewien czas stało pod wielkim znakiem zapytania głównie ze względu na dotkliwy wypadek na początku roku, po którym regeneracja zajmowała znacznie więcej czasu, niż z początku mogło się wydawać. Na szczęście głowę udało się dobrze zszyć, kark wzmocnić, a spuchniętą kostkę rozmasować.<br />
<br />
W najbliższym czasie na blogu pojawią się kolejne części opisu wyprawy:<br />
<ul>
</ul>
<ol>
<li>Wór transportowy na plecy i w drogę (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/10/wor-transportowy-na-plecy-pik-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Cebulowa dieta (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/10/cebulowa-dieta-pik-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Pierwsze próby aklimatyzacji (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/pierwsze-proby-aklimatyzacji-pik-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>I w górę, i w dół, i w górę… (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/i-w-gore-i-w-dol-pik-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Załamanie pogody (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/11/zalamanie-pogody-pik-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Wyniszczająca wysokość (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/12/wyniszczajaca-wysokosc-pik-lenina-szczyt.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Najdłuższy dzień w życiu (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2014/12/najduzszy-dzien-w-zyciu-szczyt-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
<li>Powrót do cywilizacji (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/2015/01/powrot-do-cywilizacji-pik-szczyt-lenina.html" target="_blank">link</a>)</li>
</ol>
<ul>
</ul>
Łukasz Kocewiakhttp://www.blogger.com/profile/18059437535977540297noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-45169577555074403512014-09-21T14:04:00.001+02:002014-09-28T22:35:12.984+02:00Opis drogi na Pik Lenina<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Prace nad obszerną relacją z wyprawy na Szczyt Lenina (rus. Пик Ленина, ang. Lenin Peak) są już w zaawansowanej fazie i niebawem zdjęcia i opis powinny się pojawić na blogu. W międzyczasie postanowiłem wrzucić dość szczegółowy opis drogi, który może okazać się pomocny planującym ekspedycję na jeden z łatwiejszych siedmiotysięczników świata. Dołożyłem wszelkich starań, żeby informacje tutaj zamieszczone były wiarygodne. Jednakże warto mieć na względzie, że z roku na rok warunki na lodowcu oraz położenie obozowisk mogą lekko ulec zmianie. Dlatego proszę ślepo nie ufać zamieszczonym tutaj informacjom i zawsze starać się zweryfikować je z zastanymi warunkami na miejscu.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4C5uhILshBCAGtXwpdTExmSoOTMKps1zL4zgQLzLVIIIvfYJRqJV_BTLw4Uvu9_S3unVbx9j9pcckUrDweIXU54UcFM3GH3YF1bFqo5E3UlUWXtETMRaF4SXtczWdrMpiNQVtdrCzpT4/s1600/Pik+Lenina+2014+(47).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4C5uhILshBCAGtXwpdTExmSoOTMKps1zL4zgQLzLVIIIvfYJRqJV_BTLw4Uvu9_S3unVbx9j9pcckUrDweIXU54UcFM3GH3YF1bFqo5E3UlUWXtETMRaF4SXtczWdrMpiNQVtdrCzpT4/s1600/Pik+Lenina+2014+(47).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zgadnijcie, który z nich to Pik Lenina?</td></tr>
</tbody></table>
<a name='more'></a><h2 style="text-align: left;">
Base Camp - Camp 1</h2>
Droga z Base Campu do Camp 1 jest dość prosta, jednakże jest najdłuższa ze wszystkich. Nawet nie najlepiej zaaklimatyzowani nie powinni mieć problemu z pokonaniem tego odcinka. Praktycznie przez cały czas jest dostęp do wody. Warto mieć na uwadze, że na większej wysokości popłuczyny z lodowca nie wszystkim spragnionym mogą przypaść do gustu.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRNi5oX4YNtJebEJn_VFypNCpF94-5bdhe7xIdZMupdyl6qgli6sOm_dVcBh-X77hOszpmuMbKKXEa8yt1KuR3U8GxsSeNLyOX2VkxDYj3b38Rg-_4MFRbI2uNQ6DHcia78l_5x2UMg0M/s1600/Pik+Lenina+(Base%2BCamp%2B-%2BCamp%2B1).png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRNi5oX4YNtJebEJn_VFypNCpF94-5bdhe7xIdZMupdyl6qgli6sOm_dVcBh-X77hOszpmuMbKKXEa8yt1KuR3U8GxsSeNLyOX2VkxDYj3b38Rg-_4MFRbI2uNQ6DHcia78l_5x2UMg0M/s1600/Pik+Lenina+(Base+Camp+-+Camp+1).png" height="340" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wykres przewyższenia trasy pokazujący odcinek między Base Camp a Camp 1.</td></tr>
</tbody></table>
Na całym odcinku warto zwrócić uwagę na dość znaczne przewyższenie na dystansie około piątego kilometra, które prowadzi na Przełęcz Podróżników (rus. Перевал Путешественников, ang. Puteshestvennikov Pass) mieszczącą się na wysokości około 4150m n.p.m. Jest to dość męczące podejście zwłaszcza, kiedy nie jest jeszcze najlepiej z naszą aklimatyzacją, a glina na stokach jest rozmokła od topniejącego śniegu lub po świeżych opadach.<br />
<br />
Na wykresie przewyższenia powyżej bardzo dobrze też widać miejsce przekroczenia rzeki na wysokości tuż powyżej 4200m. Tutaj też czeka nas dość strome podejście na morenę boczną Lodowca Lenina (rus. <span class="short_text" id="result_box" lang="ru"><span class="hps">Ледник</span> <span class="hps">Ленина, </span></span>ang. Lenin Glacier). Stąd już łatwa droga do Camp 1.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZMwtnoFW_N04JEc1pdTaPWzufwckyrLqF64dLAscguk-xgHwyu0OLFvvWhgKu_y44KaYIQyFSUyhMdZKkaTXLCawbO9FHJuVMthUvCYCETCVlEa-g1ea91GMFyokmaDJjzIvRA_tzB9s/s1600/Pik-Lenina-Lotnicze-(Base-Camp---Camp-1).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZMwtnoFW_N04JEc1pdTaPWzufwckyrLqF64dLAscguk-xgHwyu0OLFvvWhgKu_y44KaYIQyFSUyhMdZKkaTXLCawbO9FHJuVMthUvCYCETCVlEa-g1ea91GMFyokmaDJjzIvRA_tzB9s/s1600/Pik-Lenina-Lotnicze-(Base-Camp---Camp-1).jpg" height="640" width="612" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trasa między Base Camp i Camp 1.</td></tr>
</tbody></table>
<h2>
Camp 1 - Camp 2</h2>
Można powiedzieć, że prawdziwa wyprawa zaczyna się właśnie od Camp 1. Podczas, gdy wcześniej droga prowadziła po orograficznie lewej stronie Lodowca Lenina, od Camp 1 wchodzimy na lodowiec i pozostajemy przez cały odcinek aż do Camp 2. Jeżeli dzień jest bezchmurny, to odbijające się zewsząd promienie mogą być bardzo dokuczliwe. Warto mieć ze sobą okrycie na głowę, filtr i okulary chroniące od słońca.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEif9i97sUiMxJcaAPdHc2_5AJMXf6LNusGNpP7_O-JyvYNzMuh1VeeZ-mwwtGdSL9qX2NoMSKd-P1KuqebDKlRKRC5Z-XxqIGVfuv7Ty5LQN0leK9Xa0vj_WZi5rk4ZYL0EYDX7kQcTI9A/s1600/Pik+Lenina+(Camp%2B1%2B-%2BCamp%2B2).png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEif9i97sUiMxJcaAPdHc2_5AJMXf6LNusGNpP7_O-JyvYNzMuh1VeeZ-mwwtGdSL9qX2NoMSKd-P1KuqebDKlRKRC5Z-XxqIGVfuv7Ty5LQN0leK9Xa0vj_WZi5rk4ZYL0EYDX7kQcTI9A/s1600/Pik+Lenina+(Camp%2B1%2B-%2BCamp%2B2).png" height="338" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wykres przewyższenia trasy pokazujący odcinek między Camp 1 a Camp 2.</td></tr>
</tbody></table>
Camp 1 znajduje się na morenie bocznej lodowca, żeby wejść na sam lodowiec schodzimy z moreny. Po dość płaskim odcinku rozpoczyna się podejście. Tutaj zdecydowanie warto założyć raki. Podejście po lodowcu jest dość długie i monotonne, co można zauważyć na wykresie powyżej. Jest to dość uciążliwy etap wyprawy i z pewnością dobra aklimatyzacja będzie działać na naszą korzyść.<br />
<br />
Przed dotarciem do Camp 2 wychodzimy na wypłaszczenie, które potocznie jest nazywane Patelnią (rus. Сковородка, ang. Pan). To tutaj dopiero można poczuć rozpalające do kości działanie promieni słonecznych. Tuż, tuż przed samym Camp 2 jest jeszcze dość nieznaczne podejście, jednakże może okazać się bardzo upierdliwe dla wymęczonego alpinisty.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrQpqegHtbiAlRVAFJUPpU2pma8dVZVNkSQMT4R2TSu6bIso6ZSP13T07YSrmzHYxipAkFxZ5P3V5zMHB16LquUgwiezFoZZ-Dl-WCixrUKVp6juQkvFXqfMAKGHgu9mDtMJOTLX5XUxk/s1600/Pik-Lenina-Lotnicze-(Camp-1---Camp-2).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrQpqegHtbiAlRVAFJUPpU2pma8dVZVNkSQMT4R2TSu6bIso6ZSP13T07YSrmzHYxipAkFxZ5P3V5zMHB16LquUgwiezFoZZ-Dl-WCixrUKVp6juQkvFXqfMAKGHgu9mDtMJOTLX5XUxk/s1600/Pik-Lenina-Lotnicze-(Camp-1---Camp-2).jpg" height="606" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trasa przejścia między Camp 1 a Camp 2.</td></tr>
</tbody></table>
<h2>
Camp 2 - Camp 3</h2>
Droga z Camp 2 do Camp 3 jest najkrótszą ze wszystkich. Tutaj jednak już nie ma żartów i dobra aklimatyzacja, żeby w ogóle myśleć o wejściu do Camp 3, to podstawa. Podczas mojego pobytu pod Pikiem Lenina jeden z alpinistów w Camp 3 zmarł podczas snu z powodu wyczerpania organizmu i niedotlenienia.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1odjtbXua3_8G9dmKJFFeuL5zFr4sDtWWHdqCYSagbbMn7nf_zSg5yp_dL-RUPav51Z8fBjT2Bpr-iivZh7oL4srqeP27yl2dGH_cBoFY4EELTc6D1rYvWq2jRMhwkOtItQItsv_vMoM/s1600/Pik+Lenina+(Camp%2B2%2B-%2BCamp%2B3).png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1odjtbXua3_8G9dmKJFFeuL5zFr4sDtWWHdqCYSagbbMn7nf_zSg5yp_dL-RUPav51Z8fBjT2Bpr-iivZh7oL4srqeP27yl2dGH_cBoFY4EELTc6D1rYvWq2jRMhwkOtItQItsv_vMoM/s1600/Pik+Lenina+(Camp+2+-+Camp+3).png" height="342" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wykres przewyższenia trasy pokazujący odcinek między Camp 2 a Camp 3.</td></tr>
</tbody></table>
Jak widać na wykresie powyżej przejście z Camp 2 do Camp 3 to praktycznie cały czas dość strome i jednostajne podejście. Na wykresie także widać wypłaszczenie w połowie drogi. Jest to bardzo dobre miejsce na złapanie oddechu. Wiele osób też zakłada tam obóz przejściowy, żeby rozłożyć ten odcinek na etapy i dodatkowo umożliwić lepszą aklimatyzację.<br />
<br />
Na płaskim odcinku jest też bardzo dobra widoczność na góry Kirgizji. Brak wszelkich barier naturalnych sprawia, że zasięg telefonii komórkowej w tym miejscu jest znakomity i nie ma najmniejszego problemu, żeby korzystać z internetu. Od tego miejsca podejście do Camp 3 jest strome i wyczerpujące. W samym Camp 3 jest już trochę gorzej z zasięgiem i tylko stare telefony z zewnętrzną anteną działają niezawodnie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-CHe_3uW1ZP6URub8gENjsnqGKc4VrMwLcGA4LES0SnLGaFHPDRt6UzquP_MxpDRngtpgECC8rVjgiDHk8IpJDnaXAVdfOR0a4nWJnbZ3fX7meJMcmzxQDZiKT6AG_UoUNLbe94XfSBE/s1600/Pik-Lenina-Lotnicze-(Camp-2---Camp-3).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-CHe_3uW1ZP6URub8gENjsnqGKc4VrMwLcGA4LES0SnLGaFHPDRt6UzquP_MxpDRngtpgECC8rVjgiDHk8IpJDnaXAVdfOR0a4nWJnbZ3fX7meJMcmzxQDZiKT6AG_UoUNLbe94XfSBE/s1600/Pik-Lenina-Lotnicze-(Camp-2---Camp-3).jpg" height="512" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trasa przejścia między Camp 2 a Camp 3.</td></tr>
</tbody></table>
<h2>
Camp 3 - Pik Lenina</h2>
Jeżeli udało nam się bez problemu przetrwać noc w Camp 3 to znaczy, że jesteśmy gotowi na atak szczytowy. Jest to najdłuższy i zarazem najważniejszy dzień podczas całej wyprawy. Tutaj nie ma mowy o jakiejkolwiek niedyspozycji. Wymarsz należy zorganizować jeszcze przed wschodem słońca i trzeba mieć na uwadze, że cały dzień ataku szczytowego może trwać nawet do 15-18 godzin. Na coś takiego trzeba być dobrze przygotowanym.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkQ0uUoM3ld-se09ePfR6Pk6rH_MKtginuVp4cFXoiT2kVBeosperQ50EOwy7ILkLDH4-XZWAhkHoctrLInN__kvy7avNZG-bdVqyPHx3wzGZoXVQ79XD0zR8DMzrGupXcCmQKYx65lBg/s1600/Pik+Lenina+(Camp%2B3%2B-%2BSummit).png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkQ0uUoM3ld-se09ePfR6Pk6rH_MKtginuVp4cFXoiT2kVBeosperQ50EOwy7ILkLDH4-XZWAhkHoctrLInN__kvy7avNZG-bdVqyPHx3wzGZoXVQ79XD0zR8DMzrGupXcCmQKYx65lBg/s1600/Pik+Lenina+(Camp+3+-+Summit).png" height="340" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wykres przewyższenia trasy pokazujący odcinek między Camp 3 a Pikiem Lenina.</td></tr>
</tbody></table>
Najpierw musimy zejść około 100m w dół do Przełęczy Rozdzielenia (rus. Перемычка за Раздельной Вершиной , ang. Razdelnaya Col) i potem już tylko w górę i w górę. Po pokonaniu pierwszego przewyższenia na wysokości około 6400m znajduje się płaski teren, który niektórym służy jako Camp 4. Robiąc tam biwak na pewno skrócimy czas wejścia na sam szczyt, jednakże warto mieć na względzie, że spanie na takiej wysokości jest dalekie od wypoczynku w domowych pieleszach.<br />
<br />
Między 6600m a 6800m metrów znajduje się tak zwany Nóż, który jest niczym innym, jak stromym podejściem po grani. Tutaj zazwyczaj jest rozłożona lina poręczowa. Od wysokości około 6900m nie ma już większych trudności przy podejściu. Trzeba się jednak liczyć z tym, że przed nami jeszcze dość długi odcinek do samego szczytu, który ze względu na znaczną już wysokość może być bardzo wyczerpujący.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiw2fxV1CheF0r9mFN0oUFC9uZeOil9LCUt0zgp1tBJ6cFC8mdd5IH42sZhyphenhyphenPXDMYQ1pI4eEBfmWHY-61n9sTZ-q15kw2ooz-o_Z44VqotDgvUJouT86n-aSebMJgFaUB-PgW8wn50gSXg/s1600/Pik-Lenina-Lotnicze-(Camp-3---Summit).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiw2fxV1CheF0r9mFN0oUFC9uZeOil9LCUt0zgp1tBJ6cFC8mdd5IH42sZhyphenhyphenPXDMYQ1pI4eEBfmWHY-61n9sTZ-q15kw2ooz-o_Z44VqotDgvUJouT86n-aSebMJgFaUB-PgW8wn50gSXg/s1600/Pik-Lenina-Lotnicze-(Camp-3---Summit).jpg" height="480" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trasa przejścia z Camp 3 na Szczyt Lenina.</td></tr>
</tbody></table>
<h2>
Do pobrania</h2>
Plik w formacie GPX ze wszystkimi prezentowanymi powyżej informacjami może być pobrany tutaj:<br /><a href="http://kocewiak.eu/kartki-z-podrozy/Lenin%20Peak%20%28www.kartkazpodrozy.pl%29.gpx" target="_blank">Lenin Peak (www.kartkazpodrozy.pl).gpx</a><br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPe-AmU2PCEv8kmYF2XAIMm5UEXhieDJ3ozIrV4VplywVKoShTbD7a29jxNTWJQ3V7wJBlDgkPdj3ZDOkK1lryQaCu2ZkbBI20wm8B7weX3sIqE7fbxKDf8A-fJ5J85ZbzbE87N6ijK0I/s1600/Pik-Lenina-Lotnicze-(Camp-1---Summit).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPe-AmU2PCEv8kmYF2XAIMm5UEXhieDJ3ozIrV4VplywVKoShTbD7a29jxNTWJQ3V7wJBlDgkPdj3ZDOkK1lryQaCu2ZkbBI20wm8B7weX3sIqE7fbxKDf8A-fJ5J85ZbzbE87N6ijK0I/s1600/Pik-Lenina-Lotnicze-(Camp-1---Summit).jpg" height="638" title="" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Poglądowe spojrzenie na drogę prowadzącą na Pik Lenina począwszy od Camp 1.</td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
Łukasz Kocewiakhttp://www.blogger.com/profile/18059437535977540297noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-72689372181337914022014-09-15T23:32:00.003+02:002014-09-15T23:32:58.117+02:00Relacja z wyjazdu w Himalaje w NPMI tak się zdarzyło, że w najnowszym październikowym wydaniu Magazynu Turystyki Górskiej NPM pojawiła się relacja z naszej zeszłorocznej wyprawy w Himalaje zatytułowana <i>Jej wysokość Annapurna</i>. Celem było dojście Sanktuarium Annapurny oraz zdobycie szczytu trekkingowego Singu Chuli. W artykule Patrycja opowiada o wyjeździe ze swojego punktu widzenia, natomiast ja staram się pokazać piękno gór wysokich w obiektywie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdWmDLxdKmYmPnsCsOHW2H0oqUl7AgsxlVB-gz1Ckv8QB0YyG-97fvuKbdf1fFI1_mqskbHEDfeLyH_N7842XBEnqQmPId564vRoHw2C0B1KO85C5tleDKYgY4vxpCNXix3P2vmigON8I/s1600/NPM-Himalaje-Cover-Photo-(01).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdWmDLxdKmYmPnsCsOHW2H0oqUl7AgsxlVB-gz1Ckv8QB0YyG-97fvuKbdf1fFI1_mqskbHEDfeLyH_N7842XBEnqQmPId564vRoHw2C0B1KO85C5tleDKYgY4vxpCNXix3P2vmigON8I/s1600/NPM-Himalaje-Cover-Photo-(01).jpg" height="460" width="640" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
Owa relacja też niebawem pojawi się na blogu w formie rozszerzonej z obszernym materiałem zdjęciowym. Najpierw jednak opublikujemy to i owo o wyjeździe do Kirgizji pod Pik Lenina.Łukasz Kocewiakhttp://www.blogger.com/profile/18059437535977540297noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-12517289407887533602014-09-08T12:23:00.002+02:002014-09-09T11:26:29.681+02:00Święto Środka Jesieni, czyli dożynki po chińsku<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: left;">
Brzuchaty księżyc rozświetlił wczoraj wnętrze domu niczym wielki papierowy lampion. Chińczycy wierzyli kiedyś, że Słońce i Księżyc to para kochanków a ich dziećmi są gwiazdy. Dzisiaj Święto Środka Jesieni - czas podziękowania za plony. Czas modlitwy o pomyślność.<br />
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjinP-K5KqwcvptVtxAod49piCcjPeyxwWiC5fOyxGZZIcY7r_K_mnlerlhTkt5hqs2ONMErVkqlLP01oJYSK1rDV2jYGQVjK3EyDN5_fjsWKa_bJXEEPWRk4W28jgbYUJtPy8YyE4jdR8/s1600/_LR_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjinP-K5KqwcvptVtxAod49piCcjPeyxwWiC5fOyxGZZIcY7r_K_mnlerlhTkt5hqs2ONMErVkqlLP01oJYSK1rDV2jYGQVjK3EyDN5_fjsWKa_bJXEEPWRk4W28jgbYUJtPy8YyE4jdR8/s1600/_LR_1.jpg" height="425" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Księżycowe ciastka - "mooncakes" przygotowane z okazji Święta Środka Jesieni</td></tr>
</tbody></table>
<a name='more'></a><br />
Żyjemy w globalnej wiosce i nie trzeba wyjeżdżać w obce kraje, aby otrzeć się o tradycje zupełnie obce naszej kulturze. Dom moich chińskich przyjaciół pachniał pieczonym ciastem. Na blacie kuchennym stygły świeże ciastka księżycowe. Chrupiąca twarda skorupka uformowana w symbole płodności i życia skrywała delikatne kasztanowe nadzienie - słodkie i nieco mdłe. Zupełnie bym zapomniała, że to dzisiaj.<br />
<br />
W ubiegłym roku napychaliśmy żołądki tymi ciasteczkami bez większych refleksji nad znaczeniem tego święta (<a href="http://www.kartkazpodrozy.pl/search/label/Chiny" target="_blank">czytaj o wyprawie do Chin</a>). Ale kilka dni temu, kiedy Si wręczyła nam pakunek starannie owiniętych w bibułę ciasteczek i paczkę kwiatowej herbaty, zrozumiałam istotę chińskiego święta. Bo księżycowym ciastkiem należy obdarować najbliższych. - W poniedziałek będziecie jeść te ciasteczka i popijać herbatę - tak jak robią to Chińczycy - powiedziała Si.<br />
<br />
Do tradycyjnej kolacji należy przystąpić wieczorem, po wschodzie księżyca. Uczta to dary dla Księżycowej Bogini i duchów przodków. Chińczycy wierzyli, że na księżycu mieszka Jadeitowy Królik, który nieustannie wyrabia eliksir nieśmiertelności.<br />
<br />
W sieci znalazłam też informację, że Księżyc reprezentuje siłę żeńską, toteż dzisiejsze święto można uznać za dzień kobiet. Tego dnia chińskie kobiety miały prawo odwiedzić swoich rodziców zanim rozpoczęły świętowanie z rodziną swojego męża.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiR6Q-3SGoQRsboN4u_exVClgeb66HENyY3TqyU4zl0lRF-V8ZpQdo_ld9APYIxcqRiD9ePdvZrlP1NNL-S3bszBX6NtpqMaPIZDoyqR7pqmDNjhpU1KUAGy2F05PXUKIMu99Yx6SbH3k8/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_010.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiR6Q-3SGoQRsboN4u_exVClgeb66HENyY3TqyU4zl0lRF-V8ZpQdo_ld9APYIxcqRiD9ePdvZrlP1NNL-S3bszBX6NtpqMaPIZDoyqR7pqmDNjhpU1KUAGy2F05PXUKIMu99Yx6SbH3k8/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_010.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Symbole i napisy wytłoczone na wierzchu ciastka</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJbPrzqAumGmH8R1kjrUtEAAV3OTo5a6sHmv_eAY8wPePIIpSMPigaDK48W5J01LLXCZZFgP8eQmJnmwREPRrFX-1yVFA0udCjTIyiVQ5YFfdXYlJeMe6gRPVMoUjZw204mfWSxikTt9E/s1600/DSCF4966.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJbPrzqAumGmH8R1kjrUtEAAV3OTo5a6sHmv_eAY8wPePIIpSMPigaDK48W5J01LLXCZZFgP8eQmJnmwREPRrFX-1yVFA0udCjTIyiVQ5YFfdXYlJeMe6gRPVMoUjZw204mfWSxikTt9E/s1600/DSCF4966.jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Herbaciana kompozycja złożona z liści herbaty i kwiatów jaśminu</td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11518277498694714720noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-12430327707770782842014-09-07T20:41:00.001+02:002014-09-21T09:19:56.399+02:00Ludzie gór w obiektywie<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
To już nieco ponad miesiąc, kiedy postawiłem swoją nogę na Piku Lenina. Podczas wyprawy zrozumiałem, że ten wyjazd to nie tylko wycieczka na jeden z łatwiejszych siedmiotysięczników na świecie, ale również walka ze swoimi słabościami i proces poznawania człowieka w jego naturalnym, pierwotnym jestestwie. To tutaj spotkałem wielu ludzi, ludzi gór, których łączyła wspólna pasja. Zarazem jednakże każdy był jakże odmienny, jakże szczególny z bagażem pełnym doświadczeń, że zapewne pokaźnych rozmiarów książka by nie pomieściła ich opowieści.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB-VHGGIy0HxsKjoUcNtMS-d0vQ7toeRb2_6FBslNTWsyz-BzKTnVk1mulsM8ha39qFXiDf4n6vw7RfvH654eYZ9M3PdWaKSo9EGhlR5uqP-FX3E46g8u4q_COAlWLEHWYj2H0RBxZm9Q/s1600/Pik+Lenina+2014+(29).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB-VHGGIy0HxsKjoUcNtMS-d0vQ7toeRb2_6FBslNTWsyz-BzKTnVk1mulsM8ha39qFXiDf4n6vw7RfvH654eYZ9M3PdWaKSo9EGhlR5uqP-FX3E46g8u4q_COAlWLEHWYj2H0RBxZm9Q/s1600/Pik+Lenina+2014+(29).jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Słońce już jest wysoko nad horyzontem. Nareszcie robi się powoli ciepło. Ostatnie spojrzenie na obóz trzeci i dalej w drogę na szczyt.</td></tr>
</tbody></table>
<a name='more'></a><br />
Tutaj tylko opiszę sytuację, w jakiej fotografia powstała, a wszelką interpretację i niedopowiedzianą historię pozostawię czytelnikowi.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeXAjf11vpolIkdTCrLeC2I9no-Kl2m1e10fRk53wErJGZkOOFmJVthZKTVVCFv5QYq0uaQ0CAeT1ygD7sYftocS4n7mtTlkSzzM-Ovbdc3B0dB4wilB0wOosfZ60wKesZDg9Ygl6w2Sg/s1600/Ludzie+g%C3%B3r+(1).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeXAjf11vpolIkdTCrLeC2I9no-Kl2m1e10fRk53wErJGZkOOFmJVthZKTVVCFv5QYq0uaQ0CAeT1ygD7sYftocS4n7mtTlkSzzM-Ovbdc3B0dB4wilB0wOosfZ60wKesZDg9Ygl6w2Sg/s1600/Ludzie+g%C3%B3r+(1).jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wysoko w górach promieniowanie ultrafioletowe jest szczególnie doskwierające. Dodatkowo warto wspomnieć, że bieluśki lodowiec i pokryte śniegiem stoki gór działają niczym śmiercionośna soczewka, która może spalić nieroztropnych śmiałków. Tutaj młody alpinista wykorzystał pomysł zasugerowany przez swoją babcię i stworzył barierę ochronną na twarzy nie do przebicia przez intensywne promienie słoneczne.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEPONlaAM1z_obGyg-B9FKHorOqEGK5ZhAamBGcusfvbRsTtF3iOCMBbOSItt2XBEOQUnm2D1QDfjp4iTw9N857CAgGuMyg7n0jT-zToKyr2s2UY0jhfKLmzULp56rQPXdNgu2b-ai3ss/s1600/Ludzie+g%C3%B3r+(7).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEPONlaAM1z_obGyg-B9FKHorOqEGK5ZhAamBGcusfvbRsTtF3iOCMBbOSItt2XBEOQUnm2D1QDfjp4iTw9N857CAgGuMyg7n0jT-zToKyr2s2UY0jhfKLmzULp56rQPXdNgu2b-ai3ss/s1600/Ludzie+g%C3%B3r+(7).jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A tak wygląda zadowolony górołaz, który pomimo wysokości, zmęczenia i doskwierającego słońca potrafi rozjaśnić swoje oblicze i uśmiechnąć się. Lepiej za szeroko się jednak nie uśmiechać, bo spieczona słońcem skóra wokół ust jest szczególnie podatna na pęknięcia. Na dużej wysokości rozharatane wargi już nie tak łatwo się regenerują.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLWEhMWSSWxG2RWI-C8UaoxdUC_DwfdkSJa6Wm2cImDPGWW1trTLqJgIBPovypDO6U23uGmoSRIE60bdVPF3uMy3oAWJsXUcek69xF-5dY9VSG3yBw15vxqJU1AHzfxjbHSXwLlzEFFFQ/s1600/Ludzie+g%C3%B3r+(8).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLWEhMWSSWxG2RWI-C8UaoxdUC_DwfdkSJa6Wm2cImDPGWW1trTLqJgIBPovypDO6U23uGmoSRIE60bdVPF3uMy3oAWJsXUcek69xF-5dY9VSG3yBw15vxqJU1AHzfxjbHSXwLlzEFFFQ/s1600/Ludzie+g%C3%B3r+(8).jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Obóz pierwszy idealnie się nadaje do aklimatyzacji. Będąc tutaj kilka dni można poznać naprawdę wiele różnych ludzi i aż do późnego wieczora prowadzić długie dysputy o istocie tego świata. Ten oto promieniejący alpinista był już na szczycie trzy razy. To czwarte wejście będzie traktować jako dobrą aklimatyzację przed bardziej wymagającymi szczytami w Kirgizji.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEzXUjrkLMmSfB8N4Ykr_6t9MT32DtPO6woqaPV7hO42nJoHYrs7Wxt94GmUNgO80CqSAozcclYm0Zg90kQM2sWgTNNzHldelJT-P6tE3SXDdzwokJwj3GwrUYZs4Exz8pqGwSxk1J0EQ/s1600/Ludzie+g%C3%B3r+(5).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEzXUjrkLMmSfB8N4Ykr_6t9MT32DtPO6woqaPV7hO42nJoHYrs7Wxt94GmUNgO80CqSAozcclYm0Zg90kQM2sWgTNNzHldelJT-P6tE3SXDdzwokJwj3GwrUYZs4Exz8pqGwSxk1J0EQ/s1600/Ludzie+g%C3%B3r+(5).jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nie wszyscy przyszli tutaj zdobywać szczyt. Dla dużej grupy jest to miejsce dobrze płatnej pracy sezonowej. Ten Kirgiz prawie każdego dnia wnosi pokaźnych rozmiarów bagaż aż do samej trójki mieszczącej się na 6100m n.p.m. Podczas kiedy my opatuleni po samą szyję prawie że wypluwamy płuca idąc z naszymi tobołkami, ten człowiek w spodenkach wydaje się z dużą lekkością pokonuje znaczne przewyższenia.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSCxEcwuAd8IH9sBaxz6bkfbPjy7eKaPCV5K3JZywSlJZ-fS-SFimx-pGL2MSuhVSDIw-LX3qdfw_JrSVkagd4HW82sJorhtunHWnYK7UqP_C3pA4HJGTRuJWUM6eoSkm-p1MB4dilvok/s1600/Ludzie+g%C3%B3r+(3).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSCxEcwuAd8IH9sBaxz6bkfbPjy7eKaPCV5K3JZywSlJZ-fS-SFimx-pGL2MSuhVSDIw-LX3qdfw_JrSVkagd4HW82sJorhtunHWnYK7UqP_C3pA4HJGTRuJWUM6eoSkm-p1MB4dilvok/s1600/Ludzie+g%C3%B3r+(3).jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Okulary spawalnicze wręcz idealnie chronią przed słońcem. Ten przewodnik już nie jeden raz postawił swoją stopę na Piku Lenina właśnie w tych okularach. Muszę przyznać, że podczas ataku szczytowego nawiązała się szczególna więź, ponieważ bezinteresownie pomógł nam bezpiecznie powrócić na nocleg. Jest coś takiego, że zupełnie obcy sobie ludzie w górach w chwili słabości lub niebezpieczeństwa są w stanie z poświęceniem podać pomocną dłoń.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhiF2VhtbIQyFA_XJAygzdxZwynFpfg7Xq4ljNBhSwQKg3XwU4Y7oqBiGU9c4-C4atuX8VcaRnuxnRBMoeFQtlV6Q-D1u7ulqzsjhO-MHUqH0bwNI2_KFJ590aSI1ls5NLty-FDCLwQbc/s1600/Ludzie+g%C3%B3r+(4).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhiF2VhtbIQyFA_XJAygzdxZwynFpfg7Xq4ljNBhSwQKg3XwU4Y7oqBiGU9c4-C4atuX8VcaRnuxnRBMoeFQtlV6Q-D1u7ulqzsjhO-MHUqH0bwNI2_KFJ590aSI1ls5NLty-FDCLwQbc/s1600/Ludzie+g%C3%B3r+(4).jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tak samo jak i przewodnik w górach równie ważny jest lekarz. Ten chłodzi się grudką zlepionego śniegu po wyczerpującym dniu ataku szczytowego. Na chwilę przystajemy wszyscy na przełęczy tuż przed obozem trzecim. Do noclegu dzieli nas już tylko około godzina marszu, więc mamy odrobinę czasu na wspólną sesję zdjęciową. Gdyby nie jego zastrzyk z Deksy w prawy poślad Kuby, zejście ze szczytu byłoby dla nas pod wielkim znakiem zapytania.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoTMALF1CSY-xaGO6B40kXUfRwebAwuXk38_1-WMhLn8caILLO7VK1UczYbg8V-JHPTlu3u6K7ebfU1ncwiSqb-_wQPQrbVqjpeMbs5Rs-1aUQfmlwVWq3wz1z9JoxxdKiFAFR1cHD7cg/s1600/Ludzie+g%C3%B3r+(2).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoTMALF1CSY-xaGO6B40kXUfRwebAwuXk38_1-WMhLn8caILLO7VK1UczYbg8V-JHPTlu3u6K7ebfU1ncwiSqb-_wQPQrbVqjpeMbs5Rs-1aUQfmlwVWq3wz1z9JoxxdKiFAFR1cHD7cg/s1600/Ludzie+g%C3%B3r+(2).jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wymęczeni jak samiec nornicy w okresie godowym siedzimy w namiocie gdzieś na 5650m n.p.m. między obozem drugim i trzecim. Wtedy podchodzi do nas ten Ukrainiec i częstuje cukierkiem. W takim momencie nawet taka drobna życzliwość jest szczególnie doceniana a słodki smak cukierka jest niezapomnianym doznaniem gdzieś na pograniczu euforii i ekstazy.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDnePATFh2hq-NIpLLSgi4GRy3qvpLOkxT5Mpw2UafxnUGkTVdq4WJqv7NfPq8JqbWDPyxFq5FHlSXbk9K96xZRh3egg2BstYSbgDrQ2b3rhMvzGEXLMEygmFEZ0IY23GI1Wn4nOJVVjg/s1600/Ludzie+g%C3%B3r+(6).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDnePATFh2hq-NIpLLSgi4GRy3qvpLOkxT5Mpw2UafxnUGkTVdq4WJqv7NfPq8JqbWDPyxFq5FHlSXbk9K96xZRh3egg2BstYSbgDrQ2b3rhMvzGEXLMEygmFEZ0IY23GI1Wn4nOJVVjg/s1600/Ludzie+g%C3%B3r+(6).jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A tak wygląda zadowolony człowiek, kiedy wreszcie dotarło do niego, że zdobył szczyt. Oprócz ciężkiego plecaka zabiera ze sobą do domu także bagaż nowych doświadczeń. Z pewnością wiele rzeczy od teraz będzie wyglądać inaczej. Góry uczą pokory i cieszyć się tego co mamy.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br /></div>
Łukasz Kocewiakhttp://www.blogger.com/profile/18059437535977540297noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-61691785418537484402014-07-02T18:09:00.002+02:002014-07-02T19:03:15.015+02:00Pociągiem przez Chiny<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Kobieta w ambasadzie Chin spogląda na wypełniony formularz i z niedowierzaniem kręci głową. Widocznie w jej urzędniczym toku rozumowania nie mieści się fakt, że komuś chciałoby się podróżować pociągiem taki szmat drogi. A my chcieliśmy, bo jakże inaczej zbliżyć się do ludzi, jeśli nie przez wspólną podróż. Bo w pociągu między nami turystami a resztą pasażerów tworzy się jeden wspólny mianownik - wszyscy jesteśmy w drodze.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6FaLhisHgEMjA2im9WHKGPF-IRi83rN3jKVfkLea2_cViEAAW4jpVkVle00My_R_u4SV_cou0WffT-w6gb175gEsuBNjPActx_FsSlXmhptahqSBWqCmXtIUB1k41kwH2HmRWT_vAxu8/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_007.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6FaLhisHgEMjA2im9WHKGPF-IRi83rN3jKVfkLea2_cViEAAW4jpVkVle00My_R_u4SV_cou0WffT-w6gb175gEsuBNjPActx_FsSlXmhptahqSBWqCmXtIUB1k41kwH2HmRWT_vAxu8/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_007.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Poczekalnia na dworcu Beijing West - kto ma bagaż, ten ma gdzie usiąść</td></tr>
</tbody></table>
<a name='more'></a><br />
Nasza podróż pociągiem przez Chiny zaczyna się jeszcze w Ułan Bator, skąd wyrusza pociąg złożony z kilkunastu a może i parudziesięciu wagonów. Rosyjskie napisy zdradzają miejsce produkcji, tylko wystrój jest nieco bogatszy niż w transsyberyjskim standardzie. Wzorzyste zasłony z frędzlami ozdabiają okno i ciężkie zakurzone kapy zwisają z materacy. Na podłodze dywany. Wnętrze przedziału coupe jest ciężkie i mroczne, bo szyby zachlapane błotem. Estetyka lekko orientalna. Prowadnice to schludnie i elegancko ubrane szczupłe kobiety wymalowane wyrazistym makijażem. Prezentują się znacznie lepiej niż roztyłe Rosjanki z przetłuszczoną grzywką w pogniecionych uniformach. Mimo wszystko ich poważne urzędowo twarze ciężko jest rozjaśnić uprzejmym przywitaniem "sain baina".<br />
<br />
Linia kolejowa w Mongolii nie jest zelektryfikowana. Lokomotywy napędzane są silnikami diesla, stąd pociąg nie rozwinie oszałamiających prędkości. Z tego również powodu samowar dostępny w każdym wagonie podgrzewany jest drewnem. Tworzy to swoisty klimat, zwłaszcza kiedy drzwiczki do pieca są uchylone. Pociąg do Erlain (chin. Erenhot) odjeżdża z Ułan Bator o godzinie 20:00. Można odpocząć i zrelaksować się, bo przedział coupe liczy tylko 4 miejsca, które dzielimy z parą Francuzów. Już o siódmej rano prowadnice otwierają przedziały i budzą pasażerów. Krótko zamykają toalety, bo dojeżdżamy, miasta przygranicznego w Mongolii. Trzeba pamiętać o tym, planując poranną toaletę, że WC w każdym pociągu na trasie transsyberiana zamykane są na pół godziny przed większą stacją i pozostają nieczynne jeszcze pół godziny po odjeździe pociągu.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjjac0WtV-gJSHhWEdf3LkU6OS9a9TUu9hzKT45yapoc9lNC_-tcTIgMG2TXEnw40EhBENjpfmrSdTfQQFx9A1Bwp9Z-i2D4zlvC19GFxPyqHznEiwFSdCB12rCmWvmJDc6tLu5_w6GB8/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_012.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjjac0WtV-gJSHhWEdf3LkU6OS9a9TUu9hzKT45yapoc9lNC_-tcTIgMG2TXEnw40EhBENjpfmrSdTfQQFx9A1Bwp9Z-i2D4zlvC19GFxPyqHznEiwFSdCB12rCmWvmJDc6tLu5_w6GB8/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_012.jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pożegnanie Ułan Bator</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZQrLHwF0Xc1atSxzqpY5bX6H3UQdyNt6Ri7YU9DBD3FY7pj404cyV65DmRyfOGfM-c9KDvIa7I9eIc4edy2jVNte1IgPZToqRrX-AkHS1htU4YAJ1oy1tWgzPCmOZgHFvFYmR9_X56Js/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_010.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZQrLHwF0Xc1atSxzqpY5bX6H3UQdyNt6Ri7YU9DBD3FY7pj404cyV65DmRyfOGfM-c9KDvIa7I9eIc4edy2jVNte1IgPZToqRrX-AkHS1htU4YAJ1oy1tWgzPCmOZgHFvFYmR9_X56Js/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_010.jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Samowar to wyposażenie obowiązkowe</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Kontrola paszportów i zmiana rozstawienia kół trwa około dwóch godzin, tak więc w Erenhot jesteśmy planowo o 11. Trzeba uzbroić się w cierpliwość, bo wszyscy pasażerowie gigantycznego pociągu muszą przejść odprawę paszportową. Chiny witają nas z rozmachem. Dworzec w Erenhot wygląda imponująco, biorąc pod uwagę, że jest to maleńka stacja na prowincji. Jednak jako stacja przygraniczna musi prezentować się okazale jednocześnie podkreślając potęgę Chin. Potężne mury zdobią już chińskie znaki, podpisane dla pewności w języku mongolskim. Znajdujemy się w Mongolii Wewnętrznej, która kulturowo przypomina Mongolię. Przed wyjściem na peron zewsząd daje się posłyszeć pompatyczny śpiew przy akompaniamencie orkiestry. Klimat do złudzenia przypominający pochód z okazji święta 1 maja. Znajdujemy tutaj wiele wspólnego do czasów sprzed zmian ustrojowych w Polsce. Na dworcu aż roi się od wojskowych i policjantów w kolorowych mundurach i czapkach z czerwoną gwiazdką pięcioramienną na czole. Naliczyliśmy tu więcej służbistów niż widzieliśmy w Mongolii w trakcie całego pobytu.<br />
<br />
W kasach nikt nie mówi po angielsku, dlatego Łukasz bez oporów "dogaduje się" w naszym ojczystym języku. Na migi pokazujemy, że chodzi nam o miejsca sypialne a cel podróży wskazujemy na rubryce odjazdów. Rzecz jasna terminale nie akceptują karty Visa, więc misja "zdobyć bilety" tymczasowo przeradza się w misję "zdobyć gotówkę". Łukasz znika na ponad pół godziny, bo owszem, bankomat w miasteczku gdzieś jest, problem tylko, że za każdy przechodzień wskazuje nam inny kierunek. W końcu bez większych trudności kupujemy bilety do Hohhot - stolicy Mongolii Wewnętrznej, jednej z prowincji Chin, skąd mamy nadzieję dostać się już bezpośrednio do Pekinu. Poczekalnia zamknięta, trafiamy więc do opuszczonego budynku administracji kolei, którego sceneria mogłaby posłużyć do kręcenia kolejnej części filmu z serii "The Saw". Zastajemy tam zupełnie puste wnętrza, długie labirynty korytarzy i tylko w oddali słychać gdzieś obcasy stukające o wypolerowaną posadzkę. Nie speszeni tym jednak szybko znajdujemy toaletę. Poczekalnie na mniejszych stacjach są otwierane dopiero na godzinę przed odjazdem pociągu, a wstęp możliwy jest jedynie za okazaniem biletu.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOREjhqU_nHBTaqmc-ahN9spCPmBJ2wo4n1IU7xD_OtdxMX6S8XTUAWFSnuukqYFql6S5sGZckA0P14lM85OXftK7f25sHNE9kCRwfxoi5ZebksukbmRIgy6rF8zh8T7i8TxMQnoKrfhQ/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_002.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOREjhqU_nHBTaqmc-ahN9spCPmBJ2wo4n1IU7xD_OtdxMX6S8XTUAWFSnuukqYFql6S5sGZckA0P14lM85OXftK7f25sHNE9kCRwfxoi5ZebksukbmRIgy6rF8zh8T7i8TxMQnoKrfhQ/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_002.jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Osobliwy poczęstunek w Hohot</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Wnętrze poczekalni jest jasne, czyste, nowoczesne, zaś w rogu znajduje się dystrybutor z gorącą wodą. Nagle nie wiadomo skąd pojawiają się hostessy przepasane czerwoną paradną szarfą, w ręku dzierżące termos z wrzątkiem i papierowe kubeczki. Z namaszczeniem wręczają je nam teatralnym gestem, bo całej akcji towarzyszy kamerzysta. Już widzimy te nagłówki w wiadomościach: "Nasze dzielne pracownice Chińskich Kolei Państwowych w geście gościnności częstują wodą strudzonych podróżnych z dalekiego Zachodu". Co kraj to obyczaj, myślimy siorbiąc aromatyczną herbatę o smaku owocowym - niedobitki oprowiantowania z Polski. Dopiero później dowiadujemy się od naszej chińskiej przyjaciółki, że gorącą wodę często podaje się właśnie w czystej postaci, bo ułatwia trawienie.<br />
<br />
Z Erenhot do Hohot jedziemy 9 godzin. Prycze w trzeciej klasie są wygodne, ale łóżka liczą już trzy, nie dwa piętra. W ten sposób przedział jest w stanie pomieścić 50 osób, a nie 30-kilka, tak jak w plackartach rosyjskich. Mimo wszystko przedział wydaje się być bardziej przestronny i mniej zagracony. Brak łóżek wzdłuż okien daje dodatkową przestrzeń w korytarzu. Ludzie cichutko moszczą się na swoich łóżkach, tylko dzieciaki rozłażą się po przedziale jak robactwo. Dziewczynką pod nami non stop wchłania słodycze, chipsy i popija to słodkimi napojami. Śmieci stopniowo piętrzą się w foliowej torebce, a pokruszone czipsy dziecko zamiata nogą pod łóżko, tak żeby konduktor nie zobaczył, chociaż ten kilka razy strofuje ją grożąc miotłą. Tu także jest samowar, bardzo duży i także ogrzewany drewnem. W każdej wnęce znajduje się uchwyt na ogromny termos, tak aby pasażerowie mieli stały dostęp do gorącej wody. W powietrzu unosi się zapach chińskiej zupki instant, która w Chinach osiąga kolosalne rozmiary małego wiaderka. Tu, zamiast wódki, jak na hejnał każdy z szelestem otwiera plastikowe wieczko i zalewa aromatyczny susz z masą egzotycznych dodatków.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZEkmGj3WmaYEvFww5hd_FKGoR9TXb_ujkaQNNRdfqa5WmKFXsdele6uoQ29r5n7qdIi6dnbbw2G4PX6Mc3EKVNe_mJXAjhNE5H7Sp-g-tmLBqrmKggeQFQ6aDzu4SfbBKTNBOdD4QNPg/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_003.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZEkmGj3WmaYEvFww5hd_FKGoR9TXb_ujkaQNNRdfqa5WmKFXsdele6uoQ29r5n7qdIi6dnbbw2G4PX6Mc3EKVNe_mJXAjhNE5H7Sp-g-tmLBqrmKggeQFQ6aDzu4SfbBKTNBOdD4QNPg/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_003.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6Hl9-DEs7KtsmLesgGCp9mUxOp5m4eiAqiqA6_6ai-y7wMgbiBDPk-sRkE5AR1M6nA1ErCf3-UohqVX20ocRQTsAHnl9Rc_kX_IbPERC9ABJjJLujQUVFN_6sfofH5ouRLFLrOYdSUuU/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6Hl9-DEs7KtsmLesgGCp9mUxOp5m4eiAqiqA6_6ai-y7wMgbiBDPk-sRkE5AR1M6nA1ErCf3-UohqVX20ocRQTsAHnl9Rc_kX_IbPERC9ABJjJLujQUVFN_6sfofH5ouRLFLrOYdSUuU/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_001.jpg" height="640" width="426" /></a></div>
<br />
<br />
Jest zupełnie inaczej niż w rosyjskim pociągu. Nikt nie pije alkoholu, nie odkręca 3- litrowego "cycka" z piwem. Jest za to przyjaźnie, bezpiecznie i schludnie. Uczniowie collegu, którzy jadą do X'ian zagadują nas ciekawi, skąd też nas tu przygnało. Ich miny zdradzają, że nie mają oni zielonego pojęcia gdzie leży Polska. Dopiero, kiedy pokazuję na mapie, ich umysł się rozjaśnia. W komunikacji z Chińczykami dużą rolę odgrywają ręce. To co mówisz, lepiej zilustrować gestem, wtedy można mieć pewność, że rozmówca nas zrozumie. Kolejnym narzędziem komunikacji jest notes i długopis, gdzie niedomówienia można wyjaśnić prostymi rysunkami.<br />
<br />
Stacja w Hohhot jest już dużo większa, bo to stolica prowincji. Przy tak dużej liczbie ludzi ruch kierowany jest tu jednostronnie. Wyjścia i wejścia z peronów są starannie odseparowane, tak by zminimalizować tłok i zagrożenie bycia stratowanym przez rozentuzjazmowany tłum pasażerów zmierzających do pociągu. Bilet do Pekinu kupujemy prawie przed odjazdem pociągu. Tu bez problemu można rozmawiać po angielsku. Znowu czekamy w kolecje za metalowymi barierkami, bo pociąg jeszcze nie wjechał na stację. Tłum gęstnieje i w końcu bramki z trzaskiem otwierają się. Jeszcze chwila i ładujemy się do pociągu. Wszędzie dużo ludzi, ścisk w przejściach i bardzo duże kolejki. Na szczęście Europejczycy są, statystycznie rzecz ujmując, trochę więksi od Chińczyków i dodatkowo jeszcze z wilekimi plecakami transportowymi na plecach budzimy respekt w tłumie. Bez problemu torujemy sobie przejście do zatłoczonego już wagonu.<br />
<br />
Do Pekinu z Hohhot podróżujemy wagonem z miejscami siedzącymi. Ściśnięta między Łukaszem a lekko niedomytą panią, piastującą brykającego bobasa, modlę się, aby te 10 godzin szybko minęło. Bobas nie chce spać, ciągle domaga się mleka z butelki. Jego różowe wdzianko jest już mocno wytarte i brudne. Na przeciwko śpi mała chuda dziewczynka przykryta kocem. Kiedy się budzi, jej burza włosów sterczy we wszystkie strony. Jakie to niesprawiedliwe - myślę. Tutaj dzieci jedzą gotowane jajka i popijają mlecznym napojem. Nie ma worka słodyczy, z których połowa trafi do śmietnika. W trzeciej klasie widać znaczne dysproporcje zamożności podróżujących. Ludzie wyglądają skromniej a niektórzy przewożą swoje bagaże w workach.<br />
<br />
Świta, kiedy pociąg powoli wjeżdża do jednego z największych miast świata. Pasażerowie tłoczą się teraz na podłodze i korytarzu. Może ktoś dojeżdża do pracy, a tamta rodzina odwiedza krewnych w Pekinie? W pociągu dobre jest to, że człowiek jest w stanie wtopić się w to życie codzienne, zobaczyć jak zachowują się i wyglądają ludzie z ulicy. Bo kto lata samolotem? Biznesmeni i turyści. A pociągiem jeżdżą zwykli ludzie, z całym tym bagażem swoich spraw. Ktoś upycha worek jak po owsie w kąt wagonu. Ktoś inny skubie pestki słonecznika. Mężczyźni żartują z gościa, który zasnął na popielniczkę, albo obmawiają zarost Łukasza. Zwykłe życie zwykłych ludzi, myślę sobie i przypomina mi się Borys ze swoją bańką wódki, poważna twarz Saszy zaczytanego w lekturze, Alosza i Maksym łojący w karty, pijany w trupa Sasza i jego zła żona Tatarka - wszyscy ci ludzie, których nie poznałabym zatopiona w fotel transkontynentalnego lotu.<br />
<br />
Morze czarnych głów wylewa się z pociągu i sunie do wyjścia. Jesteśmy na miejscu. Jest wilgotno i ciepło. Metrem dojeżdżamy na Plac Tiennanment, skąd zaledwie 10 minut marszu dzieli nas od hotelu. Udało się! Pekin to koniec pierwszego etapu naszej wyprawy, kres trasy pociągu transsyberyjskiego. Ale gdzie kończy się jedno, zaczyna drugie.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnaXCpcf9iFQDhGgpDoHq6t1WX5oC0X0vuiQwi3mRh-JWd9-U1bL8c70GLEWQDKGik4MrO1B4WETC6tDqWstF-Z5v2h5wo-mgaI8kPly71mgtjkB91m6XIlMImAXT5nG8LGbPkyuPGFr0/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_005.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnaXCpcf9iFQDhGgpDoHq6t1WX5oC0X0vuiQwi3mRh-JWd9-U1bL8c70GLEWQDKGik4MrO1B4WETC6tDqWstF-Z5v2h5wo-mgaI8kPly71mgtjkB91m6XIlMImAXT5nG8LGbPkyuPGFr0/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_005.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3zSIYIrBlOWaY2WsD9m2eZF7teTqoWj5lrKaj1kQMDMGkCYAwckm3PUqhy86zo-nrffDHBcOmsJnwQgzAP3p101_15cURuX9wsRLH_DjjJEQkhy-96eqBSNInpJcWqmmFDz9HkkMcz8I/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_004.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3zSIYIrBlOWaY2WsD9m2eZF7teTqoWj5lrKaj1kQMDMGkCYAwckm3PUqhy86zo-nrffDHBcOmsJnwQgzAP3p101_15cURuX9wsRLH_DjjJEQkhy-96eqBSNInpJcWqmmFDz9HkkMcz8I/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_004.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<h4 style="text-align: left;">
Pekin-Kunming</h4>
Po pełnym wrażeń pobycie w Pekinie ponownie wsiadamy w pociąg i udajemy się w 3-dniową podróż do Kunming - stolicy prowincji Yunnan, na południowy zachód od Pekinu. Dla Chińczyka taka podróż jest porównywalna do wojaży za Atlantyk. Wyruszamy z zatłoczonego dworca Beijing West, który rozmiarem i organizacją przypomina raczej port lotniczy, niż zwykły dworzec. Każdy peron ma swoją osobną poczekalnię, gdzie z ponad setką podróżujących tłoczymy się w kolejce do wyjścia. Ze zdziwieniem dostrzegam, że jesteśmy jedynymi turystami. Żeby zabić nudę, od niechcenia uruchamiam komórkową gierkę, czym przyciągam uwagę kilku śniadych mężczyzn, którzy przycupnęli na jutowych workach tuż za moimi plecami. Zaraz obok na kamiennej posadzce ojciec z synem skubią słonecznika, a przed nimi rośnie stosik pestek i chrząstek wydłubanych z kiełbasy, którą co jakiś czas ktoś przegryza. Czymś przecież trzeba się zająć, gdzieś zaczepić wzrok. Kolorowy tłum gęstnieje. Zbitek ludzi, tobołków, setki par butów szurających posłusznie w kolejce nagle podrywa się z dźwiękiem komunikatu. Nasz pociąg w końcu przyjeżdża i otwierają się stalowe bramki.<br />
<br />
Z ulgą instalujemy się na swoich pryczach i zawieramy nowe znajomości. Młodzi chińscy studenci z wypiekami na swoich gładkich licach wysłuchują opowieści o naszych planach podróżniczych. Celowo wybierają studia w odległym zakątku Chin, bo to okazja aby poznać kraj. Studenci są bezcennym źródłem informacji o regionie i śmiało można zapytać o wszystko: co zjeść, gdzie się zatrzymać, co warto zobaczyć. Praktycznie przewodnik turystyczny staje się niepotrzebny i zajmuje tylko miejsce w i tak ciasno upakowanym plecaku. Nasz notes z dnia na dzień wypełnia się cennymi informacjami o atrakcjach okolicy Kunming. Uczucie podróżniczego entuzjazmu ale też niepewności towarzyszy nam, gdy opuszczamy bezpieczny przedział pociągu i giniemy w tłumie wysiadających. Chińskie Koleje Żelazne zostawiamy w tyle. Dalej pójdziemy już pieszo :-)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5Gmhkam1JPCIN5EwJVtHMQwHzUUTHAQA9mtPAulZrS3izQLR9f-ZToLl7JIIKf3YyphwUhqTlPMYeT6LN1B0YkuYZ6ybX3bvn3slpitgREbFm3Sdy3u9YDzcS0m7ZuCfBFd9-KptwxFY/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_006.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5Gmhkam1JPCIN5EwJVtHMQwHzUUTHAQA9mtPAulZrS3izQLR9f-ZToLl7JIIKf3YyphwUhqTlPMYeT6LN1B0YkuYZ6ybX3bvn3slpitgREbFm3Sdy3u9YDzcS0m7ZuCfBFd9-KptwxFY/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_006.jpg" height="640" width="426" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMEZS8lC0ZHv6hY0W0HqcS0hw32OPkmsuAEIHVANIvd2LQ40Ja1p7SH7Qo5-37bPfhNpvUbZKft4aRDbMj8YzQQZDVdQZEITiQdvZxUNtVlJIGD_xpnc6FytGSFLByBi0PQ_KYSNy0-Gw/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_008.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMEZS8lC0ZHv6hY0W0HqcS0hw32OPkmsuAEIHVANIvd2LQ40Ja1p7SH7Qo5-37bPfhNpvUbZKft4aRDbMj8YzQQZDVdQZEITiQdvZxUNtVlJIGD_xpnc6FytGSFLByBi0PQ_KYSNy0-Gw/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_008.jpg" height="640" width="426" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9062crno0QBZEavZq994PxcVZT3Gr9JMp66NO27x_A3B3zxuFp-FDAsFEdgsQNM8QiKq930laIOPOQVDPLvlWj1uu8cqBkLiQytjNsUeR6lffGeDi5r3UOGMRMHuWywJyy00Omvu_Kj0/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_009.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9062crno0QBZEavZq994PxcVZT3Gr9JMp66NO27x_A3B3zxuFp-FDAsFEdgsQNM8QiKq930laIOPOQVDPLvlWj1uu8cqBkLiQytjNsUeR6lffGeDi5r3UOGMRMHuWywJyy00Omvu_Kj0/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_009.jpg" height="640" width="426" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjk-uOCo1Q2DI3N0RhLfZgHcGzRUkXTE2JhPPn3niPZjmTIQlzC14zH_BPYWT-Llcx8OZG7eczzVj9kR8tuWoOH37K1Y_UYvd9wxDt-WlViO2dJ1XxCME6Gt5BC7kbHPeR69HqC33L_w_0/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_011.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjk-uOCo1Q2DI3N0RhLfZgHcGzRUkXTE2JhPPn3niPZjmTIQlzC14zH_BPYWT-Llcx8OZG7eczzVj9kR8tuWoOH37K1Y_UYvd9wxDt-WlViO2dJ1XxCME6Gt5BC7kbHPeR69HqC33L_w_0/s1600/Pociagiem-przez-Chiny_011.jpg" height="640" width="426" /></a></div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11518277498694714720noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-81971083970052747852014-06-24T07:33:00.000+02:002014-06-24T07:34:39.944+02:00Najpiękniejsza Góra Świata<br />
Co roku Klub Podróżników Śródziemie organizuje konkurs fotograficzny na najpiękniejszą górę świata, który jest wspierany medialnie przez Onet.pl oraz magazyn dla miłośników gór NPM. I co się okazało? Nasze zdjęcie góry Machhapuchchhre (Fishtail), która znajduje się w Sanktuarium Annapurny zajęło drugie miejsce. Jesteśmy niezmiernie radzi, że nasze ujęcie zostało docenione przez profesjonalne jury oraz środowisko.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrgpbA5FWC-gECxZF_xRh6OO4OXQwzdYDktxzvshTT6nU13TCMXhu3gdnhbhKs5PrgjbQMGNDtWrLiPkKNdXjjd2yNRdYv71xadxosTx-AqGfIH82s3MzNzCGVEqq2E5O68fP62h127qg/s1600/Lukasz+Kocewiak+-+Najpiekniejsza+Gora+Swiata.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Najpiękniejsza Góra Świata - Łukasz Kocewiak" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrgpbA5FWC-gECxZF_xRh6OO4OXQwzdYDktxzvshTT6nU13TCMXhu3gdnhbhKs5PrgjbQMGNDtWrLiPkKNdXjjd2yNRdYv71xadxosTx-AqGfIH82s3MzNzCGVEqq2E5O68fP62h127qg/s1600/Lukasz+Kocewiak+-+Najpiekniejsza+Gora+Swiata.jpg" height="426" title="" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dotychczas niezdobyta święta <span class="il">góra</span> Machhapuchchhre. Jedynie w 1957 roku brytyjska ekspedycja wspięła się na odległość 50 metrów od szczytu do przybliżonej wysokości 6948 metrów, ale nie zdobyła samego wierzchołka. Obiecali, że nie postawią stopy na samiuteńkim szczycie, gdyż góra jest uważana przez lokalnych za świętą.</td></tr>
</tbody></table>
<span id="goog_44167423"></span><span id="goog_44167424"></span><br />
<a name='more'></a><span id="goog_44167423">Więcej o naszej wyprawie do Sanktuarium Annapurny oraz na wierzchołek Singu Chuli już niebawem na naszym blogu. Mamy nadzieję, że całą relację z podróży wgłąb Azji z zeszłego roku uda nam się zamieścić na stronie przed tegorocznym wyjazdem do Kirgistanu (-:</span><span id="goog_44167424"></span>Łukasz Kocewiakhttp://www.blogger.com/profile/18059437535977540297noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-8174929178723706182014-06-14T13:58:00.003+02:002014-06-14T14:00:19.115+02:00Weekend z wiosłem<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Bycie mieszkańcem wioski rybackiej zobowiązuje. Teraz i my, choćby i sporadycznie, musimy wyruszyć w morze. Ładujemy zatem podstawowy ekwipunek turystyczny i wyruszamy w dwudniowy rejs kajakiem po cieśninie. Bezwietrzna pogoda czyni taflę zatoczki Eltang gładką niczym niezmarszczone wody mazurskich jezior. Czarne i posępne kormorany dotrzymują towarzystwa rozkrzyczanym mewom na chronionej wysepce Kidholme. Celem naszej kajakowej wycieczki jest ulubiona plamka lądu, którą na co dzień oglądamy z brzegu plaży - Fæno Kalv. Bo płynie się po to, żeby dopłynąć (-:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9o2frojok7OF3FcEZhAofZpYo1zHntH9CZNZvG1e5If_EZen3etT-y7aPKF1QHRzUtBF2FvKQVmzupSyrCmx_fV1GhVH2xBuKTFuqOw3-wxcrk6Uvx__0uM24A5lv7TKpDGEHZeDGVhg/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9o2frojok7OF3FcEZhAofZpYo1zHntH9CZNZvG1e5If_EZen3etT-y7aPKF1QHRzUtBF2FvKQVmzupSyrCmx_fV1GhVH2xBuKTFuqOw3-wxcrk6Uvx__0uM24A5lv7TKpDGEHZeDGVhg/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_001.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /><a name='more'></a><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-ik86YOhZl8aGXH1X3eiblzVitm-jdT9uAWtQolekyOYUXbOS8WM3jLUC2AfE1nR6LoUZthNAW_vtcyIHWuVGpN_5NTaZuOfa0uCHWrmp4yMs-cc9z_4h3_BI1_WUPE3qinrfnsGLGc8/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_002.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-ik86YOhZl8aGXH1X3eiblzVitm-jdT9uAWtQolekyOYUXbOS8WM3jLUC2AfE1nR6LoUZthNAW_vtcyIHWuVGpN_5NTaZuOfa0uCHWrmp4yMs-cc9z_4h3_BI1_WUPE3qinrfnsGLGc8/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_002.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgadTYhGt-0KGzNWBMR99iN68-v_PiBJjLf7YPfERyAjp_Bxo_IrYvbia8S0KBqLFUh7t8h5YG_BVo6PimB4qv-2_z-U_eAKULpKeWastzTEHIuWFHhHjDQmpuj_lCnWRSM-uhXn9R5BsA/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_003.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgadTYhGt-0KGzNWBMR99iN68-v_PiBJjLf7YPfERyAjp_Bxo_IrYvbia8S0KBqLFUh7t8h5YG_BVo6PimB4qv-2_z-U_eAKULpKeWastzTEHIuWFHhHjDQmpuj_lCnWRSM-uhXn9R5BsA/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_003.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFVHdRSbY1XIKCQQxParCRcc5yXO6Cx-n_K6iCp4LlHErFEebPpW973v78AMANNPj_0HGUWz_cn_gZCDTxcfiZUjW8txk8teoPYKJ7rCBGvLeeNGJs7I9quZJVJNXW-pogBXy9JPTzlXo/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_004.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFVHdRSbY1XIKCQQxParCRcc5yXO6Cx-n_K6iCp4LlHErFEebPpW973v78AMANNPj_0HGUWz_cn_gZCDTxcfiZUjW8txk8teoPYKJ7rCBGvLeeNGJs7I9quZJVJNXW-pogBXy9JPTzlXo/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_004.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6ysG_kpPAWOfHRlRvLE8AGczaob326V_vLiUUhHEP3NNk9YWlQZafCishb_0rWpL2-82K_mnsWtCHI5PW5717-rMIAbanwRc4m_vV3Q5qXVmt2KkhroWlZxm-ZajFOqvgxCvHhEsq43w/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_005.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6ysG_kpPAWOfHRlRvLE8AGczaob326V_vLiUUhHEP3NNk9YWlQZafCishb_0rWpL2-82K_mnsWtCHI5PW5717-rMIAbanwRc4m_vV3Q5qXVmt2KkhroWlZxm-ZajFOqvgxCvHhEsq43w/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_005.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdxdr6FX51tkBKND2LJgNXmoKggYS9RX85sBcjVU2WLzXSyEsp1fa93tGLVofTjhg2FG7gXZbpAhaNj6ksG_6qfQo1TYAWt1fjTlI1VS1l7WYCww2ltDT_KKE6iPgnhiHhPxPMdeML-k0/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_006.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdxdr6FX51tkBKND2LJgNXmoKggYS9RX85sBcjVU2WLzXSyEsp1fa93tGLVofTjhg2FG7gXZbpAhaNj6ksG_6qfQo1TYAWt1fjTlI1VS1l7WYCww2ltDT_KKE6iPgnhiHhPxPMdeML-k0/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_006.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMU3ZGBO7uW_DzOJSzpR5_7oSQYkziOVSp_WIF39ryNM2tVJvxT5IFX11SDWoUbz_Re5LCM9bu3On5GFU5fE6_ie3YGIl10DvwBMOw7VTaZTXRXNxr7ABbt_F-gp2Awq-AgSz9u7ZL9-E/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_007.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMU3ZGBO7uW_DzOJSzpR5_7oSQYkziOVSp_WIF39ryNM2tVJvxT5IFX11SDWoUbz_Re5LCM9bu3On5GFU5fE6_ie3YGIl10DvwBMOw7VTaZTXRXNxr7ABbt_F-gp2Awq-AgSz9u7ZL9-E/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_007.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiXfMO4qRuJQKBC2cDN1Ih9ltti-bNiU5kELijDJJ_wkhyS58QiD9GGbZ_a0MPlwvMTCF2JMKELBYZjFLFlb5Ahx7SEfnL65RzUH8EilEGj_ErbpNcQC9dW1nY0vscUCfQcLoNbb5Vyhk/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_008.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiXfMO4qRuJQKBC2cDN1Ih9ltti-bNiU5kELijDJJ_wkhyS58QiD9GGbZ_a0MPlwvMTCF2JMKELBYZjFLFlb5Ahx7SEfnL65RzUH8EilEGj_ErbpNcQC9dW1nY0vscUCfQcLoNbb5Vyhk/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_008.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEkCbmqEnNfiRYjv_oOJcpbz3Ny5_KG5rbUTS79Qg5lbfkA8-6m6FxEb2GMI8-OClhny5HN4OPeRzua48tDp3JRKl2AE28RyDepwLrEgw67eS9kRl7nb0F80rYuWMoO_xd_sDLMEF4y2g/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_009.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEkCbmqEnNfiRYjv_oOJcpbz3Ny5_KG5rbUTS79Qg5lbfkA8-6m6FxEb2GMI8-OClhny5HN4OPeRzua48tDp3JRKl2AE28RyDepwLrEgw67eS9kRl7nb0F80rYuWMoO_xd_sDLMEF4y2g/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_009.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXS7aS8WLyJEJyfTzbuMu-qwz5VW6ujWyGBsvmVVtesAdy9IJfix0BWIhd9fSHCY9gOMnkrJbf2WW8-6dH4gqTsuc1MU31ztKCFJqK14ESrf0YPt-_lQAbv1e4FfWAJV4_bzDGPpBQVOs/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_010.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXS7aS8WLyJEJyfTzbuMu-qwz5VW6ujWyGBsvmVVtesAdy9IJfix0BWIhd9fSHCY9gOMnkrJbf2WW8-6dH4gqTsuc1MU31ztKCFJqK14ESrf0YPt-_lQAbv1e4FfWAJV4_bzDGPpBQVOs/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_010.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRTjCZinTDwbDypUx6ReMvrXrRfFU8fA6llkIqW5NOn-R9lTTgqXKL3IZdpyUDg_otAzckZTGFG8_adVdRK852s7am78X-G7DSF7inAKtj-c9YCREgjodMu3-GD07Fkpm2ayU0q5NaD98/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_011.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRTjCZinTDwbDypUx6ReMvrXrRfFU8fA6llkIqW5NOn-R9lTTgqXKL3IZdpyUDg_otAzckZTGFG8_adVdRK852s7am78X-G7DSF7inAKtj-c9YCREgjodMu3-GD07Fkpm2ayU0q5NaD98/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_011.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoM8g2XhSrLuSTyQN4kdjoJKjUINlP74RsBgq2qxL_Fy4yeOXJUQu9XgCVltO6xkvfDyRUu4C8JL8tWqNqcjkU6JmbHhWBm4NLSeQLSXQkA5aZ7P51Tm6gVrDcloYMDlw66F54lIQFUXY/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_013.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoM8g2XhSrLuSTyQN4kdjoJKjUINlP74RsBgq2qxL_Fy4yeOXJUQu9XgCVltO6xkvfDyRUu4C8JL8tWqNqcjkU6JmbHhWBm4NLSeQLSXQkA5aZ7P51Tm6gVrDcloYMDlw66F54lIQFUXY/s1600/Kajaki_w_Sk%25C3%25A6rb%25C3%25A6k_013.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11518277498694714720noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-46959755660861988382014-06-14T11:15:00.000+02:002014-06-14T13:50:01.022+02:0010 sposobów na zwiedzanie Pekinu<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Jak naszym zdaniem warto zwiedzać Pekin? Najłatwiej wtopić się w tłum przechodniów, nawet jeśli większość z nich to skośnoocy przybysze z odległych zakątków Chin. Zazwyczaj stronimy od turystycznej komercji, ale co począć, jeśli inaczej się nie da? Jak się odnaleźć w jednym z najludniejszych miast świata i czerpać z tego frajdę? Przedstawiamy 10 sprawdzonych na własnej skórze sposobów na poznawanie stolicy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAwmdTGfWcDSvXPCfcGnQw4KKKOyGss0SAxh-AQ4MesqZiCiXbdriL25MVPWYsoNVEhkqdUGZ_IVwCFjt1HE8Rn5mT6T97u8pI2x7s87o9HBIxxvxi8SsLTUqN9Z3o5ECcFI-tm5N_kJI/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_004.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAwmdTGfWcDSvXPCfcGnQw4KKKOyGss0SAxh-AQ4MesqZiCiXbdriL25MVPWYsoNVEhkqdUGZ_IVwCFjt1HE8Rn5mT6T97u8pI2x7s87o9HBIxxvxi8SsLTUqN9Z3o5ECcFI-tm5N_kJI/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_004.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><h4 style="text-align: left;">
1. Zjedz śniadanie na Dashilan Zachodniej</h4>
Żeby zdążyć na uliczne śniadanie, należy wstać przed 9. Nie trzeba nawet zdejmować piżamy, chociaż o tym przekonaliśmy się dopiero później. Siedząc na ławce i wsuwając ciepłe youtiao, popijając jogurt suan nai przyglądamy się porannym rytuałom mieszkańców okolicznego hutonga. Riksze i rowery suną nieśpiesznie po tej zamkniętej dla ruchu samochodowego uliczce. Kobieta w stroju pidżamowym robi poranne zakupy. Sprzedawca z naprzeciwka otwiera sklep z akcesoriami do kaligrafii. Oddajemy słoiczki po jogurtach do malutkiego kiosku spożywczego, a ja zamawiam jeszcze kubek świeżego mleka sojowego, które sprzedawca przyrządza na moich oczach. Takie śniadanie to dobry początek dnia w Pekinie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkBGQs0_Lj1AkcVsEovlF6Ri52EO4hk8W6Aw9T_l8KyfyVKRUsDvNP7BJNY8545-s6SKtT7Oh45nvdollpFaud86JTKXu6Akke9NztXD_-MbbTwZT7vCJKpnql-m1Sm-ZhneNFAOb9u8o/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_004.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkBGQs0_Lj1AkcVsEovlF6Ri52EO4hk8W6Aw9T_l8KyfyVKRUsDvNP7BJNY8545-s6SKtT7Oh45nvdollpFaud86JTKXu6Akke9NztXD_-MbbTwZT7vCJKpnql-m1Sm-ZhneNFAOb9u8o/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_004.jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Najlepsze śniadanie w Pekinie wprost z ulicy</td></tr>
</tbody></table>
<h4 style="text-align: left;">
2. Usiądź na Placu Tiananmen</h4>
Krążymy po kamiennych płytach rozglądając się na prawo i lewo. Chińscy turyści w zorganizowanych grupach podążają za przewodnikiem i robią sobie zdjęcia. Jeszcze inni przysiedli na samym środku placu, jedząc coś zupełnie jak gdyby relaksowali się na pikniku. Z tą różnicą, że zamiast miękkiej trawy pod siedzeniem czują twardą i ciepłą płytę. Z tej pozycji czujemy się jeszcze bardziej przytłoczeni rozmiarem otaczających nas komunistycznych molochów: Wielkiej Hali Ludowej i Muzeum Narodowego. Mam wrażenie, że inaczej przeżywamy to miejsce. W oczach chińskich turystów widać zachwyt, a mnie do głowy przychodzi jeden obraz: mała sylwetka człowieka przed kolumną czołgów.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijyEsDtrys5jvaP42JpZ0vI0JXnXd3rYfhy9SEUYlCU8YWQSz74lw5OtpqhtUJkJlBffq0nnMgPgE8BvDF2qC7ULuZaSjk9x9QlYW_RrXIlqabgPLW68pTbeqbxNIeK8o9f-9Lxkcxhyc/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_008.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijyEsDtrys5jvaP42JpZ0vI0JXnXd3rYfhy9SEUYlCU8YWQSz74lw5OtpqhtUJkJlBffq0nnMgPgE8BvDF2qC7ULuZaSjk9x9QlYW_RrXIlqabgPLW68pTbeqbxNIeK8o9f-9Lxkcxhyc/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_008.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Plan Tiananmen oblegany przez turystów z całego kraju</td></tr>
</tbody></table>
<h4 style="text-align: left;">
3. Pojedź miejskim autobusem na drugi koniec miasta</h4>
Komunikacja miejska to najtańszy i najbardziej niezawodny środek transportu. Jest tylko jeden warunek, aby skutecznie przemieszczać się tym sposobem. Trzeba mieć dobrą pamięć, refleks, lubić zabawę w skojarzenia i... mieć żyłkę hazardzisty. Wszystkie nazwy przystanków wyświetlane są w chińskim piśmie. Aby rozpoznać ten właściwy, liczę sylaby i staram się ułożyć z nich historyjkę na zasadzie skojarzeń z figurami, jakie według mnie tworzą ideogramy. W ten sposób wiem, że muszę wysiąść, gdy na znaku pojawi się klękający ludzik zmierzający do domku obok trzech choinek. System działa niezawodnie, bo nie zdarzyło nam się zabłądzić, chociaż przyznam, że parę razy dla pewności korzystaliśmy z aplikacji mobilnej Google Maps.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOvDzND1ZwUYgsrxb9VVYD8FQZnO3cSg5FYs2tb2h8a8qusV2H4ghZoy7c6o2fFofNvDOsDcLf_ZcJ8CIFBhvJIrvD3GTssiW1XSOdIUdFtFrCNhoCAbeTeaSDZM9aD-wkEUugPgZP96o/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_016.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOvDzND1ZwUYgsrxb9VVYD8FQZnO3cSg5FYs2tb2h8a8qusV2H4ghZoy7c6o2fFofNvDOsDcLf_ZcJ8CIFBhvJIrvD3GTssiW1XSOdIUdFtFrCNhoCAbeTeaSDZM9aD-wkEUugPgZP96o/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_016.jpg" height="343" width="400" /></a></div>
<br />
<h4 style="text-align: left;">
4. Medytuj w ogrodach Świątyni Niebańskiego Spokoju</h4>
Jeśli zmęczy tłum turystów i zgiełk ulicy, to Świątynia Niebiańskiego Spokoju stoi otworem. Kompleks świątyni otoczony jest ogrodem, gdzie święty spokój spływa na nasze zmęczone ciało niczym balsam. Gdy już wdrapiemy się na każdy schodek i zaliczymy każdy obiekt na terenie świątyni, to warto przysiąść sobie w cieniu drzew i posłuchać parkowej ciszy, przyjrzeć się staruszce rozciągającej stawy i przeliczyć juany w portfelu, odliczając 1 na powrotny autobus.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghSTWWG_k82HTJRNYY2q1aR9iqKwO2qd7wMMV2lzpEUD0UyvYSZSRi8WrklIQCeKdV2TbA3YIeWy7z8s4NcihIqliMie628Rob0S6zbO3vO6idSgOu9wmkHDFQUSCHgN3C_2RbwiTmA8A/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_006.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghSTWWG_k82HTJRNYY2q1aR9iqKwO2qd7wMMV2lzpEUD0UyvYSZSRi8WrklIQCeKdV2TbA3YIeWy7z8s4NcihIqliMie628Rob0S6zbO3vO6idSgOu9wmkHDFQUSCHgN3C_2RbwiTmA8A/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_006.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqJnmi4dtETy8GryaB9mqXHo104N2HRVfZ7J3J9LML19aD_qqEG1ZCulvPsAPfRBP23IMVMbWMLgj9VaS1eSPsOmqZ5CLJqZbyIAMQH32x-8vy-CHzEOqGNIXTRVlEZnN46qsCVFhtTqM/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_007.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqJnmi4dtETy8GryaB9mqXHo104N2HRVfZ7J3J9LML19aD_qqEG1ZCulvPsAPfRBP23IMVMbWMLgj9VaS1eSPsOmqZ5CLJqZbyIAMQH32x-8vy-CHzEOqGNIXTRVlEZnN46qsCVFhtTqM/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_007.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Relaks w Świątynie Niebańskiego Spokoju</td></tr>
</tbody></table>
<h4 style="text-align: left;">
5. Szukaj cienia w Zakazanym Mieście</h4>
Nie jest to proste zadanie, jeśli termin zwiedzania wyznaczysz na sierpień. W dniu, kiedy szwendamy się po zabytkowym kompleksie pałacowym żar z nieba spycha nas na marginesy wątłego cienia. Wytchnienie znajdujemy oglądając ekspozycje wachlarzy albo np. odwiedzając pałac konkubin. Zakazane Miasto jest obiektem tak złożonym i rozległym, że trudno nam ogarnąć wszystko w jeden dzień. Zadowalamy się tym, co udało nam się zobaczyć, zanim padliśmy na udar słoneczny ;-)<br />
Jeśli w dniu, kiedy zwiedzasz Zakazane Miasto akurat nie dokucza upał, to polecamy policzyć figurki wieńczące kanty dachów - jest to niemal niedostrzegalny detal, a jednak stanowi unikatowy element wyznaczający rangę każdego budynku. Im dłuższy rząd figurek, tym budynek pełni ważniejszą funkcję.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXsNHTEnd19i-YWc9LO_scoOIrktD_HFHEmxRIKXupsv8_wdCXb_HebMhnqD4Edm-lM5DAAJfI0jaGfphn_SaJY_ZfAM7FSuR2DXKdnlWlfEHAR0cvNvnMIlfT_pjla5Hhmz1A2VcfTDU/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_005.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXsNHTEnd19i-YWc9LO_scoOIrktD_HFHEmxRIKXupsv8_wdCXb_HebMhnqD4Edm-lM5DAAJfI0jaGfphn_SaJY_ZfAM7FSuR2DXKdnlWlfEHAR0cvNvnMIlfT_pjla5Hhmz1A2VcfTDU/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_005.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zakazane Miasto</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitzLzlfMRWhuMYlgoxYBLTSg2OUn8CUga87OYhy0x5K0tLvqNwy-S_JDWV2cjwGGXBwqLk7WRxiiMF8Racy1NRDs5eIPSkMdgz4MCDXeIGubdn10jxPYUOvPIrgn4FteoDhRGTHovjLVU/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_014.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitzLzlfMRWhuMYlgoxYBLTSg2OUn8CUga87OYhy0x5K0tLvqNwy-S_JDWV2cjwGGXBwqLk7WRxiiMF8Racy1NRDs5eIPSkMdgz4MCDXeIGubdn10jxPYUOvPIrgn4FteoDhRGTHovjLVU/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_014.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"> Figury zdobiące dachy oficjalnych budynków - mityczne bestie podążają za mężczyzną dosiadającym feniksa. </td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibipaLF0-EvqoTM-Yo8AS5saosswuy0yjhGjgeJUnfmKDOguCEGm6VwQDkx5wAy4ePvFW6-OEIRbAj0qF1OinAcYtPUjqa7PGyLgq_Q58XvNJGguktAtaMRns34KCHXkUNHulOd27izys/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_015.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibipaLF0-EvqoTM-Yo8AS5saosswuy0yjhGjgeJUnfmKDOguCEGm6VwQDkx5wAy4ePvFW6-OEIRbAj0qF1OinAcYtPUjqa7PGyLgq_Q58XvNJGguktAtaMRns34KCHXkUNHulOd27izys/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_015.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Żółty kolor jest symbolem cesarza, dlatego wszystkie dachy w Zakazanym Mieście pokryte są żółtą dachówką.</td></tr>
</tbody></table>
<h4 style="text-align: left;">
6. Targuj się o herbatę na Maliandao</h4>
Kung-fu to nie tylko Bruce Lee i jego spektakularne wymachy kończynami. Jest to termin oznaczający osiągnięcie wysokiego stopnia umiejętności w jakiejś dziedzinie. Na Maliandao - herbacianej ulicy Pekinu - można podejrzeć jak parzy się herbatę według ceremonii kung-fu. Jest to bowiem nieodłączny element procesu sprzedaży. Każde pytanie o aromat, rodzaj i cenę herbaty wyeksponowanej w koszyczkach kończy się zaproszeniem do stołu i degustacją. Zanim zdecydujemy się na zakup zgłębiamy tajniki ceremonii kung-fu opanowując ją w teorii niemal do perfekcji: naczynko po naczynku, siteczko i przykrywka, potem dzbanuszek i już złocisto-zielonkawy płyn sączy się do mikroskopijnej czarki. Nasz sceptycyzm i brak zdecydowania naprowadzają nas na odkrycie, że o cenę herbaty można, a nawet trzeba się targować. Na Maliandao nie tylko kupimy herbatę ale też wszelkie utensylia niezbędne do zaparzania herbaty z meblami włącznie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOcHQiNRboYeJUMx4RCqpp4tKrNkihENz-kloMRWcxFK3K_kkxwXnfRaUMYM_byUpc6N0FsQrHqJGk_ODKAEj2fMQ58EHbDZjFuScppSBtft55SAod3bjQDtAHRAwdSZkBZ-f5wURuZfY/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_012.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOcHQiNRboYeJUMx4RCqpp4tKrNkihENz-kloMRWcxFK3K_kkxwXnfRaUMYM_byUpc6N0FsQrHqJGk_ODKAEj2fMQ58EHbDZjFuScppSBtft55SAod3bjQDtAHRAwdSZkBZ-f5wURuZfY/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_012.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ceremonia parzenia herbaty metodą Gong Fu (albo Kung-fu) poprzedza każdą transakcję zakupu </td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4iMniOsEf5CPElE0iYl-BRBGIuq8axm7nyfCpXa0Vs8-Xg1kUrxcTm4zUjlCg_62Oszh_i2BzCbuVHPnz15oPqzDKCe8XdK6aS5uT-3t1ZPN6YdhEZ4CvsP76qalccy0eJM2rafVLm34/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_011.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4iMniOsEf5CPElE0iYl-BRBGIuq8axm7nyfCpXa0Vs8-Xg1kUrxcTm4zUjlCg_62Oszh_i2BzCbuVHPnz15oPqzDKCe8XdK6aS5uT-3t1ZPN6YdhEZ4CvsP76qalccy0eJM2rafVLm34/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_011.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Herbaciany susz w hurtowni herbaty</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9ziYWL5K16bZDOGVhpp-x-p5ZcxaYA1-wX3b_XTNLG6-7tJ8-VRFZOOpBeBYG7iQjAwx94Avbekb5nETRGOm4ZKyX8sv0kAPkQ5hI3j9krc_bXiWvEZP4dA74WD1Jem7ay1JbHvs9BqY/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_013.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9ziYWL5K16bZDOGVhpp-x-p5ZcxaYA1-wX3b_XTNLG6-7tJ8-VRFZOOpBeBYG7iQjAwx94Avbekb5nETRGOm4ZKyX8sv0kAPkQ5hI3j9krc_bXiWvEZP4dA74WD1Jem7ay1JbHvs9BqY/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_013.jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ekspozycja herbaty wszelakiego sortu w jednym z herbacianych<br />
domów handlowych przy Maliandao</td></tr>
</tbody></table>
<h4 style="text-align: left;">
7. Zjedz skorpiona na Nocnym Markecie</h4>
A tuż po zmroku podążaj za niepokojącymi zapachami do wschodniej bramy Zakazanego Miasta, gdzie znajduje się Nocny Market. Nigdzie indziej tak dobitnie nie będzie dane poznać ciemnej strony chińskiej sztuki kulinarnej. Między gąszczem koników polnych i morskich, rozgwiazd, i wszelkiego rodzaju istotami pełzającymi znajdź nabitego na bambusowy patyk złocistego skorpiona, który radośnie potrząsa odnóżami. Najsmaczniejszy będzie ten, który ma najwięcej wigoru. Zanurz go w bulgoczącym głębokim tłuszczu, aż nabierze jeszcze bardziej złocistego połysku. Teraz pozostaje już tylko delektować się smakiem i czuć, jak moc skorpiona spływa na twoje lędźwie. Jesteś gotowy/a spłodzić potomstwo.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgX1iBkMWP05QR_8kVZxGldfJJRzsTsA-zvb5LqXXvoho93VCFwssAMct_EM_H8PiOzhSQZrqQw6Ru-iMBPel_ZB50uvrK3hbWQ_91n_r2kPXhyphenhyphen-D5WP6lbfKTaoqbSnPUiT42rXVxomek/s1600/Nocny-Market-Donghuamen_003.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgX1iBkMWP05QR_8kVZxGldfJJRzsTsA-zvb5LqXXvoho93VCFwssAMct_EM_H8PiOzhSQZrqQw6Ru-iMBPel_ZB50uvrK3hbWQ_91n_r2kPXhyphenhyphen-D5WP6lbfKTaoqbSnPUiT42rXVxomek/s1600/Nocny-Market-Donghuamen_003.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcnRP64vp_64LTzZvmOnWmWXw6y95Ex1o10q3eyNPCE-K2C3rcmxI9-Pgs4Hy9b4O7RCtva1gT8evYaMB3WXXzk2Gzuug7i0N2rZutuLCVNP0IGkVIk-tOBl4PXl2gLTJyXrSV8AW_Jbc/s1600/Nocny-Market-Donghuamen_001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcnRP64vp_64LTzZvmOnWmWXw6y95Ex1o10q3eyNPCE-K2C3rcmxI9-Pgs4Hy9b4O7RCtva1gT8evYaMB3WXXzk2Gzuug7i0N2rZutuLCVNP0IGkVIk-tOBl4PXl2gLTJyXrSV8AW_Jbc/s1600/Nocny-Market-Donghuamen_001.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<h4 style="text-align: left;">
8. Zaklej usta księżycowym ciastkiem</h4>
Jest tych smakołyków pełno w sklepach, jednakże nie daj się zwieść najbardziej przystępną ceną. Tutaj nie tylko chodzi o zapchanie kichy, ale także o wręcz metafizyczne doznania. Księżycowe ciastko od pokoleń jest wytwarzane w prawie każdym chińskim domostwie, chociaż aktualnie ze względu na skomplikowany proces produkcji wielu odchodzi o tego. Jest wręcz masywną bombą kaloryczną, więc proszę się nie najadać przed skosztowaniem po raz pierwszy księżycowego ciastka.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIbxsS1HjVT2HLlFtfBUfwiDYs46LK8j3iOZeo2Keiag8FxFJmR-H08RrowQadnd15vZMaxeQyZq02VG9Wh3I26ZRLdmldc-_YdeO6AxWrV0ePKzZ-T3lRKKdseqMAjTT0c5hQ43oUz94/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_010.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIbxsS1HjVT2HLlFtfBUfwiDYs46LK8j3iOZeo2Keiag8FxFJmR-H08RrowQadnd15vZMaxeQyZq02VG9Wh3I26ZRLdmldc-_YdeO6AxWrV0ePKzZ-T3lRKKdseqMAjTT0c5hQ43oUz94/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_010.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<h4 style="text-align: left;">
9. Zgub drogę w starym hutongu</h4>
Masz już dość wygłaskanego chodnika na Qianmen? Szyld amerykańskiej sieciówki z hamburgerami nie wygląda fajnie na zdjęciu. Lepiej poczłapać kilka uliczek dalej aby poczuć atmosferę mniej oficjalnych dzielnic Pekinu. Wąskimi uliczkami jak w labiryncie poruszamy się lekko zdezorientowani. Przecież zaledwie 2 przecznice stąd miasto pręży się dumnie potęgą placu Tiananmen. Kolorowe jedwabie kuszą z witryn nowych-starych budynków ciasno ustawionych w wyremontowanym centrum. A tu... życie toczy się w innym wymiarze. Jak to się stało, że ten dziwny twór miejski przetrwał modernizację Pekinu i to w samym jego sercu?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzYeLmVgPb8Z3Epcn761cQ6GK_uK-jaBNbW68dhAmZmKoUeaNJQWg3KCBpd7xc4EhP4YlgjvEckCYskAGMyuTDsQTsA84DKQObRo76DyF8qw2SO5DnOWfr9ghmEBnZ6EdWA6AY2zQJEkM/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_003.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzYeLmVgPb8Z3Epcn761cQ6GK_uK-jaBNbW68dhAmZmKoUeaNJQWg3KCBpd7xc4EhP4YlgjvEckCYskAGMyuTDsQTsA84DKQObRo76DyF8qw2SO5DnOWfr9ghmEBnZ6EdWA6AY2zQJEkM/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_003.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBfWJ6DFB2jmeVXcC9B_VlljdUQsF41H_BECxkLvYIq0e-zowxH8LqLb3EdT97z1dmu3GOVW3AdVxeurHCOY7Jkq1KEZoQk3MMYFFzqEfjiy5MXNsHqiWgZAMPYt7pM7H0mRheTv8Al4s/s1600/Wielkie-China-Town-009.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBfWJ6DFB2jmeVXcC9B_VlljdUQsF41H_BECxkLvYIq0e-zowxH8LqLb3EdT97z1dmu3GOVW3AdVxeurHCOY7Jkq1KEZoQk3MMYFFzqEfjiy5MXNsHqiWgZAMPYt7pM7H0mRheTv8Al4s/s1600/Wielkie-China-Town-009.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNO2jDvdJf9SH2TNTmt4m90BBmFSf6jdZkkuSpCZs3Dqkyg6KmPmhKcxCEFQ1BcPHyHZo03qftAqWYguOmEMERNQITXVNBDX_qTHXwlElAUk8_T1hgufJqOGvwhuGyDvGY_tETsmD8ajk/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_002.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNO2jDvdJf9SH2TNTmt4m90BBmFSf6jdZkkuSpCZs3Dqkyg6KmPmhKcxCEFQ1BcPHyHZo03qftAqWYguOmEMERNQITXVNBDX_qTHXwlElAUk8_T1hgufJqOGvwhuGyDvGY_tETsmD8ajk/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_002.jpg" height="640" width="426" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVJbSGPK52Zu52c07vl30-y6ijtNyDnwHMJwY61TzdsiJCerM_tqWcwrVsRZ9ojrb4cOd3bruOfLANeU9MjiPNXs3HVNWmIXzNjagFG7ms0zdmB6ZF2ZPqPdRtdGkppCkFFyT-eCVvnoA/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_009.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVJbSGPK52Zu52c07vl30-y6ijtNyDnwHMJwY61TzdsiJCerM_tqWcwrVsRZ9ojrb4cOd3bruOfLANeU9MjiPNXs3HVNWmIXzNjagFG7ms0zdmB6ZF2ZPqPdRtdGkppCkFFyT-eCVvnoA/s1600/Zwiedzanie-Pekinu_009.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<h4 style="text-align: left;">
10. Kup sobie buty</h4>
Nie jest to warunek konieczny, chyba że jesteś butoholikiem. Wiedziona instynktem zbieracza rzeczy zbędnych wydedukowałam, że skoro większość mojej garderoby opatrzona jest metką "made in China", to czemu nie wybrać się na zakupy "u źródła"? I tak trafiam na wielki parterowy dom handlowy, który przypomina zburzone już Kupieckie Domy Towarowe Centrum. Jakość asortymentu pozostawiała wiele do życzenia. W końcu jednak zaspokoiłam swoją kobiecą próżność i stałam się właścicielką "plastików" - balerinek z tworzywa potocznie zwanych "meliskami" (w wersji chińskiej "k-meliski", podobnie jak "adidosy" i "pumby").</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11518277498694714720noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-75688019096885705062014-06-01T12:24:00.003+02:002014-06-06T14:33:17.997+02:00Wielki Mur Chiński - 10 faktów, o których prawdopodobnie nie wiesz<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Pięliśmy się po kruszejących schodach a z nieba lał się niemiłosierny żar. Wytchnienie dawał cień wież strażniczych. Mur wywarł na nas ogromne wrażenie. Niegdyś granica między światem dobra i zła, a dzisiaj najbardziej oblegana atrakcja turystyczna i symbol minionej potęgi zjednoczonego Cesarstwa Chińskiego. Zebraliśmy 10 ciekawostek, które najbardziej nam utkwiły w pamięci po odwiedzeniu tego niezwykłego miejsca.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_sect-OHQdXUdpM0Mjh0_Mo8pywQ3h4Z14VceVBrxi63ITYG6p7OcU4fjZLPOi1xpQMMb1UzC4wllc9BUypcfEbDlMCyal_216RxB27SQH_yu-NRGCk3qz_1b0KzghnnELvnGUQVQL4Q/s1600/Wielki-Mur-Chinski_002.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_sect-OHQdXUdpM0Mjh0_Mo8pywQ3h4Z14VceVBrxi63ITYG6p7OcU4fjZLPOi1xpQMMb1UzC4wllc9BUypcfEbDlMCyal_216RxB27SQH_yu-NRGCk3qz_1b0KzghnnELvnGUQVQL4Q/s1600/Wielki-Mur-Chinski_002.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Najlepiej zachowany odcinek Muru biegnie przez pasmo wzgórz Badaling</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
1. W pierwotnym wyobrażeniu narodu Mur Chiński był symbolem despotycznych rządów, słabej armii oraz cierpienia zwykłych ludzi pod rządami hegemonów, którzy w mozole wznosili budowlę. Wszytko się zmieniło w 1972, kiedy prezydent Stanów Zjednoczonych Richard Nixon podczas wizyty dyplomatycznej w Chinach powiedział:<br />
<div style="text-align: center;">
"<i>I think that you'd have to conclude that this is the Grat Wall</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>and it had to be built by a great people.</i>"</div>
<div style="text-align: right;">
Richard Nixon, 1972<br />
<div style="text-align: center;">
<i>(Należy stwierdzić, że tak Wielki Mur musiał być wzniesiony przez wielkich ludzi)</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
Historyczna wizyta Nixona przyczyniła się do gwałtownego wzrostu turystyki na Murze, który dla narodu chińskiego stopniowo stawał się dumą i symbolem potęgi.</div>
</div>
<br />
2. Wbrew wielu przekonaniom Mur Chiński nie może być widziany ludzkim okiem z powierzchni Księżyca. Ten mit został rozpowszechniony w dekadzie pierwszych lotów kosmicznych. Dopiero zdjęcia satelitarne przy użyciu fotografii w podczerwieni (termowizyjnej), które zostały poddane silnej obróbce ukazały Mur Chiński w swoje okazałości.<br />
<br />
3. Budowa północnej część Muru Chińskiego została rozpoczęta z panowania Qin Shi Huang - pierwszego, który podporządkował sobie tak zwane Walczące Królestwa i zapoczątkował panowanie dynastii Qin (Ch’in według transkrypcji Wade-Giles i stąd też nazwa Chiny). Podjął on decyzję o zabezpieczeniu swego państwa przed barbarzyńskimi plemionami ze stepów północy (nazywanymi wówczas Hu). W tym celu postanowił połączyć w jeden system mury, wzniesione wcześniej przez chińskie państwa, które próbowały w ten sposób odizolować się od niebezpieczeństwa. Legenda głosi, że jeden z jego wróżbitów przewidział, że dynastia Qin upadnie z rąk północnych plemion barbarzyńskich.<br />
<br />
4. Wielki Mur Chiński służył nie tylko jako obrona cywilizacji chińskiej przed barbarzyńcami. Miał też chronić przed demonami hulającymi po nieurodzajnych stepowych terenach. Mur nigdy nie był budowany w prostej linii, ponieważ wierzono, że demony mogą przemieszczać się właśnie w linii prostej nie będąc w stanie przekroczyć zakrzywionych formacji oraz obejść rogów.<br />
<br />
5. Przez niektórych Wielki Mur Chiński jest uważany za najdłuższy cmentarz na ziemi. Ludzie byli zmuszani do pracy przy budowie. Pod przymusem szczególnie byli rekrutowani wieśniacy, kryminaliści, pojmani żołnierze, podbici możnowładcy i inni przeciwnicy władzy. Mówi się, że co trzeci mężczyzna w ówczesnym imperium uczestniczył w budowie muru i tylko trzech na dziesięciu rekrutowanych powróciło do domu. Według nakazu Qin Shi Hiang każdy z robotników drzemiących przy budowie miał być pochowany żywcem w środku tej masywnej budowli. Ciała padających ze zmęczenia robotników były zwyczajnie grzebane w środkowej części muru.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDjWp7GtfO6CdM8yMC8g6Goxoil0kp8ssieQnSoBsfXysG12F9t1WQOZP3HFGC-exE-m_g6uUJY6bg7e5QthmMMf4LJILYFaujYjyw-hhK3-t4gyuIZia-4e9U9GbS_Q2ayFCgWHNgCVo/s1600/Wielki-Mur-Chinski_003.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDjWp7GtfO6CdM8yMC8g6Goxoil0kp8ssieQnSoBsfXysG12F9t1WQOZP3HFGC-exE-m_g6uUJY6bg7e5QthmMMf4LJILYFaujYjyw-hhK3-t4gyuIZia-4e9U9GbS_Q2ayFCgWHNgCVo/s1600/Wielki-Mur-Chinski_003.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSb_iiMRbhUgicyCjBbfo7xAuEhhqljSAAU45er3f8aObIu3fxzdOvbw1nc9M0ojFz1riXmK23E6WKxMCArL6JapioaUDOHm_UXxThRFOxWe_q4848EOhlrDsxQ4wu5dK_RdD5BjTSLvA/s1600/Wielki-Mur-Chinski_005.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSb_iiMRbhUgicyCjBbfo7xAuEhhqljSAAU45er3f8aObIu3fxzdOvbw1nc9M0ojFz1riXmK23E6WKxMCArL6JapioaUDOHm_UXxThRFOxWe_q4848EOhlrDsxQ4wu5dK_RdD5BjTSLvA/s1600/Wielki-Mur-Chinski_005.jpg" height="640" width="426" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSPGK9HAMqb2cFTcxnChXa0QMJH9jFOvupDVWNUCb_D3RdaDGuDtza5o5iLfNYpJrPij7SY5G7vKM_No4dS8unF-n95Yc8ZPjMBiBly4Zg8mOgxS6kX4SzvV_nENqVOWklqaP7hGoyKwU/s1600/Wielki-Mur-Chinski_007.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSPGK9HAMqb2cFTcxnChXa0QMJH9jFOvupDVWNUCb_D3RdaDGuDtza5o5iLfNYpJrPij7SY5G7vKM_No4dS8unF-n95Yc8ZPjMBiBly4Zg8mOgxS6kX4SzvV_nENqVOWklqaP7hGoyKwU/s1600/Wielki-Mur-Chinski_007.jpg" height="640" width="426" /></a></div>
<br />
<br />
6. Wielki Mur Chiński to jedna z najsolidniejszych konstrukcji na ziemi. Cegły sklejono między innymi za pomocą mąki ryżowej wymieszanej z wodą. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAASoqqAsg0vrDrmjFheo54a2iOQ8XkL9ouuT8kV17QUZNFP5AKqGi0AXKnNpTY9UEWCe_H7n9vpFHv7mBra-_OZQ68hyphenhyphenzNbgvCCtKvv96kgub92Nh8iBaZHb4J_hR84auxkwliPIoQsk/s1600/Wielki-Mur-Chinski_001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAASoqqAsg0vrDrmjFheo54a2iOQ8XkL9ouuT8kV17QUZNFP5AKqGi0AXKnNpTY9UEWCe_H7n9vpFHv7mBra-_OZQ68hyphenhyphenzNbgvCCtKvv96kgub92Nh8iBaZHb4J_hR84auxkwliPIoQsk/s1600/Wielki-Mur-Chinski_001.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAoMmYLgNa5LKnHWzLJRdzPVPHAOsPCp7FrTWMnOdkehdWIbuDrbyRJB6o6bnxqHnM8HNv2ZFWXYkAeuGf81_LZSk9p_MMC6-MnyZQpTl5P-8uiv16iO-9Chjrs3FpDCeFyHgf-yekYHk/s1600/Wielki-Mur-Chinski_006.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAoMmYLgNa5LKnHWzLJRdzPVPHAOsPCp7FrTWMnOdkehdWIbuDrbyRJB6o6bnxqHnM8HNv2ZFWXYkAeuGf81_LZSk9p_MMC6-MnyZQpTl5P-8uiv16iO-9Chjrs3FpDCeFyHgf-yekYHk/s1600/Wielki-Mur-Chinski_006.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghZVwMPsb6sltfs8Yl44QuVG4u8XhQOFPPI-Q8smiDYxpxsZEZdnhgBUXcVIfJ9638GqZaEK5K_VgvlCR85YzCAFVzALeLidxFg-ITiooRFhi8OctejAM2pZAuPWLVu-OQq0FoYJ7iigY/s1600/Wielki-Mur-Chinski_008.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghZVwMPsb6sltfs8Yl44QuVG4u8XhQOFPPI-Q8smiDYxpxsZEZdnhgBUXcVIfJ9638GqZaEK5K_VgvlCR85YzCAFVzALeLidxFg-ITiooRFhi8OctejAM2pZAuPWLVu-OQq0FoYJ7iigY/s1600/Wielki-Mur-Chinski_008.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBllNSxscCPXK1G4O8CNS_mkwyq0CLTC9iphS_8xlOMyvhJHvShs2SF1Nd2GsIgvEJpObvNKexgirdPiHV2bDVhN9j3GSS1yDIaNAMNFe23b4-iR-j8cQbmGpToAuBQTE1nqKnQdtNqnU/s1600/Wielki-Mur-Chinski_004.jpg" imageanchor="1"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBllNSxscCPXK1G4O8CNS_mkwyq0CLTC9iphS_8xlOMyvhJHvShs2SF1Nd2GsIgvEJpObvNKexgirdPiHV2bDVhN9j3GSS1yDIaNAMNFe23b4-iR-j8cQbmGpToAuBQTE1nqKnQdtNqnU/s1600/Wielki-Mur-Chinski_004.jpg" height="640" width="426" /></a></div>
<br />
7. Wydawać by się mogło, że Mur to jedna ciągła konkstrucja. W istocie składa się on z sieci odcinków budowanych w różnych okresach. Pierwotnie każde z królestw przed zjednoczeniem w Cesarstwo Chińskie miało swój własny mur strzegący granic. Mimo to Wielki Mur Chiński uznany jest za najdłuższy obiekt na świecie wybudowany przez człowieka.<br />
<br />
8. Właśnie ze względu na to, że Mur Chiński jest budowlą nieciągłą, mongolski władca Czyngis-chan nie miał problemu, by w XIII w.n.e. podbić północne Chiny i opanować cały kraj przez blisko całe stulecie.<br />
<br />
9. Podczas wielkiej proletariackiej rewolucji kulturalnej Mur miał bardziej niż kiedykolwiek symbolizować despotyzm burżuazji. Władza zezwalała na rozbiór historycznej konstrukcji w celach pozyskania materiału do budowy domów i farm.<br />
<br />
10. Wielki Mur posłużył parze artystów performerów jako sceneria ich ostatniego wspólnego projektu. W 1988 roku Marina Abramovic i Ulyan wyruszyli z przeciwległych krańców Muru - ona ze wschodu, on z zachodu. Para spotkała się po dziewięćdziesięciu dniach wędrówki aby ostatecznie się pożegnać. Przyznacie chyba, że to się nazywa rozstanie w wielkim stylu.</div>
</div>
Łukasz Kocewiakhttp://www.blogger.com/profile/18059437535977540297noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-24764291266943877052014-05-29T13:32:00.001+02:002014-05-29T13:32:29.939+02:00Karnawał w Aalborg 2014<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Jest wiele sposobów na świętowanie nadejścia wiosny. Kiedy po długiej i ciemnej zimie Słońce odzyskuje siłę w czasie równonocy wiosennej, pora rozpocząć świętowanie. Polacy przepędzają złe moce topiąc Marzannę. Zobaczcie, jak robią to Duńczycy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZ8V0h5ZEGi0wTP4IqvvFA0lg-aYEx0Lx8vajp1wkqIwzCl-JFNUBr4MC0E5iVgKU0idPMKMt5yBMUp-yPCGllT1tAwZVIo2e8gyeCuYpzOYPSWSRvw9Qf-izzpLEeOJ6gRUYZjyhlaRA/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_027.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZ8V0h5ZEGi0wTP4IqvvFA0lg-aYEx0Lx8vajp1wkqIwzCl-JFNUBr4MC0E5iVgKU0idPMKMt5yBMUp-yPCGllT1tAwZVIo2e8gyeCuYpzOYPSWSRvw9Qf-izzpLEeOJ6gRUYZjyhlaRA/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_027.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
W Karnawale uczestniczymy od czterech lat i za każdym razem wywołuje on u nas nie mniejsze zdumienie niż poprzedniego roku. Razem z 25 tysiącami uczestników spacerujemy ulicami Aalborga, które gości karnawał już od przeszło 30 lat. Podążamy za dudniącymi basem platformami muzycznymi i dajemy się ponieść rozentuzjazmowanemu tłumowi rozbawionych przebierańców.<br />
<br />
Ktoś powiedziałby "upadek obyczaju" spoglądając na roznegliżowanego aniołka, albo wypięte genitalia osiłka, który zastygł w dziwacznej pozie na widok obiektywu. Trzeba jednak pamiętać, że idea karnawału wywodzi się z kultów płodności i kultów agrarnych, sięgających jeszcze starożytności. Carrus navalis, wóz w kształcie łodzi, toczył się ulicami starożytnego Rzymu na czele świątecznej procesji ku czci Dionizosa. Zapewne pamiętacie z lekcji o mitologii jaka symbolika stoi za tym bogiem. Nie dziwmy się zatem, kiedy nasze stopy przyklejają się do asfaltu spływającego słodkimi trunkami. Wszystko to wszak ku czci nowego życia, płodności i pomyślnych plonów (-: <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_gwKz9p9Wyi5NeJQRkliXXpWNIUECdluRIEoVW4FWM70DCc_wGPr-E8sSlRt-KT2Ljj_wy8aKHwrqAMxqkdBzSyP7JqsYvhetFYL04kwLSwdVsdZGy85zpK8ZmlGl0ElLbMyMjU_6azE/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_006.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Aalborg Karneval, Karnawał w Aalborgu" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_gwKz9p9Wyi5NeJQRkliXXpWNIUECdluRIEoVW4FWM70DCc_wGPr-E8sSlRt-KT2Ljj_wy8aKHwrqAMxqkdBzSyP7JqsYvhetFYL04kwLSwdVsdZGy85zpK8ZmlGl0ElLbMyMjU_6azE/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_006.jpg" height="426" title="" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgI7ZYjyPfaXed3axRxHgnrazVL5vswDgkmdp-reR8TTGwB4ZYPw2Zha_I6YKKpXI9nTSwhyphenhyphenbEoAFShbuClBxOHyTnHmq-FKWJ4V5JZMZg2LKc_wWrhNAdvHpt6g48mluEbY9RaJFlHXq8/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Aalborg Karneval, Karnawał w Aalborgu" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgI7ZYjyPfaXed3axRxHgnrazVL5vswDgkmdp-reR8TTGwB4ZYPw2Zha_I6YKKpXI9nTSwhyphenhyphenbEoAFShbuClBxOHyTnHmq-FKWJ4V5JZMZg2LKc_wWrhNAdvHpt6g48mluEbY9RaJFlHXq8/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_001.jpg" height="426" title="" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFYz9ENJeM5Xb12CgpuEzcV1oAChuBM-zUUe8oNXV5MaYDLmm46duD9vwvGjxXI5bvhmOmhNuxXbKkuA7Ht9MM_G-BSKkgE-6BMEdYGRUnu_Qh0CST2zK6_-87aVkfde0_VQXouUE36VY/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_009.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Aalborg Karneval, Karnawał w Aalborgu" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFYz9ENJeM5Xb12CgpuEzcV1oAChuBM-zUUe8oNXV5MaYDLmm46duD9vwvGjxXI5bvhmOmhNuxXbKkuA7Ht9MM_G-BSKkgE-6BMEdYGRUnu_Qh0CST2zK6_-87aVkfde0_VQXouUE36VY/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_009.jpg" height="426" title="" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjq3yGYJ7Qa13pdzGrANUrPI3-KgcM4hpdTGCs3GzURgzMU5wS4s4HyiUijp5Uwwgjte6PuEq1LMsG8Vl10hBw5POxXFGXyo47YJDes6HzubijimtahLe2ZJe2rLRjzxHfYxIR-7XaDWrw/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_011.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Aalborg Karneval, Karnawał w Aalborgu" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjq3yGYJ7Qa13pdzGrANUrPI3-KgcM4hpdTGCs3GzURgzMU5wS4s4HyiUijp5Uwwgjte6PuEq1LMsG8Vl10hBw5POxXFGXyo47YJDes6HzubijimtahLe2ZJe2rLRjzxHfYxIR-7XaDWrw/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_011.jpg" height="426" title="" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHuZxoxOkKbMEVfIgI1SAaBMj7QZJrKeeeCzb-x_l4aAGUzJ7TdAs7glzXaFJriTtDo24R0bn8eyEPpbcNBM13rf6UM7Q9fL-mrpkVVzRmSnU1j2Pqq8Fvm_BI1L9_u4WdPTkYMBKxc7Y/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_012.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Aalborg Karneval 2014, Karnawał w Aalborgu" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHuZxoxOkKbMEVfIgI1SAaBMj7QZJrKeeeCzb-x_l4aAGUzJ7TdAs7glzXaFJriTtDo24R0bn8eyEPpbcNBM13rf6UM7Q9fL-mrpkVVzRmSnU1j2Pqq8Fvm_BI1L9_u4WdPTkYMBKxc7Y/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_012.jpg" height="426" title="" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb1zV-phdjSlxmpRFbLqc25qzuUwsZC7Lz-tvsIeI3SFvOJtBQ3w2EMfjDO1HXZcV0jK0B5mWN5l94HGKujxvWCnMIH4-sLVNgGSk0LqYAeImpuBQEt8FbGKK34nkjIrDUCoGzwR1sA3M/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_015.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Aalborg Karneval 2014, Karnawał w Aalborgu" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb1zV-phdjSlxmpRFbLqc25qzuUwsZC7Lz-tvsIeI3SFvOJtBQ3w2EMfjDO1HXZcV0jK0B5mWN5l94HGKujxvWCnMIH4-sLVNgGSk0LqYAeImpuBQEt8FbGKK34nkjIrDUCoGzwR1sA3M/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_015.jpg" height="426" title="" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiM3lj64FYXP_3EYtCpA6Ra5p_YZ5Ri9wQ__phb_6iy2oJ-w7KjzUB4Q4e-mprRklxsUe8OXxZ4aDrZQeQrrd1m2XHZpNWa-mJeJ1YmgzcDGonpwBM15aEFslHRRhFmjG90W0rXZczoFyc/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_020.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Aalborg Karneval 2014, Karnawał w Aalborgu" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiM3lj64FYXP_3EYtCpA6Ra5p_YZ5Ri9wQ__phb_6iy2oJ-w7KjzUB4Q4e-mprRklxsUe8OXxZ4aDrZQeQrrd1m2XHZpNWa-mJeJ1YmgzcDGonpwBM15aEFslHRRhFmjG90W0rXZczoFyc/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_020.jpg" height="426" title="" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfKdZhGlWK11v8YIexQO9XJ84MsQ568z1GRj4r59FZgVeobveRQGM8YqszsKQCVLyiU1GjhAj5edjVuCaEKk_2EAa5F5ztMNU5jK41u1pQEgVWo6PdJRq8Aij3vbgmsNRZFEyrW2EkBgg/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_024.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Aalborg Karneval 2014, Karnawał w Aalborgu" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfKdZhGlWK11v8YIexQO9XJ84MsQ568z1GRj4r59FZgVeobveRQGM8YqszsKQCVLyiU1GjhAj5edjVuCaEKk_2EAa5F5ztMNU5jK41u1pQEgVWo6PdJRq8Aij3vbgmsNRZFEyrW2EkBgg/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_024.jpg" height="426" title="" width="640" /> </a> </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhkU5YSauJ5VuE0g_veXtdSl4mJoPqekMNOcgyL4qs0FV0quHzgxlG9SiaNkkmrZI1T4JR2mdgH7BFs5tOE2AUlcjGFVCr8gcvIGXYluOCaottsXuVZafnqwOc3S0zOJY2qbLaEot1-zg/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_003.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Aalborg Karneval 2014, Karnawał w Aalborgu" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhkU5YSauJ5VuE0g_veXtdSl4mJoPqekMNOcgyL4qs0FV0quHzgxlG9SiaNkkmrZI1T4JR2mdgH7BFs5tOE2AUlcjGFVCr8gcvIGXYluOCaottsXuVZafnqwOc3S0zOJY2qbLaEot1-zg/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_003.jpg" height="640" title="" width="426" /> </a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhc6eSbMAr9vq7HFUyWTPzzhGUebGT3b0WmRddA_ijUw5Th6zdFDjbG8wSwstt2fz8bfTBPZGVA1azflLGvtDpB791XIU5XQRxSy0SwmtZrSWMzFZ7U_yF6kSyjQ1SIjLht7xHmG00jl5Q/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_010.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Aalborg Karneval 2014, Karnawał w Aalborgu" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhc6eSbMAr9vq7HFUyWTPzzhGUebGT3b0WmRddA_ijUw5Th6zdFDjbG8wSwstt2fz8bfTBPZGVA1azflLGvtDpB791XIU5XQRxSy0SwmtZrSWMzFZ7U_yF6kSyjQ1SIjLht7xHmG00jl5Q/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_010.jpg" height="640" title="" width="426" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTN0ZsEH_3OHBvSGL9_bIt-a9q4vzKVCZewmW_MznUmI1ERV301325n1XLiliJ_PLf3ZEsKAWf5htn_Pw0mJRfApAbGzeW3EVWOTia8FC6jvsGO96MFM7TZAIC6aNGA00g-9PhOYxn4oQ/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_013.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Aalborg Karneval 2014, Karnawał w Aalborgu" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTN0ZsEH_3OHBvSGL9_bIt-a9q4vzKVCZewmW_MznUmI1ERV301325n1XLiliJ_PLf3ZEsKAWf5htn_Pw0mJRfApAbGzeW3EVWOTia8FC6jvsGO96MFM7TZAIC6aNGA00g-9PhOYxn4oQ/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_013.jpg" height="640" title="" width="426" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEge_9M4X__j08Sjr8zIgo52UrLxjZX_qczMHBlZAS90D6FZ5Mv0D3CMjJkHSU-GFI6Y5yE1mzeKoW2FypkPeCanlyIfTcAlJBu81NH69pecPBIxEe6mKQ_TW2NufNrVPn0KAr7ynSmhmpg/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_014.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Aalborg Karneval 2014, Karnawał w Aalborgu" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEge_9M4X__j08Sjr8zIgo52UrLxjZX_qczMHBlZAS90D6FZ5Mv0D3CMjJkHSU-GFI6Y5yE1mzeKoW2FypkPeCanlyIfTcAlJBu81NH69pecPBIxEe6mKQ_TW2NufNrVPn0KAr7ynSmhmpg/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_014.jpg" height="640" title="" width="426" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7U7OmmjDs6It_7kbxtsYJhyg9UquTTEcIPbyB7iML6gXFxbz7Vphi8fdQpLssqCnCfrbyyoprLDgf0Y99ar2EKwf-O69pVrsTFNwrthJtAjUotftwGC6pdSEnwqA1Jb1xqM9ESB7utEc/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_018.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Aalborg Karneval 2014, Karnawał w Aalborgu" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7U7OmmjDs6It_7kbxtsYJhyg9UquTTEcIPbyB7iML6gXFxbz7Vphi8fdQpLssqCnCfrbyyoprLDgf0Y99ar2EKwf-O69pVrsTFNwrthJtAjUotftwGC6pdSEnwqA1Jb1xqM9ESB7utEc/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_018.jpg" height="640" title="" width="426" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6mDTnX_GZsTws5MPlcmi9NaaqA_tglhN7yn1felxxXq54BWxoedymmRiIJyV7Eq0PKO4FfKAfP0lqhjqff83KYIyGhTXydQtxPC4Y8syYqAgZ_VC8et5X4hHdOaoFoAnphm6wDBKqToU/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_019.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Aalborg Karneval 2014, Karnawał w Aalborgu" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6mDTnX_GZsTws5MPlcmi9NaaqA_tglhN7yn1felxxXq54BWxoedymmRiIJyV7Eq0PKO4FfKAfP0lqhjqff83KYIyGhTXydQtxPC4Y8syYqAgZ_VC8et5X4hHdOaoFoAnphm6wDBKqToU/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_019.jpg" height="640" title="" width="426" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeHiLUgjArwdDCHqtTU_5wZydZLhxyEtt7lm369V0_MWyVezg1dJzP2sYQkZOI0faxKq95kqL6TJ92HlY2cHSuZfS7ryAAHPEhGKeWpn_CslvPSjB-yOKx7crsi7LRgYa-BEUb3H9I0XY/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_021.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Aalborg Karneval 2014, Karnawał w Aalborgu" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeHiLUgjArwdDCHqtTU_5wZydZLhxyEtt7lm369V0_MWyVezg1dJzP2sYQkZOI0faxKq95kqL6TJ92HlY2cHSuZfS7ryAAHPEhGKeWpn_CslvPSjB-yOKx7crsi7LRgYa-BEUb3H9I0XY/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_021.jpg" height="640" title="" width="426" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirVcGL3BwYFg74zh9DFuHMAS0zpNe9XGhylMq23V6bKUdQhHTio5mCJarF7g5bZ2jP8mEMMctvs9GnY6iSykSvtxY7vBX2_flunSaUkPk1s4g2QcTaG7e_GD2TP-2CRZUP4zCf4sNcy7s/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_023.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Aalborg Karneval 2014, Karnawał w Aalborgu" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirVcGL3BwYFg74zh9DFuHMAS0zpNe9XGhylMq23V6bKUdQhHTio5mCJarF7g5bZ2jP8mEMMctvs9GnY6iSykSvtxY7vBX2_flunSaUkPk1s4g2QcTaG7e_GD2TP-2CRZUP4zCf4sNcy7s/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_023.jpg" height="640" title="" width="426" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiM3lj64FYXP_3EYtCpA6Ra5p_YZ5Ri9wQ__phb_6iy2oJ-w7KjzUB4Q4e-mprRklxsUe8OXxZ4aDrZQeQrrd1m2XHZpNWa-mJeJ1YmgzcDGonpwBM15aEFslHRRhFmjG90W0rXZczoFyc/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_020.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjm-4nMrIwU3b6vKXbj1wo1quvaXZUKQ3VIUgNzItDfU8aoawH0feEsrpQpjGnfdlQ-rcwb-8ttjXj8Jgz8-b1xIYSWNK2NGpkgaM6Ahf9d_1ZKtjeXZcfS3dmwyNiQkqS7YY34Ycz4heU/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_005.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Aalborg Karneval 2014, Karnawał w Aalborgu" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjm-4nMrIwU3b6vKXbj1wo1quvaXZUKQ3VIUgNzItDfU8aoawH0feEsrpQpjGnfdlQ-rcwb-8ttjXj8Jgz8-b1xIYSWNK2NGpkgaM6Ahf9d_1ZKtjeXZcfS3dmwyNiQkqS7YY34Ycz4heU/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_005.jpg" height="640" title="" width="426" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKV8NY8Wo3eRUBOW_sM8vVOyo_uBiE1jU9FTvn1PsEA7j39OH5anFgXZQKpEgQ-hADS67fSpgr-SiVnk4v4R7Vb2qHeiOMFgzmIyAH3shxWidcE88Oo9sZobF1Cf1BqAouoP2UlzmEJDs/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_008.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Aalborg Karneval 2014, Karnawał w Aalborgu" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKV8NY8Wo3eRUBOW_sM8vVOyo_uBiE1jU9FTvn1PsEA7j39OH5anFgXZQKpEgQ-hADS67fSpgr-SiVnk4v4R7Vb2qHeiOMFgzmIyAH3shxWidcE88Oo9sZobF1Cf1BqAouoP2UlzmEJDs/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_008.jpg" height="640" title="" width="426" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0SsLPpPzY7-tXAi5Bm_If8ZoLLaWIvxR1z9dgPK7PVpMooF2yh97Mf1WdNxcBmWCErpvNgdPKjUEXFDP6MNe5kspOFOlAvOOXh1DQ7BnwodBDD0ivB5WMFSIEKA-0I5ZCLoxvg-jOE1o/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_016.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Aalborg Karneval 2014, Karnawał w Aalborgu" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0SsLPpPzY7-tXAi5Bm_If8ZoLLaWIvxR1z9dgPK7PVpMooF2yh97Mf1WdNxcBmWCErpvNgdPKjUEXFDP6MNe5kspOFOlAvOOXh1DQ7BnwodBDD0ivB5WMFSIEKA-0I5ZCLoxvg-jOE1o/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_016.jpg" height="640" title="" width="426" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiM3lj64FYXP_3EYtCpA6Ra5p_YZ5Ri9wQ__phb_6iy2oJ-w7KjzUB4Q4e-mprRklxsUe8OXxZ4aDrZQeQrrd1m2XHZpNWa-mJeJ1YmgzcDGonpwBM15aEFslHRRhFmjG90W0rXZczoFyc/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_020.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4l0IsDlgnznxaY-t_MZkJdXa7Q3i__kCxDEejTfz8tPUGTbA9KM5ycXMZODFRHvaKpzYTMueaumVowwgVh_Ph7X3rBMwMtIiccfzNnJn0QQd6aDOzk2ypT7X_t26z5JJQ1dLDupHnRAI/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_002.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Aalborg Karneval 2014, Karnawał w Aalborgu" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4l0IsDlgnznxaY-t_MZkJdXa7Q3i__kCxDEejTfz8tPUGTbA9KM5ycXMZODFRHvaKpzYTMueaumVowwgVh_Ph7X3rBMwMtIiccfzNnJn0QQd6aDOzk2ypT7X_t26z5JJQ1dLDupHnRAI/s1600/Karnawa%25C5%2582-w-Aalborg-2014_002.jpg" height="426" title="" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zdobycze tegorocznej edycji Karnawału w Aalborg</td></tr>
</tbody></table>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11518277498694714720noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-15559745318882730602014-05-21T19:06:00.000+02:002014-05-29T09:33:50.814+02:00Chińska sztuka kulinarna<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Chiny zafascynowały nas ze względu na swoją różnorodną i jakże inną kulturę. Nieodzownym jej elementem jest sztuka kulinarna. Bogactwo smaków, kolorów i zapachów na długo zostanie w pamięci, a wizyta w ulubionej chińskiej restauracji da nam zaledwie namiastkę tego, czego nasze podniebienia doświadczyły podczas podróży po Państwie Środka.<br />
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2h8e4qGmPosOG8hVG4Fkqs4eeNjUp1Y1ynQJkOEdt2gN8ZJ-oQfvY4ikinyIV9IcYjCFowQSv7lSOZazHoP66sT85EYxW8FWnbWjYOmKh9Wc_0ekdoPcCREw6o54OXwndaIPHr3Iooac/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_011.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2h8e4qGmPosOG8hVG4Fkqs4eeNjUp1Y1ynQJkOEdt2gN8ZJ-oQfvY4ikinyIV9IcYjCFowQSv7lSOZazHoP66sT85EYxW8FWnbWjYOmKh9Wc_0ekdoPcCREw6o54OXwndaIPHr3Iooac/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_011.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Składniki over the bridge noodles czekają gotowe do wymieszania. <br />
Tutaj możemy pozwolić sobie na odrobinę finezji i samemu skomponować idealną zupę.</td></tr>
</tbody></table>
<h4>
<a name='more'></a> Mi Xian (chin. 米線)</h4>
Mixian to dla nowicjusza wyzwanie jeszcze większe niż spaghetti. Nabieranie pałeczkami długich i śliskich nitek wymaga dużej cierpliwości, precyzji i wprawy, ale nie wolno się zniechęcać. Świeży makaron mixian jest bardzo aromatyczny i pachnący, zupełnie różni się od makaronu ryżowego spotykanego w innych częściach Chin oraz Azji. Jest unikatowy i popularny jedynie w prowincji Junnan i można go znaleźć w restauracjach zarówno dużych miast jak i małych wiosek . Powstaje z bezglutenowego ryżu i zazwyczaj sprzedaje się go w świeżej, nie wysuszonej postaci. Sposób przygotowania tego ryżu jest dość charakterystyczny, gdyż wymaga unikatowego procesu fermentacji.<br />
<br />
Mixian jest produktem praktycznie niedostępnym poza Chinami, prawdopodobnie dlatego, że sposób wytwarzania ze świeżych składników przy jednoczesnej małej skali spożycia czyni jego produkcję nieopłacalną.<br />
<br />
Makaron ten jest serwowany w różnych postaciach, jednakże najbardziej popularny jest w rosole guoqiao mixian (chin. 過橋米線/过桥米线) co bezpośrednio na angielski można przetłumaczyć "over/crossing the bridge noodles".<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitltcTlt9ltd-zCVxFP_7wnSjfihdbsh4lmZSkdKZx5-qyKaoX66YwKjiAuC9yXCtjUJhZu7YkFQI92IoswFV6MRHqtm9-2PcFB2VK3qpNnEhGTtwBAHi2kDPRaeJogn_UjjVpC8CJgUk/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_012.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitltcTlt9ltd-zCVxFP_7wnSjfihdbsh4lmZSkdKZx5-qyKaoX66YwKjiAuC9yXCtjUJhZu7YkFQI92IoswFV6MRHqtm9-2PcFB2VK3qpNnEhGTtwBAHi2kDPRaeJogn_UjjVpC8CJgUk/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_012.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Surowe składniki gotują się we wrzącym rosole tuż na naszym stoliku</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<h4>
Guoqiao Mi Xian (chin. 過橋米線/过桥米线)</h4>
"Kluski przez most" (w bezpośrednim tłumaczeniu na polski) to potrawa dla kreatywnych, bo częściowo trzeba ją skomponować samemu. Składniki zupy serwuje się w trzech osobnych naczyniach: wrzący rosół w wielkiej misce, a makaron i dodatki na talerzach. Następnie wszystkie składniki mieszamy z bardzo gorącym rosołem i za pomocą chochelki sączymy płyn, pałeczkami zaś wyławiamy dodatki i makaron. Dlaczego właśnie w ten sposób?<br />
<br />
Rzekomo potrawę wymyśliła sprytna żona uczonego, który w pocie czoła przygotowywał się do cesarskich egzaminów na niewielkiej wyspie. Kobieta codziennie przekraczała mostek łączący wyspę, aby zanieść mężowi obiad. Zanim jednak dotarła na miejsce, zupa stygła tracąc walory smakowe i estetyczne, ponieważ mięknący makaron rozpływał się w mętne pomyje. Wpadła więc na pomysł, aby wrzący rosół przykryć warstwą tłuszczu, która ochroni ciecz przed stygnięciem a składniki przeniesie w osobnych naczyniach. W ten sposób narodziło się to oryginalne i smaczne danie.<br />
<br />
Trzeba przyznać, że potrawa przypadła nam do gustu, bo jest lekka, kolorowa i daje możliwości samodzielnego mieszania składników. Ponadto każdy dodatek można sobie na talerzu dokładnie obejrzeć i ocenić jego świeżość. Restauracje oferują wiele wariantów - od wegetariańskich po mięsne i rybne. Zawsze wśród składników znajduje się przepiórcze jajo i szczypior. Wszystkie surowe dodatki pokrojone są bardzo cienko, aby mogły podgotować się w jeszcze wrzącym wywarze. Ważne, aby mięso dodać na początku, bo wymaga dłuższej obróbki cieplnej.<br />
<br />
<h4>
You Tiao (chin. 油条) </h4>
Kto rano wstaje, ten świeże you tiao dostaje. Jeśli szukacie pełnej symbiozy z ludnością lokalną, to polecamy śniadania poszukać sobie na ulicy, a nie w supermarkecie. My znaleźliśmy you tiao i poranne zakupy tego smakołyku stały się naszym rytuałem podczas pobytu w Pekinie.<br />
<br />
Jest to rodzaj długiego i smażonego na głębokim garnku faworka z rumieniącą się złocistą skorupką. Typowo, youtiao są lekko solone i wykonane tak, że mogą być wzdłuż rozpołowione. Youtiao są zazwyczaj spożywane na śniadanie jako dodatek do równie przepysznego mleka sojowego.<br />
<br />
Kantońska nazwa yàuhjagwái dosłownie znaczy "diabeł smażony w oleju" i zgodnie z podaniami ludowymi, jest aktem protestu kanclerza dynastii Song, Qin Hui, który zorganizował spisek wymierzony w generała Yue Fei, walczącego w wojnie między dynastiami Jin i Song. Generał do dzisiaj jest uznawany za ikonę patriotyzmu w kulturze chińskiej.<br />
<br />
Mówi się, że pierwotny kształt faworka nawiązywał do sylwetki ludzkiego ciała. Później przekształcił się w dwie części połączone w środku, symbolizujące Qin Hui i jego żonę trzymających się za ręce na znak spisku, który ma doprowadzić do upadku wielkiego generała. Smażenie youtiao na głębokim tłuszczu to symboliczny akt ukarania buntowniczej pary. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmT5o1z0hvoTU8FfbVtc1q6mo5Ir7aqjOnJa2wBUcfYkh833nDhsvAiQ5P5Oa3r6tLwwxH1A6GaKZbugQZ3Kld-DSVlOcJv1z7vjLzn_n0cKOQ762533xltXS2WDAngAmXztzrfgP0gXo/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_015.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmT5o1z0hvoTU8FfbVtc1q6mo5Ir7aqjOnJa2wBUcfYkh833nDhsvAiQ5P5Oa3r6tLwwxH1A6GaKZbugQZ3Kld-DSVlOcJv1z7vjLzn_n0cKOQ762533xltXS2WDAngAmXztzrfgP0gXo/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_015.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kto rano wstaje, ten świeże youtiao dostaje.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgoTx7W2CPchLS3CaobL3GjXVUAe-uyhE6b3ALpnw69F84Xrjfo9qtMAUFcI_oc9aCD0dsouSd8gF9KkGgA1sQnmRogVrTCbUsgjNMJ-8C-8K3dTYvOqUNkdCCnmIZuwhpqDI6c_-Vo_E/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_006.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgoTx7W2CPchLS3CaobL3GjXVUAe-uyhE6b3ALpnw69F84Xrjfo9qtMAUFcI_oc9aCD0dsouSd8gF9KkGgA1sQnmRogVrTCbUsgjNMJ-8C-8K3dTYvOqUNkdCCnmIZuwhpqDI6c_-Vo_E/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_006.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Niewyobrażalne w jaki sposób taka szara masa surowego ciasta przeobraża się w złociste i smakowity przysmak.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<h4>
Suan Nai (chin. 北京酸奶)</h4>
Dosłownie tłumacząc "kwaśne mleko", jest to przepyszny jogurt, który idealnie się komponuje z youtiao na śniadanie. Podawane są w zwrotnych ceramicznych słoiczkach, które każdego ranka są wypełniane świeżą porcją jogurtu i sprzedawane na ulicy. Tradycyjnie pakowany jogurt jest od dawna w śniadaniowym jadłospisie mieszkańców Pekinu.<br />
<br />
Głęboki lekko słodki i zarazem kwaśny smak gęstego smakołyku na długo zostaje w pamięci. Czasem bywa tak gęsty, że dla małych dzieci wciąganie go przez słomką może okazać się bardzo pracochłonne, dlatego chińskie mamy często mają też małą łyżeczkę dla swoich pociech. Wystarczy tylko zdjąć papierowe wieczko przymocowane gumką i rozkoszować się tą krótką chwilą trwającą do opróżnienia słoiczka. Warto dodać, że suannai jest bardzo często sprzedawany na ulicy również w w porze zimowej, zatem nie zdziwmy się, gdy zamiast jogurtu w słoiczku znajdziemy deser lodowy.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkBGQs0_Lj1AkcVsEovlF6Ri52EO4hk8W6Aw9T_l8KyfyVKRUsDvNP7BJNY8545-s6SKtT7Oh45nvdollpFaud86JTKXu6Akke9NztXD_-MbbTwZT7vCJKpnql-m1Sm-ZhneNFAOb9u8o/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_004.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkBGQs0_Lj1AkcVsEovlF6Ri52EO4hk8W6Aw9T_l8KyfyVKRUsDvNP7BJNY8545-s6SKtT7Oh45nvdollpFaud86JTKXu6Akke9NztXD_-MbbTwZT7vCJKpnql-m1Sm-ZhneNFAOb9u8o/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_004.jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Youtiao i suannai to śniadaniowy zestaw,<br />
którego nie powstydzi się rodowity mieszkaniec stolicy. Już od dziecka<br />
te smaki towarzyszą chińskim podniebieniom.</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<h4>
Suan La Tang (chin. 酸辣湯)</h4>
Pikantna i zarazem kwaśna zupa nieodłącznie zadomowiła w chińskiej tradycji kulinarnej niezależnie od prowincji jednocześnie adaptując regionalne przyzwyczajenia smakowe. Potrawa jest szczególnie popularna w okolicach Pekinu i Syczuanu. Chińska ostro-kwaśna zupa jest zwykle przygotowywana na bazie mięsa i często zawiera składniki takie jak pąki liliowca, uszaki (ang. wood ear fungs), pędy bambusa czy też tofu. Bulion natomiast bywa czasem do smaku wzbogacany krwią świniaka. Pikantny smak zupa zawdzięcza ostrym papryczkom, zaś kwaśny uzyskuje się dzięki dodaniu octu. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgd2c80FvQNDB5IDz5e7P6MsJXIc7YgUHFBtj0EOOiapJrdkCR5WJ1ToAepgG9VkbqnUqLUbwmiLmfssx4Y4kVEslGwQr4m-FDVbXNBCVGw6AbcXFoBUYVID_b2Sr7_z1_JPZlLJoEewtE/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_016.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgd2c80FvQNDB5IDz5e7P6MsJXIc7YgUHFBtj0EOOiapJrdkCR5WJ1ToAepgG9VkbqnUqLUbwmiLmfssx4Y4kVEslGwQr4m-FDVbXNBCVGw6AbcXFoBUYVID_b2Sr7_z1_JPZlLJoEewtE/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_016.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeśli nie wiesz co wybrać z menu, ostro-kwaśna zupa będzie zawsze dobrym wyborem.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxw2xEA6gx63K-IvFoJ-BR72O29fXmmhsD-_D_bHxRqiQysuup_aRwNegRkJTiUPW_fidKjtlxTIGkx-O22SV29tnib4ou5uMueyG3azlTCcLq5vQoEzzQlskUfxSCkCRQ8zp44YIMvQ0/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_007.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxw2xEA6gx63K-IvFoJ-BR72O29fXmmhsD-_D_bHxRqiQysuup_aRwNegRkJTiUPW_fidKjtlxTIGkx-O22SV29tnib4ou5uMueyG3azlTCcLq5vQoEzzQlskUfxSCkCRQ8zp44YIMvQ0/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_007.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dobrze przetrawiony bulion jest podstawą aromatycznych zup.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<h4>
Gong Bao Ji Ding (chin. 宫保雞丁)</h4>
Jedna ze sztandarowych potraw kuchni syczuańskiej, pokrojony w kostkę kurczak przyrządzany z orzeszkami i ostrymi przyprawami takimi jak pieprz syczuański. <span class="" id="result_box" lang="pl"><span class="hps">To właśnie dzięki tej przyprawie</span><span class="hps"> kurczak nabiera charakterystycznego i autentycznego smaku, który jest wręcz paraliżujący dla podniebienia.</span> <span class="hps">Jest typową przyprawą wykorzystywaną w kuchni syczuańskiej i będąc w Chinach trzeba koniecznie nabyć kilka torebek i przywieźć ze sobą do Europy.</span></span><br />
<br />
Za twórcę potrawy jest uważany gubernator Syczuanu za rządów dynastii Quing o imieniu Ding Baozhen. Według podań, Ding albo podpatrzył sposób przyrządzania mięsa w lokalnej restauracji, albo też istniejącą już syczuańską potrawę przyrządził na modłę dań, które jadał na północy, dodając używane w prowincji ostre przyprawy. Dlatego też kurczak gongbao jest bardzo popularny w Pekinie. Danie nazwano gongbao od noszonego przez Dinga tytułu honorowego Gongbao, który w bezpośrednim tłumaczeniu oznacza "strażnika pałacu".<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAWnKWH6DZWA_EN3hbND8IqtTSy8zWzBkEtI2PUtbcPCC6gMjOu7PWXKjiC3v_L_MzbhYCyDHR_2-F8zowCmUcMpNEY717ek48v-fKY3gdv7nJJSNDFG8Rw8OEqWVdENSWZ2qcI5Juk1U/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_013.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAWnKWH6DZWA_EN3hbND8IqtTSy8zWzBkEtI2PUtbcPCC6gMjOu7PWXKjiC3v_L_MzbhYCyDHR_2-F8zowCmUcMpNEY717ek48v-fKY3gdv7nJJSNDFG8Rw8OEqWVdENSWZ2qcI5Juk1U/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_013.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gong-bao w zestawieniu z zupą ostro-kwaśną to nasz ulubiony zestaw...</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-6IghuwFvuHGJnFqGVoMyikF5NBBLsPh3oL6f_OOk54HajXkTOW5Uu05wwO5LyEUTgykHRg-j7IL68izOrFDW6P23_Ye__E13uJX3qwSqxplhC6KShb1nyERY5s-jysH2jrYQvBeMUAM/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_014.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-6IghuwFvuHGJnFqGVoMyikF5NBBLsPh3oL6f_OOk54HajXkTOW5Uu05wwO5LyEUTgykHRg-j7IL68izOrFDW6P23_Ye__E13uJX3qwSqxplhC6KShb1nyERY5s-jysH2jrYQvBeMUAM/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_014.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">...a na dodatek sałatka z orzeszków słonych, która nieźle zapycha.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<h4>
Xiao Long Bao (chin. <span lang="zh-Hans">小笼包</span>)</h4>
Jest rodzajem gotowanych na parze pierożków lub pyz zawijanych na górze i kształtem przypominających sakiewkę. Jednakże w Chinach nigdy nie powinny być mylone z pierogami, ponieważ znacznie różnią się kształtem i metodą produkcji. Wywodzą się z regionu Jiangnan i są szczególnie popularne w Szanghaju. Tradycyjnie są gotowane na parze w bambusowych koszykach i stąd też wywodzi się nazwa w dosłownym tłumaczeniu oznaczająca "mały koszyk do gotowania na parze".<br />
<br />
Ciasto jest przyrządzane z mąki ryżowej, natomiast nadzienie stanowi głównie wieprzowina. Współczesne wariacje mogą też być wegetariańskie - z tofu i szczypiorem. Bardzo często xiaolongbao są podawane w parującym jeszcze bambusowym koszyczku, co jeszcze bardziej zwiększa doznania estetyczne podczas posiłku oraz utrzymuje temperaturę potrawy. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKwQE0cSctb2HJwzhO5dziEVR95xsAszAlkUxRtkKIfYkonaDhyphenhyphenkRuP9zcCVCu7XDN_Xkzc0vsLVfo-kqaHIYPCQFnwyBPflXgiyRkS7hv53mFt2sF-PxPryC1ipGBcy1Itza04kezF-w/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_005.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKwQE0cSctb2HJwzhO5dziEVR95xsAszAlkUxRtkKIfYkonaDhyphenhyphenkRuP9zcCVCu7XDN_Xkzc0vsLVfo-kqaHIYPCQFnwyBPflXgiyRkS7hv53mFt2sF-PxPryC1ipGBcy1Itza04kezF-w/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_005.jpg" height="640" width="426" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiysvIymlge-h6ltzj1UEyimIj2uIZ0RaZxH8Fd7Zd7rzXGejMz90l3lcQ9Fkr0AmnHX8280lHpExux29jUdeYBEQR9MahwmLrIDoLjKR5zCbnad6D2dTtS4AhRsuLDoNOk0tyVSDEVq7w/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_002.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiysvIymlge-h6ltzj1UEyimIj2uIZ0RaZxH8Fd7Zd7rzXGejMz90l3lcQ9Fkr0AmnHX8280lHpExux29jUdeYBEQR9MahwmLrIDoLjKR5zCbnad6D2dTtS4AhRsuLDoNOk0tyVSDEVq7w/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_002.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<h4>
Xian Hua Bing (chin. 鲜花饼)</h4>
Słyszał ktoś o kwiatach zamkniętym w ciastku? Małe okrągłe ciastko w płatkami róży jest sztandarowym produktem prowincji Junnan.. I to właśnie tam ludzie mogą odkryć piękno i smak jadalnych kwiatów. Niegdyś jadalne róże były dostępne sezonowo, co jeszcze bardziej zwiększało unikatowość tego przysmaku. Aktualnie dzięki szklarniowej uprawie kwiatów różanymi ciastkami można rozkoszować się przez okrągły rok.<br />
<br />
Współcześnie popularyzacja unikatowego smakołyku nasiliła się wraz ze wzrostem zainteresowania zdrowymi i ekologicznymi produktami. Można być pewnym, że ciastko różane zakupione na ulicy prosto ze stoiska jest zawsze świeże i stanowi miłe urozmaicenie dla podniebienia.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinuaTM5_tS9qRiXbtL4TITEZaZ-lUxxQOyIrXXWSWuV98sFYC8qpuzjlKgC2pbm7N3VUZKn3C17wLKGoBOzTWmL3vuc_F_cl3T918vLYqiFH9iBInqlkeqf7FrAQWdZoTEeRqBHXuOOjs/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_008.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinuaTM5_tS9qRiXbtL4TITEZaZ-lUxxQOyIrXXWSWuV98sFYC8qpuzjlKgC2pbm7N3VUZKn3C17wLKGoBOzTWmL3vuc_F_cl3T918vLYqiFH9iBInqlkeqf7FrAQWdZoTEeRqBHXuOOjs/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_008.jpg" height="640" width="426" /></a></div>
<br />
<h4>
Tang Hu Lu (chin. 糖葫芦)</h4>
W Pekinie niemal w każdym kiosku z napojami można kupić kandyzowane owoce na bambusowym patyku. Ten tradycyjny chiński przysmak jest utwardzany cukrową polewą nadając połyskliwego wyglądu, który przyciąga wzrok nawet pędzących w pośpiechu przechodniów. Tradycyjnie stosowane były owoce z głogu chińskiego, jednakże aktualnie równie dużym powodzeniem cieszą się bambusowe patyczki z pomidorami, mandarynkami, pomarańczami, truskawkami i wieloma innymi owocami.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNiBPIXpEOY36G60QVKgowEHP3dsy49TDiyyeuL9W4t80berVr6cHlp1hwG9uHT9KFW8TWQ8dRchk87D3LVhChzkONfPCEbNp90v-q6Rr16nGCqVb9carkRH1i4p1fecc4xvIqP3bkHlE/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNiBPIXpEOY36G60QVKgowEHP3dsy49TDiyyeuL9W4t80berVr6cHlp1hwG9uHT9KFW8TWQ8dRchk87D3LVhChzkONfPCEbNp90v-q6Rr16nGCqVb9carkRH1i4p1fecc4xvIqP3bkHlE/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_001.jpg" height="640" width="426" /></a></div>
<br />
<h4>
Yue Bing (chin.)</h4>
Ciasteczka księżycowe to tradycyjnie wypieki na Święto Środka Jesieni. Historia ciasteczek sięga XIV wieku i wówczas to buntownicy mieli zapiekać w nich karteczki z wiadomością o planowanym powstaniu przeciwko Mongołom. Tradycyjne ciastka księżycowe mają na górze uformowane chińskie znaki oznaczające długowieczność lub harmonię.<br />
<br />
Mogą być różnej wielkości jednakże zawsze są okrągłe, co ma symbolizować księżyc i rodzinę. Samo ciastko jest zazwyczaj kruche i nieco podobne do ciasta francuskiego. Nierzadko można spotkać też tańsze warianty, które są zbite i potrafią zakleić usta na dłuższą chwilę. Z drugiej zaś strony idealnie się nadają jako skondensowana bomba kaloryczna na dłuższe piesze wędrówki po górach. Nadzienie zaś w zależności od lokalnych tradycji i indywidualnych upodobań może być bardzo różne, poczynając od mięsnego po najbardziej rozpowszechnioną masę daktylowo-migdałowo-orzechową.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIbxsS1HjVT2HLlFtfBUfwiDYs46LK8j3iOZeo2Keiag8FxFJmR-H08RrowQadnd15vZMaxeQyZq02VG9Wh3I26ZRLdmldc-_YdeO6AxWrV0ePKzZ-T3lRKKdseqMAjTT0c5hQ43oUz94/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_010.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIbxsS1HjVT2HLlFtfBUfwiDYs46LK8j3iOZeo2Keiag8FxFJmR-H08RrowQadnd15vZMaxeQyZq02VG9Wh3I26ZRLdmldc-_YdeO6AxWrV0ePKzZ-T3lRKKdseqMAjTT0c5hQ43oUz94/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_010.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<h4>
Ji Shi Mian (chin. 即食麵)</h4>
Zupka chińska jest obowiązkowym posiłkiem w podróży nie tylko na polskich biwakach. Zajadają się nimi Chińczycy, czy to w pociągu, czy w pracy. To błyskawiczne danie wbrew pozorom nie wywodzi się z Chin lecz z Japonii i jej twórcą był Japończyk Momofuku Andō, który chciał stworzyć produkt łatwy do przechowania i przygotowania, a także gotowy stanąć do walki z niedoborem żywności.<br />
<br />
W Chinach zupka błyskawiczna ma lekko innych charakter niż w Polsce. Nie jest to bowiem najtańszy produkt, którym czasem nawet studenci pogardzą. Daleko u kitajców jest zazwyczaj wykonana ze składników najwyższej klasy i często może stanowić posiłek sam w sobie. Przykładem są zupki w wersji "big", które idealnie się nadają na długie podróże pociągiem. My skorzystaliśmy i zdecydowanie polecamy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpTKdLnYK3RaXCJxRdPZhM_yRevLtRReVbyeMD0WH3Sap5_M9IwxcLTtfDa69IZF3E3TO-qxcr9qnXYmZGboDNTcG2OZwZV6yN-JlXTq72uDxOiG1ukATraYoJSEU6ELJetv-hloxzMZU/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_003.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpTKdLnYK3RaXCJxRdPZhM_yRevLtRReVbyeMD0WH3Sap5_M9IwxcLTtfDa69IZF3E3TO-qxcr9qnXYmZGboDNTcG2OZwZV6yN-JlXTq72uDxOiG1ukATraYoJSEU6ELJetv-hloxzMZU/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_003.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<h4>
...</h4>
Czy coś jeszcze zostało? A co się zdarzy, kiedy wejdziemy do restauracji a tam ani cennika nie ma ani jadłospisu? Jest to dość popularny obrazek w małych prowincjonalnych miasteczkach, gdzie ludzie z przyzwyczajenia zamawiają obiad mówiąc "to samo co zawsze". Jak w takim przypadku uniknąć nieporozumienia i czegoś na talerzu co ani wyglądem ani smakiem może nie odpowiadać naszym oczekiwaniom? Najlepiej wybrać się na zaplecze razem z szefową kuchni i samemu skomponować idealny chiński posiłek.<br />
<br />
Po takich doświadczeniach zupełnie mnie nie dziwi w jaki sposób rozwinęło się pismo w Chinach. Nie znając wspólnego języka pozostaje tylko tworzyć ideogramy przedstawiające myśl, którą chcemy wyrazić. I tak powstało nowe danie w chińskiej kuchni Zhu Rou La Jiao (wieprzowina z papryką, chin. 猪肉辣椒). Nie gwarantuję, że znajdziecie to danie w jadłospisie, ale z pewnością możecie poprosić o przygotowanie specjalnie dla Was.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnq0t_j-HgTaf_ymHo3WHPKU9-EHfwhTJdBYrN7JPGJztqxcQU1nkBb42AOHUeSXpcIauD_A7u4ZKyQiU1mJwIoQiGLnkRdy1kRBFPTvnqztbzOECFXqiBnGwDMlyeiE2vSsFz4M0PxhA/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_009.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnq0t_j-HgTaf_ymHo3WHPKU9-EHfwhTJdBYrN7JPGJztqxcQU1nkBb42AOHUeSXpcIauD_A7u4ZKyQiU1mJwIoQiGLnkRdy1kRBFPTvnqztbzOECFXqiBnGwDMlyeiE2vSsFz4M0PxhA/s1600/Chinska-Sztuka-Kulinarna_009.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Po krótkiej dyskusji w dwóch odmiennych językach oraz naszkicowaniu co na rzeczy w notesie dostaliśmy smaczną wieprzowinę z papryką (-;</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br /></div>
Łukasz Kocewiakhttp://www.blogger.com/profile/18059437535977540297noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-62338824909641059322014-05-14T14:53:00.000+02:002014-05-14T14:53:37.648+02:00Nocny Market w Pekinie<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Podążając już po zmroku za niepokojącymi zapachami tuż przy wschodniej bramie do Zakazanego Miasta (Dong Hua Men) natrafiamy na Nocny Market. Miejsce, które rzekomo jest obfite w najbardziej naturalne i proste smaki Starego Pekinu. Gdy zapada noc, miejsce to wypełnia się lokalnymi głodomorami jak i ciekawskimi turystami. Możemy tutaj znaleźć smaczne i czasami niepokojące przekąski z północnych i południowych Chin.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcnRP64vp_64LTzZvmOnWmWXw6y95Ex1o10q3eyNPCE-K2C3rcmxI9-Pgs4Hy9b4O7RCtva1gT8evYaMB3WXXzk2Gzuug7i0N2rZutuLCVNP0IGkVIk-tOBl4PXl2gLTJyXrSV8AW_Jbc/s1600/Nocny-Market-Donghuamen_001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcnRP64vp_64LTzZvmOnWmWXw6y95Ex1o10q3eyNPCE-K2C3rcmxI9-Pgs4Hy9b4O7RCtva1gT8evYaMB3WXXzk2Gzuug7i0N2rZutuLCVNP0IGkVIk-tOBl4PXl2gLTJyXrSV8AW_Jbc/s1600/Nocny-Market-Donghuamen_001.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
Jak sama nazwa wskazuje - Nocny Market to miejsce, które ożywa późnym wieczorem. Mrok rozświetlają kolorowe lampiony unoszące się nad wąskim deptakiem, który stopniowo wypełnia się pieszymi. Suniemy wolno wraz z cisnącym się tłumem i rozglądamy to na prawo, to na lewo, z niedowierzaniem odkrywając, że coś co wydawało się niejadalne, owszem, do zjedzenia się nadaje.<br />
<br />
Nocny Market prezentuje ciemną stronę chińskiej sztuki kulinarnej. Oprócz klasycznych delikatesów i smakołyków z caaaałych Chin, czekają na nas także zakąski, które tuż przed podaniem wierzgały radośnie licznymi odnóżami. Rarytasy takiej jak losowo oderwane kawałki owiec, zupy z podrobów, głęboko smażone świerszcze, stonogi, jedwabniki, skorpiony i jaszczurki są dostępne do zjedzenia na miejscu i na wynos, chociaż powinny budzić raczej obrzydzenie niż apetyt. Istniej przekonanie, że po skosztowaniu dobrze wysmażonego skorpiona cała jego moc spływa niczym balsam na nas i dodaje naszym lędźwiom niespożytej energii.<br />
<br />
Na szczęście na straganach można znaleźć również bardziej "jadalne" potrawy, które na Zachodzie znamy z menu typowej chińskiej knajpy. Klasyczne sajgonki, pierożki, paluszki krabowe czy też cukierki owocowe to pocieszenie dla głodomorów o konserwatywnym podejściu do kulinariów. - Co komu smakuje - zgodnie stwierdziliśmy wgryzając się w chrupiące ciasto z warzywnym nadzieniem. I tej chwili kulinarnej rozkoszy nie wzburzył nawet triumfalny wzrok Chińczyka demonstracyjnie odrywającego po kawałku odnóża skorpiona. Smacznego!<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGS1_X0t3ekewX4LAuAfy-BeOGzBIIXq8Oi8vcm00SrijJCeTO9D-YWA5DsN_4zmepEjD96jTGPQC3WQOafDvXuhCSSwE1C4m3hSNWXyKkZWD3hV44s5LfmIIOMC_8flZpQ8KLgCo7NDE/s1600/Nocny-Market-Donghuamen_006.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGS1_X0t3ekewX4LAuAfy-BeOGzBIIXq8Oi8vcm00SrijJCeTO9D-YWA5DsN_4zmepEjD96jTGPQC3WQOafDvXuhCSSwE1C4m3hSNWXyKkZWD3hV44s5LfmIIOMC_8flZpQ8KLgCo7NDE/s1600/Nocny-Market-Donghuamen_006.jpg" height="426" width="640" /> </a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgX1iBkMWP05QR_8kVZxGldfJJRzsTsA-zvb5LqXXvoho93VCFwssAMct_EM_H8PiOzhSQZrqQw6Ru-iMBPel_ZB50uvrK3hbWQ_91n_r2kPXhyphenhyphen-D5WP6lbfKTaoqbSnPUiT42rXVxomek/s1600/Nocny-Market-Donghuamen_003.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgX1iBkMWP05QR_8kVZxGldfJJRzsTsA-zvb5LqXXvoho93VCFwssAMct_EM_H8PiOzhSQZrqQw6Ru-iMBPel_ZB50uvrK3hbWQ_91n_r2kPXhyphenhyphen-D5WP6lbfKTaoqbSnPUiT42rXVxomek/s1600/Nocny-Market-Donghuamen_003.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVL0DaPdSMA3e_aPUKy9QRgvzSAnNNhpGb7HLWQPeHZYdiPrt0xZa1zrjEAd3GkX1eoDVjxW8F8NJ5bKF88iKfQ12f8NfuaJU8tLgVBmRhsXEu9vqAa11zJ9iTVuNN5yC3VTXdVLIe59g/s1600/Nocny-Market-Donghuamen_004.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVL0DaPdSMA3e_aPUKy9QRgvzSAnNNhpGb7HLWQPeHZYdiPrt0xZa1zrjEAd3GkX1eoDVjxW8F8NJ5bKF88iKfQ12f8NfuaJU8tLgVBmRhsXEu9vqAa11zJ9iTVuNN5yC3VTXdVLIe59g/s1600/Nocny-Market-Donghuamen_004.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjP_NYoUEJTVvmW1e1q9gm3jt5WRxxbssTK_Gk62fXMckS-JiOZxM7cmQNHgke0VEqDhpVEMpZMdgUQj3WQhqlKvGmi08tWAKeWlmQptEyj8B8NRV_rPdVSvxzbCTDXNjQeV-HCbzYJYgU/s1600/Nocny-Market-Donghuamen_002.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjP_NYoUEJTVvmW1e1q9gm3jt5WRxxbssTK_Gk62fXMckS-JiOZxM7cmQNHgke0VEqDhpVEMpZMdgUQj3WQhqlKvGmi08tWAKeWlmQptEyj8B8NRV_rPdVSvxzbCTDXNjQeV-HCbzYJYgU/s1600/Nocny-Market-Donghuamen_002.jpg" height="640" width="426" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-M2mUw2IjU0CHWD_9aBVQ1T-NuXS0nNkTIPJKjiLu-mlzsNZiGreU-SSsas1G98uwMXc0WYVlH9iaO5-qlq2PDW-hX0K9YGRpRe-HVtQAmRuN1yMFtYM_NbTCUhRzfOjeJhyphenhyphenPT4fzhSI/s1600/Nocny-Market-Donghuamen_005.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-M2mUw2IjU0CHWD_9aBVQ1T-NuXS0nNkTIPJKjiLu-mlzsNZiGreU-SSsas1G98uwMXc0WYVlH9iaO5-qlq2PDW-hX0K9YGRpRe-HVtQAmRuN1yMFtYM_NbTCUhRzfOjeJhyphenhyphenPT4fzhSI/s1600/Nocny-Market-Donghuamen_005.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
</div>
Łukasz Kocewiakhttp://www.blogger.com/profile/18059437535977540297noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-31796931271270276132014-05-08T01:11:00.000+02:002014-06-06T08:42:25.265+02:00Beijing - Wielkie China Town<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h4>
</h4>
Pekin budzi się bardzo wcześnie. Rowery, riksze i motory suną nieśpiesznie wąskimi ulicami starego hutonga. Na tyłach restauracji dostawcy warzyw parkują swoje dwuślady z przeładowanymi przyczepkami. Naręcza szczypioru, worki z kiełkami bambusa, ogórków i papryki piętrzą się ponad blaszaną burtą.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEPySCTP8lx_gBhrOTEhbDdEABU9y5aK2-MhOiAP5WNoCUyAvww2M_-CUuDcfYlwva6TWfj-EnQVMbrvIQ6KrHo36W6u5TFNqFqF3U0-Zz5RP2NguuuZeTsnThLBQJe6wTexFpgv1cpJE/s1600/Wielkie-China-Town-002.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEPySCTP8lx_gBhrOTEhbDdEABU9y5aK2-MhOiAP5WNoCUyAvww2M_-CUuDcfYlwva6TWfj-EnQVMbrvIQ6KrHo36W6u5TFNqFqF3U0-Zz5RP2NguuuZeTsnThLBQJe6wTexFpgv1cpJE/s1600/Wielkie-China-Town-002.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rower, skuter elektryczny to typowe środki transportu w tym jakże przepełnionym mieście. Czasem zaparkowanie nawet takiego dwukołowca może graniczyć z cudem.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Przed wejściami do restauracji kucharze ustawiają palniki i na głębokim oleju smażą youtiao - długie racuchy, które pęcznieją w oleju. Obok piętrowo ustawione okrągłe tacki z pierożkami nadziewanymi mięsem albo szczypiorkiem parują zachęcająco. Śniadaniowe potrawy serwują tu tylko do około dziewiątej. Są też wielkie misy z jajkami marmurkowymi no i oczywiście napój sojowy albo szklany słoiczek z kwaśnym mlekiem (chin. Suan Nai). Kucharze nawołują przechodniów i zachęcają do zakupu.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3vaByMcIXi9GxGZ-mVFqBI4i1k5uMxnCSxh5J9XLQmbAOOsFtSTJOTSS1WqfWV6_To8pX9AgRn581AEr-78kJzk5NXrwRVXobfFlB6LgdODCVBol7KcoKAdh-hxEjiG7Tig7ByFBuia4/s1600/Wielkie-China-Town-005.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3vaByMcIXi9GxGZ-mVFqBI4i1k5uMxnCSxh5J9XLQmbAOOsFtSTJOTSS1WqfWV6_To8pX9AgRn581AEr-78kJzk5NXrwRVXobfFlB6LgdODCVBol7KcoKAdh-hxEjiG7Tig7ByFBuia4/s1600/Wielkie-China-Town-005.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przepyszny odpowiednik naszych racuchów czeka tylko, żeby go wchłonąć na śniadanie. Jeszcze lepiej smakuje, kiedy widać, jak wszystko jest przyrządzane.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9HbGFH6UY5w-E3SZTns442AvB5Inc8lYXQ6nb9282L4y7nCkIlaYWFRRp94hNPC69NyhNU7FZsR-hdP0VcoKUStmFjCGSU6CVqEDU1yFShKYAdvYo37Q37QzkwjSdxT3xB38Tz3W4-qY/s1600/Wielkie-China-Town-004.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9HbGFH6UY5w-E3SZTns442AvB5Inc8lYXQ6nb9282L4y7nCkIlaYWFRRp94hNPC69NyhNU7FZsR-hdP0VcoKUStmFjCGSU6CVqEDU1yFShKYAdvYo37Q37QzkwjSdxT3xB38Tz3W4-qY/s1600/Wielkie-China-Town-004.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To tutaj właśnie między innymi kryje się sekret rozbudowanego bukietu smaków chińskiej kuchni. Czasem warto nie pytać co jest w środku, tylko rozkoszować się smakiem.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDMo67SMAHVPw_JkVbJULSJIz2_gautsJVYBfReBzuK7cVfAKnmFppLFDbUy_cszaydjFq9VzV3CvkbAtIiQMq8mbp2WPp8npndCq8sH-uTPZJhTW9r0ZrifMYiocXPmNVNUquqCQ9t-0/s1600/Wielkie-China-Town-006.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDMo67SMAHVPw_JkVbJULSJIz2_gautsJVYBfReBzuK7cVfAKnmFppLFDbUy_cszaydjFq9VzV3CvkbAtIiQMq8mbp2WPp8npndCq8sH-uTPZJhTW9r0ZrifMYiocXPmNVNUquqCQ9t-0/s1600/Wielkie-China-Town-006.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A tutaj przydrożny sklepik z mięsem przygotowanym specjalnie dla Muzułmanów.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Ruch na Dazhalan gęstnieje. Teraz dwuślady przepychają się przez tłumy przechodniów i trąbią. Życie na Dazhalan Zachodniej różni się od wschodniej części znacząco. Czas stanął w miejscu albo wolniutko płynie wąskimi uliczkami, gdzie toczy się codzienność. Nie ma tu turystów, za to mnóstwo jest ludzi, którzy mają coś do załatwienia w maleńkich sklepikach i punktach usługowych. Zgarbiona staruszka z długimi warkoczami kupuje warzywa, a tuż obok, przed sklepem z pędzlami mały Chińczyk odrabia pracę domową pod czujnym okiem mamy. Restauracje stają się mniejsze i po wystroju wnętrza widać, że skierowane są tylko dla lokalnej społeczności. Zakupy można zrobić tu na migi, posługując się kalkulatorem, aby wskazać cenę.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcW2VltYX6PeMp7g5SPu93QX3FuzAvrsD4GwFz5-6unYPS2ArShnPQUQfGvw-G65UCBxF8IEtrDUQYMY-90oQs3HqWVu3k6889sTuDdFsN5JSIkyKF0rug71ra56uJWaDTLaeqmnffyYs/s1600/Wielkie-China-Town-008.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcW2VltYX6PeMp7g5SPu93QX3FuzAvrsD4GwFz5-6unYPS2ArShnPQUQfGvw-G65UCBxF8IEtrDUQYMY-90oQs3HqWVu3k6889sTuDdFsN5JSIkyKF0rug71ra56uJWaDTLaeqmnffyYs/s1600/Wielkie-China-Town-008.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Obok zgiełku całego tego miasta życie spokojnie płynie na ulicy. Matka instruująca syna kaligrafować i jednocześnie prowadząca przydrożny sklepik jest idealnym przykładem unifikacji życia prywatnego i zawodowego. Na takich fundamentach można budować dobrze prosperującą gospodarkę.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3G4FVdxth8M1COSbhQIppSAEB53ZjKAc5ieUi4asym4iT-C0fsFwzJbyWKB5HuVcaGFBev_rCKXWFzjFygrTJjcuRJ4cyecw0zreRAuLxMlAWU30Deu4mdjfpt-R4-3pRLEsVJ8aXHZw/s1600/Wielkie-China-Town-012.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3G4FVdxth8M1COSbhQIppSAEB53ZjKAc5ieUi4asym4iT-C0fsFwzJbyWKB5HuVcaGFBev_rCKXWFzjFygrTJjcuRJ4cyecw0zreRAuLxMlAWU30Deu4mdjfpt-R4-3pRLEsVJ8aXHZw/s1600/Wielkie-China-Town-012.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nowsze wersja dzielnicy hutong przygotowana specjalnie na olimpiadę w Pekinie już nie robi takiego wrażenie oraz nie spełnia swojej pierwotnej roli.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiI0eZufuP9Gb1izK30okSbHAzM1eusuPWBlUT9DoIOLl7hvYUDsyCPJay5Zf6yVPBlif5_PRjsEFHuPTPTrHTGX5nL-3lNgjXGhaL2aSSKtY44ILitih6C2uv5cTs1ZuMQ7pOwljwYVdo/s1600/Wielkie-China-Town-011.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiI0eZufuP9Gb1izK30okSbHAzM1eusuPWBlUT9DoIOLl7hvYUDsyCPJay5Zf6yVPBlif5_PRjsEFHuPTPTrHTGX5nL-3lNgjXGhaL2aSSKtY44ILitih6C2uv5cTs1ZuMQ7pOwljwYVdo/s1600/Wielkie-China-Town-011.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
Typowe zakupy prawie zawsze są połączone z targowaniem. Jest to standardowa procedura, dlatego warto orientacyjnie wiedzieć, ile kosztuje interesujący nas przedmiot negocjacji. Pomimo, iż czasami cena jest nadrukowana, nie zawsze oznacza ona prawdziwą wartość przedmiotu, która dopiero zamierza wyklarować się podczas negocjacji nabierających wręcz cech groteski. Chińczycy miękną w negocjacjach bardzo szybko, o czym przekonaliśmy się mimochodem. Niewinne pytanie o cenę przedmiotu pociągnęło za sobą cały proces sprzedaży towaru. Typowa scenka ze sklepu wygląda następująco.<br />
<br />
<br />
Zmęczeni doskwierającym upałem na dworze wchodzimy do klimatyzowanego sklepu z akcesoriami fotograficznymi. Od niechcenia zapytujemy o baterię do naszego aparatu. Jeżeli nie spytalibyśmy o cokolwiek, sprzedawca stałby się bardziej namolny próbując odgadnąć nasze potrzeby konsumenckie. Szybko znajduje się prawdopodobnie oryginalna bateria, na której jest wydrukowana cena 880 CNY.<br />
- To jest ta bateria - stwierdzam z pozornym zainteresowaniem.<br />
- Tak, tak i jest na nią specjalna zniżka dla Ciebie - dopowiada rozentuzjazmowana pracownica sklepu.<br />
Szybko bierze do ręki kalkulator i mnoży 0.85 przez 880 CNY. 15% rabat jest to typowy punk startowy negocjacji. Trzeba przyznać, że 748 CNY to bardzo dobry upust, jednak nie dajmy się zmylić.<br />
- To bardzo dobra cena, ale... - pokiwałem lekko niezadowolony głową - Dziękuję i jeszcze się zastanowię - dodaję po chwili.<br />
- Ok, jaka jest twoja cena? - zapytuje sprzedawczyni widząc moje niezdecydowanie.<br />
Nie odpowiadam i w milczeniu potrząsam głową. Pani z obsługi sklepu widząc, że traci klienta po chwili wystukuje na kalkulatorze 600 CNY. - Dziękuję za dobrą cenę, ale jeszcze się przejdę do innych sklepów i poszukam z większą pojemnością - spokojnie odpowiadam i sprawdzam kątem oka, czy Pati już się ochłodziła przy klimatyzatorze.<br />
- To jest oryginalna bateria, idealna do twojego aparatu - nie daje za wygraną sprzedawczyni.<br />
Dziękujemy uprzejmie i powoli zamierzamy opuścić sklep. Pracownica widząc to wykrzykuje na cały głos ostateczną cenę i sprawia wrażenie jakby miała w nas cisnąć tą baterią, jeżeli nie zamierzamy jej sami wziąć.<br />
- 500! - wykrzykuje - Moja ostatnia cena!<br />
<br />
Wychodzimy lekko rozbawieni ze sklepu. Oczywiście zupełnie inaczej sprawa wygląda, jeżeli sprzedawca ma coś na czym nam naprawdę bardzo zależy. Z obserwacji i na podstawie kilku negocjacji przeprowadzonych w Pekinie możemy powiedzieć, że zazwyczaj cena końcowa jest około 2 razy mniejsza od ceny wywoławczej. Taka cena nie jest jednak idealnym zakupem nawet, jeżeli może się to wydawać mało na naszą europejską kieszeń. W cenie ostatecznej jest jeszcze około 200-300% marży. Gdyby ta bateria faktycznie była oryginalna, powinna być około 40% tańsza niż w Polsce. W przypadku podróbki, a jest to bardzo prawdopodobne, powinno być jeszcze taniej i wynosić około 70 CNY (sprawdzić ceny na Allegro).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBfWJ6DFB2jmeVXcC9B_VlljdUQsF41H_BECxkLvYIq0e-zowxH8LqLb3EdT97z1dmu3GOVW3AdVxeurHCOY7Jkq1KEZoQk3MMYFFzqEfjiy5MXNsHqiWgZAMPYt7pM7H0mRheTv8Al4s/s1600/Wielkie-China-Town-009.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBfWJ6DFB2jmeVXcC9B_VlljdUQsF41H_BECxkLvYIq0e-zowxH8LqLb3EdT97z1dmu3GOVW3AdVxeurHCOY7Jkq1KEZoQk3MMYFFzqEfjiy5MXNsHqiWgZAMPYt7pM7H0mRheTv8Al4s/s1600/Wielkie-China-Town-009.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Stary hutong – szczelnie połączone za sobą parterowe budynki tworzą tradycyjną zabudowę Pekinu. Typowo są oparte na planie prostokąta z małym, wspólnym dziedzińcem pośrodku, na którym często mieści się wspólny wychodek.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvKoMRnUdUk1Z6dUDSTA7tQgihAd2amwLGXQr64c8IuI9MNwp4hYJDgMGxy85NMx_i6SGmu3kCbTxSSrG-_YfFoD1-gsBslejqph99aQzhNc-Pt-M3tY_kBZByoaD6O0llwhASmq25kGM/s1600/Wielkie-China-Town-007.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvKoMRnUdUk1Z6dUDSTA7tQgihAd2amwLGXQr64c8IuI9MNwp4hYJDgMGxy85NMx_i6SGmu3kCbTxSSrG-_YfFoD1-gsBslejqph99aQzhNc-Pt-M3tY_kBZByoaD6O0llwhASmq25kGM/s1600/Wielkie-China-Town-007.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czerwony nocnik trochę się różni od pozostałych dwóch. Jest na nim napisane Xi Xi (chin. 喜喜) co oznacza parę świeżo po ślubie. Taki nocnik małżeński na nowej drodze życia (-;</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Szare domy przy Dazhalan ciasno ustawione są obok siebie, za to ich wnętrza i podwórza ciągną się daleko wgłąb. Wystarczy skręcić w labirynt uliczek jeszcze węższych, aby zatopić się w prawdziwe, wielce fascynujące życie stolicy. Mieszkają tu głównie starsi ludzie, którzy za dnia zwykli przechadzać się po ulicach w piżamach i kapciach. Całkiem normalną rzeczą jest spluwanie na ulicę poprzedzone hałaśliwym chrząknięciem. Nawyk głośnego pozbywania się śliny praktykowany jest także w restauracjach, z tym że pluje się chusteczkę, a nie na podłogę. <br />
<br />
Trudno uwierzyć, że znajdujemy się w ścisłym centrum Pekinu. Zaledwie 1 km stąd żołnierze na baczność strzegą Placu Tiananmen, a wzdłuż deptaku Qianmen Da Jie ustawione są luksusowe butiki o europejskich nazwach. W miarę jak oddalamy się od centrum zabudowa staje się wyższa. Drapacze chmur i wysokie blokowiska to główny krajobraz Pekinu. Stary hutong (nazwa wywodzi się z mongolskiego/mandżurskiego i oznacza w wolnym tłumaczeniu po prostu studnię) w okolicy Dazhalan tkwi tu schowana niczym relikt dawnych czasów.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgp36iRZtF6ivsY4ki_ZSBR7dQ7wxBjFHJ-cW__cSuarVd7t2jMmHVI2b1dRWb_D6xtZMTHNc04byXZkZMYKCXpZIelS_OvjsAZpXVp7pRjdm_eWF9BIANAcR72p_3B1N-4UQttiC93iXA/s1600/DSC05265.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgp36iRZtF6ivsY4ki_ZSBR7dQ7wxBjFHJ-cW__cSuarVd7t2jMmHVI2b1dRWb_D6xtZMTHNc04byXZkZMYKCXpZIelS_OvjsAZpXVp7pRjdm_eWF9BIANAcR72p_3B1N-4UQttiC93iXA/s1600/DSC05265.jpg" height="640" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Baczność!</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFH5gwGNM015q5_JCImFydD6XZeFjlUv79XyRL-1aBSNDlwCQcOzqGhpEPVpBAcmC9tJ1c08b42FJWoycGipLguH505EngahCm6asGcVBRaLHF50pgHyNZejG6S3kbJC43Tlsnecr0x4s/s1600/Wielkie-China-Town-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFH5gwGNM015q5_JCImFydD6XZeFjlUv79XyRL-1aBSNDlwCQcOzqGhpEPVpBAcmC9tJ1c08b42FJWoycGipLguH505EngahCm6asGcVBRaLHF50pgHyNZejG6S3kbJC43Tlsnecr0x4s/s1600/Wielkie-China-Town-001.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pięcioramienna gwiazdka jest ukryta tu i ówdzie w symbolice i wzornictwie chińskim. Zaraz, zaraz, ale czy nie ma tam przypadkiem angielskich napisów?</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmfWRff49YL1WdnYBOPR1ZbW5TDv1ZcEaMLkiBU3wmx1wmHrY7-NS_YXoOQIe3rbHHJxHvW8LdmkiUpGQZmE_8qKLUbHTwIJCwe4q1Nj5d2_U9bifamRIxoHss1rTIl7ZLoMkyZdBDYh4/s1600/Wielkie-China-Town-003.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmfWRff49YL1WdnYBOPR1ZbW5TDv1ZcEaMLkiBU3wmx1wmHrY7-NS_YXoOQIe3rbHHJxHvW8LdmkiUpGQZmE_8qKLUbHTwIJCwe4q1Nj5d2_U9bifamRIxoHss1rTIl7ZLoMkyZdBDYh4/s1600/Wielkie-China-Town-003.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kotek maneki-neko może każdemu przynieść szczęście.</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3odBkHm16KNpK0rFLEUQclAffj3DpyP65gcI5cUsGEj75ADZOdMNdML8Q7mnc4bZNSBYo7BMTnYK1C_9b6CGaN0PdNo3bV5N81JZJStWrAtEJ9YeDccag9hUF1UW468NKuM3DKplOKfI/s1600/Wielkie-China-Town-013.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3odBkHm16KNpK0rFLEUQclAffj3DpyP65gcI5cUsGEj75ADZOdMNdML8Q7mnc4bZNSBYo7BMTnYK1C_9b6CGaN0PdNo3bV5N81JZJStWrAtEJ9YeDccag9hUF1UW468NKuM3DKplOKfI/s1600/Wielkie-China-Town-013.jpg" height="426" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chyba każdy chciałby mieć na własność stylowy pojazd koloru czerwonego z podobizną sławnych i wpływowych ludzi.</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUTJeozlb9pohSPQ9JEJP2b9-SQir0T49DEQGa3g05tcC2hA3zRZJz4DSz1FTWkjsjmKymnu-GJcJtHLahRgOjRHPKHA5pDma_rSVQocQq_uDx85EEc7_Aka0p6OIRo9q65LBYBpDmFZk/s1600/Wielkie-China-Town-014.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUTJeozlb9pohSPQ9JEJP2b9-SQir0T49DEQGa3g05tcC2hA3zRZJz4DSz1FTWkjsjmKymnu-GJcJtHLahRgOjRHPKHA5pDma_rSVQocQq_uDx85EEc7_Aka0p6OIRo9q65LBYBpDmFZk/s1600/Wielkie-China-Town-014.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUBmsJuZ8MLMB_zbPVQAqEWQVNLXyptcfCRwn-_3zbsg8UjxVxofaNOfcPj4fTt8hgRUxFLncZ2SXgQmExqdVDk8bNOo3w5A80pg_flIG6f-MeIymsmF-gKE7OoquhYBTr8ciNxlJ1wCs/s1600/Wielkie-China-Town-015.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUBmsJuZ8MLMB_zbPVQAqEWQVNLXyptcfCRwn-_3zbsg8UjxVxofaNOfcPj4fTt8hgRUxFLncZ2SXgQmExqdVDk8bNOo3w5A80pg_flIG6f-MeIymsmF-gKE7OoquhYBTr8ciNxlJ1wCs/s1600/Wielkie-China-Town-015.jpg" height="640" width="426" /></a></div>
</div>
Łukasz Kocewiakhttp://www.blogger.com/profile/18059437535977540297noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3112011964818281874.post-81279400879460628922014-05-03T18:43:00.001+02:002014-05-03T21:07:05.328+02:00Warszawa z lotu ptaka<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
Ciekawość poznawania świata gna nas w przeróżne jego zakamarki. A tymczasem wystarczy tylko zmienić perspektywę, aby poczuć ten dreszczyk emocji, aby poczuć odmianę i dosłownie oderwać się od rzeczywistości - od Ziemi. I wcale nie trzeba wyjeżdżać daleko, bo tylko na Bemowo. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjmZElQDZdlnBdfHUvYBJOlCDfd5NYmLSfi0Fkgk0BXMAD5m3O2DAN4g8W-ljYu-Y-as4RGj4fdhSi2ocjfh-sGdPbbpVo1gukJ7Sm37o6BI2mQiLcdbcaPGK1eMPfeAf0finmlkQ8LKk/s1600/Z-zazdro%25C5%259Bci-ptakom-jest-samolot-01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjmZElQDZdlnBdfHUvYBJOlCDfd5NYmLSfi0Fkgk0BXMAD5m3O2DAN4g8W-ljYu-Y-as4RGj4fdhSi2ocjfh-sGdPbbpVo1gukJ7Sm37o6BI2mQiLcdbcaPGK1eMPfeAf0finmlkQ8LKk/s1600/Z-zazdro%25C5%259Bci-ptakom-jest-samolot-01.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<a name='more'></a><div style="text-align: left;">
<span style="text-align: left;"><br /></span>
<span style="text-align: left;">Tyle zielonej przestrzeni wokół płyty lotniska na Babicach - idealnie na karkołomne galopady. Kiedy głośno dzielę się tą myślą kolega lotnik ucina krótko, że e tam, bo dziur by zaraz kopyta narobiły. Patrzymy na start szybowców - jeden po drugim wznoszą się błyskawicznie na stalowej linie, a potem uwolnione jak zerwane latawce majestatycznie krążą nad Warszawą.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Naszą czwórkę do nieba wzwyż zabierze Cessna Skyhawk. Wytoczona z hangaru przechodzi rutynową "inspekcję" pilota. Spoglądamy nieufnie to na osnute chmurami Śródmieście, to na kolegę, który w skupieniu porusza sterami. Szybki "boarding" tym razem bez kontroli bagażu. Kolega pilot rozgrzewa silnik i mamrocze magiczne formuły do wieży. W pamięci przelatuje mi telekomunikacyjny alfabet. Sierra papa... i zaraz polecimy. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Nagle całe to siermiężnie zbudowane miasto, zakorkowane ulice, domy, domki i blokowiska zamieniają się w niewinną makietę. Na zachodzie słońce rozlewa się pomarańczową plamą, a na południu sina zasłona deszczu, w którą kolega pilot prowadzi maszynę. Z nosami przyklejonymi do szyby zafascynowani rozpoznajemy znane nam punkty na tej tymczasowej makiecie, która po lądowaniu znowu nas troszkę przytłoczy. </div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<div>
<i>"Gdy ptak zawraca ku ścierniskom,<br />Niepokój bruzd rozdajesz polom<br />Prześcigniesz ptaka w locie myślą,<br />Z zazdrości ptakom jest samolot."</i></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Marek Grechuta</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiB5_YnNHOJTI0b9W5vITlaacMNSlmodVnQ0VD61fM70K8c1k5v7ihFcDs0YsDbrJPCVwXnA1dEnLkDTfYselxEUeyoMdedkEzvIwEhtungMBOAydpP3nA5gt8zHLkvF3SoZEw-DdIh5D4/s1600/Z-zazdro%25C5%259Bci-ptakom-jest-samolot-02.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiB5_YnNHOJTI0b9W5vITlaacMNSlmodVnQ0VD61fM70K8c1k5v7ihFcDs0YsDbrJPCVwXnA1dEnLkDTfYselxEUeyoMdedkEzvIwEhtungMBOAydpP3nA5gt8zHLkvF3SoZEw-DdIh5D4/s1600/Z-zazdro%25C5%259Bci-ptakom-jest-samolot-02.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbg1xcl4Mol7IQ6UfvR_cDnCvXogRSi20tb4yn-CC_6uvqWZepeaH9-IDDlUWi7h4qZUIQmDo6md9UPNwn9PujXKyh3Sj6huEae25MB5m2l4sNKRXlCiFymp7YylxnQv4GFbJmd7aCydc/s1600/Z-zazdro%25C5%259Bci-ptakom-jest-samolot-03.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbg1xcl4Mol7IQ6UfvR_cDnCvXogRSi20tb4yn-CC_6uvqWZepeaH9-IDDlUWi7h4qZUIQmDo6md9UPNwn9PujXKyh3Sj6huEae25MB5m2l4sNKRXlCiFymp7YylxnQv4GFbJmd7aCydc/s1600/Z-zazdro%25C5%259Bci-ptakom-jest-samolot-03.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrTxZjjWYu7N4BGkQp-h2_p2amvxanoPOuK28vJYAGO1GS4XkXRA5IFlI-iZq_4VsNMAWArox0BGKjukWE_j_InOtHox401X8ran5RZ_-eU_X59wEyhoipNTdTm2yr6CunXxO09e6D9mw/s1600/Z-zazdro%25C5%259Bci-ptakom-jest-samolot-04.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrTxZjjWYu7N4BGkQp-h2_p2amvxanoPOuK28vJYAGO1GS4XkXRA5IFlI-iZq_4VsNMAWArox0BGKjukWE_j_InOtHox401X8ran5RZ_-eU_X59wEyhoipNTdTm2yr6CunXxO09e6D9mw/s1600/Z-zazdro%25C5%259Bci-ptakom-jest-samolot-04.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiifuJIogALQTOch6Z1po8MITkvFuw1HnD1dRWBzDjr_8XFL_nKonoB6mZ5n0P9OGPqUlSl-8lgDaGQQMwx9dmiuQCk5eFsfoKDdx35aDs57aC-qhPTtIgkpQ9SAQof6xgOvs0U2TExmkk/s1600/Z-zazdro%25C5%259Bci-ptakom-jest-samolot-05.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiifuJIogALQTOch6Z1po8MITkvFuw1HnD1dRWBzDjr_8XFL_nKonoB6mZ5n0P9OGPqUlSl-8lgDaGQQMwx9dmiuQCk5eFsfoKDdx35aDs57aC-qhPTtIgkpQ9SAQof6xgOvs0U2TExmkk/s1600/Z-zazdro%25C5%259Bci-ptakom-jest-samolot-05.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3mQjhXC4aXUceVyF8-tvso2cD8ZWEWIAbjRluXJTRI4Z68niEZm7ye_cvUzHCkkgixJU0QXaKeeHRHyBW0WpfM6DvLiBNSlBBjsLn682qZb3x32JbZMo-_AmM8A7PMRIKY7bdiI6xShI/s1600/Z-zazdro%25C5%259Bci-ptakom-jest-samolot-06.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3mQjhXC4aXUceVyF8-tvso2cD8ZWEWIAbjRluXJTRI4Z68niEZm7ye_cvUzHCkkgixJU0QXaKeeHRHyBW0WpfM6DvLiBNSlBBjsLn682qZb3x32JbZMo-_AmM8A7PMRIKY7bdiI6xShI/s1600/Z-zazdro%25C5%259Bci-ptakom-jest-samolot-06.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz0pky30RPldOdfMA8VUjhH5WQYdHMECJq-Jss_a_65jpbR5r4puGVFEjA4WySBZrF22lqfB5mZjPqTJ5Qomwg01-3bqO1g4mXRbVn02G8bG7aOKuBQ0BXnaw9T7BdvChPsohGXLyZnSg/s1600/Z-zazdro%25C5%259Bci-ptakom-jest-samolot-07.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz0pky30RPldOdfMA8VUjhH5WQYdHMECJq-Jss_a_65jpbR5r4puGVFEjA4WySBZrF22lqfB5mZjPqTJ5Qomwg01-3bqO1g4mXRbVn02G8bG7aOKuBQ0BXnaw9T7BdvChPsohGXLyZnSg/s1600/Z-zazdro%25C5%259Bci-ptakom-jest-samolot-07.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9adGwfwUy5CpQAR9oHnJdjJYKswfoobZ-Ne-GRrs01s6fR9Anwu0I3h0T6S-Uf9f9bUjrgiygUhcmsy7F1c1-BhpK-1vbImsDeFJ39KvY3h3S-Uvi6Viur2UdUoQVGhWI-K71IoFS8q0/s1600/Z-zazdro%25C5%259Bci-ptakom-jest-samolot-08.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9adGwfwUy5CpQAR9oHnJdjJYKswfoobZ-Ne-GRrs01s6fR9Anwu0I3h0T6S-Uf9f9bUjrgiygUhcmsy7F1c1-BhpK-1vbImsDeFJ39KvY3h3S-Uvi6Viur2UdUoQVGhWI-K71IoFS8q0/s1600/Z-zazdro%25C5%259Bci-ptakom-jest-samolot-08.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYAHUUgP8XmssRlIv4vQmYwSHdLtnK3m2cgzduko27udgnAoaLYBdmm8foSxJ_3weIqWF6THloHp4yw-rN_ZKdUtNZerl9Xu7zyOn0_WAaZnLIM5i4e5QMAYy3MgkQSNsIKItKzCKCn3M/s1600/Z-zazdro%25C5%259Bci-ptakom-jest-samolot-09.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYAHUUgP8XmssRlIv4vQmYwSHdLtnK3m2cgzduko27udgnAoaLYBdmm8foSxJ_3weIqWF6THloHp4yw-rN_ZKdUtNZerl9Xu7zyOn0_WAaZnLIM5i4e5QMAYy3MgkQSNsIKItKzCKCn3M/s1600/Z-zazdro%25C5%259Bci-ptakom-jest-samolot-09.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNT6VzHlxmyBGEHR3zKHuuCV3TgZf_KCmmtpnSuMNJbXHZcKWulnUy7SMNfOp-INc4CKaKvPAdlPdM8PolofvbxqgukKbAkAcLL3Xp-GiaAyWUq1OsPHQUPdHIlMkxPAxQS92mfISMoIY/s1600/Z-zazdro%25C5%259Bci-ptakom-jest-samolot-10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNT6VzHlxmyBGEHR3zKHuuCV3TgZf_KCmmtpnSuMNJbXHZcKWulnUy7SMNfOp-INc4CKaKvPAdlPdM8PolofvbxqgukKbAkAcLL3Xp-GiaAyWUq1OsPHQUPdHIlMkxPAxQS92mfISMoIY/s1600/Z-zazdro%25C5%259Bci-ptakom-jest-samolot-10.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
</div>
</div>
Łukasz Kocewiakhttp://www.blogger.com/profile/18059437535977540297noreply@blogger.com0