Kartka z Podróży - bo świat jest piękny.

31 lipca 2012

Marszrutką przez Swanetię

Drogi Czytelniku. Poniższy opis powstał w dużej mierze ponad rok temu tuż po mojej pierwszej wizycie z Gruzji. W tym roku pojechałem tam jeszcze raz i zastałem inny kraj. Warto podkreślić, że Gruzja bardzo szybko się rozwija i z roku na rok poprawiają się warunki turystyczne. W moim sercu jednak pozostanie obraz tej Gruzji, która mnie zauroczyła za pierwszym razem.

Lukasz Kocewiak - Swanetia


Bardzo możliwe, że nie przez przypadek nie jest możliwością znaleźć połączenia drogami lądowymi miedzy Tbilisi i Mestia. Mestia jest jednym z głównych miast Górnej Swanetii (ang. Svaneti, gruz. სვანეთი) - wysokogórskiego regionu Gruzji o bardzo złożonej historii. Miejsce to jest oddzielone od świata dwoma pasmami gór (Kaukaz i Swaneti). Z tego tez powodu ta cześć świata przez wieki była odizolowana a naturalne bariery chroniły ja przed niszczycielskimi najazdami. To właśnie spowodowało, ze w tym regionie wykształciła się unikalna na skale światową kultura.


Gdzieś na trakcie między Tbilisi i Mestia.

Zanim jednak przyjdzie nam podziwiać piękno tego zakątka świata trzeba przedostać się przez góry. W Gruzji pojecie drogi lądowej jest bardzo płynne i należny się liczyć z pewnymi utrudnieniami podczas podroży. Do nich możemy zaliczyć wolno pasące się krowy praktycznie po całym kraju, inne podejście w interpretacji przepisów ruchu drogowego przez Gruzinów, wąskie drogi prowadzące nad przepaścistymi urwiskami, spadające kamienie, czy nawet w skaranym przypadku brak drogi.

O umiejętności subtelnego prowadzenia samochodów i wyczucia na drodze przez mieszkańców Gruzji dowiedziałem się już na samym początku mojej przygody w tym kraju. Po przylocie do Tbilisi (gruz. თბილისი) miałem około 20 minut, żeby zdążyć na marszrutkę (ukr. маршрутка). Czy jest możliwe, żeby przedostać się przez całe miasto w tak krótkim czasie? Tak, ale tylko, kiedy prowadzi miejscowy taksówkarz. Ten człowiek, który pojawił się znikąd, kiedy opuściłem budynek lotniska i zaproponował nam transport, był małym światełkiem w tunelu. Na wieść o wspomnianym wcześniej limicie czasowym pokręcił głową i grymas niezadowolenia przykrył jego poorane zmarszczkami czoło.

Powiedział tylko успея, успея i wcisnął pedał gazu. Pomimo wczesnej pory było gorąco, za klimatyzację robiła całkowicie uchylona szyba i muszę przyznać, ze przy tej prędkości bardzo dobrze się sprawowała zwłaszcza na zakrętach. Nie ma to jak stare, niezawodne i sprawdzone metody. Jechaliśmy ciemnymi uliczkami, w zakręty wchodziliśmy z piskiem opon jeszcze bardziej brawurowo niż na amerykańskich filmach akcji. W niespełna pół godziny zobaczyliśmy całe miasto. Dla tutejszych kierowców nie ma rzeczy niemożliwych.

Warto podkreślić, że w Gruzji przejażdżka marszrutką jest przygodą samą w sobie. Podroż z Tbilisi do Mestii trwa około 10 godzin i prowadzi przez cały kraj (stan na sierpień 2011). Łatwo sobie wyobrazić, że transport busem wypchanym po brzegi ludźmi i wszelkiej maści tobołkami po drogach, które nie istnieją i w dodatku przez góry może zając dłuższą chwilę. Na taką wyprawę warto zakupić cieplutkie chubureki, tradycyjne danie regionalne Tatarów krymskich, które można znaleźć na każdym dworcu.

Górska droga w Swanetii
Gdześ na na drodze w Górnej Swanetii.

Taksówkarz dowiózł nas do punku zbornego busów. Nie określam tego miejsca mianem dworca autobusowego, ponieważ był to zwykły utwardzony plac (stan na rok 2011), na którym tłoczyła się grupka ludzi czekających na swoją kolej. Po dłuższym wyczekiwaniu udało nam się dostać do busa. Później dowiedziałem się, że mieliśmy wielkie szczęście w ogóle dostając się do jakiegokolwiek busa. Często jest tak, że trzeba już być w punkcie zbornym na godzinę przed planowanymi odjazdami.

Ciężka stopa to chyba jakaś narodowa przypadłość wśród gruzińskich kierowców. Dzięki temu podróż trwała tylko 10 godzin. Trasa początkowo prowadziła przez tereny równinne, żeby chwilę potem zamienić się w wąską górską serpentynę. Co pewien czas grupa wypuszczonych na samopas krów zastawiała nam drogę. Tutejsze krowy są bardzo zrelaksowane i szczególnie nie przejmują się nasileniem ruchu samochodowego. Krowa w Gruzji jest zwierzęciem wszędobylskim. Można je spotkać na obrzeżach Tbilisi jak i całkiem wysoko w górach.

Im bardziej się oddaliliśmy od stolicy, tym bardziej zaczynały dominować pustkowia nad zorganizowanym osadnictwem. Po pewnym czasie wjechaliśmy w góry, które dzielą Górną Swanetię dosłownie od reszty świata. To między innymi dlatego, że ten obszar Gruzji jest naturalnie odizolowany, wojskom rosyjskim w 2008 nie udało się zająć tych terenów po interwencji zbrojnej w Południowej Osetii.Tutaj droga wiła się na zboczach między pasmami gór i głębokimi dolinami. Kierowca z największą gracją lawirował na zakrętach nad skalnymi urwiskami.

Z dala od zgiełku na końcu ostatniego siedliska ludzkiego.

W 2012 droga wiodąca z Zugdidi do Mestia została już całkowicie ukończona. I w tymże roku cała trasa nie zajęła więcej niż 6 godzin. Łatwo zobaczyć jak ważna ta inwestycja była dla rozwoju regionu. Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że surowcem do wytworzenia betonu na potrzeby budowy drogi był piasek z dna górskich potoków. Tutejsze potoki nanoszą niewyobrażalne ilości materiału na skutek erozyjnej działalności lodowców górskich. Pozostaje tylko zanurzyć łychę koparki w potoku i wybrać od razu połączony z wodą piasek.

Pierwsza droga została wybudowana tu dopiero w 1934 roku. Wcześniej można było się dostać do Górnej Swanetii tylko przy użyciu zwierząt lub pieszo. Dlatego właśnie ta kraina położona między Kaukazem a pasmem Swanetia przez wiele wieków rozwijała swoją własną hermetyczną kulturę. Nie trudno było dla mnie zauważyć, że ludzie zamieszkujący tam są do siebie bardzo podobni w odróżnieniu od mieszkańców południa Gruzji, gdzie łatwo jest wychwycić po wyglądzie różne narody zamieszkujące ten sam teren.

Zapomniane miejsca w Swanetii.
Z wieży obserwuję okolicę. Nikt nie atakuje, tylko czasem pies leniwie zaszczeka.

Na zakończenie warto podkreślić, że podróżowanie marszruktą po Gruzji jest wygodne, szybki i przede wszystkim tanie. Po kilku przesiadkach można się dostać praktycznie w każde miejsce, a same busy kursują regularnie i dość często. Wydaje mi się, że podróż po całym kraju właśnie marszrutką jest przygodą samą w sobie. W ten sposób można bardziej odczuć klimaty panujące w Gruzji i spotkać się z życzliwością mieszkańców, zwłaszcza w małych miejscowościach. Warto tez podkreślić, że ogólnie Polacy cieszą się sympatią wśród Gruzinów, co zdecydowanie polepsza relacje w kontaktach międzyludzkich.

Lukasz Kocewiak - Swanetia

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz